Piętnaście
PRZESZŁOŚĆ
- Hanae! - wrzasnął Shoutaro Inukai, stukając nerwowo laską o kamienną drogę. - Podejdź!
- Dziadku, zobacz! - odezwała się białowłosa, podchodząc ze złączonymi rękoma. - Patrz, co znalazłam w strumyku! - Otworzyła ręce i pokazała zielony kamyk w kształcie serca. - Spójrz na ten kształt, serduszko! Na początku chciałam go dać braciszkowi, ale jest taki ładny! Weź go, dziadku!
Shoutaro zmarszczył gniewnie brwi. Uniósł wysoko laskę, po czym uderzył nią w dłonie dziewczynki, wytrącając kamyczek z rąk. Hanae jęknęła z bólu, patrząc na czerwone od uderzenia dłonie.
W jej oczach pojawiły się łzy, ale nic nie powiedziała. Nie odważyła się także podnieść kamyka, wierząc, że za to, czekałaby na nią kolejna kara.
- A więc bawiłaś się w strumieniu, zamiast trenować, jak ci nakazałem? Głupia dziewucha! - Uderzył ją ponownie, mierząc w głowę. Krew prysnęła na drogę, ale Hanae nie poczuła bólu.
Otworzyła, wcześniej zamknięte oczy, by spojrzeć na nieco wyższą od niej sylwetkę, osłaniającą ją przed karą i kolejnym bólem, do którego i tak powoli zaczęła przywykać. Hiroshi rozpostarł szeroko dłonie, aby zablokować dziadkowi dostęp do młodszej siostry.
Krew spłynęła po smukłej twarzy, szyi, plamiąc niebieską koszulkę. Wściekłe, zielone spojrzenie patrzyło na Shoutaro, że starzec aż się wzdrygnął.
- Nie waż się. Nigdy. Więcej. Uderzyć. Mojej Hanae! - wywarczał, a jego zęby zmieniły się w kły. Źrenice rozciągnęły się pionowo. - Albo tego pożałujesz, staruchu.
Hanae wtuliła się w sztywne plecy brata. Pozwoliła, aby łzy spłynęły jej po twarzy. Hiroshi nie przejął się, że moczy mu koszulkę.
- Hanae, idź do domu - powiedział łagodnie. Dziewczynka pokiwała głową i pobiegła w stronę domu. - Czy ostatnio nie wyraziłem się jasno, staruchu? Blizna na policzku to za mało, byś się nauczył? - kłapnął kłami.
- Nastanie czas, drogi wnuku, gdy nie będziesz w stanie jej ochronić. A ten czas nastąpi niebawem. Zapewniam cię.
TERAŹNIEJSZOŚĆ
- Słuchasz mnie, suko?! - krzyczał Hidan za jej plecami. Zmrużyła gniewnie oczy, wciąż ignorując natręta. - Kurwa! Słuchaj, co do ciebie mówię! Ja pierdolę, Kakuzu, weź jej coś powiedz!
Drugi towarzysz natomiast wzruszył ramionami. Póki dziewczyna nie otwierała jadaczki lub nie odzywała się akurat do niego, odczuwał pewien rodzaj wdzięczności. Nie miał zamiaru się w to wtrącać, ani dociekać, czemu Inukai milczy.
Dyskusję rozpoczął Hidan, jasno przedstawiając rolę dziewczyny podczas misji, wywyższając się, jako osoba od niej bardziej doświadczona. Gdy wbrew oczekiwań, nie zaczęła kłócić się, Hidan wkurzył się jeszcze bardziej.
- Ej, suko! Jesteś głucha?!
Hanae zatrzymała się na grubszej gałęzi drzewa, Hidan gwałtownie zatrzymał się obok niej, wpadając na wyciągniętą dłoń. Stłamsił przekleństwo, łapiąc za obolały nos. Dziewczyna pociągała nosem.
- W lewo - stwierdziła i bez oczekiwania na reakcję niechcianych towarzyszy, pognała we wskazanym kierunku.
Czarny płaszcz z czerwonymi chmurami powiewał na wietrze. Dzięki niemu nie czuła zimna. Ani gorąca. Odczuwała coś na wzór... ideału. Idealna temperatura. Rozglądała się na różne strony, sprawdzając, gdzie zapach był najsilniejszy.
W głowie powtarzała słowa Paina.
,,Od kogoś takiego, jak ty, oczekuję doskonałości. Żadnych pomyłek i zadowalający rezultat pracy. Od kilku lat próbujemy zlokalizować i dopaść pewną przeszkodę w naszych interesach. Ciężko zdobyć informacje na temat jej prawdziwej osoby oraz, gdzie przebywa. Każda wzmianka o niej jest dość kosztowna, czego Kakuzu nie jest w stanie przeboleć. Chcę byś ją spróbowała odnaleźć lub czegokolwiek przydatnego się dowiedzieć.
- Kim jest moja ofiara?
- Ofiara? - powtórzył kpiąco. - Tak. To dobre określenie, Łowczyni. Ostatnio widziano ją w okolicach Wioski Ukrytej w Trawie. Z wywiadu wynika, że to starsza kobieta o pseudonimie Zasuhi. Nie znamy jej szczegółowego opisu, poza tym, że nosi zwykły czarny płaszcz oraz króliczą maskę.
- Nie jestem łowcą, któremu takie szczegóły wystarczą.
- Domyśliłem się tego. Dlatego... trzymaj. - Rzucił w jej stronę kawałek poszarpanej szmaty jeszcze we krwi. - Wiesz, co to znaczy?
- Że szkoda wam na pralnię?
Pain zmrużył gniewnie oczy.
- To twój trop. Niedawno dostaliśmy kawał płaszcza z krwią, idąc tym tropem, odnajdziesz Zasuhi.
- A gdy ją dopadnę...
- Zlikwiduj.
- Mhm, milusio".
Kolejna osoba w jej życiu oczekiwała doskonałości. Przywykła do tych wymagań już dawno.
Zatrzymała się na polance. Mówiono jej, że przebywa w okolicach Iwagakure... ale najwyraźniej ktoś podał błędne informacje. Pomyślała, jak zareaguje Kakuzu, gdy dowie się o pieniądzach rzuconych w błoto. Przykucnęła, dotykając dłonią ziemi. Akatsuki stanęło obok niej.
- No więc?
- Chcesz dobrą czy złą wiadomość?
- Przestań chrzanić.
- Jeszcze nie zaczęłam.
- Kurwa! Coś mi po karku chodzi! - krzyczał Hidan, łapiąc się dłońmi za kark i skacząc w miejscu. Hanae westchnęła ciężko i podeszła do Jashinisty. - Co ty...?! - Stanął w miejscu, gdy zimne palce dziewczyny dotknęły jego skóry. Uniósł wysoko brwi. Hanae trzymała za ogon małą mysz, którą zaraz puściła wolno. - D-dzięki - burknął urażony.
- Pozbyłaś się jednego szkodnika, ale wciąż został jeszcze jeden - powiedział Kakuzu.
- Nie zabiję się, wybacz. - Uśmiechnęła się złośliwie.
Hidan oparł się o pobliskie drzewo, z udawanym zaciekawieniem przyglądał się Hanae rozmawiającej nad mapą z Kakuzu. Poczuł dziwny i nieprzyjemny dreszcz. Zacisnął dłoń na materiale płaszcza, wciąż krzyżując ręce na piersi.
Nie rozumiał tego, ale mimo wszystko miał ochotę komuś przywalić. I to mocno. Jashin dawno nie otrzymał ofiary.
- Twierdzisz, że informacje były fałszywe? - dopytywał zaintrygowany przenikliwością dziewczyny Kakuzu.
- Możliwe, że ofiara przekupiła informatora, aby przekazał fałszywe dane. A materiał i krew nie należą do niej. Mimo wszystko... trop prowadził tutaj. I nadal go czuję - tłumaczyła, ocierając ręce o płaszcz, jakby próbowała zetrzeć brud. - Na materiale czuję dwa zapachy. Nie znam ich.
- Czyli ślepa droga?
Hanae pokręciła głową.
- Niezupełnie. Osoba, której krew znajduje się na materiale jest w pobliżu - stwierdziła. - Daj mi czas.
Skinął głową i za jego przyzwoleniem ruszyła biegiem w las. Niedługo wśród drzew dało się usłyszeć głośne wycie.
- Mam nadzieję, że wróci nim wpierdolą nas wilki - mruknął Hidan do partnera.
- Tutaj nie ma żadnych wilków - sprostował skarbnik.
Hidan spiął się nagle, ale po chwili rozluźnił się. Usiadł pod drzewem, pod którym wcześniej stał. Postawił przed sobą swoją kosę i patrzył w kierunku, w którym niedawno zniknęła Inukai. Kakuzu stanął na środku polany i czekał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro