Jeden
TERAŹNIEJSZOŚĆ
Daleko, tam, gdzie ludzki wzrok nie sięgał, mieściła się mała wioska, niegdyś otwarta na przybyszy. Gdy nową głową klanu Inukai został Shotauro, zamknął on wioskę dla każdego spoza jego klanu. Shinobi zostali wypędzeni, a rodziny mieszkające tam od samych początków zmuszone do wyprowadzki. Tylko członkowie klanu oraz ci, którzy należeli do innych rodów z tym samym Kekke Genkai - tego klanu Inukai.
To trochę zawiłe, prawda? Oczywiście. Stare rody i klany zawsze miały zawiłe historie oraz dziwną politykę. Weźmy klan Hyuuga. I tu lampeczka się zapala... Klan Inuzuka zamieszkujący Konohę słynie ze stosowania do walki psów oraz tworzenia z nimi więzi i technik. Ich przodkami był właśnie klan Inukai. Ich relacja z psami wyglądała znacznie inaczej.
Zdarzało się, że ktoś z klanu Inuzuka lub Inukai związał się z kimś spoza dwóch tych rodów, wtedy powstawała mieszana krew. A dziecko choć miało nazwisko ojca (spoza klanu) to mogło zostać we wiosce. Nieważne czy było użytkownikiem Kekke Genkai.
Jeśli nadal to nie zrozumiałe to nie przejmuj się, to i tak nie ma znaczenia. Wystarczy zrozumieć, że rządzący tam Shoutaro ma kij od szczotki między pośladkami, coś go ugryzło i panoszy się aż za bardzo. Wróćmy do Kekke Genkai. Klan Inukai strzeże tego sekretu, choć naprawdę mało osób jest nim obdarzone. A wydawałoby się, że tak jak każdy w klanie Uchiha czy Hyuuga są obdarzeni Sharinganem oraz Byakuganem, tak tu... są wyjątki. Tylko nieliczni posiadają to Kekke Genkai. Jaka to zdolność? Wkrótce się dowiecie...
Jasnowłosy chłopak zbierał się z ziemi, a raczej próbował, bo silny ból w szczęce, kolana oraz między kolanami mu to utrudniało. Krew wciąż spływała stróżką z nosa po wardze i brodzie. Przeklął paskudnie, gdy udało mu się stanąć na jednej zdrowej nodze. Zniknął w tłumie gapiów.
- Który to już będzie? - zapytał ktoś.
- Odmówiła już ósmemu.
- Czy każdego musi bić?
- W ten sposób sprawdza czy się nadaje... przecież wiesz, jakie ona ma wymagania. Podchodzi do tego naprawdę ostrożnie.
Ludzie rozeszli się, gdy odpowiedzialna za pobicie jasnowłosego dziewczyna ruszyła się. Nie spoglądała na nikogo. Zmierzała do domu głowy rodu, gdzie wkrótce sama miała urzędować. Na poduszce klęczał starszy człowiek z brodą i krzaczastymi brwiami, które zmarszczył na widok wyrachowanej wnuczki.
Od incydentu we wiosce nie minęło dwadzieścia minut, a stary już wiedział, co się tam wydarzyło. Nie dziwiło go to. Jego wnuczka miała ognisty temperament, choć łagodny wygląd. No... przynajmniej kiedyś takie odnosiło się o niej wrażenie. Teraz jej niegdyś piękną, szczupłą twarz szpeciła blizna przechodząca przez prawe oko i nachodząca na nos. Długa biała grzywka zasłaniała białe oko, pozbawione wzroku.
- Hanae! - wrzasnął starzec, gdy stanęła przed nim. - Jako przyszła głowa klanu Inukai jesteś zobowiązana do podtrzymywania tradycji. Masz zostać Luną naszego klanu, masz mu patronować, ale potrzebujesz partnera. A twoje zachowanie jest niedopuszczalne!
Twarz dziewczyny wykrzywił paskudny grymas niezadowolenia.
- Partner mi potrzebny jest tylko po to, by się rozmnażać. Bo potrzebna później kolejna ,,kapłanka''. Nie mam zamiaru dać dupy komuś słabemu. Jego wina, że był słaby. Każdy mi się oświadcza, a każdy ma ciepłą kluskę, a nie kutasa. - Wzruszyła ramionami, uśmiechając się szyderczo, co jeszcze bardziej rozgniewało Shoutaro.
- Wczoraj złamałaś rękę Kazuto, a dziś obiłaś Zena! Pozwolono ci samej wybrać męża, ale jak masz kogoś wybrać, skoro każdego powalasz po tym jednym cholernym zdaniu?! - Uniósł się.
- Każdy z nich pyta tylko, by mieć korzyści. Co za głupota. Czy oni nie wiedzą, że nieważne, czy zaruchają czy zostaną moim partnerem, władzę będę mieć ja?
- Na razie to okrywasz siebie hańbą!
- Pozwoliłbyś mi poszukać silnych mężczyzn poza tą wioską...
- Dosyć! - krzyknął. - Nie opuścisz tej wioski! Jesteś rozpuszczona! Twój świętej pamięci ojciec i brat, poświęcali ci tyle czasu, stałaś się rozwydrzoną gówniarą! Okaż szacunek!
- Póki co - upomniała go. - Wkrótce ja zostanę głową.
A wtedy zmienię cały klan, pomyślała. Dziadek wstał wraz z drewnianą laską. Wskazał wyjście. Hanae przewróciła oczami, odwróciła się na pięcie, by wyjść. Starzec jej nie zatrzymał, więc zniknęła. Wściekła na starego dziada za próbę zamknięcia jej w złotej klatce, stratowała przypadkowego młodzieńca. Nawet nie przeprosiła. Nie czuła obowiązku. Weszła do swojego pokoju i od razu zatrzymała się przed lustrem. Przywykła do paskudnej blizny i ślepoty prawego oka.
Odwróciła się, by podejść do biurka i spojrzeć na zdjęcie swojej kiedyś idealnej rodziny. Teraz jej ojciec, matka i brat odeszli, a ona musiała się męczyć z dziadem, którego sama z chęcią posłałaby do piachu. Opadła zmęczona na łóżko, lecz nie zamierzała spać. Przez okno słyszała rozmowę dwóch ludzi głowy klanu. Mieli udać się do dalekiego kuzyna Shoutaru, Tadaimy w celu przekazania jakiegoś zwoju. Na ten dzień zaplanowała sobie przekonać dziadka, by również mogła jechać.
Ku jej zaskoczeniu starzec wcale nie był przeciwny temu pomysłowi, wręcz go pochwalał. Wiedział, że z obstawą będzie miał ją na oku, więc nic głupiego nie zrobi. Wieczorem była już spakowana. Miała na sobie białą suknię Luny klanu, czyli osoby nawet ważniejszej niż głowa klanu. Odprawiła ostatnią modlitwę i wraz z zapalaniem pochodni oświetlających wioskę, opuściła ją. Niestety w towarzystwie. Teraz pozostało jej czekać na dobrą chwilę, by uciec. Z jej obstawy, czyli z dziesięciu osób cztery posiadały Kekke Genkai.
Potarła dłonie na myśl o słodkiej wolności, z dala od przeklętej wioski i zgrzybiałego starucha, próbującego być niczym bóg.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro