Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Duel (Charles Lee x Reader)

W skrócie: Reader przyjeżdża zobaczyć się ze swoim mężem, Charles'em. Gdy jest już na miejscu okazuje się, że on wplątał się w pojedynek.

Postacie: Reader, Charles Lee, George Washington, John Laurens, Alexander Hamilton, 

Paring: Charles x Reader

Ostrzeżenie: pojedynki, krew, wojna

A/N: Końcówkę zostawiłam tak, by każdy mógł dopowiedzieć swoje własne zakończenie. W komentarzach możecie napisać, jak skończyła się ta historia.

[T/I] zmierzała w kierunku namiotu generała Washington'a, prowadzona przez jednego z żołnierzy. Jako żona drugiego dowodzącego, Charles'a Lee, przyjechała w odwiedziny do swojego męża. Taka sytuacja zdarzała się rzadko, zazwyczaj kobiety były trzymane od pola walki z daleka, jednak [T/I] ubłagała listownie generała o widzenie z Charles'em. Zapowiedziała swoje przybycie na dzisiaj, jednak jej mąż o tym nie wiedział. 

Przybywszy do obozu rewolucjonistów poprosiła o widzenie z generałem Washington'em. Najpierw żaden z żołnierzy nie chciał jej uwierzyć, ale przestali kwestionować słowa kobiety po ukazaniu listu od Washington'a. 

Tak więc [T/I] szła prowadzona przez wysokiego bruneta. Była zamyślona, więc nie zauważyła dwóch mężczyzn przechodzących tuż przed nią. Wpadła na piegowatego żołnierza podążającego za czarnowłosym.

-Przepraszam, sir.- powiedziała do mężczyzny

-To ja przepraszam, madame. John Laurens- przedstawił się

-[T/I]... - nie dokończyłaś, gdyż czarnowłosy pociągnął John'a za ramie i rzekł:

-Przepraszamy, panno [T/I], ale naprawdę się spieszymy.- po tych słowach odeszli, a ona ruszyła na spotkanie z Washington'em.

Wkrótce doszła do namiotu generała, gdzie została poproszona o zaczekanie, aż żołnierz prowadzący ją wyjdzie i powie, że generał może ją teraz przyjąć. [T/I] nie czekała długo, bo już po kilku minutach mężczyzna przyszedł z wieścią, że Washington oczekuje na nią w środku.

-Generale Washington- powiedziała [T/I] dygając lekko.

-Madame [T/I] Lee, cóż za miła niespodzianka- odpowiedział George z lekkim uśmiechem. Poznał już kobietę i zapałał do niej natychmiastową sympatią. Washington uważał, że [T/I] i Charles są od siebie tak różni, jak to tylko możliwe: ona była jedną z najodważniejszych osób jakie znał, a jej mąż dał się poznać jako tchórz. Ona była charyzmatyczna i z łatwością nawiązywała relacje z innymi, a on często odtrącał od siebie innych. 

-Sir, widział pan mojego męża?- z rozmyślań wyrwał go głos kobiety, która patrzyła na niego ze strachem w oczach. Jak większość osób martwiła się o bliskich na froncie, więc nie zastawszy Charles'a w namiocie generała zaczęła się niepokoić.

-Proszę się nie martwić, madame. Charles wyszedł gdzieś kilkanaście minut temu, powinien niedługo...- wypowiedź Washington'a przerwał huk wystrzału. George przestał mówić i wybiegł z namiotu, a [T/I] ruszyła za nim.  Kobieta była przerażona, co jeśli to Brytyjczycy atakują obóz? Lee nigdy nie zamierzała znaleźć się na polu walki, ale co jeśli ta wizyta ma przerodzić się w walkę na śmierć i życie? 

Generał Washington jako doświadczony żołnierz od razu wiedział, skąd dochodził huk, więc skierował się w tamtą stronę z [T/I] podążającą tuż za nim. Wtem usłyszała znajomy głos.

-Poddajesz się, Lee? -spojrzawszy się w tamtą stronę  [T/I] zobaczyła cztery postacie: trzy z nich stały, lecz czwarta, dziwnie znajoma, pochylała się trzymając za bok. Widząc tę scenę, Washington podbiegł do mężczyzn.

-Co to ma znaczyć?- spytał groźnym głosem. Wraz ze zmniejszaniem się odległości, kobieta zaczęła pojmować, że najwyraźniej postrzelony mężczyzna to jej mąż.

-Charles!- krzyknęła, czując, jak jej twarz zaczyna blednąć. Fala paniki przelała się przez jej ciało, a jej nogi same rzuciły się w stronę mężczyzny. Biegnąc w stronę Charles'a, z przerażeniem spostrzegła, że mężczyzna, który trzyma wciąż dymiący pistolet jest tym samym żołnierzem z którym rozmawiała przed namiotem generała. 

-Panie Burr, proszę zawołać lekarza dla generała!- [T/I] usłyszała głos Washingtona, lecz słowa jakby rozmyły się i nie zapisały w jej pamięci. Kobieta nie panowała nad swoim ciałem, ono samo dopadło do jej męża, a jej ręce same uciskały ranę, zaciskając się jednocześnie wokół torsu Charles'a. Washington mówił coś do mężczyzny, a następnie położył rękę na ramieniu [T/I]. Kobieta spojrzała w oczy George'a, które wyrażały wsparcie i opanowanie. Gdy Washington odwrócił się, by powiedzieć coś do mężczyzn wciąż stojących po drugiej stronie polany, [T/I] zwróciła wzrok w stronę twarzy męża.

Charles był blady, a rana silnie krwawiła. Oczy miał zaciśnięte, lecz otworzył je gdy tylko usłyszał głos żony. 

-[T/I]... -powiedział, uśmiechając się lekko. Lee nie wiedział, czy dożyje poranka, więc chciał, by jego żona wiedziała, jak bardzo ja kocha- Moja kochana...

-Zamknij się, Charles- powiedziała jego żona z zaciśniętymi oczami, z których wypływały łzy- Jeśli zaczniesz się żegnać, przysięgam, że cię zabiję.

Na te słowa Lee uśmiechnął się lekko. Przed jego oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy, lecz zanim wszystko zrobiło się całkiem czarne widział pielęgniarki podbiegające do niego i nagle przestał czuć uścisk [T/i]. 

Kobieta otworzyła oczy, gdy ręka męża przestał zaciskać się wokół jej nadgarstka. 

-Charles? Charles!




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro