Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hurricane (Alexander x Reader)

W skrócie: Karaibski romans pomiędzy Alexandrem i Reader zakończony przez huragan...

Ilość słów: 943

Postacie: Alexander, Reader, Thomas Stevens (opiekun Alexandra)

Paring: Alexander x Reader

Ostrzeżenia: Śmierć, huragan

A/N: Okej, naprawdę nie wiem dlaczego i skąd to przyszło mi do głowy, ale... Tak jakoś wyszło, że to napisałam (a zajęło mi to dosyć długo [bo jestem amebą i nie wiem jak działa huragan]← więc nie wiem, czy wszystko jest w 100% poprawnie). Z góry przepraszam za interpunkcję (i mówię to jako finalistka konkursu wojewódzkiego z języka polskiego, deal with it)

Postanowiłam to opublikować już teraz,  pięć minut po skończeniu pisania, ponieważ nie chcę, żeby mój mózg przypominał mi o tym shocie)

Tak w ramach ciekawostki mogę powiedzieć, że gdy rozmawiałam z moim tatą o wyrażeniach trudnych do przetłumaczenia i grach słów, jako przykład podałam 'one-shot'. Wiecie jak przetłumaczył to mój genialny rodzic? Szybki numerek. SZYBKI NUMEREK. 

Tak więc zapraszam was na szybki numerek z Alex'em...

Enjoy!

[T/I] spacerowała po plaży ze swoim przyjacielem, Alexandrem, w którym się podkochiwała. Siedemnastoletni chłopak  uśmiechał się do dziewczyny, która z przejęciem opowiadała mu o historii swojego młodszego brata. Zdecydowanie była ostatnią osobą, która utrzymywała go przy życiu, które nie było dla niego łaskawe. Najpierw opuścił go ojciec, potem zmarła matka. Od brata wieści nie miał od dłuższego czasu, a kuzyn, u którego się zatrzymał, popełnił samobójstwo. Chłopak chciał iść w jego ślady, ale poznawszy [T/I] zrezygnował z tego pomysłu. Dziewczyna wniosła w jego życie światło, a on nie chciał by zgasło. 

Tego samego dnia, wieczorem, Alex udał się do domu dziewczyny. 

-Alexander! Co tutaj robisz? - spytała się [T/I] z ciekawością w głosie. Rzadko chłopak zapuszczał się do jej domu, zazwyczaj spotykali się na plaży. 

-Mi też miło cię widzieć, [T/I]... - powiedział Alexander z uśmiechem - ale zasadniczo przyszedłem do twojego ojca. Jest może w domu?

-Jasne - odpowiedziała zdziwiona dziewczyna. - Tata jest w kuchni. Zawołać go, czy...

-Nie, nie trzeba. Sam pójdę do niego- powiedział Alexander, zostawiając [T/I] zdziwioną w drzwiach.

Już od godziny ojciec [T/I] rozmawiał przyciszonym głosem z Alexandrem. Zarówno dziewczyna jak i jej matka nie miały pojęcia, o czym dyskutują mężczyźni, więc co jakiś czas wymieniały zaciekawione spojrzenia. Po kolejnej godzinie rozmowa została przerwana, a ojciec dziewczyny przywołał ją do siebie.

-[T/I], moje dziecko... Wiem, że jesteś jeszcze młoda, ale... ten młody człowiek właśnie poprosił mnie o twoją rękę. Powiedz tylko, że zgadzasz się na małżeństwo, a będziecie mieć moje błogosławieństwo.

Dziewczyna ze łzami szczęścia spojrzała się na Alexandra, który patrzył się na nią z nadzieją.

-Ja...- pod wpływem emocji jej głos się załamał- ja... jasne... zgadzam się... 

Wtedy emocje wzięły nad nią górę i łzy szczęścia pociekły po jej policzkach. Słysząc jej słowa i widząc łzy w jej oczach, Alexander wstał i przytulił ją do siebie. 

To wszystko zdarzyło się tydzień temu. Dzisiaj para wyjątkowo nie poszła na plażę z powodu zbliżającego się sztormu oraz faktu, iż rodzice [T/I] wyjechali, zostawiając brata pod jej opieką. Rozstali się przed domem dziewczyny, gdzie Alex pocałował ją w policzek, a następnie ruszył do swojego domu. 

Alexandra zbudziło dudnienie wiatru, które rozlegało się w całym pomieszczeniu. Zaniepokojony, zszedł na dół, gdzie przy świecy siedział Thomas Stevens, jego opiekun po śmierci kuzyna. 

-Co się dzieje? - spytał zaspany, lecz zaniepokojony Alex.

-Nadciągnął huragan- odarł spokojnie Stevens - na całe szczęście nasz dom nie leży w na jego drodze, największą sile będzie miał w miasteczku, więc nie masz się czym martwić. Wracaj do łóżka, chłopcze.

Zaspany Alexander odwrócił się i już miał wrócić na poddasze, gdy coś sobie uświadomił.

-[T/I]... - wyszeptał- Jej dom znajduje się w miasteczku! Muszę tam pójść i ją ostrzec...

Po tych słowach pobiegł w stronę drzwi, lecz został zatrzymany przez opiekuna.

-Obawiam się, że już jest za późno, chłopcze.

-Ale ja nie mogę jej tak zostawić...

-Nie pomożesz jej umierając, Alexandrze. Wróć do łóżka, obudzę cię gdy tylko burza się uspokoi - wtedy będziesz mógł pójść do miasta, dobrze?- Słysząc te słowa Alex pokiwał głową. Znał Thomasa na tyle długo, że wiedział, iż nie wygra z nim tej sprzeczki. Stevens miał rację, biegnąc na pomoc ludziom w miasteczku Alex mógł stracić życie, nie niosąc nikomu innemu pomocy.

Alexander nie mógł zasnąć tej nocy. Słyszał dudnienie wiatru i modlił się, by [T/I] przeżyła tę noc. Myślał o ucieczce, ale wiedział, że Stevens nie pozwoli mu się wydostać.

Po trzech godzinach wiatr ucichł, a gdy Alex zszedł na dół zastał opiekuna czytającego jakąś książkę. Ten spojrzał się na chłopaka znad lektury i powiedział:

-Zaczekaj jeszcze godzinę, chłopcze. Naprawdę nie chcę mieć cię na sumieniu.

Alexander westchnął ciężko i usiadł koło opiekuna. Pochłonięty myślami nie zauważył, ze słońce zaczęło powoli wchodzić na horyzoncie.

-Idź, chłopcze... - Powiedział Stevens. Słysząc słowa opiekuna Alexander wręcz wybiegł z domku, nie zważając na nic. Jego celem było miasteczko, a dokładniej dom narzeczonej. W środku czuł, że stało się coś złego, więc przyspieszył kroku i już po kilku minutach dotarł do celu.

Gdy zobaczył dom [T/I], a raczej to, co z niego pozostało, zbladł. Zamiast budynku leżał tam gruz, belki i deski. Wiedział,  że dom ten miał piwnicę, więc nie tracił nadziei na to, że jego narzeczona wciąż jest żywa.

Niestety, jego nadzieja rozpłynęła się gdy tylko zobaczył [kolor] włosy wystające spod deski. Odsunąwszy przeszkodę, wyjął ciało [T/I] i położył je na trawie. Kobieta wyglądała niesamowicie spokojnie, a od śpiącej odróżniały ją jedynie zaschnięte stróżki krwi na jej skroni. Wtem usłyszał dziecięcy głosik krzyczący "Ratunku!" i przypomniał sobie o piwnicy oraz reszcie rodziny. Odszedł od ciała narzeczonej i zaczął odgarniać gruz leżący w miejscu, z którego dochodziły dźwięki. Wkrótce zobaczył klapę prowadzące do pomieszczenia.

-Alex!- ucieszył się brat [T/I] zobaczywszy znajomą twarz. Chłopczyk wciąż miał łzy w oczach, lecz patrzył na młodzieńca z ufnością- Gdzie jest [T/I]?

Biedny malec nie zdawał sobie sprawy z faktu, że jego siostra leży zimna kilkanaście metrów od niego. Alexander nie chciał, by chłopczyk sam dowiedział się o śmierci dziewczyny, więc postanowił zagrać na zwłokę i pomyśleć nad odpowiednim doborem słów. 

-[imię brata], co się stało?- spytał

-Nie wiem... [T/I] obudziła mnie w środku nocy i kazała iść do piwnicy, a gdy już tam byłem usłyszałem huk i klapa się zatrzasnęła. Gdzie jest [T/I]?-chłopczyk ponowił swoje pytanie.

-[imię brata], posłuchaj... W nocy przez miasteczko przeszedł huragan, a huk który słyszałeś był dźwiękiem walącego się budynku. Obawiam się, że gruzy przysypały i za-zabiły [T/I]- powiedział szybko Alexander. Mężczyzna patrzył, jak na twarzy chłopca pojawia się wyraz niedowierzania, który szybko zalały łzy. [imię brata] wtulił się w narzeczonego siostry, po którego twarzy również pociekły łzy. 

-Ona mówiła, że wszystko będzie dobrze... Mówiła, że nigdy mnie nie opuści...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro