Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

friendzone | A. Wellinger x J. A. Forfang

- Andi! - Johann pisnął podskakując na materacu.

- Co jest? - zaśmiałem się.

- To nie jest zabawne! - zakrył twarz poduszką.

Dla mnie zdecydowanie jest. Zachowuje się tak za każdym razem kiedy oglądamy jakikolwiek horror. Nie ważne jak bardzo słaby by on nie był, Johann i tak ze strachu rzucałby się jak opętany. Kiedy prawie spadł z łóżka, na którym siedzieliśmy, zrobiło mi się go szkoda. Złapałem go za rękę i przyciągnąłem do siebie. Przestraszony wtulił się w mój bok. Objąłem go ramieniem i przycisnąłem do siebie. Odpowiadało mi to, nawet bardzo. Takie chwile były jedynymi, w których mogliśmy być "bliżej" siebie, a to dlatego, że Johann miał chłopaka. On miał chłopaka, z którym był szczęśliwy, a ja skrycie się w nim podkochiwałem, chociaż wiedziałem, że raczej nie mogę liczyć na nic więcej. Tak, dokładnie, Norweg zamknął mnie w friendzone'ie. Chociaż jakby pomyśleć, czasami robił rzeczy, które wskazywałyby na to, że jest to dla niego coś więcej niż przyjaźń i dlatego moja nadzieja jeszcze nie umierała. Już nie raz chciałem powiedzieć mu o uczuciach jakimi go darzę, ale nigdy nie było do tego odpowiedniej okazji. Wprawdzie mógłbym zrobić to teraz kiedy jesteśmy sami i nikt nam nie przeszkadza, tylko czy jestem na to gotowy?

Odpowiedź brzmi tak.

Chłopak dalej siedział wtulony w mój bok. Nieznacznie odsunąłem go od siebie. Obróciłem jego twarz w swoją stronę w skutku czego nasze spojrzenia się spotkały. Chwilę trwaliśmy w ciszy, aż przysunąłem swoje usta do jego i zainicjowałem pocałunek. Oszołomiony Norweg nie wykonał żadnego ruchu, ani mnie nie odepchnął, ani nie oddał pieszczoty. Po chwili jakby się ocknął i odsunął się ode mnie.

- Co to miało być? - skrzywił się.

- Forfi, bo... - urwałem. - Kocham cię - w końcu wykrztusiłem. - Miałem Ci powiedzieć wcześniej, ale nie chciałem niszczyć naszej przyjaźni.

- Andi... - usiadł po turecku. - Kocham cię, ale jak brata. Poza tym jestem z Danielem i jestem z nim szczęśliwy.

- Przepraszam - spuściłem głowę.

- Nie przepraszaj, nie masz za co.

- Może o tym zapomnimy?

- Zapomnieć, na pewno nie zapomnimy, ale możemy to przemilczeć.

- Ok, ale nic między nami się nie zmieni?

- Nie - pokiwał głową.

Oboje usiedliśmy wygodniej i wróciliśmy do oglądania. Widziałem, że Forfang się boi, ale na razie wolałem trzymać między nami dystans. Chłopak ledwie się trzymał, więc kiedy drzwi od pokoju otworzyły się z impetem robiąc niemały hałas, myślałem, że spadnie z łóżka. Krzyknął i zasłonił się poduszką, ale zamiast mordercy, którego zapewne spodziewał się zobaczyć, w progu stanął Tande.

- Idioto! - krzyknął Johann i rzucił w niego poduszką, którą przed chwilą się zasłaniał.

Blondyn niebardzo rozumiejąc o co chodzi, złapał poduchę i z pytaniem wymalowanym na twarzy podszedł do łóżka. Dopiero kiedy zauważył co oglądamy, domyślił się o co chodzi.

- Przepraszam cię, kochanie - pochylił się nad młodszym i złożył na jego czole pocałunek. - Nie chciałem cię przestraszyć - usiadł koło niego i przytulił go. - Chodź do mnie - wciągnął go na swoje kolana.

Forfang nie mówiąc nic, usiadł i wtulił się w bluzę blondyna, a ten objął go w pasie.

Chciałbym być na miejscu Daniela... Ciekawe czy wyglądałoby to tak samo. Nie chcąc o tym myśleć, wróciłem do oglądania filmu, chociaż nie mogłem się na nim skupić. Spojrzałem w stronę Norwegów. Johann spał dalej siedząc na kolanach swojego chłopaka, który wpatrywał się we mnie spod przymrużonych powiek. Pod wpływem jego spojrzenia poczułem się lekko nieswojo.

- Chyba już pójdę - podniosłem się z materaca i ruszyłem w stronę drzwi.

- Widzę jak na niego patrzysz - Daniel odezwał się kiedy położyłem dłoń na klamce.

Spojrzałem na niego zdziwiony.

- Jak? - postanowiłem udawać.

- Nie graj głupiego, Andreas. Dobrze wiesz o czym mówię - nerwowo przełknąłem ślinę. Naprawdę aż tak widać?

- Już o tym rozmawialiśmy. Wszystko sobie wytłumaczyliśmy i temat jest zamknięty.

- Wierzę ci. Tylko proszę, nie mąć mu w głowie. Wiesz jaki on jest, chciałby dla wszystkich jak najlepiej i nie zawsze kończy się to dobrze.

- Ok, dobranoc - otworzyłem drzwi.

- Dobranoc - usłyszałem za plecami kiedy wychodziłem.

_______________________________________

Zepsułam końcówkę :<

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro