Congratulations #2 (Alexander x Schuyler!Reader)
W skrócie: Żona Alexandra po opublikowanie Pamfletu Reynoldsów zamieszkała u Angelici i pragnie zapomnieć o mężu, gdy następują niespodziewane komplikacje.
Postacie: Alexander; Angelica; Schuyler!Reader;
Paring: Alexander x Reader
Ilość słów: 1494
Ostrzeżenia: śmierć, ogólny smutek (nie mam pojęcia, co dać w ostrzeżeniach, serio. Jakby ktoś miał coś jeszcze do zapraszam do komentarzy →)
A/N: Ten one-shot jest już moją koncepcja twórczą, więc kończy się śmiercią. Jakby co, użyłam tutaj kilku piosenek: Dear Theodosia, Dear Theodosia (reprise), Wait for it...
Gratulacje- powiedziała [T/I] - niedługo zostaniesz ojcem.
Po tych słowach odwróciła się i podążyła za siostrami do powozu. Wciąż słyszała jego pochlipywanie, które niosło się echem po domu, ale nie odwróciła się, zamykając pewien rozdział w swoim życiu.
To wszystko wydarzyło się ponad pół roku temu. [T/I] była już w zaawansowanej ciąży, a wiele osób mówiło, że kobieta lada dzień urodzi. Jeszcze więcej jednak szeptano o stanie psychicznym dziewczyny. Od ust do ust przechodziła plotka, że gdyby nie dziecko, [T/I] rozstałaby się z życiem. Od opublikowaniu pamfletu nikt nie widział uśmiechu na jej ustach czy iskierki radości w jej [kolor] oczach.
Alexander wiedział o plotkach, do jego uszu dochodziły szepty. Czy widział się z żoną po tym, jak ta wyszła z jego domu kilka miesięcy temu? Nie. Oczywiście widział ją raz czy dwa chodząc po ulicach Nowego Jorku, ale nie zamienił z nią ani jednego słowa.
Czy [T/I] wiedziała co mówią ludzie? Oczywiście. Lecz ona jako jedyna wiedziała, że obie plotki są prawdziwe. Miłość do dziecka przytrzymywała ją przy życiu. Czy kobieta chciała pogodzić się z mężem? To pytanie zadawała sobie kilka razy dziennie. Wciąż kochała Alexandra, ale jego zdrada bardzo ją bolała. Siostry namawiały ją do rozwodu, ale [T/I] nie wyobrażała sobie formalnej rozłąki z mężem. Obecnie mieszkała z Angelicą i jej mężem, Johnem. Oboje pomagali jak tylko mogli, lecz wyraźnie widać było, w jak złym stanie jest kobieta. Nie odzywała się niepytana, a łkanie rozlegało się z jej pokoju co wieczór.
Pewnego wieczoru, gdy Angelica weszła do pokoju w którym spała siostra, zastała ją leżącą na łóżku i wpatrującą się w ścianę.
-W porządku, słońce? - powiedziała cicho. [T/I] spojrzała się na siostrę, a następnie położyła dłoń na brzuchu i podniosła się do siadu. Angelica usiadła obok ciężarnej i objęła ją ramieniem. [T/I] położyła głowę na ramieniu siostry i zamknęła oczy.
-Chcę pogodzić się z Alexandrem - wyszeptała- nie chcę, żeby moje dziecko nie miało ojca...
[T/I] otworzyła oczy i spojrzała się na Angelicę z obawą, jednak spojrzenie starszej kobiety wciąż było łagodne.
-Rozumiem. Spokojnie, słońce, naprawdę rozumiem. Pójdziemy do niego jutro, dobrze?
[T/I] przytaknęła cicho i wtuliła się w siostrę. Angelica była wielkim wsparciem dla siostry, która dziękowała Bogu za osoby otaczające ją.
Następnego poranka [T/I] obudziły mocne skurcze w brzuchu. Powoli wstała i mimo obezwładniającej fali bólu udała się do pokoju siostry. Angelica zobaczywszy stan siostry wiedziała, że dziecko zdecydowanie zamierza ujrzeć świat w czasie najbliższych godzin.
Angelica miała rację - już kilka godzin później na świecie pojawił się mały chłopczyk.
-Jak chcesz go nazwać? - spytała Angelica podając dziecko matce.
-Philip... Philip Alexander... - wyszeptała [T/I], która zdecydowanie była wycieńczona, ale również szczęśliwa.
-Chcesz, żebym zawiadomiła Alexandra? - spytała Angelica, przypominając sobie wczorajszą rozmowę.
Matka Philipa jedynie pokiwała głową. [T/I] zaczynała się źle czuć, ale uważała, że to jej ciało reaguje na zmęczenie.
Już pół godziny później do drzwi Alexandra zapukał posłaniec z wiadomością napisaną przez Angelicę.
Alexandrze,
Mam zaszczyt powiadomić Cię, że moja droga siostra, a twoja żona, urodziła właśnie zdrowego chłopca. [T/I] chciała, byś o tym wiedział. Wyraziła również chęć spotkania się z tobą w celu wyjaśnienia nierozwiązanych dotychczas spraw. Przebywamy razem w domu mojego męża i to tutaj będziemy Cię oczekiwać.
Angelica Schuyler-Church
Alexander po przeczytaniu listu od razu udał się do domu szwagierki. Bał się, że [T/I] może chcieć rozwodu, ale postanowił nawet błagać o przebaczenie.
Do domu Johna Churcha dotarł godzinę po otrzymaniu wiadomości. Zapukawszy do drzwi czekał dłuższą chwilę, aż w końcu drzwi otworzyła mu szwagierka. Angelica była blada i miała zmartwioną minę, przez co jej niepokój udzielił się Alexandrowi. Zobaczywszy, kto stoi na progu, wciągnęła go do mieszkania jednym ruchem ręki i zamknęła drzwi.
Zdziwiony Alexander chciał zapytać, o co chodzi, ale głos ugrzązł mu w gardle widząc łzy zbierające się w oczach Angelici.
-Angelica... -wykrztusił w końcu - Co się dzieje?
-[T/I]... Ona... -głos kobiety drżał- Ona...
-Co się stało?- zapytał niespokojnie Alexander
A oto co się stało:
Coś złego zaczęło dziać się z [T/I] krótko po tym, jak jej siostra wysłała posłańca z listem do Alexandra. Gdy Angelica weszła do jej pokoju ta spała, lecz jej oddech był ciężki. Wtedy jeszcze nie uznała tego za coś dziwnego - asystowała już przy kilku porodach i wiedziała, że młode matki są zmęczone. Jednak gdy niecały kwadrans później wróciła do siostry, zobaczyła, że jej poliki są czerwone, a czoło rozpalone. Zobaczywszy to posłała po doktora, żeby zbadał [T/I]. Przerażona pobiegła po szmatki i zmoczyła je wodą. Starała się ocucić siostrę, która zaczęła się niespokojnie rzucać po łóżku. [T/I] obudziła się tylko na chwilę, omiotła pomieszczenie nieprzytomnym wzrokiem i zaraz znów zamknęła oczy. Gdy przeszedł lekarz kobieta wciąż była nieprzytomna, choć gorączka trochę ustąpiła.
-Co się stało?- powtórzył Alexander - Angelica, na Boga, uspokój się
-[T/I]... Nie wiem dokładnie co się stało... Wszystko było w porządku, więc wyszłam, żeby położyć Philipa i napisać ci o tym... Napisałam też, żebyś przyszedł, bo ona chciała się z tobą pogodzić... Potem weszłam zobaczyć jak się czuje, ale spała. Co prawda oddychała ciężko, ale myślałam... myślałam, że po prostu jest zmęczona. Dopiero potem przyszłam i zobaczyłam, że jest cała spocona... Ja nie wiem, co się dzieje...
Po usłyszeniu tych słów od roztrzęsionej Angelici Alexander chciał iść od razu do żony. Jego serce zatrzęsło się z nadzieją gdy usłyszał, że [T/I] chciała się z nim pogodzić. Ruszył więc w stronę schodów, ale został powstrzymany przez Angelicę.
-Alexander! Nie możesz teraz tam pójść, lekarz ją bada...- siostra młodej matki chciała jeszcze coś powiedzieć, ale przerwało jej kwilenie dobiegające z sąsiedniego pokoju. Słysząc te dźwięki oczy Alexandra rozszerzyły się.- Twój syn chyba chce cię poznać, Alexandrze. Myślę, że [T/I] chciała zrobić to sama, ale... w obecnej sytuacji...
Angelica zacięła się w swoim wywodzie, lecz po chwili otworzyła drzwi do pokoju, w którym znajdowała się kołyska. Gestem pokazała Alexandrowi żeby się zbliżył do łóżeczka.
-Poznaj swojego syna, Philipa Alexandra.
Po tych słowach w oczach mężczyzny zalśniły łzy dumy.
-Dziś rozpromienia mnie ta jedna myśl: ,,Mój syn, mój piękny syn". Duma to zbyt mało synku mój: na to co dziś czuję nie ma słów... Gdy we śnie, uśmiechasz się, cały świat odpływa gdzieś...
Alexander jeszcze przez chwilę wpatrywał się w Philipa, gdy usłyszał odgłos otwieranych drzwi. Wiedział, że to lekarz wychodzi właśnie z pokoju w którym leżała [T/I], więc oderwał swój wzrok do syna i wybiegł na korytarz. Ze spojrzenia mężczyzny wyczytał, że jego ukochanej żonie nie zostało wiele czasu, więc zostawiając szwagierkę z doktorem pobiegł na górę i wpadł do sypialni.
Jego żona, leżąc bez ruchu na łóżku, wyglądała bardzo spokojnie. On jednak nie był spokojny. W swoim życiu stracił zbyt dużo ważnych dla siebie osób, widział zbyt dużo śmierci. Alexander przyklęknął przy łożu i wziął w swoje ręce jej dłoń, a następnie zbliżył ją do swojej twarzy. Zaczął się modlić. Nigdy się nie uciekał do modlitwy. Błagał Boga żeby oszczędził [T/I], żeby wziął go zamiast niej. Wtem poczuł dłoń Angelici na swoim ramieniu, więc odwrócił się do szwagierki z pytaniem w oczach. Gdy natrafił na zmartwione, pełne łez oczy siostry chorej, poczuł, że traci nadzieję.
-Lekarz powiedział, że nie dożyje następnego poranka, ponieważ wystąpiły jakieś komplikacje poporodowe. Przykro mi, Alexandrze.
Po tych słowach głowa mężczyzny opadła, a jego ciałem wstrząsnął szloch. Dlaczego los musi być tak okrutny i zabierać osoby mu bliskie? Z odgłosów, jakie słyszał wywnioskował, że Angelica również zaczęła płakać.
Philip chyba wyczuł, że coś się dzieje, bo znów zaczął popłakiwać. Angelica wstała i wyszła z pokoju. Wtem stało się coś niespodziewanego: Alexander poczuł delikatny uścisk na swojej dłoni. Spojrzał się na twarz żony i ujrzał [kolor] oczy.
-Alexander... - wyszeptała [T/I] z radością wypisaną w oczach.
-[T/I], kochanie... Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
-Wszystko ci wybaczam. Powinnam była zrobić to dawno...
Angelica wróciła niosąc Philipa na rękach, lecz gdy zobaczyła, że jej siostra jest przytomna podbiegła do łóżka i położyła dziecko obok matki. Ta spojrzała na syna i podniosła się lekko do siadu. Następnie wzięła chłopczyka w ramiona i uśmiechnęła się lekko.
-Zaopiekujesz się nim, prawda, Alexandrze?
-[T/I], nawet tak nie mów...
-Alexander, przestań. Śmierć nie zastanawia się, bierze grzeszników, świętych też - zanuciła [T/I], ale przerwał jej atak duszności. Kobieta wiedziała, że jej czas na Ziemi się kończy- mój czas już się kończy, Alex. Mój kochany, przeżyj swoje życie, zobaczymy się po drugiej stronie...
W oczach Alexandra zalśniły łzy. Nawet nie zauważył, że Angelica wyszła z pokoju zostawiając ich samych.
-Alexander... Czy... Czy mógłbyś być ze mną teraz? Boję się, Alex, boję się...
Po tych słowach Alexander usiadł na łóżku i przytulił umierającą żonę. Słone łzy kapały mu po policzkach, a jego serce łamało się za każdym razem, gdy kobieta brała urywany oddech. Już po kilkunastu minutach dusza [T/I] opuściła ciało. Mężczyzna delikatnie wyjął Philipa z martwych rąk żony i przytuliwszy oboje wyszeptał:
Philip, jak ci to powiedzieć...Ona dedykowała każdy dzień dla ciebie, zmieniła moje życie czyniąc je bezcennym... A kiedy się uśmiechasz wiem, że cząstka [T/I] żyje w tobie... Razem pójdziemy w przyszłość, będziesz rosnąć z naszym krajem... A ja oddam ci cały mój świat, mój synku...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro