empty words | S. Leyhe x A. Wellinger
- Znowu... - szepnąłem stając w drzwiach pokoju hotelowego. - Ok, widzę, że przeszkadzam - odwróciłem się i wyszedłem.
Poszedłem ze spuszczoną głową do pokoju Richarda i Markusa. Zapukałem do drzwi. Otworzył mi ten drugi.
- Andi, co się stało? - wciągnął mnie do środka, posadził na jednym z dwóch łóżek i sam na nim usiadł.
Na drugim posłaniu leżał Richi, który po chwili dosiadł się do nas. Siedziałem i wpatrywałem się w swoje stopy. Nie wiedziałem co mam im powiedzieć.
- Andi... Co się dzieje? - zaczął Freitag.
- No mów młody - Biśla odezwał się po chwili ciszy.
- Stephan... - głos mi się załamał. - On znowu to zrobił - Markus zaklął pod nosem, a Richard objął mnie ramieniem.
Z moich oczu zaczęły wpływać łzy.
- Andi, nie płacz... - usłyszałem głos Richiego.
- Nie ma sensu - Biśla również mnie objął.
- Ale to tak boli... - załkałem.
- Zabiję go - Eisenbichler gwałtownie podniósł się z łóżka.
- Markus, uspokój się - Richard posłał mu karcące spojrzenie.
- Ok, ok, mam jeszcze dużo czasu, mogę to zrobić później - z powrotem zajął miejsce obok mnie, ale nie siedział za długo, ponieważ ktoś zapukał do drzwi.
Ponownie podniósł się z miejsca i podszedł do drzwi, otwierając je, podczas gdy ja wtuliłem się w Richarda.
- Czego chcesz? - warknął.
- Pogadać - usłyszałem głos Stephana i zacząłem szlochać jeszcze bardziej.
- Chyba sobie żartujesz! - zaśmiał się i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. - Andi, dziecko drogie nie płacz - usiadł na przeciwko nas i przetarł twarz dłońmi.
- Mogę spać u was? - otarłem łzy. - Chociaż nie, macie tylko dwa łóżka...
- Pewnie, że możesz, a o łóżko się nie martw i tak śpimy w jednym - Richi pogładził mnie po plecach i uśmiechnął się pocieszająco.
- Dziękuję wam... - popatrzyłem na nich.
- Ej, nie masz za co dziękować - Biśla przesiadł się do nas. - W końcu od tego są przyjaciele - obydwaj zamknęli mnie w uścisku.
Rano Richi poszedł do Stephana po moje ciuchy. Ubraliśmy się i wyszliśmy z pokoju, kierując się do stołówki na śniadanie. Weszliśmy do pomieszczenia. Prawie wszystkie kadry były na miejscu. W trójkę usiedliśmy przy jednym stole. Zacząłem rozglądać się po sali. Kilku osób brakowało. Stoch z dziwną intensywnością wpatrywał się w Prevca, który siedział cały czerwony ze spuszczoną głową. Wolę nie wiedzieć... Przy stole Norwegów siedzieli wszyscy oprócz Daniela i Johanna. Wiedziałem, że coś się kroi. Austriacy - Hayboeck i Kraft robili coś spod stołem. Nad tym też nie chcę się zastanawiać. Obleciałem wzrokiem resztę. Z Niemców brakowało tylko Stephana. Westchnąłem i zabrałem się za jedzenie.
- Dobra chłopaki, idę się ogarnąć - wstałem od stołu.
- Idź, my niedługo przyjdziemy - Richard nalał sobie do szklanki soku.
Odwróciłem się i ruszyłem w stronę drzwi. Otworzyłem je i wpadłem na kogoś. Podniosłem wzrok - Stephan. Wyminąłem go i wyszedłem na korytarz.
- Andreas, zaczekaj! - usłyszałem za plecami. Chociaż nie chciałem odwróciłem się. - Andi... - podszedł i pogładził mnie po policzku. - Kochanie, przepraszam cię... - załapał moją dłoń.
- Przepraszam? Myślisz, że to wystarczy?! - wyrwałem dłoń z jego uścisku. - Mówisz, że mnie kochasz?! Kochasz mnie, a wczoraj pieprzyłeś w naszym łóżku młodego Prevca?! Jemu też wciskałeś takie kity?!
- Andi, naprawdę cię przepraszam...
- Nie, Stephan. Naprawdę przepraszałeś już kilka razy! I co z tego wyszło?! Nic! Za każdym razem przepraszasz! Za każdym razem obiecujesz, ale w twoich ustach to są tylko puste słowa! Wyobraź sobie, że za każdym razem boli bardziej, bo ja staram się zaufać ci kolejny raz, a ty po prostu bawisz się moimi uczuciami! - odwróciłem się z zamiarem odejścia.
- Andi, zaczekaj - złapał mnie na zadgarstek.
- Nie dotykaj mnie! - wyszarpnąłem rękę z uścisku. - Nie odzywaj się do mnie, nie chcę cię znać! - spoliczkowałem go. - Z nami koniec! - rzuciłem na odchodnym.
Wszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Z tych wszystkich emocji nawet nie zauważyłem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Skuliłem się i ukryłem twarz w dłoniach. Cały się trząsłem.
- Boże, Andi - do pokoju wpadli Richard i Markus.
- Znowu mówił, że mnie kocha i przeprasza, - zacząłem mówić przez łzy - ale ja już mu nie ufam - szlochałem.
- Wszystko słyszeliśmy... - Richi podszedł i usiadł obok, obejmując mnie ramieniem. - Nie przejmuj się nim, nie możesz. Skup się na skokach, przecież tak świetnie ci idzie, mistrzu olimpijski - zaśmiał się, a ja uniosłem kąciki ust do góry. - No i widzisz Markus? Ja potrafię poprawić mu humor!
- Mhm, widzę, ale jeśli za chwilę nie zjawimy się na treningu i ciebie trzeba będzie rozweselać. Andi, ogarnij się i idziemy - położył się obok Richarda. - I nie zamartwiaj się tym - wstałem z łóżka, doprowadziłem się do porządku i już po chwili byliśmy w drodze na trening.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro