Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

∂αи¢ιиg!

fifty day

•••

    — Cisza! — zawołała kobieta, która na pewno była po pięćdziesiątce, zwracając uwagę każdego nastolatka, który stał przy lustrze, żywo dyskutując. W jednej chwili w pomieszczeniu zrobiło się cicho. — Cieszę się, że wreszcie zwróciliście na mnie uwagę — sarknęła, obrzucając wzrokiem piętnastoosobową grupę.

    — Dojebie czymś — szepnął James po spuszczeniu głowy, by kobieta nie zauważyła, że się odezwał. Siedząca obok niego Natasha, najlepsza baletnica w szkole, a zarazem jego przyjaciółka, uniosła jedynie kąciki ust.

    — Nie potraficie słuchać — oznajmiła, poprawiając czerwoną chustę. To była jakaś niepisana zasada, posiadanie tego elementu garderoby przez te osoby. — Nawet teraz nie skupiacie się na mnie, kiedy do was mówię. Ale mam pomysł.

        Ma pomysł, przebiegło przez myśl Barnesa, a zdanie to miało w sobie tyle jadu i znieważenia, że sam poczuł się niekomfortowo. Kobieta popatrzyła na niego, co jedynie spotęgowało obawę wypowiedzenia tego na głos, ale sądząc po braku reakcji kolegów i koleżanek, nic takiego nie miało miejsca. Ale nie zdziwiłby się, gdyby czytała w myślach. Kiedy była zła, przypominała czarownicę.

        Pomysł zawierał przedstawienie tańca w parach. James czuł się niesamowicie swobodnie z tą myślą do momentu, w którym zrozumiał, że nie będzie on tańczył z Natashą. Madame Rede sama zaczęła dobierać pary, niewiadomo w jaki sposób i dlaczego akurat tak, ale zrobiła to, wybijając z rytmu cały świat Barnesa. Bo nie spodziewał się, że będzie musiał tańczyć w parze z chłopakiem. Nie, żeby miał coś przeciwko temu, uwielbiał doświadczać nowych rzeczy, ale bardzo nie spodobał mu się fakt, iż jego partnerem został obiekt jego chyba westchnień, niesamowicie cichy i profesjonalny Peter Parker. Nawet Romanoff nie była tak profesjonalną jak on, a była n a j l e p s z ą tancerką, jaką kiedykolwiek widzieli nauczyciele.

        Ale nie narzekał. To znaczy, oczywiście, że to zrobił, ale w myślach, z uśmiechem na ustach witając się bardziej oficjalnie z szatynem i próbując zagadać w bardziej uwodzicielski sposób. Nie wyszło. Jak zawsze zresztą. Ale to nic, mieli na to dwa tygodnie, James mógł zapoznać się z nim i odkochać się, bo kto to widział, żeby chłopak był z chłopakiem.

        No cóż, tak się nie stało. Kiedy patrzył na delikatne, płynne ruchy nastolatka, pochłoniętego i zawładniętego przez muzykę, jaka rozbrzmiewała w sali, tracił rozum. Wykonywał ustalone ruchy poprawnie, to prawda, ale nie zastanawiał się nad nimi tak bardzo, jak powinien. Peter absorbował całą jego uwagę.

        Podzielił się tym z Natashą. No i co z tego, to normalne, że coś do niego czujesz, powiedziała wtedy, marszcząc brwi. Cieszył się, że tak uważała.

        Po dwóch tygodniach przyszedł czas na prezentację. Peter nerwowo uderzał palcami o kolano, pozwalając uspokajać się przez Jamesa i poderwał się zaraz, gdy zostali wywołani przez kobietę.

       Więc weszli na scenę. Ustawili się w niewielkiej odległości od siebie, przybierając odpowiednią pozycję i spojrzeli na siebie kątem oka, posyłając ostatni uśmiech przed wejściem w rolę. Kiedy rozbrzmiały pierwsze takty łagodnej, aczkolwiek smutnej melodii, twarze zaczęły wyglądać jak wyryte w kamieniu, nie dające żadnych poszlak, wskazówek dotyczących emocji, jakby zostały wyprane. Ale nie potrzebowali się uśmiechać. Nie potrzebowali przekazać emocji mimiką twarzy, gdy potrafili zrobić to ciałem.

        A ich język był piękny. Harmoniczne ruchy współgrały ze sobą, tworząc obraz czystej namiętności, obraz dwóch kochanków o których historii nikt nie chciał napisać. Każdy krok miał znaczenie, gest własną symbolikę, a dotyk tylko to wszystko podsycał i uzupełniał, tworząc piękny kontrast świata rzeczywistego i wymyślonego przez nich. Gdy James tylko mógł, patrzył prosto w oczy Petera, wmawiając sobie, że te rumieńce spowodował on, a nie wstyd, który Parker czuł, tańcząc z drugim chłopakiem przed publicznością. Kłamstwo, ale jakie piękne i cudowne, w mniemaniu Barnesa, się zdawało.

        Dlatego gdy skończyli, ciężko oddychając i zbierając gromkie brawa, zdziwił się, gdy Peter nie pozwolił chwycić się za rękę.

    — To tylko taniec, nie? — powiedział wtedy, zmieszany jak cholera, patrząc gdzieś obok Jamesa i wzruszając ramionami. — Między nami nic nie ma?

    — Oczywiście, że nie. Tylko taniec — skłamał, bo wiedział, że to chciał usłyszeć młodszy, i uśmiechnął się tak, że nawet głupi stwierdziłby, że jest smutny.

        Ale Peter nie był aż tak spostrzegawczy. Albo po prostu nie chciał być.

••••••

oh wow, napisałam to w dosłownie 25 minut???? potężny wynik, 670 słów, ktoś może policzyć, ile wychodzi słów na minutę, bo ja nie potrafię X  D

offspringofHelios zgodnie z życzeniem

[NIE WIEM, CZY WY TEŻ TAK MACIE, ALE JA MAM WRAŻENIE, ŻE NIE JEST TO NAPISANE PRZEZE MNIE I–]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro