Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

hug me - part two | M. Eisenbichler x R. Freitag

Rano obudziły mnie jasne promienie słońca. Otworzyłem oczy, ziewając. Chciałem przewrócić się na bok i ponownie zasnąć, ale coś skutecznie mi to uniemożliwiało. Lekko zdezorientowany spojrzałem w dół i zobaczyłem Richarda wtulonego w mój bok. Jego głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej. Oddychał miarowo, a jego usta wykrzywione były w lekkim uśmiechu. Uśmiechnąłem się na ten widok. Patrząc na jego spokojną twarz, zaczęły wracać do mnie wydarzenia wczorajszego wieczoru. Zdecydowanie będziemy musieli o tym porozmawiać. Z braku lepszego zajęcia, ponownie zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć. Nie chcąc, żeby młodszy spadł z wąskiego łóżka, na którym leżeliśmy, owinąłem wokół niego swoje ręce i mocniej przycisnąłem do siebie. Kiedy byłem już na pograniczu jawy, a snu, usłyszałem ciche jęknięcie. Richard schował twarz w pościeli i złapał się za głowę.

— Kac morderca nie ma serca — zaśmiałem się.

— Jesteś okrutny. Ja tu umieram, a ty się śmiejesz — wyjęczał.

— Trzeba było tyle nie pić, alkoholiku.

— O nie! Tylko nie alkoholik! — poderwał głowę, co nie było dobrym posunięciem, ponieważ od gwałtownego ruchu ból jeszcze się nasilił.

Młodszy z powrotem położył głowę na mojej klatce piersiowej i westchnął.

— Wiesz, Marko... Próbuję sobie przypomnieć, ale nie mogę, chyba urwał mi się film, więc powiedz mi — zaczął mówić wpatrując się w ścianę — zrobiłem wczoraj coś głupiego? — wiedziałem, że zada to pytanie.

— Czy zrobiłeś coś głupiego..? Nie, skądże? Przecież to, że wszedłeś na stół i zacząłeś na nim tańczyć wcale nie jest głupie. Tak samo jak to, że kiedy już udało mi się wyciągnąć cię z klubu, nie chciałeś wrócić do hotelu, więc usiadłeś na środku chodnika i nie chciałeś się ruszyć. To nie jest nic głupiego.

— Matko... A dlaczego leżymy w jednym łóżku? — nieśmiało spojrzał mi w oczy.

— A to też jest ciekawa historia. Gdy już udało mi się doprowadzić cię do pokoju, pomogłem ci się rozebrać — Richard gwałtownie wciągnął powietrze — i miałem wychodzić, ale nie chciałeś iść spać sam, więc z tobą zostałem, a jako, iż chyba brakowało ci czułości, zażądałeś, żebym cię przytulił. Później zasnąłem.

— A... Mówiłem może coś głupiego?

— Mówiłeś dużo głupich rzeczy, między innymi to, że mnie kochasz — cały się spiął, ale nic nie powiedział.

Leżał tak jeszcze chwilę i podniósł się z łóżka. Nawet nie patrząc mi w oczy, udał się do łazienki. Szczelniej okryłem się kołdrą i czekałem aż wróci. Siedział w łazience już jakieś piętnaście minut i dalej nie mogłem usłyszeć żadnego szumu wody ani nic. Lekko zaniepokojony tą ciszą, wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi.

— Richi, co się dzieje? — oparłem się o drewnianą konstrukcję.

— Nic, zaraz wyjdę — usłyszałem głos dobiegający zza nich.

Wzruszyłem ramionami i wróciłem do łóżka. Może po prostu źle się poczuł. Z braku lepszego zajęcia, znalazłem gdzieś telefon Richiego, odblokowałem go i zacząłem przeglądać instagrama. Nie miałem pojęcia ile już tak leżałem, na pewno nie krótko, ale w końcu drzwi od łazienki się otworzyły i wyszedł z nich Richard, wyglądał na jakiegoś przygnębionego. Bez słowa podszedł do swojej walizki, wyjął z niej bluzę i dresy, i szybko je na siebie ubrał.

— Idziemy na śniadanie? — podniosłem się z łóżka.

— Tak — mruknął nie patrząc na mnie.

— Zajdziemy po drodze do mnie — ubrałem buty, chwyciłem kurtkę i otworzyłem drzwi, w których przepuściłem Richarda.

Wyszliśmy na korytarz i udaliśmy się w stronę mojego pokoju. Otworzyłem drzwi i wpuściłem młodszego do środka. Minął mnie, usiadł po turecku na moim łóżku i zaczął bawić się palcami. Nie zwracając uwagi na jego dziwne zachowanie, wydobyłem z walizki spodnie dresowe i koszulkę. Położyłem je na na reszcie ubrań. Ignorując obecność młodszego w pomieszczeniu, zacząłem się rozbierać. Najpierw zdjąłem buty i bluzkę, później jeansy. Zaśmiałem się, czując, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłem się i spojrzałem na Richiego. Przyglądał mi się, ale gdy nasze spojrzenia się spotkały, od razu oblał się rumieńcem i odwrócił wzrok. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do przerwanej czynności.

— Ok, możemy iść — związałem sznurki dresów w kokardkę i opuściłem bluzkę.

Richard bez słowa podniósł się z miejsca i wyszedł z pokoju. Zmarszczyłem brwi. Od rana zachowuje się jakoś inaczej niż zwykle. W końcu poszedłem w jego ślady i wyszedłem z pokoju. Zanim go dogoniłem, siedział już przy stole obok reszty kadry. Zająłem miejsce na przeciwko niego. Ktoś o mnie zadbał i na moim talerzu leżała już jajecznica. Chwyciłem widelec i zabrałem się za jedzenie. Gdy zjadłem połowę, podniosłem wzrok i spojrzałem na Richarda. Siedział nieobecny, wpatrując się w pustą przestrzeń. Chłopacy posłali mi pytające spojrzenia, a ja tylko wzruszyłem ramionami i wróciłem do jedzenia. Naprawdę nie miałem pojęcia o co mogło mu chodzić, jeszcze wczoraj zachowywał się normalnie. Westchnąłem i w tym samym momencie z miejsc podnieśli się Stephan i Andi, nasza zakochana para. Wyszli ze stołówki chichocząc. Nalałem sobie do szklanki soku i wziąłem łyka. Richi dalej siedział w tej samej pozycji. Coś jest nie tak... Mieszałem widelcem w jajkach, jakoś odechciało mi się jeść... Po chwili odszedł od nas Severin. Lekko kopnąłem Richarda pod stołem. Wyrwany z przemyśleń, zaczął rozglądać się dookoła. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, spuścił głowę i bez słowa wyszedł ze stołówki.

— Co mu jest? — zapytał Karl wskazując ruchem głowy na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą znajdował się chłopak.

— Sam chciałbym to wiedzieć — mruknąłem. — Na początku wszystko było jak zwykle, ale po naszej rozmowie wyskoczył z łóżka jak poparzony i zamknął się w łazience. Od tego czasu zachowuje się jakoś dziwnie.

- Wyskoczył z łóżka? Leżeliście tam razem? - uniósł brwi.

- Tak, odprowadziłem go do pokoju po wczorajszej imprezie, ale nie chciał być sam, więc zostałem z nim.

- Jakim cudem spaliście razem?

- Chyba brakowało mu czułości, bo chciał, żebym go przytulił, więc położyłem się obok niego i wyszło tak, że sam zasnąłem - wzruszyłam ramionami.

- Wspominałeś o jakiejś rozmowie, tak? - Karl dalej dochodził.

- Rano zapytał się mnie czy zrobił wczoraj coś głupiego, więc mu opowiedziałem.

- Co mu powiedziałeś?

- Że tańczył na stole i wyznał mi miłość - Geiger zaczął krztusić się kanapką, którą przeżuwał - i w tamtym momencie wyskoczył z łóżka.

- I co? Pewnie jeszcze podkreśliłeś, że było to głupie? - Geiger przewrócił oczami.

- No tak... - podrapałem się po karku.

- Boże, Markus, ale ty jesteś tępy! - rzucił niczemu winną kanapkę na talerz tak, że się rozpadła

- Dlaczego? - zdziwiłem się.

- Jak to dlaczego? Po pijaku zawsze mówi się to, co się myśli. Chłopak wyznał ci miłość, a ty na drugi dzień powiedziałeś mu, że to było głupie.

- No tak, ale ze mnie idiota! - uderzyłem się w czoło po chwili zastanowienia. - Co ja mam teraz zrobić?

- Zależy co czujesz - wzruszył ramionami.

- Wiem na pewno, że nie jest mi obojętny, ale przede wszystkim brakuje mi mojego dawnego, zawsze roześmianego Richiego.

- W takim razie idź z nim pogadać - zaczął zbierać kawałki kanapki ze stołu.

- Karl, jesteś genialny! Dziękuję ci! - poderwałem się z miejsca i ruszyłem w stronę pokoju Richarda.

______________________________________

Jest i druga część, chociaż odnoszę wrażenie, że ją zepsułam. Ma ona ponad tysiąc sto słów i nie chciałam robić jej jeszcze dłuższej niż jest, więc zaraz zabieram się za pisanie trzeciej.
Dziękuję za przeczytanie i do następnego.
Kamila.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro