ωєαяιиg кιgυяυмιѕ!
forty first day
•••
— To miłe, że twoja siostra pozwoliła nam zostać w jej mieszkaniu — stwierdził Peter, powoli przemieszczając się po mieszkaniu, w którym jeszcze piętnaście minut temu była starsza siostra Jamesa.
— Ktoś musi ogarniać jej kota — powiedział chłopak, stając za siedemnastolatkiem i ciasno otulając go ramionami. — Poza tym, będziesz miał szansę zobaczyć, jak ci się będzie ze mną mieszkało.
— Jesteś zaskakująco pewny siebie — mruknął rozbawiony szatyn, wyplątując się z uścisku dziewiętnastolatka.
— Ja po prostu wiem, że nie ma na świecie siły, która rozdzieliłaby naszą dwójkę. — James puścił młodszemu oczko, niemal rozpływając się na dźwięk uroczego chichotu młodszego. — Chcesz iść do salonu? Pomóc ci przejść?
— Nie, w porządku, dam sobie radę — oznajmił, powoli odwracając się w stronę salonu. Kulejąc, dobrnął do kanapy z asystą Barnesa i usiadł, od razu łapiąc za poduszkę i rzucając nią w bruneta. — Naprawdę nie musisz za mną łazić, poradzę sobie.
— Wiem — mruknął Bucky, ciskając poduszką w swojego chłopaka. — Chcę się po prostu upewnić, że wszystko jest w porządku — oznajmił, wzruszając ramionami.
— Muszę się po prostu przyzwyczaić do nowej protezy i będzie okej — westchnął, przeczesując powoli włosy. — Co będziemy robić? Chyba nie zamierzasz stać nade mną i patrzeć, jak siedzę?
— Kusząca propozycja, ale zaplanowałem coś lepszego — powiedział wesoło James, pochylając się nad Peterem i składając krótki pocałunek na jego czole.
— Poważnie Barnes? W czoło? Czy ja ci wyglądam na dziecko? — zapytał nastolatek, wodząc wzrokiem za starszym, który zaczął przestawiać stolik kawowy ze środka salonu na bok.
— Mam być szczery? — Uniósł prawą brew, kładąc dłonie na biodrach. Peter przewrócił oczami. — Tak myślałem.
— Tak myślałem — przedrzeźnił go, specjalnie robiąc jedną z tych paskudnych min, które wywoływały w Barnesie śmiech. — Pomóc ci w... w tym, co robisz?
— Nie, nie trzeba — odpowiedział zaraz James, wbijając wzrok w szatyna. Zagryzł dolną wargę, widząc jego posmutniałą twarz. — Możesz przynieść te reklamówki z pokoju gościnnego. I nakarm sierściucha, jeśli chcesz — dodał po chwili i z uśmiechem patrzył, jak Parker podnosi się z kanapy i wychodzi z pomieszczenia.
James bał się czasami kazać mu cokolwiek zrobić. Teraz wszystkie czynności, które były dla niego normalne jeszcze rok temu, charakteryzowały się trudnością, o której oczywiście Peter nie miał zamiaru mówić. Nastolatek był potwornie samodzielny i bardzo źle czuł się z faktem, że przez pewien czas był uzależniony od innych. Bał się, że James w jakiś sposób przestanie się nim interesować i w końcu nastanie dzień, w którym powie “musimy zerwać”. Dlatego postawił sobie za cel odzyskanie dawnej samodzielności, burząc się za każdym razem, gdy James kazał mu siedzieć i sam wykonywał wszystkie czynności wokół niego.
— Zrobiłeś fortecę! — zawołał radosnym głosem siedemnastolatek, stawiając na kanapie reklamówki, wypełnione po brzegi słodyczami i napojami.
— Inaczej nie wyobrażam sobie oglądania filmów — stwierdził James, poprawiając koce, które robiły za dach całej konstrukcji.
— Ja też coś mam na oglądanie filmów. — Peter uśmiechnął się szeroko, z powrotem znikając za ścianą.
— To idź się wykąpać, a ja do końca tutaj ogarnę! — zawołał za nim brunet, wyciągając z kanapy kołdrę, którą rozścielił pod kocami.
Parker zgodził się na taki plan działania, dlatego James w pełni skupił się na dopieszczeniu fortecy. Kilka razy upewnił się, że jest wygodnie (i uroczo, co nie do końca było w jego stylu), a następnie przygotował przekąski, tłukąc się niemiłosiernie miskami, kiedy szukał tych odpowiednich. Wiedział, że Peterowi nie przeszkadzało jedzenie chipsów prosto z paczki, ale skoro już tak się starał, to to też mógł dopiąć na ostatni guzik.
— Jimmie! — zawołał nagle Peter, wytrącając starszego ze spokojnego stanu, w który zdołał się wprowadzić podczas ogarniania fortecy.
Dziewiętnastolatek szybko wyszedł spod kocy, gotowy pobiec do Petera w tej samej sekundzie. Powstrzymał go jednak chichot młodszego.
— Co to za fikuśna piżamka? — zapytał, starając się przybrać pozę kogoś, kto wcale nie przeszedł przed chwilą załamania nerwowego.
— To kigurumi, zbereźniku. — Przewrócił oczami, poprawiając niebieski kaptur, który był imitacją końskiego łba.
— Czy ty masz na sobie kigurumi jednorożca? — James zaśmiał się, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
— Jednorożca ze skrzydłami, ignorancka szmato — poprawił go zaraz chłopak.
— Co tam chowasz za plecami? — zapytał James, marszcząc brwi i próbując zaglądnąć za nastolatka.
— Prezent — zanucił Parker, co w jego wykonaniu wyszło dość paskudnie, bo za cholerę nie potrafił śpiewać. Podszedł jak na niego szybkim krokiem do starszego i wcisnął mu ręce czerwony materiał. — Idź się ogarnij, a ja poszukam jakiś film — dodał wesoło, całując starszego w szyję.
— Mogłeś powiedzieć, żebym się schylił — mruknął rozbawiony, zerkając na młodszego przez ramię.
— Nie ma mowy, nie będę tak się poniżać — oznajmił poważnym tonem, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
James zaśmiał się, wychodząc z pomieszczenia. Kręcił się chwilę po mieszkaniu, szukając swojego plecaka, a w tym czasie Peter wpakował się do fortecy, kładąc laptopa na udach. Brunet kąpał się zdecydowanie szybciej od niego, więc po piętnastu minutach po korytarzu rozniósł się dźwięk przekręcanego klucza. James w krótkim czasie znalazł się w salonie, kucając przed wejściem do fortecy.
— Wiedziałem, że będzie pasować — stwierdził dumnie Peter, zjadając czekoladową kulkę.
— Ten smoczy ogon mogłeś sobie darować — stwierdził starszy, wchodząc do środka po zgaszeniu światła w salonie i zaświecając niewielkie lampki w środku.
— Nie było takich bez ogonów, uspokój się. — Peter przesunął się nieco w bok, stawiając między nimi laptopa, gdy Bucky zakrył wejście, odcinając ich od całego mieszkania i zajmując swoje miejsce.
— Jasne, jasne — mruknął James, włączając przyszykowaną przez młodszego produkcję i przyciągając go do siebie.
Minął jeden film, drugi, trzeci. Mimo miłej, spokojnej atmosfery nie byli w stanie zasnąć, a czwarta ekranizacja nie była w stanie tak bardzo ich wciągnąć. Więc robiła za tło do ich znikomej rozmowy, która coraz bardziej przypominała bezsensownie wypowiadane zdania, na które reagowała druga osoba.
— Przyglądasz mi się — zauważył Peter, nie podnosząc nawet wzroku na starszego. Po prostu wiedział, że to robił.
— Słodko wyglądasz w tej piżamie — stwierdził bez wahania, wsuwając rękę do kieszeni kigurumi.
— Coś się stało? Oddech ci przyśpieszył — powiedział po chwili nastolatek, podpierając się na przedramieniu, by spojrzeć w oczy starszego.
— Że też wszystko jesteś w stanie zauważyć — mruknął, przewracając oczami. Wyciągnął jednak z kieszeni trzymany przedmiot i zdjął z niego folię, by podstawić prosto pod nos Petera. — Wyjdziesz za mnie?
— Czy ty mi się ośiwadczyłeś pierścionkiem z lizakiem? — zapytał rozbawiony siedemnastolatek, przejmując przedmiot, któremu zaraz zaczął się przyglądać.
— Arbuzowym lizakiem — dopowiedział James, również podpierając się na przedramieniu. — Błagam cię, powiedz coś, cokolwiek, stresujesz mnie milczeniem — oznajmił po paru minutach, nieco zbyt nerwowym głosem.
— Pytałeś na poważnie? — Parker udał zdziwiony głos, choć w zasadzie, Barnes nie był w stanie stwierdzić, czy faktycznie był udawany, czy jednak nie. Dlatego kiwnął głową, przełykając ciężej ślinę. — Nie jesteśmy pełnoletni.
— Zamknij się, nie to jest teraz ważne. — Przewrócił oczami, bębniąc trochę zbyt nerwowo palcami w poduszkę.
Peter przerzucił wzrok z pierścionka na starszego. Z wahaniem wsunął go na odpowiedni palec.
— Tak Jimmie — powiedział z uśmiechem, chichocząc na jego głośne westchnięcie ulgi. — Bardzo romantyczne oświadczyny w kigurumi — stwierdził wesoło, pozwalając się pocałować.
— Spadaj, tym mi trochę zepsułaś koncepcję — stwierdził James, zamykając klapę laptopa i przesuwając go pod krzesło, by między nimi nie było już żadnej przeszkody. — Ale przynajmniej zostałeś oryginalnie poproszony o rękę.
— Nie zamieniłbym tych oświadczyn na żadne inne — wymruczał, wtulając się jakby nigdy nic w starszego.
••••••
dudbehnz imagine, że ktoś tak mi się oświadcza, no przecież nawet bym się nie zawahała nad odpowiedzią
arbuzowe lizaki>>>>wszystkie inne
offspringofHelios PIERWSZA TURLAJ DROPSA SUNNY
[aaaa kochana jest ta miniminiaturka]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro