Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

empty words | S. Leyhe x A. Wellinger

- Znowu... - szepnąłem stając w drzwiach pokoju hotelowego. - Ok, widzę, że przeszkadzam - odwróciłem się i wyszedłem.

Poszedłem ze spuszczoną głową do pokoju Richarda i Markusa. Zapukałem do drzwi. Otworzył mi ten drugi.

- Andi, co się stało? - wciągnął mnie do środka, posadził na jednym z dwóch łóżek i sam na nim usiadł.

Na drugim posłaniu leżał Richi, który po chwili dosiadł się do nas. Siedziałem i wpatrywałem się w swoje stopy. Nie wiedziałem co mam im powiedzieć.

- Andi... Co się dzieje? - zaczął Freitag.

- No mów młody - Biśla odezwał się po chwili ciszy.

- Stephan... - głos mi się załamał. - On znowu to zrobił - Markus zaklął pod nosem, a Richard objął mnie ramieniem.

Z moich oczu zaczęły wpływać łzy.

- Andi, nie płacz... - usłyszałem głos Richiego.

- Nie ma sensu - Biśla również mnie objął.

- Ale to tak boli... - załkałem.

- Zabiję go - Eisenbichler gwałtownie podniósł się z łóżka.

- Markus, uspokój się - Richard posłał mu karcące spojrzenie.

- Ok, ok, mam jeszcze dużo czasu, mogę to zrobić później - z powrotem zajął miejsce obok mnie, ale nie siedział za długo, ponieważ ktoś zapukał do drzwi.

Ponownie podniósł się z miejsca i podszedł do drzwi, otwierając je, podczas gdy ja wtuliłem się w Richarda.

- Czego chcesz? - warknął.

- Pogadać - usłyszałem głos Stephana i zacząłem szlochać jeszcze bardziej.

- Chyba sobie żartujesz! - zaśmiał się i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. - Andi, dziecko drogie nie płacz - usiadł na przeciwko nas i przetarł twarz dłońmi.

- Mogę spać u was? - otarłem łzy. - Chociaż nie, macie tylko dwa łóżka...

- Pewnie, że możesz, a o łóżko się nie martw i tak śpimy w jednym - Richi pogładził mnie po plecach i uśmiechnął się pocieszająco.

- Dziękuję wam... - popatrzyłem na nich.

- Ej, nie masz za co dziękować - Biśla przesiadł się do nas. - W końcu od tego są przyjaciele - obydwaj zamknęli mnie w uścisku.

Rano Richi poszedł do Stephana po moje ciuchy. Ubraliśmy się i wyszliśmy z pokoju, kierując się do stołówki na śniadanie. Weszliśmy do pomieszczenia. Prawie wszystkie kadry były na miejscu. W trójkę usiedliśmy przy jednym stole. Zacząłem rozglądać się po sali. Kilku osób brakowało. Stoch z dziwną intensywnością wpatrywał się w Prevca, który siedział cały czerwony ze spuszczoną głową. Wolę nie wiedzieć... Przy stole Norwegów siedzieli wszyscy oprócz Daniela i Johanna. Wiedziałem, że coś się kroi. Austriacy - Hayboeck i Kraft robili coś spod stołem. Nad tym też nie chcę się zastanawiać. Obleciałem wzrokiem resztę. Z Niemców brakowało tylko Stephana. Westchnąłem i zabrałem się za jedzenie.

- Dobra chłopaki, idę się ogarnąć - wstałem od stołu.

- Idź, my niedługo przyjdziemy - Richard nalał sobie do szklanki soku.

Odwróciłem się i ruszyłem w stronę drzwi. Otworzyłem je i wpadłem na kogoś. Podniosłem wzrok - Stephan. Wyminąłem go i wyszedłem na korytarz.

- Andreas, zaczekaj! - usłyszałem za plecami. Chociaż nie chciałem odwróciłem się. - Andi... - podszedł i pogładził mnie po policzku. - Kochanie, przepraszam cię... - załapał moją dłoń.

- Przepraszam? Myślisz, że to wystarczy?! - wyrwałem dłoń z jego uścisku. - Mówisz, że mnie kochasz?! Kochasz mnie, a wczoraj pieprzyłeś w naszym łóżku młodego Prevca?! Jemu też wciskałeś takie kity?!

- Andi, naprawdę cię przepraszam...

- Nie, Stephan. Naprawdę przepraszałeś już kilka razy! I co z tego wyszło?! Nic! Za każdym razem przepraszasz! Za każdym razem obiecujesz, ale w twoich ustach to są tylko puste słowa! Wyobraź sobie, że za każdym razem boli bardziej, bo ja staram się zaufać ci kolejny raz, a ty po prostu bawisz się moimi uczuciami! - odwróciłem się z zamiarem odejścia.

- Andi, zaczekaj - złapał mnie na zadgarstek.

- Nie dotykaj mnie! - wyszarpnąłem rękę z uścisku. - Nie odzywaj się do mnie, nie chcę cię znać! - spoliczkowałem go. - Z nami koniec! - rzuciłem na odchodnym.

Wszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Z tych wszystkich emocji nawet nie zauważyłem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Skuliłem się i ukryłem twarz w dłoniach. Cały się trząsłem.

- Boże, Andi - do pokoju wpadli Richard i Markus.

- Znowu mówił, że mnie kocha i przeprasza, - zacząłem mówić przez łzy - ale ja już mu nie ufam - szlochałem.

- Wszystko słyszeliśmy... - Richi podszedł i usiadł obok, obejmując mnie ramieniem. - Nie przejmuj się nim, nie możesz. Skup się na skokach, przecież tak świetnie ci idzie, mistrzu olimpijski - zaśmiał się, a ja uniosłem kąciki ust do góry. - No i widzisz Markus? Ja potrafię poprawić mu humor!

- Mhm, widzę, ale jeśli za chwilę nie zjawimy się na treningu i ciebie trzeba będzie rozweselać. Andi, ogarnij się i idziemy - położył się obok Richarda. - I nie zamartwiaj się tym - wstałem z łóżka, doprowadziłem się do porządku i już po chwili byliśmy w drodze na trening.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro