Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

i can't sleep | M. Eisenbichler x R. Freitag

Młody Niemiec kręcił się z boku na bok i mimo to, że była już prawie druga w nocy, nadal nie mógł zasnąć. Ostatnimi czasy chłopak cierpiał na bezsenność. Mijały godziny, był bardzo zmęczony, ale jak na złość, znużenie nie przychodziło. Westchnął i obrócił się na plecy. Z upływem czasu, powietrze w pokoju stawało się coraz chłodniejsze, więc otulił się kołdrą jeszcze szczelniej. Pomyślał, że może drugi raz zacznie liczyć owce, ale gdy przypomniał sobie ile ich naliczył ostatnim razem, odechciało mu się i aż jęknął z frustracji. Tak, więc leżał w bezruchu, wpatrując się w, za sprawą ciemności panującej w pokoju, praktycznie niewidoczny śnieżnobiały sufit. Po upływie kolejnych kilkunastu minut poddał się i wygramolił z białej pościeli. W jego rozgrzane ciało od razu uderzyło zimne powietrze. Szybko postawił swoje bose stopy na drewnianej podłodze i kilkoma dużymi krokami, przedostał się na przeciwległą stronę pokoju. Stanął obok łóżka swojego przyjaciela i po chwili zastanowienia, delikatnie potrząsnął jego ramieniem, gdy starszy nie reagował, ponowił czynność, tylko wkładając w nią większą siłę. Wyrwany ze spoczynku Markus, oparł się na łokciu i dalej zamroczony snem, począł rozglądać się po pokoju. W końcu jego wzrok wylądował na Richardzie, któremu, zważając na to, że miał na sobie tylko bokserki i koszulkę, było coraz zimniej.

- Co się dzieje? - zapytał przyjaciela, patrząc na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Nie mogę spać - mruknął Richie. - Mogę położyć się z tobą? - spojrzał na niego z nadzieją.

- No pewnie - Markus przesunął się na skraj łóżka i odsłonił kołdrę, pod którą niemalże od razu, znalazł się Richard.

Aby zwiększyć komfort wypoczynku, starszy położył się na plecach i przyciągnął młodszego do siebie, tak że w połowie leżał na łóżku, a w połowie na nim. Ta sytuacja była mu bardzo na rękę, w końcu mógł go bezkarnie podotykać. Richard przerzucił swoją nogę przez biodra Markusa, tak aby im obu było wygodniej i wtulił się w kolegę z kadry, ten natomiast objął go ramieniem. Leżeli tak w bezruchu, nie odzywając się do siebie. Bliskość ich ciał była przyjemna, ale peszyła ona młodszego Niemca. Po upływie kilku minut usłyszał, że oddech Markusa się wyrównuje.

- Dobranoc, Marko - w końcu nieśmiało szepnął Richard.

- Słodkich snów, Richie - odpowiedział mu brunet sennym głosem.

Po upływie kilku minut w pokoju możnabyło usłyszeć ciche pochrapywanie Markusa. Mimo przyjemnego ciepła bijącego od jego ciała, Richi w dalszym ciągu nie mógł zasnąć. Wygodniej ułożył głowę na torsie starszego i ziewnął. Ta bezsenność go wykańczała. W ciągu ostatniego tygodnia przesłał może dziesięć godzin, tak nie dało się funkcjonować i Richard o tym wiedział, tylko jakoś do lekarza było mu nie po drodze. Westchnął i przymknął powieki wdychając cudowny zapach perfum Markusa, który tak uwielbiał. Powoli zaczynając się nudzić, zaczął rysować nieokreślone wzorki na torsie starszego.

- Dlaczego nie śpisz? - po chwili usłyszał koło ucha zachrypnięty głos Markusa.

- Nie mogę zasnąć - mruknął cicho.

Eisenbichler nie odpowiedział, tylko przyciągnął go bliżej swojego ciała, szczelniej obejmując w pasie. Złożył na czole młodszego delikatny pozalunek.

- No już, śpij - zaczął kołysać nim na boki.

Na początku Richard poczuł się głupio, bo nie był małym dzieckiem, żeby go tak traktować, ale wszystkie te myśli wyparowały w momencie, w którym jego powieki stały się ciężkie, a on sam bardzo senny.

- Dziękuję, Markus - rzucił prawie przez sen.

- Śpij dobrze, mały - szepnął na to starszy.

I w normalnej sytuacji Richard od razu zacząłby kłócić się z przyjacielem o to, że nie jest mały i nie ma go tak nazywać, ale w chwili obecnej nawet o tym nie myślał. Był za mocno zamroczony snem, który w końcu po kilku nocach raczył do niego przyjść. Zasypiając czuł przyjemne ciepło gdzieś w środku, ale nie wiedział czym mogło być ono spowodowane. Oprócz tego czuł też uścisk silnych ramion Markusa i jego oddech na policzku. Z lekkim uśmiechem na twarzy odpłynął w podróż do krainy Morfeusza, z nadzieją, że tym razem uda mu się przespać resztę nocy.

_____________________________________

Wena chyba powoli wraca, więc jest nadzieja. Dokończyłam to stare coś, które czekało w wersjach roboczych od lutego i mam nadzieję, że się wam spodoba. Mam już pomysły na kilka shotów, chociaż nie wiem jak będzie z wykonaniem.
Miłego dnia, wieczora, dobrej nocy i do następnego,
Kamila.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro