Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

adoption | M. Lindvik x K. Geiger

Mocniej przymknąłem powieki, gdy na moją twarz zaczęły padać pierwsze promienie porannego słońca. Jęknąłem wyrwany ze snu i spróbowałem przewrócić się na drugi bok, jednak skutecznie uniemożliwiały mi to silne ramiona obejmujące mnie w pasie. Lekko rozchyliłem powieki i spojrzałem na cicho pochrapującego blondyna. Nie mogąc się powstrzymać, wyciągnąłem dłoń w stronę jego policzka i przejechałem nią po jego kilkudniowym zaroście. Skrzywiłem się, miał się ogolić... Cicho westchnąłem i spróbowałem wydostać się z jego uścisku, co przyniosło odwrotny skutek, gdyż blondyn mocniej przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.

- Dzień dobry, kochanie - usłyszałem jego zachrypnięty głos. - Jak się spało? - pocałował mnie w czoło.

- Bardzo dobrze - uśmiechnąłem się - a tobie?

- Byłoby lepiej gdyby nikt się nie rozpychał i nie zabierał mi kołdry, ale nie narzekam.

- Spróbowałabyś - zaśmiałem się.

W odpowiedzi otrzymałem ciche parsknięcie. Położyłem głowę na klatce piersiowej chłopaka i przymknąłem powieki. Nie miałem zamiaru zasypiać, po prostu chciałem jeszcze chwilę poleżeć. Karl jedną wolną ręką objął mnie w pasie, a drugą wyjął z pod kołdry, przez co dostało się pod nią zimne powietrze. Zatrząsłem się lekko, mocniej wtulając w blondyna, który zaczął się śmiać z mojej reakcji.

- Coś cię bawi? - prychnąłem.

- Nie, nic - pokiwał głową - po prostu jesteś uroczy - wplotł dłoń w moje włosy i zaczął rozdzielać posklejane kosmyki.

Westchnąłem ponownie kładąc głowę na jego torsie. Nic nie poradzę na to, że jestem strasznym zmarźluchem. Kontakt z zimnem od zawsze był dla mnie udręką. O ironio, zostałem skoczkiem narciarskim. Przez dłuższą chwilę leżeliśmy w ciszy. Wsłuchiwałem się w rytm bicia serca blondyna, jednocześnie walcząc z narastającą sennością.

- Chciałbym żeby było tak już zawsze - szepnąłem prawie odpływając.

- Zrobię wszystko, żebyśmy razem dożyli spokojnej starości i oglądali naszych wnuków, obiecuję ci.

- Czyli chciałbyś mieć ze mną dzieci? - ożywiłem się. Uniosłem się na łokciu i spojrzałem w jego piękne oczy, chcąc znaleźć w nich odpowiedź.

- Oczywiście, że tak - niemal od razu mi ją dał - najlepiej dwójkę.

- Chłopca i dziewczynkę - rozmarzyłem się.

- Dokładnie - zaśmiał się. - Zamieszkamy razem w domu na przedmieściach, albo nie... Lepiej na takiej prawdziwej wsi. Będziemy mieli duży ogród, w którym będą bawić się nasze dzieci, a my będziemy patrzeć na nie z tarasu.

- Wieczorami będziemy na nim siadać i razem pić herbatę, głaszcząc naszego kota - widziałem te wszystkie obrazki oczami wyobraźni.

- Psa - poprawił mnie.

- Kota - stawiałem na swoim.

- Nieważne, będzie miejsce dla obu -Karl poszedł na kompromis.

- Niech będzie - westchnąłem.

- Kocham cię, słodziaku - blondyn szepnął tuż przy moim uchu, a mnie przeszły ciarki.

Mimo tego roku związku, dalej nie mogłem uwierzyć jakim byłem szczęściarzem, że wybrał akurat mnie. Miał tak duże pole manewru, mógł mieć każdego, a wybrał zwykłego, niewyróżniającego się Norwega. Na moją twarz wpłynął lekki uśmiech. Przerzuciłem jedną nogę przez biodra chłopaka i usiadłem na jego brzuchu. Nachyliłem się i złożyłem pocałunek na jego nosie.

- Jesteś uroczy - zaśmiał się.

- Wiem, a ty się powtarzasz - przewróciłem oczami. - Wiesz, skoro chciałbyś założyć ze mną rodzinę, możemy zacząć już teraz - chłopak uniósł brwi w geście zdziwienia. - Ostatnio rozmawiałem z moją starą znajomą, Ingrid. Mówiła, że jej kotka właśnie się okociła i kilka kociaków jest jeszcze wolnych. Pokazywała mi ich zdjęcia, są prześliczne - przywołałem w głowie ich obraz. - Może moglibyśmy adoptować jednego?

Na usta Karla wpłynął delikatny uśmiech. Położył dłonie na moich udach, kręcąc głową z wyraźną ulgą.

- Wiesz? Już myślałem, że chcesz adoptować dziecko - zaśmiał się. - Wiem, jestem niepoważny - dodał widząc mój zdziwiony wzrok. - Ale skoro, na szczęście, nie chcesz dziecka, na kotka mogę się zgodzić. W końcu to jakiś sprawdzian naszej dojrzałości.

- Och z tym może być ciężko - zaśmiałem się - ale poradzimy sobie, kotek przeżyje. Dziękuję, kocham cię - nachyliłem się nad nim, obejmując jego szyję ramionami.

- Wiem, ja też cię bardzo kocham - złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
_______________________________________

Shocik dla sanchooooo, mam nadzieję, że jest ok 😅

Mam w zanadrzu jeszcze kilka shotów, dlatego chciałabym zapytać was, którego z nich opublikować najszybciej?

Aigner x Fettner

Prevc x Stoch

Tande x Forfang

Huber x Huber

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro