Latarnia
Jimin wyskoczył z samochodu trzaskając drzwiami na co Kook aż podskoczył. Po chwili trzasnął również bagażnik przec co czarnowłosy rozmasował aż grzbiet nosa.
Siedział jeszcze chwilę w samochodzie opierając głowę na kierownicy.
Po chwili jednak wysiadł z auta by udać się do małego domku w którym znajdował się zarządca osiedla letnich domków.
-Dzień dobry! - krzyknął widząc, że za małą ladą nikogo nie ma. Rozejrzał się dookoła. Dół budynku był przytulny i troszkę jakby babciny.
Pod dużym oknem stała ogromną palma w doniczce, a tuż obok niej żółta kanapa zdająca się być niezwykle miękkim meblem. Czarny stoliczek przykryty był białym, koronkowym obrusem, a na jego środku stał wazon z kwiatami. Kook zdziwił się widząc, że każdy jest innego rodzaju oraz innego koloru.
Obok schodów prowadzących na górę stał drewniany regał wypełniony po brzegi książkami, a przejście na zaplecze zasłonięte było zasłoną z koralików.
-Dzień dobry. - odezwała się starsza kobieta ubrana w zwiewną niebieską sukienkę oraz biały fartuszek w kwiaty. Uśmiechała się przyjaźnie wycierając dłonie w ściereczkę.
-Dzień dobry. - czarnowłosy odpowiedział tym samym po czym podszedł do lady. - Jakiś czas temu składałem rezerwację na cztery domki. Czy u Pani odbiorę klucze?
-A tak! Pan Jeon? - zaczęła przeglądać księgę gości sprawdzając numery domków.
-Tak. Dokładnie. - po raz kolejny się uśmiechnął. Jak na starszą Panią kobieta poruszała się całkiem sprawnie.
-Proszę bardzo. - podała chłopakowi pliki kluczy. - Gdyby były jakieś problemy proszę niezwłocznie mnie o tym powiadomić. Również gdyby był problem z sąsiadami. Wiem, że młodzież lubi się bawić, a mamy tu ostatnio panią, która... Chyba nie lubi młodzieży. - zaśmiała się.
-Oczywiście. Będę miał na uwadze Pani słowa. - zgarnął klucze. - Miłego dnia. - pożegnał się z uśmiechem i ukłonił się delikatnie co nie było do niego podobne.
-Dziękuję! - staruszka po chwili zniknęła na zapleczu, a Kook wrócił do Jimina oraz przyjaciół.
-Co tak długo? - Tae siedział na jednej z czarnych walizek.
-Porozmawiałem sobie z właścicielką. Miła pani.
-O! Jakaś odmiana. - Jin zaśmiał się i zerknął na Yoongiego, który leżał na ławce. A właściwie to chyba już nawet na niej zasnął.
-My bierzemy pierwszy z lewej. - Jeon sprawdził dwa razy czy nie pomylił numeru domku. - A wy się dogadujcie między sobą. - oddał grupie resztę kluczy.
-Widzimy się o siedemnastej? Zobaczymy jak daleko jest do morza i jakie jedzenie oferują. - Jin sięgnął swoją torbę i przewiesił przez ramię. - Muszę wiedzieć czy nie będzie trzeba szukać jakiegoś sklepu. Najwyżej będę nam gotował.
-Jasne. Mi odpowiada. - Jak dotąd siedzący cicho Jimin uśmiechnął się do starszego wzdychając cicho.
-To jesteśmy umówieni. - Hobi zabrał kluczyk dla niego i Tae po czym weszli do środkowego domku zgarniając swoje rzeczy.
-Jimin... - Kook zaczął jednak nie skończył.
-Zamknij się. - blondyn fuknął. - Bierz te torby do środka, a ja obudzę Yoongiego.
-Jasne. - czarnowłosy przewrócił jedynie oczami i zniknął za białymi drzwiami równie białego domku.
Rozejrzał się dokładnie. Na parterze znajdował się mały salon z otwartą kuchnią. Na podłodze ułożone były czarne płytki, w centrum salonu stała biała kanapa na której znajdował się niebieski pluszowy koc oraz kilka pasujących do niego poduszek. Zaraz obok stał czarny, drewniany stoliczek z małym wazonikiem, w którym stał bukiecik krótko przyciętych białych róż. Naprzeciwko ulokowana była niska jednak długa, biała komoda, na której stał telewizor. Kanapa oparta była o niską drewnianą sciankę, która łączyła się z blatem od kuchni.
Pomieszczenia łączyły się ze sobą płynnie dzięki czemu cała lewa ściana budynku była niemal jednym oknem wraz z drzwiami balkonowymi.
Kook zdjął buty przed wejściem do saloniku po czym zgarnął torby i ruszył na górę gdzie była duża sypialnia utrzymana w tych samych kolorach co dół. Rozejrzał się za łazienką jednak nigdzie jej nie widząc zszedł na dół odkładając gdzieś w kącie ich rzeczy.
Rozejrzał się ponownie i dopiero wtedy dostrzegł drzwi pod schodami.
Oczywiście znajdowała się tam zaginiona łazienka.
Nim zdążył otworzyć drzwi balkonowe prowadzące na wspólny taras z sąsiadami do środka wszedł Jimin.
-O! Ładnie tu. - wskoczył na kanapę zrzucając przedtem trampki z drobnych stópek.
-Min coś mówił? - czarnowłosy usiadł obok niego układając szczupłe nogi na swoich udach.
-Tak. Cytując "Marne pomioty szatana macie zostawić mnie w spokoju i nie budzić przed jutrzejszym obiadem". - blondyn zaśmiał się.
-Cały Kamyk. Jak zwykle. Zabrać go gdziekolwiek graniczy z cudem.
-Cudem jest to, że jest w naszej paczce i jeszcze nie zamknął się w domu.
-Za bardzo lubi piątkowe obiadki i Kimów by się odizolować. Poza tym z tobą zawsze chętnie spędza czas. Nadal nie wiem jak ty to robisz. - Jeon spojrzał na starszego unosząc brew.
-A co? Zazdrosny? - Chim pokazał mu środkowy palec.
-Może. - ten tylko prychnął w odpowiedzi.
-Debil z ciebie. Kupuję mu zawsze gigantyczną kawę. To jedyny sposób na tego gburka.
-I tyle? Kawa? Żadnych tajemnych technik voodoo czy coś?
-Naprawdę jesteś idiotą Kook. - Blondyn westchnął cierpiętniczo.
-Ale nadal mnie kochasz.
-No.
*
O siedemnastej tak jak się umówili zebrali się na wspólnym podwórku by pozwiedzać okolice w poszukiwaniu jedzenia lub sklepu.
-Gdzie Kamyk? - Hobi zmarszczył brwi trzymając Tae za dłoń by ten nie biegał jak radosny szczeniaczek po okolicy.
-Śpi. Mamy go nie budzić przed jutrzejszym obiadem. - Kook wzruszył ramionami widząc miny reszty chłopaków.
-Trudny z niego człowiek. Tylko by spał i pił kawę. - Nam kupił przy pobliskim straganie przewodnik po okokicy. - O! Mamy w pobliżu aż dwa sklepy z czego jeden tylko rybny, a drugi monopolowy. Do najbliższego spożywczaka jest jakieś dziesięć kilometrów. Za to do morza pięć minut spacerkiem, a do najbliższego baru... A w sumie tyle samo bo przy plaży. Poza tym latarnia morska jest dwadzieścia minut drogi od naszych domków. - studiował dokładnie mapkę okolicy.
-Monopolowy zawsze się przyda. Jak nie będzie jedzenia to przynajmniej będą chrupki. - Hobi parsknął śmiechem.
-A nie! Czekajcie. To sklep spożywczy ale nazywa się "Tylko ryba". Dziwne ale nie będę rozkminiał o chuj chodzi. O i jest targ niedaleko i kawiarnia przy plaży. Można też wypożyczyć skutery wodne.
-Nie będziemy głodować! - Chim parsknął śmiechem wskakując Kookowi na plecy by ten go niósł.
-Już ci przeszło? - chłopak złapał go pod udami by mu nie spadł, a starszy okręci ręce wokół jego szyi.
-Nie. Ale nie chce mi się iść. - jednak mimo wszystko pocałował Kooka w policzek.
*
Wieczorem siedzieli na plaży przy ognisku. Zdziwili się, że ktoś wpadł na pomysł by wydzielić miejsce na ognisko czy grilla. Każdy mógł korzystać z siedzisk oraz paleniska, a także namiotu w razie gdyby padało.
Zajadali się szaszłykami popijając z kubków czerwone wino.
Zwiedzili całą okolicę kupując kilka rzeczy na śniadanie, a obiad zaplanowali w barze gdzie o dziwo było bardzo tanio jednak smacznie.
No i w karcie dań nie wszystkie pozycje to była ryba!
-Wziął któryś z was gitarę?-Nam spojrzał po chłopakach.
-Chyba nie. - Hobi przeciągnął się na wygodnej i dużej wiklinowej pufie z oparciem.
-Szkoda. Pośpiewali byśmy przy ognisku. - Jin oparł się o ramię swojego chłopaka i dopił wino po czym odstawił kubek by sięgnąć po kolejną butelkę.
-Ja zabrałem. - z cienia wyłonił się Min. Przez ramię miał przewieszoną gitarę. Oczywiście był już w piżamie z wizerunkiem swojego ukochanego misia.
-I co straszysz?! - Tae pisnął siadając.
-Bo mogę. - Yoongi prychnął i usiadł po turecku na kanapie wyłożonej poduszkami. - Mi też nalejcie. - Sięgnął po największego szaszłyka.
-Postanowiłeś się jednak z nami po integrować? - Jimin zaśmiał się cicho nalewając do kubka wino, które przed chwilą zostało otworzone.
-Może. - wzruszył ramionami.
-Awh... Nasz kamyczek się stęsknił. - Jeon uniósł kubek jakby wznosił toast. Po chwili reszta dołączyła do niego.
Poczekali aż Min zje by w końcu napawać się jego grą na gitarze.
Z czasem gdy co raz więcej pustych butelek leżało pod stołem kolejno dołączali się do Jimina i Tae, którzy śpiewali cicho jakieś ballady.
Nim ostatnie butelki brzęczały puste dołączyli do nich inni wczasowicze w ich wieku i w grupie około dwudziestu osób, z czego większość siedziała na kocach śpiewali w niebogłosy szanty.
*
Dni nad morzem płynęły zbyt szybko.
W ciągu tygodnia Kook pokłócił się z Jiminem trzy razy przez co aktualnie zmuszony był spać w saloniku na kanapie bo starszy zamknął mu sypialnie na klucz.
Czarnowłosy nie mógł zasnąć przez co dokładnie słyszał jak blondyn wychodzi z domku około czwartej nad ranem. Nie był by sobą gdyby nie zerwał się za nim.
Śledził chłopaka aż do latarni morskiej jednak kiedy Chim wszedł do środka musiał nieco odczekać nim sam zaczął wspinać się na górę po stromych stopniach.
Widok jaki zastał docierając na punk widokowy zaparł mu dech w piersiach.
Blondyn stał patrząc na wschodzące słońce odbijające się w wodzie.
Całość wyglądała jakby pomaranczowy kolos wynurzał się na powierzchnię.
Po chwili podszedł do blondyna i objął go w pasie całując przy tym w kark.
Jimin westchnął delikatnie odchylając przy tym szyję. Wiedział, że młodszy idzie za nim dlatego postanowił go wykorzystać.
Pozwalał całować swoją wrażliwą szyję, lizać ją i przygryzać przez co już po krótkim czasie spomiędzy pulchnych warg uleciał cichy jęk.
-Jiminnie? - duże dłonie wsunęły się pod materiał czarnej bluzy badając fakturę szczupłego brzuszka.
-Hm? - Park oparł się ciężarem całego ciała o umięśnioną klatkę piersiową zamykając przy tym oczy.
-Co tu robisz? - wymruczał partnerowi do ucha zagryzając się na jego płatku. W tym samym czasie potarł sutek niższego dzięki czemu do jego uszu dotarł głośny jęk.
-Mam zamiar... - Chim zagryzł wargę czując po chwili jak jego dresy spadają w dół. - Kochać się z to...-Jęknął przeciągle kiedy został pchnięty w stronę ściany, o którą od razu oparł się drobnymi dłońmi. - Z tobą. - dokończył niewyraźnie.
-Już się na mnie nie gniewasz? - Kook klęknął za nim pozbywając się po chwili jego czarnych bokserek. Ucałował oba krągłe pośladki zaczynając je zaraz masować.
-Nie... Już nie. - co raz więcej jęków ulatywało spomiędzy warg Chima. Chłopak nie mogąc się już doczekać wypiął pupę bardziej w stronę Jeona przez co już po chwili mógł czuć jego zwinny język. - Kook! - pisnął zaskoczony jednak jego ciało przeżywało ekstazę. Przeszły go dreszcze tak silne jak jeszcze nigdy dotąd. - Chcę już... Proszę.
-Taki niecierpliwy. - wytatuowana dłoń zderzyła się z miękką skórą na jednym z pośladków na co blondyn jęknął jeszcze głośniej.
-To twoja wina bo... - Nie dokończył czując jak duży penis Kooka wbija się między jego pośladki do samego końca. Zapłakał głośno odchylając przy tym głowę. Jednak nie czekając ani sekundy dłużej sam zaczął nabijać się na młodszego. Było mu tak dobrze kiedy duże dłonie mocno trzymały jego biodra.
-Tak cholernie idealny. - Kook warknął przyspieszając ruchy bioder. Przez ostatni tydzień mógł jedynie pomarzyć o zbliżeniu z chłopakiem przez co teraz niewiele było mu trzeba by dojść.
Na szczęście blondyn był tak wyposzczony i to jedynie na swoją wyraźną prośbę, że doszedł w chwili kiedy Kook zaczął maltretować jego prostatę. - Kook! - jęknął głośno zaciskając drobne łapki w piąstki. Czuł jak w jego pupie przelewa się ogromna ilość spermy wylanej przez młodszego. I kiedy myślał, że będzie mógł odetchnąć został odwrócony przodem do Jeona, który od razu wpił się namiętnie w jego usta.
--------------------------------
Okej
Wspomniałam o maratonie iiii...
Kolejny rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj lub dopiero jutro ❤️
Jeżeli są jakieś błędy to wiecie co robić 😅
Kocham was! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro