Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czterdzieści Dwa

- Hiroshi? 

- Długo cię szukałem, Hana... Musimy porozmawiać - powiedział, robiąc krok w jej stronę.  - Ale tu nie jest bezpiecznie.

Hanae otaksowała postać brata od stóp po czubek głowy. Ubranie było nieco poszarpane, a włosy w całkowitym nieładzie. Wyglądał, jakby odbył ciężką walkę albo od dłuższego czasu był w podróży i nie miał czasu, aby się o siebie zatroszczyć. Ich ostatnie spotkanie przebiegło dość dziwnie... Nadal nie była pewna, czy osoba, która przed nią stała rzeczywiście była jej zmarłym bratem.

Kolejny krok.

Chciał zrobić jeszcze jeden, ale stalowy pręt wbił się w ziemię, oddzielając spokrewnioną dwójkę od siebie. Wilczyca obejrzała się w stronę, z której wyłonił się zirytowany Hidan. Położył dłoń na ramieniu Hanae, odtrącając ją na bok.

- Jesteś wkurwiający, jak jakiś rzep. Czy nie powiedziałem ci już tego? Nie oddam ci jej - warknął, a jego twarz wykrzywiła wściekłość. 

Hiroshi westchnął, nie tracąc nad sobą panowania. Przetarł zmęczoną twarz dłonią, odgarniając przy tym czarne włosy. Gdy Hanae tak na niego patrzyła wydawało jej się, że brat nie postarzał się nawet o dzień, a jednak był bledszy niż zapamiętała. Wyglądał dość żywo... jak na martwego. Należały jej się wyjaśnienia, więc stanęła przed Hidanem, ignorując jego protest. 

Patrzyła bratu hardo w oczy, nie kryjąc w nich żądania - prawdy, przeprosin - bo na nie zasługiwała. Męczyła się tyle lat, żyła w piekle, obwiniając się każdego dnia o jego śmierć, a on żył! Drań żył i stał przed nią skruszony.

- Mów. Tu i teraz - powiedziała oschle.

Brat chciał znów przekonać jej do rozmowy, ale bezskutecznie. Będąc w Akatsuki byli wrogami, ponadto uznany został za zmarłego, więc nie ufała mu. Miała ku temu powody. Obecność przeklętego Jashinisty nie ułatwiała zadania, przez co nie mógł zmusić się do wyjaśnień. Musiał być z nią sam na sam, to było dla niego zbyt osobiste.

Zrobił jedyną rzecz, jaką był w stanie w tej chwili zrobić. Padł na kolana i wyciągnął przed siebie ręce, oznajmując swoją kapitulację i oddanie się w ręce Akatsuki jako ich więzień. Tylko to mu pozostało, bo sprzeciwiając się Zasuhi, nie miał już dokąd wracać. Hanae wpatrywała się w brata z podejrzliwością wyuczoną jeszcze za jego ,,życia''. Podeszła do niego i zgodnie z jego wolą związała go. Nie była delikatna, a potem pociągnęła za sobą niczym trofeum. Hiroshi szedł posłusznie.

Przechodząc obok Hidana pociągnął nosem, po czym obejrzał się na niego z prawdziwą furią na twarzy. Chociaż członka Akatsuki to nie poruszyło to jednak zastanawiał się, co takiego wyczuł ten kundel. Hidan obwąchał się i poza krwią - nic nie poczuł, a smród krwi nie był dla niego i jego profesji niczym dziwnym.

Kiedy wrócili do ogniska, gdzie czekał już Kakuzu, zauważyli zmasakrowane zwłoki wciąż opierające się o drzewo. 

- Opierał się, ale prawdziwy ból rozwiązał mu język - rzucił skarbnik.

- Gadasz jak Pain - prychnęła Hanae, ciągnąc mocniej za linę, na końcu której znajdował się Hiroshi - skoro o nim mowa, mamy dla niego prezent. Mój braciszek oddał się w nasze ręce. Sądzę, że Pain będzie chciał posłuchać psa Zasuhi.

Podała sznur Kakuzu, a sama podeszła do zwłok Hamatory. Brat jej nie poznawał, jego poddaniem i zniewoleniem w ogóle się nie przejęła. Kompletnie wyprana z emocji... 

Gdyby nie fakt, że kilkanaście minut temu sama była przy początkach przesłuchania, Hanae nigdy by nie stwierdziła, że tym kimś był Hamatora - głowa została zupełnie zmiażdżona, dłonie pozbawione paznokci i kilku palców. Kakuzu potrafił być katem, jedynie czego żałowała to tego, że sama mu tego bólu nie zadała. Kopnęła truchło, a przy niej pojawił się duch małej dziewczynki. Hidan i Kakuzu o czymś rozmawiali, wiec nie zwrócili większej na nią uwagi. Hiroshi siedział tuż przy skarbniku, który również zagadywał jego.

Kolejne przesłuchanie.

Nikt nie widział ducha obok niej.

- On nas skrzywdził - stwierdziła dziewczynka, zakrywając dłonią jedno oko.

Hanae nie odpowiedziała, ale między palcami zatańczył kunai.

- Niech zapłaci - zażądała.

- On już nie żyje - odparła wilczyca.

Dziewczynka pokręciła głową, a spod dłoni zaczęła płynąć krew. Hanae skupiła się chwilę na ranie ducha, przypominając sobie ten ból, uczucie poniżenia i słowa, które tym uczuciom towarzyszyły. Pokazała kły, a potem wbiła kunai w martwe ciało, krzycząc przy tym.

- Niech zapłaci! Nawet po śmierci!

Sięgała kunai'e i wciąż wbijała je w ciało, chcąc, aby błagał o litość, choć już dawno był martwy. Hiroshi otworzył szerzej oczy, widząc szał siostry. Jej kompani nie byli tym zbyt przejęci.

- Znowu jej odjebało - westchnął Hidan, czym zasłużył sobie na gniewne spojrzenie Hiroshi'ego.

- Nie bądź zaskoczony - burknął Kakuzu. - To nie jest dziewczynka, którą ostatnio widziałeś. Teraz to broń, morderczyni, niczym nie różniąca się od nas. Nie znasz jej możliwości ani tego, jak potrafi być bezlitosna. Ona nie ma litości.

Kolejny krzyk przerwał wypowiedź Kakuzu. Hidan wstał i podszedł do niej, patrząc na to spod przymrużonych powiek. Kręciła go, kiedy była w szale, pociągała go, będąc skąpaną we krwi. Ile razy to marzył, aby zatopić ostrze w jej ciele, rozlać krew. Uczynić ją ofiarą Jashina. Teraz... było inaczej. W tej chwili jej szał go wkurzał, nie wydawał się być czarujący.

Złapał ją za nadgarstek, nakazując uspokojenie się oraz spojrzenie mu w oczy. Jego dotyk palił jej skórę.

- Wyszalałaś się?

- Wal się.

- Przy publiczności nie wypada, poza tym... - popatrzył na Hamatorę - nie ma tu czego mordować. Nie zadajesz mu bólu, a na tym ci zależało, prawda? Daj spokój, Hanae...

- On musi cierpieć - wycharczała przez zaciśnięte zęby.

- Wydaje mi się, że Kakuzu się już o to postarał, ze względu na ciebie.

Zaskoczona popatrzyła na niego.

- Myślisz, że on z natury tak rozwala wszystkich, zwykle to moja działka, co nie? - Wbrew sobie objął ją, wciągając jej zapach, uśmiechnął się lekko, czego nikt na szczęście nie widział, bo sam by się zabił. Kilka razy. - Przyrzekam ci na Jashina, że zaprowadzę cię do tego starego skurwiela i wymordujemy cały twój klan, będziesz miała zemstę.

- Nie mieszaj do tego Jana, bo cię nie rozgrzeszy.

Hidan parsknął śmiechem.

- Nie wkurzaj mnie, suko, bo cię złożę w ofierze.

- Możesz to zrobić. - Wyprostował się jak struna, a jego ręce nagle się spięły, ale Hanae to zignorowała. Wpatrywał się w nią z żalem. - Kiedy wybiję klan, nie naprawię go. Zakończę to. Wtedy proszę, Hidan. Zabij mnie. Złóż mnie w ofierze.

Nie odpowiedział jej, ale w myślach nasuwała się jedna odpowiedź.

Nigdy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro