Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

anger | M. Eisenbichler x R. Freitag

Podskoczyłem na materacu, kiedy za plecami usłyszałem głośne trzaśnięcie. Zamknąłem książkę, którą jeszcze przed chwilą czytałem i odwróciłem głowę w kierunku, z którego dobiegł dźwięk. Zaraz przy drzwiach opierając się o ścianę, stał Markus. Zmarszczyłem brwi, przyglądając mu się. Czekałem aż wykona jakiś ruch, ale gdy po dłuższej chwili mężczyzna dalej stał w takiej samej pozycji, podniosłem się z materaca i podszedłem do niego.

- Markus - położyłem dłoń na plecach bruneta. - Kochanie - ponownie się do niego zwróciłem, kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Eisenbichler stał przodem do ściany i wyraźnie walczył ze zdenerwowaniem. Miał zamknięte oczy, a jego pięści były zaciśnięte.

- Marko, nie denerwuj się - wcisnąłem się między niego a ścianę. - Proszę - położyłem dłoń na jego torsie.

Starszy westchnął, otwierając oczy. Spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem.

- Dobrze, przepraszaam - mruknął, lekko się uspokajając.

Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Od razu przylgnąłem do jego ciała, zarzucając mu dłonie na szyję.

- Nie przepraszaj, nie masz za co - westchnąłem, kręcąc głową. - Miałeś prawo się zdenerwować, nie dziwię ci się - odsunąłem się od niego i położyłem dłoń na jego policzku.

Posłałem starszemu uśmiech, który bez wahania odwzajemnił.

- Mógłbyś się trochę ogolić - pogładziłem kciukiem jego zarost.

- A ty mógłbyś zgolić wąsa - wzruszył ramionami.

- Nie ma mowy - obruszyłem się.

- No i masz odpowiedź - zaśmiał się.

Przewróciłem oczami, ale mimo wszystko zawtórowałem mu. Markus zbliżył swoją twarz i złożył na moich ustach pocałunek, który z chęcią oddałem.

- Już wszystko dobrze? - oderwałem się od mężczyzny po jakimś czasie.

- Oczywiście - posłał mi uśmiech. - Potrafisz poprawić mi humor jak nikt inny - poprowadził mnie w stronę łóżka.

Położył się na materacu, ciągnąc mnie za sobą, w skutku czego wylądowałem na nim. Lekko zmęczony dzisiejszymi kwalifikacjami, wygodnie ułożyłem się na jego torsie, kładąc głowę przy jego sercu. Słuchanie jego bicia zawsze mnie uspokajało.

- Świetnie sobie dzisiaj poradziłeś, gratuluję kwalifikacji, kochanie - objął mnie ramionami.

- Dziękuję - podniosłem głowę i złożyłem pocałunek na jego szczęce. - A ty się nie denerwuj. Jesteś w formie, poradzisz sobie. Jak nie jutro to za tydzień. Zmieciesz wszystkich - starszy splótł nasze palce.

- Skaczę tak dobrze tylko dzięki tobie i dla ciebie - uniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch. - Kocham cię - mówiąc to, muskał wargami mój nadgarstek.

- Ja ciebie też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo - szepnąłem.
_______________________________________

Właśnie zaczęły mi się ferie, więc jest możliwość, że w najbliższym czasie pojawi się troszkę więcej shotów, ale tylko pod warunkiem, że wena dopisze. Osobom, które także zaczynają ferie życzę miłego wypoczynku!
Do następnego,
Kamila.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro