Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

gєєкιиg συт σνєя ѕσмєтнιиg!

fourteenth day

[brak konkretnego au]

•••

    — James — zawył Peter wychodząc z ich wspólnej sypialni, w której zamknął się kilka godzin temu.

        Barnes na ton jego żałośnie smutnego głosu przewrócił oczami. Poważnie, miał dość pocieszania go po śmierci fikcyjnej postaci, bo każdy jego argument sprowadzany był do “ty nie wiesz, jak to jest” albo “ona już nie wróci”.

        Czasami był o to zazdrosny. Kiedy po raz kolejny wracał z misji zazwyczaj dostawał opieprz za to, że po raz kolejny o siebie nie zadbał. Nigdy nie usłyszał “wszystko w porządku” czy innej pierdoły, ale właściwie, już dawno przeszła mu złość o to.

        Bardziej irytowało go zachowanie Peter po pooglądaniu czegoś.

    — Ciężko — wymruczał Peter, by po tym klęknąć na kanapie obok niego i z żałosnym jękiem upaść na starszego. Barnes sapnął cicho.

    — Kto umarł? — zapytał, przyciszając nieco telewizor.

    — Nikt — wymruczał, nie podnosząc z kanapy twarzy. — Skończyłem ten serial.

    — I co? Nie cieszysz się? — Barnes zmarszczył brwi, wbijając wzrok w tył głowy swojego chłopaka. Miał świadomość, że zachowuje się odrobinę infantylnie, ale zdążył się przyzwyczaić. I nie przeszkadzało mu to.

    — Mam kaca serialowego — powiedział, a głos miał stłumiony przez materiał kanapy.

        James przewrócił oczami. Niewiele myśląc, ułożył dłonie na bliższym my boku dziewiętnastolatka i zrzucił go z siebie na podłogę. Na jego ustach od razu wykwitł uśmiech, kiedy zobaczył, jak szatyn z oburzoną miną wstaje na czworaka, by usiąść sobie na łydkach.

    — Jesteś niemożliwy — sapnął Peter, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

    — Ja? — Mężczyzna zaśmiał się, kciukiem pokazując na swoją osobę. — Popatrz na siebie gnojku, pindzisz z powodu jakiegoś serialu!

    — Bo to było dla mnie ważne!? — wydusił i James nie do końca był pewien, czy było to pytanie, czy jednak stwierdzenie. — Kochałem ten serial!

    — Błagam, kochasz co drugi serial — mruknął, po raz kolejny wykonując tęczówkami pełne koło. — Nie starczyłoby mi palców, żeby policzyć, ile razy to powiedziałeś. A jeszcze więcej razy mówiłeś “zginęła moja ulubiona postać” — dodał, unosząc nogę i powoli przybliżając ją do twarzy młodszego.

    — Gdybyś pooglądał chociaż jeden serial ze mną, to wiedziałbyś, co czuję — burknął, odtrącając stopę bruneta.

    — No już się nie bocz — powiedział, rozszerzając ramiona.

        Peter obrzucił go tylko wzrokiem i odwrócił głowę, zadzierając przy tym nos. Obydwoje jednak wiedzieli, że długo tak nie wytrzyma. I, cóż, mieli rację. Parker już po chwili gramolił się na kolana bruneta, ciężko wzdychając w zagłębienie szyi Jamesa. Barnes gładził lekko jego plecy, opierając podbródek o czubek głowy nastolatka i wykładając nogi na stolik kawowy. Gdyby Steve to zobaczył, już dawno zganiłby go za ten haniebny czyn, ale teraz Barnes był u siebie i wykorzystywał to pełną parą.

    — Dzisiaj nie miał wyjść nowy sezon tego serialu? — zapytał po kilkunastu minutach, ramionami owijając sylwetkę dziewiętnastolatka. Peter gwałtownie odsunął się od starszego, uderzając niechcący w szczękę Jamesa. Jego zęby głośno stuknęły o siebie.

    — Który dzisiaj? — zapytał szybko, nie przejmując się zupełnie tym, co zrobił.

    — Trzeci — odpowiedział płynnie Barnes i zaśmiał się, widząc zszokowaną minę młodszego.

        Nie było mu jednak już tak do śmiechu, kiedy szatyn podniósł się i nie zważając na nic, wypadł z salonu, depcząc przy tym uda Barnesa. Jęknął, mając ochotę zakląć na młodszego, ale słysząc podekscytowane dźwięki, jakie wydawał z siebie podczas biegu z salonu do sypialni, zupełnie przeszła mu złość.

••••••

sekundy dzieliły mnie od napisania cienszko zamiast ciężko, naprawdę

nie jestem z tego zadowolona, nie przemówił do mnie ten dzień suebxuenal

offspringofHelios wYROBIŁAM SIĘ NAWET PRZED 21, A JUTRO DODAM TAK WCZEŚNIE, ŻE OBIE SIĘ ZDZIWIMY ;))))))))))

[nudna była ta miniminiaturka, taka... nudna]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro