Trzydzieści trzy
Akatsuki deptało po piętach porywaczowi Hanae. Zwinnie unikał nici Kakuzu, a inne techniki odpadały, by nie uszkodzić dziewczyny. Mężczyzna planował ich zgubić w pobliskim miasteczku, gdzie obecność organizacji przestępczej zostałaby szybko odnotowana i służby porządkowe zainterweniowałyby. Przynajmniej tak zakładał plan początkowy. Niestety wszystko szlag trafił, nagle z jego plecami zderzyła się kosa Hidana, sprawiając, że oboje zaczęli spadać z wysokości osiemdziesięciu metrów.
- Hidan, idioto mogłeś trafić Śnieżynkę - burknął Kisame.
Mężczyzna szybko opanował sytuację i wylądował spokojnie. Nim złapał Hanae, umknęła mu, złapana przez Akatsuki. Kosa znów wystrzeliła w jego stronę, ale sparował ją przy pomocy wakizashi, krótkiego miecza.
- Oddawać mi ją. Natychmiast, psia dupa.
Itachi użył Sharingana, ale jego przeciwnik nie dał się złapać w iluzję. Rozproszył ich kolejnymi wybuchowymi notkami. W dymie zakradł się do dziewczyny, ale czyjaś dłoń zacisnęła się na jego gardle i podniosła do góry.
- Teraz odpowiesz nam na pytanie. Czego chcesz od Hanae? - zapytał Itachi, lecz jego sztuczka nie skutkowała, bo mężczyzna zamknął oczy.
- To moja siostra! Zabieram ją ze sobą!
Członkowie Akatsuki wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Kłamiesz. - Kakuzu na słowa Itachi'ego zacisnął dłoń. Jego ofiara syknęła przeciągle.
- Ej, ej. Spokojnie, Kakuzu, lubisz dusić przystojnych mężczyzn?
Kakuzu spojrzał z politowaniem najpierw na niego, a potem na towarzyszy.
- Jesteście pewni, że nie są spokrewnieni?
- Zabij go.
Mężczyzna zaczął się wiercić, by jakoś się oswobodzić. Tuż za ich plecami pojawił się ogromny wilk o brązowo-czarnej sierści i żółtych oczach. Zwierzę skoczyło i wgryzło się w rękę Kakuzu. Następnie warknęło na zielonookiego.
- Asahara, nie gryź. To ja! - Machał przed sobą desperacko rękoma.
- Wiem, że to ty, błaźnie. Dlatego jeszcze żyjesz. Zasuhi cię wzywa.
- Żartujesz?! To moja siostra! Chcę ją zabrać! Mam ją na wyciągnięcie ręki!
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jej planem, Hanae sama do ciebie wróci. Chodźmy.
Mężczyzna wydał z siebie dziwny pomruk, przypominający ten dzikiej bestii. Otoczyła go zielona mgła, w której przybrał postać wielkiego wilka. Większego niż Asahara czy Hanae. Czarna sierść przypominała bardziej smołę lub bezgwiezdną noc, a zielone oczy zyskały dziwny błysk i kolor malachitu.
Nie odrywał wzroku od nieprzytomnej siostry. Kłapnął paszczą w stronę Kakuzu, jego ogon poruszał się niespokojnie. Asahara warknęła, przypominając mu o swej obecności. Niechętnie odwrócił się i ruszył za nią. Hidan chciał pobiec za nimi, ale Kisame go zatrzymał.
Podczas drogi powrotnej do kryjówki, Hanae ocknęła się w ramionach Itachi'ego. Choć wydawała się cała i zdrowa to coś się w niej zmieniło. Spostrzegawczy Uchiha od razu zarejestrował, że blada skóra dziewczyny jest jeszcze bardziej biała niż kreda i ma ten chorobliwy odcień szarości. Zdrowe oko, lekko przymrużone nie miało tego swojego dzikiego blasku, cały żar w nim zwykle dostrzegalny zniknął.
Cała butność, temperament i charakter opuściły ją, pozostawiając wrak człowieka. Itachi zatrzymał się od razu, dostrzegając tę nagłą zmianę. Dziewczyna stanęła chwiejnie na własnych nogach i pierwsze, co zrobiła to zwymiotowała. Na buty najbliżej stojącego, poza Uchihą, Hidana. Nie szczędził przekleństw pod adresem Hanae, która całkowicie go zignorowała.
Zgasła... ta iskra w tej życiu. Nie umknęło to Itachi'emu. Położył dłoń na ramieniu zgarbionej Inukai.
- Czy dobrze się czujesz? Skrzywdził cię?
Hanae zatkała dłonią usta, nie wiedząc, czy nie chciała powiedzieć czegoś wrednego, czy by po prostu po raz kolejny nie zwymiotować. Hidan poszedł do pobliskiej rzeki umyć nogi i buty. Nieźle wkurzony.
- Itachi... czy on... czy tamten mężczyzna był moim bratem? - mówiła, wpatrując się w swoje stopy, ale czekając na odpowiedź towarzysza. Odpowiedziała jej cisza i chrapliwy pomruk Kakuzu, który popędzał ich, by się ruszyć. Nawet i bez Hidana. - To nie mógł być... Hiroshi... on zginął... na moich rękach. - Wyciągnęła przed siebie ręce i pokazywała je tak, jakby ślady krwi wciąż na nich tkwiły. - Miałam jego krew na rękach. Zabrano jego ciało... to nie mógł być... - Odwróciła się szybko i zwróciła resztę zawartości żołądka. Drżała i próbowała zapanować nad nerwami. W oku nagromadziły się łzy. Itachi pierwszy raz widział u niej taką desperację. Taki strach. - Czy to był Hiroshi?!
Nie potrafił jej odpowiedzieć.
- Wróćmy do bazy. Tam na spokojnie przemyślimy całą sytuację. - Pokiwała głową ze zrozumieniem, ale całe ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Nawet nie drgnęło. - Hanae? Pomóc ci? - Spodziewał się, że dawna Hanae zaśmieje się grubiańsko, w ogóle niekobieco, zacznie mówić, jaka to jest silna i bez problemu sobie poradzi sama. Jednak obecna skinęła nieśmiało skinęła głową.
Którą Hanae była prawdziwa? Butna, rezolutna, agresywna, nadaktywna czy ta z miną zbitego psa, uległego? Co było prawdą, co iluzją? I dlaczego on, jako mistrz genjutsu, nie potrafił tego odkryć?
Wziął ją ponownie w ramiona, by zanieść do kryjówki. Nie opierała się. Hidan wkrótce do nich dołączył, również wykrzywiając twarz na widok nietypowego zachowania dziewczyny.
*****
Pain nic z niej nie wyciągnął. Odpowiadała krótko lub wcale. Zupełnie, jakby dusza wyszła sobie na spacer, a ona pozostała wyłącznie pustą skorupą. Zamknęła się w pokoju i z niego nie wychodziła. Nie jadła za wiele, ale piła hektolitry soku pomarańczowego. Nikogo nie chciała wpuścić do pokoju poza Itachim.
Raz tylko opuściła swoje sanktuarium, by zostać zbadaną przez Sasori'ego.
- Rzeczywiście masz więcej szczęścia niż rozumu - fuknął, spodziewając się ciętej riposty z jej strony, ale się zawiódł. W sumie to dobrze. Przecież nie będzie się wykłócał z taką młodą gówniarą. - Trucizna, którą wcześniej ci zaaplikowano po prostu zniknęła. Możliwe, że twoja wilcza krew ją w końcu wypłukała, a potem zwymiotowałaś z posiłkiem. Jesteś zdrowa. - Cisza. - Co? Nie powiesz nic o swoim Kekkei Genkai, jakie to jest wspaniałe i to dzięki niemu? Żadnego odzewu? Ciało żywe, ale mózg martwy? Kretynko, mówię do ciebie.
- Nie chce mi się...
- Oho, bezczelna i leniwa. Ruszaj dupsko i żyj. Gówno mnie obchodzi twoja tragedia. Każdy jakąś miał, więc nie jesteś wyjątkowa - wyjaśniał, szukając czegoś na zagraconym biurku. Nie zajmował się nią w małej lecznicy, ale w swojej pracowni. - Twój klan to posrana bajka, ale jeśli chcesz naprawdę sobie posłuchać dobrej historii to zagadaj do Uchihy. Wyrżnął w pień prawie cały swój klan. Zostawił tylko zasmarkanego braciszka.
Hanae otworzyła szerzej oko. Słyszała coś o masakrze klanu, ale o taką brutalność nie posądzała wiecznie opanowanego i spokojnego Itachi'ego. Niemniej miała zamiar z nim o tym porozmawiać, gdy znowu przyjdzie do niej, próbując otworzyć skrzynkę w jej sercu, w której skrył się jej charakter.
Znowu była małą, przestraszoną dziewczynką. W tej kwestii Yogga się nie mylił. Naprawdę taka była, ale dlaczego? Tyle wycierpiała i przeszła, a teraz okazuje się, że pół jej przeszłości to kłamstwo. Hiroshi nie zginął... jeżeli to naprawdę był Hiroshi Inukai to czyje ciało trzymała kilka lat temu? Kogo opłakiwała? Co się u diabła wtedy stało?!
******
To ostatni rozdział Hanae w tym roku. Zgodnie z obietnicą dodam jeszcze rozdział Bleach: Dwie Twarze i nic do nowego roku nie powstanie. Hanae ma 19k wyświetleń za co wam niezmiernie dziękuję! Była to luźna historia a wyszła lepiej niż Przebudzony Demon, który też zbliża się do końca. Nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze raz podziękować i życzyć udanego sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku.
Jeszcze jedna sprawa. Uwielbiam teorie spiskowe. Czy na podstawie rozdziałów podejrzewacie kim może być Zasuhi? Czy to naprawdę był Hiroshi? Jeżeli nie to kim jest mężczyzna? A jeżeli tak to jak mógł przeżyć? See you soon 💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro