Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

i'll never leave you | P. Prevc x A. Wellinger x K. Stoch

- Daj mi jeszcze trochę czasu. Obiecuję, że to załatwię - podniosłem się z fotela i podszedłem do okna.

- Nie ma takiej opcji, Andreas. Zrywasz z nim już drugi miesiąc i uwierz, że zaczyna mnie to denerwować. Odnoszę wrażenie, że traktujesz mnie jak swoją zabawkę.

- Peter co ci przyszło do głowy? - podszedłem do niego i kucnąłem opierając ręce na jego kolanach. - Nigdy w życiu nawet bym tak o tobie nie pomyślał.

- Z mojej perspektywy wygląda to inaczej... - szepnął odwracając wzrok.

- Hej, kochanie - złapałem go za dłoń. - Przecież wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie.

- Niby wiem, ale kompletnie tego nie odczuwam... Cały swój wolny czas spędzasz tylko z nim, a mnie jakby nie było... - uwolnił swoją dłoń z uścisku.

Westchnąłem stając przed fotelem. Rozprostowałem zagniecenia, które powstały na mojej czerwonej koszulce i spojrzałem na Petera przepraszającym wzrokiem.

- Nie miałem pojęcia, że czujesz się odtrącony... - wyznałem ze skruchą. - Obiecuję ci, że w najbliższym czasie to zakończę.

- W najbliższym czasie? Mówisz tak od początku naszego - zawiesił - związku... I jakoś postępów nie widać. Zrób to dzisiaj, albo możesz wyjść i już nigdy nie wracać.

- Każesz mi wybierać?

- Tak, on albo ja. Nie będę bawił się w takie rzeczy.

- I mówisz to z taką łatwością?

- Uwierz, że nie przyszło mi to łatwo... - odwrócił głowę. - Po prostu nie dałeś mi innej możliwości...

- Kochanie, proszę cię...

- O co? Chcesz więcej czasu? Proszę bardzo. Wyjdź i idź do niego, ale nawet nie próbuj wracać - z jego oczu zaczęły wypływać łzy.

- Kotku... - wsunąłem dłoń w jego włosy.

- Nie dotykaj mnie - odtrącił moją rękę.

- Peruś, ja...

- Zamilcz - przerwał mi - i wyjdź stąd - stałem jeszcze chwilę patrząc na niego. - Na co czekasz? Drzwi są tam.

Odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia. Nacisnąłem klamkę i wzdychając jeszcze raz spojrzałem na Słoweńca, ale widząc jego karcący wzrok, od razu wyszedłem na korytarz. Nie myśląc wiele wróciłem do mojego pokoju, gdzie rzuciłem się na łóżko. Położyłem się na plecach wpatrując w sufit i zacząłem rozmyślać jaką podjąć decyzję. Naprawdę kocham Petera i chcę z nim być, ale z drugiej strony jest Kamil, którego naprawdę lubię, i nie chcę, żeby przeze mnie cierpiał. Chociaż myśląc w ten sposób ranię ich obu. Kamila okłamuję mówiąc mu, że go kocham, a Petera ranię ciągłymi obietnicami, których nie spełniam, do tego dopiero teraz zauważyłem, że czuje się przeze mnie odtrącony, a najgorsze jest to, że musiał mi to powiedzieć, żebym przejrzał na oczy. Myśląc o tym zrozumiałem, że wybrałem już dawno, tylko przyzwyczajenie robiło swoje. W tej samej chwili usłyszałem ciche pukanie, podniosłem głowę gdy drzwi od pokoju lekko się uchyliły, a zza nich wyjrzał Kamil. Widząc mnie uśmiechnął się i wszedł do środka. Położył się na materacu obok mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Przygryzłem wargę wiedząc co będę musiał mu za chwilę powiedzieć. Lekko odsunąłem go od siebie i podniosłem się do pozycji siedzącej, co zrobił także Stoch. Westchnąłem przecierając twarz dłońmi.

- Coś się stało? - zapytał Kamil?

- Nie, znaczy tak... Tak jakby...

- O co chodzi? - Polak wbił we mnie badawcze spojrzenie jego niebieskich oczu.

- Bo... - nie bardzo wiedziałem jak ubrać w słowa to, co chcę powiedzieć. - Jesteśmy ze sobą już dłuższy czas i o ile na samym początku naszego związku byłem pewny, że chcę być właśnie z tobą, tak teraz pojawiły się w mojej głowie wątpliwości... To dlatego, że...

- Nie owijaj w bawełnę, Andreas. Po prostu mów o co ci chodzi - wziąłem głęboki wdech.

- Nie kocham cię już, chcę się rozstać - brawo Andreas, ty to jednak jesteś delikatny, skarciłem się w myślach.

Kamil siedział przez chwilę nad czymś się zastanawiając.

- Ok... Czyli to koniec? Wolałeś Prevca? - zapytał z pół uśmiechem na twarzy. - Wiedziałem, że wybierzesz jego - pokiwał głową.

- Co? Ale... Skąd wiedziałeś? - zdziwiłem się.

- Nie jestem głupi, Andi. Ślepy tymbardziej i widziałem jak na niego patrzysz, uśmiechasz się do niego, przy okazji po konkursach na imprezach często brakowało akurat waszej dwójki. Uwierz, że nie było trudno się domyślić.

- I przyjmujesz to z takim spokojem? - nie dowierzałem.

- Nie będę robił ci scen. Kochasz go, tak mi się bynajmniej wydaje, więc nie chcę trzymać cię na siłę przy swoim boku. Idź do niego - skinął głową w kierunku drzwi.

- Dziękuję ci, Kamil - przytuliłem go. - Może i już nie będziemy razem, ale już na zawsze zostaniesz moim przyjacielem - podniosłem się z łóżka i nie zważając na Polaka siedzącego na moim hotelowym łóżku, wyszedłem na korytarz. Obrałem sobie za cel pokój Prevca i niemalże automatycznie ruszyłem w jego kierunku. Na szczęście nie był on jakoś specjalnie oddalony od mojego. Gdy stanąłem pod drzwiami lekko w nie zapukałem i nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka. Slowieniec siedział na łóżku, odwrócony plecami ze zwieszoną głową. Podszedłem do niego i usiadłem zaraz obok. Chwilę wpatrywałem się w swoje dłonie, aż w końcu przeniosłem wzrok na jego twarz. Dopiero wtedy zauważyłem, że policzki ma mokre od łez. Zrobiło mi się naprawdę źle, bo wiedziałem, że płacze przeze mnie. Po kolejnych kilku minutach milczenia przerywanego tylko pociągnięciami nosem, zdecydowałem się odezwać.

- Zdecydowałem. To koniec - moje słowa zawisły w powietrzu, które zrobiło się jakby gestrze. Peter spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, ale zaraz uciekł spojrzeniem gdzieś w bok. - Koniec z Kamilem, wybrałem ciebie - dokończyłem.

Peter chwilę przetwarzał słowa, które wypowiedziałem. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wyciągnąłem dłonie w kierunku jego policzków i starłem z nich resztki łez.

- Nie płacz już, kochanie - przyciągnąłem go do siebie. - Jestem przy tobie i nigdy cię nie zostawię - pocałowałem go w czubek głowy.

____________________________________

Chyba nie potrafię już pisać... 🤦🏼

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro