Rozdział 5
Jest środek nocy. Blądwłosy młodzieniec stał na niewielkiej polanie w środku lasu. Jego postawa wskazywała na pewność siebię a wzrok nie ukazywał ani grama strachu. Jednak jego wygląd różnił go od innych. Za nim falowało dziewięć złotych ogonów a na głowie strzały lisie uszy tego samego koloru.
Nagle usłyszał trzask łamany gałęzi a z pobliskich krzaków wyskoczył mały, biały lis.
-Witaj Naruto-sama- powiedział lis schylając łeb w geście szacunku.
-Witaj Hoshi. Dlaczego mnie tu ściągnąłeś w środku nocy?-
-Mamy lokalizację kilku kryjówek naszego wroga. Jednak wszystkie są puste. Zbyt szybko się przemieszczają żeby ich zlokalizować dokładnie. Jednakże mamy informacje że przebywają gdzieś w kraju Skały. Niedługo dostaniemy dokładną lokalizację-
-Rozumiem. Czy coś jeszcze?-
-Niestety tak. Kolejne lisy zaginęły. Nie wiemy dokładnie co się z nimi stało. Tym razem były to trzy dość silne lisy.-
-Macie natychmiast wzmocnić straże i zwiększyć liczebność grup. Może to pomoż. Jakby coś się zmieniło dajcie mi znać. Jeżeli to wszystko możesz odejść-
-Zrozumiałem. Do zobaczenia Naruto-sama- powiedział lis i zniknął w kłębie dymu, zaś blądyn ruszył w kierunku wioski. Po drodze zniknęły mu ogony a uszy wróciły do normy.
Nie zauważony wrócił do swojego mieszkania. Gdy był już w domu zagłębił się we wnętrzu swojego umysłu.
=Wstawaj Kurama. Musimy pogadać= krzyknął chłopak.
=Nie drzyj się tak młody! Czego chcesz?= spytał bijuu.
=Jak myślisz, po co porywają lisy i to na dodatek te słabe?=
=Słabych najłatwiej przeciągnąć na swoją stronę. Najprawdopodobniej są im do czegoś potrzebne.=
=Pytanie tylko do czego?=
=Pewnie niedługo się tego dowiemy=
=Masz rację. A teraz muszę wracać bo mam misję=
=Tak. Śpiesz się bo się spóźnisz do swojej lisiczki= zaśmiał się głośno lis.
=Ona nie jest moja ty głupi lisie!= wrzasnął chłopak.
=Ale chciałbyś by była twoja=
=Dobra. Ja spadam= po wyjściu ze swojego umysłu jeszcze długo słyszał śmiech lisa.
-Głupi futrzak- warknął pod nosem.
Dwadzieścia minut po szóstej usłyszał pukanie. Ubrany poszedł otworzyć. Był mile zaskoczony widząc kto stoi przed drzwiami.
-Cieszę się że jednak przyszłaś-
-Stwierdziłam że jeszcze chciałbyś coś zjeść zanim ruszymy wiec przyszłam po ciebie szybciej żebyś się nie spóźnił- powiedziała Hinata.
-Wejdź a ja pozbieram tylko rzeczy i możemy iść- dziewczyna bez słowa weszła. Gdy wrócił do salonu z plecakiem dziewczyna oglądała zdjęcia. Szczególnie zaciekawiona była jednym.
-Dlaczego masz zdjęcie Yondaime?- spytała nie odrywając wzroku od zdjęcia.
-A nie mogę mieć?-
-Możesz. Kim jest ta kobieta?-
-To moja mama- powiedział podchodząc bliżej.
-Twoja mama?-
-Tak ale to nie czas na takie rozmowy. Musimy już iść do bramy bo pewnie Tsunade już czeka-
Do bramy w ciszy, spokojnie przemierzając wioskę. Na miejsce dotarli dziesięć minut przed czasem. Równo o siódmej zjawiła się Hokage.
-Tu macie zwój dla Kazekage. Macie go dostarczyć jak najszybciej. A tego shinobi macie dostarczyć do naszej wioski żywego lub martwego. Najważniejsze jest to abyście dostarczyli jego ciało. Tu macie współrzędne jego ostatniego miejsca pobytu. A teraz ruszajcie!-
-Hai - powiedzieli razem i ruszyli w kierunku wioski Piasku.
Przemieszczali się szybko skacząc po drzewach.
-Do celu powinniśmy dotrzeć w ciągu trzech dni licząc postoje- powiedziała Hinata jednak blądyn nic nie odpowiedział tylko skinął głową. Skakali już od kilku godzin. Naruto był na przedzie gdy nagle się zatrzymał.
-Coś się stało? - spytała kunoichi gdy znalazła się obok.
-Nie. Rozbijemy tutaj obóz i trochę odpoczniemy. Za dwie godziny ruszamy dalej- powiedział zeskakując z drzewa. Granatowłosa zeskoczyła za nim i usiadła pod drzewem uważnie przyglądając się chłopakowi. Naruto usiadł naprzeciw niej i zaczął czytać jakiś zwój.
-Pytaj- powiedział nagle nie podnosząc wzroku.
- Słucham?-
-Wiem że chcesz o coś zapytać. Wiec pytaj puki masz okazję-
-Dlaczego twoja mama była na zdjęciu z Czwartym?-
-Bo spodziewała się jego syna-
-Więc ty...?-
-Tak. Jestem synem Minato Namikaze-
-Dlaczego nie masz nazwiska swojego ojca?-
-Bo Trzeci chciał mnie w ten sposób chronić. Namikaze miał wielu wrogów a gdyby się dowiedzieli że ma syna chcieliby się zemścić-
-Skąd to wszystko wiesz?-
-Jiaryia-sensei mi powiedział. Na początku miałem im to za złe ale później to zrozumiałem-
-Gdzie byłeś przez te pięć lat?- spytała po chwili ciszy.
-W różnych miejscach-
-Ale dlaczego odszedłeś tak nagle?-
-Czy to ważne?-
-Dla mnie tak- nic nie odpowiedział. Bił się z własnymi myślami czy jej powiedzieć wszystko czy nie. W końcu zrezygnował. Uznał, że to i tak nic nie zmieni. Że tak będzie lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro