Thomas uwu
Dobry miałam pomysł, tak myślę, mimo że trudno, oj trudno to się pisało. W sumie to wzięłam na rozgrzewkę, bo wena mnie bolała mocno. Take pleasure in reading
(Nie umiem w języku angielskim, nie bijcie)
Zadziwić Thomasa nigdy nie było łatwo. Szczycił się tym, że zawsze posiadał w zanadrzu jakąś ciętą ripostę i mnóstwo argumentów. Jego reputację w tym zakresie podważał jedynie pewien irytujący arogant, którego inicjały brzmią A.H. Lecz do rzeczy. Zadziwić go było trudno, a udało się to Madisonowi, który oświadczył, iż zamierza iść na łyżwy na które zostali zaproszeni we dwójkę przez grupę znajomych (i znajomych znajomych, których oni nie znali). Przyjacielowi Thomasa po prostu podobała się jedna z dziewczyn, która miała tam być. Było to co najmniej niezwykłe, zważając na to, że ostatniej zimy Madison darł się na niego jak opętany, bo 'lodowisko to namiastka piekła' i on za żadne skarby się tam nie znajdzie. Ale jak widać, Thomasowi brakowało wówczas odpowiednich argumentów, żeby go namówić.
Wieczorem wybrali się więc na spotkanie. Jedyną osobą, którą Thomas (o jak się mu znajomości pokurczyły podczas pobytu we Francji!) znał dobrze była Peggy. Trzymała się ona z dwiema koleżankami, były to Maria Reynolds, którą kojarzył z kilku szkolnych dram i [T.I.]. Ta druga strasznie mi się spodobała, dlatego stwierdził, że musi ją zdobyć, lub na ten wieczór przynajmniej wziąć od niej numer. Przejechał zgrabną i zadbaną dłonią po napuszonej owieczce i z pewnym siebie na ustach uśmiechem podbił do dziewczyny. Ona zaś już po chwili miała dosyć natrętnego amanta, którego zaklasyfikowała jako typowego podrywacza.
Na lodowisku było świetnie! Nie, przepraszam, byłoby gdyby nie ten baran z afro. No niby jest względnie przystojny, ma miły głos i przyjaźni się z Madisonem, który jest spoko, więc nie może być dennym człowiekiem, ale... Jeszcze jak się popisywał! Tu piruety, tam zajedzie drogę szczerząc zgryz, pojedzie tyłem i się nie wywali. Kilkakrotnie pytał o mój numer, lecz chyba byłabym głupia mu go podając. Podrywacz.
Kolejnego dnia [T.I.] wstała dosyć późno, ale i tak tylko dlatego, że ktoś do niej wydzwaniał.
-Wyjdziemy gdzieś razem?
Rozpoznała głos swojego wielbiciela z poprzedniego wieczoru.
-Nie, skąd masz mój numer? Nie stalkujesz mnie chyba?
Usłyszała dźwięczny śmiech i zrobiło jej się cieplutko na sercu, ale zaraz odegnała to uczucie.
-Spokojnie, Peggy mi go dała. Prosiła, żebym zadzwonił i przekazał, że nie może przynieść ci tego projektu wcześniej niż w czwartek. Coś tam się jej z telefonem zadziało i nie ma jak cię poinformować. Skorzystałem z okazji, by usłyszeć twój głos.
Dziewczyna rozłączyła się bez słowa, będąc mocno zdezorientowaną i nie pewną, co odpowiedzieć.
Po długim, stresującym dniu na uczelni wstąpiła do mijanej kawiarni, która serwowała najpyszniejszą kawę w mieście (przynajmniej według [T.I.]). Lokal był przytulny i uroczy, ale na daną chwilę zapełniony. Jedyne wolne miejsce znajdowało się obok jakiejś nieznajomego gościa z szaloną fryzurą, który był odwrócony tyłem do niej. Przemyślała wszystkie opcje w kilka sekund i była pewna, że nie istnieje możliwość odpuszczenia sobie kawy. Niepewnie podeszła do wspomnianego chłopaka i zagadnęła pytając, czy może się dosiąść, gdyż brak innych miejsc. I wtedy spostrzegła, że to był on! Thomas nie wierzył we własne szczęście i spojrzał na nią na pozór obojętnie znad gorącego napoju i ekranu smartfona, choć jego myśli momentalnie zaczęły szaleć. Jej głupio było się wycofać, a on z chęcią zaprosił [T.I.] do stolika.
To był ich pierwszy spędzony razem wieczór, a z biegiem czasu było ich coraz więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro