Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cisza

Po ostatniej kłótni nie było nawet mowy o tym by Jimin nie był chory.
Blondyn cały ostatni tydzień spędził zakopany w pościeli pociągając nosem. I to bynajmniej nie jedynie przez katar.
Kilka ostatnich dni student wypłakiwał oczy oglądając melodramaty czy tanie komedie romantyczne.

Kook oczywiście starał się z nim porozmawiać.
Chciał wyjaśnić drobne nieporozumienie z jego byłą w roli głównej.
Za każdym jednak razem był odrzucany.
Koniec końców spali osobno, a czarnowłosy wylądował na kanapie w salonie po tym jak drobny chłopak zagroził wyprowadzką i przerwą w związku.
Nie wiedział co ma zrobić.
Bo tak... To wszystko wyglądało dokładnie tak jak Jimin myślał.
I nie jedynie wyglądało.
Jeon faktycznie chciał się spotkać ze swoją byłą. Sam nie wiedział co w niego wstąpiło.
Bał się, że blondyn go zostawi w rezultacie czego doprowadził niemal do rozpadu ich związku. Chciał mieć chyba w razie czego alternatywę...
Był naprawdę idiotą.
Bo co on sobie myślał?
Że Jimin zostawi go bez powodu, a po nim samym to spłynie i wróci do swojego poprzedniego trybu życia?!
To tak nie działało!
A teraz Jimin przynajmniej miał powód by go zostawić.
I to nie jeden, a nawet dwa.

Starszy unikał go jak tylko mógł, a z sypialni wychodził jedynie by wziąć prysznic czy odebrać od dostawcy zamówione jedzenie.
W pokoju na podłodze leżała już sterta zużytych chusteczek i opakowań po lekarstwach.
Trzeba być przegrywem by przeziębić się w wakacje.
Jednak tamtego dnia nie myślał o tym by zabrać kurtkę lub parosol. Mógł chociaż założyć adidasy.
Ale po co?
Lepiej było wybiec z domu w nieznanym sobie kierunku bez telefonu i portfela.
Nawet kluczy ze sobą nie zabrał.
Wyszedł niemal tak jak stał.

Po tygodniu doszedł do siebie, a przeziębienie ustąpiło. Park posprzątał sypialnie i wziął porządną kąpiel by zmyć z siebie resztki choroby.
Przebrał dresy na swoje ukochane spodnie, a zamiast bluzy naciągnął na siebie koszulkę.
Wrócił do pracy i na uczelnie. Zajął się nauką, a unikanie przyjaciół i Kooka weszło mu już w nawyk.
Nie wiedział co ma zrobić.
Bał się porozmawiać z chłopakiem. Bał się usłyszeć, że zrobił awanturę o nic.
Jednak jeszcze bardziej bał się, że jednak był powód.
Bo świadomość, że czarnowłosy mógł go zdradzić łamała jego małe serduszko na miliardy kawałeczków.
Bał się, że pierwszy chłopak któremu oddał siebie samego zabrał wszystko i już nigdy nie odda.

Zamyślony i ze słuchawkami w uszach nie zwrócił uwagi, że światło zmieniło się na czerwone kiedy wszedł na ulicę.
Po chwili usłyszał krzyk i pisk hamowania opon.
Od razu odskoczył gwałtownie łapiąc się za serce.
Po chwili ze sportowego samochodu wyszedł mężczyzna po czterdziestce.
Zmartwiony obejrzał blondyna upewniając się, że nic mu nie jest jednak na wszelki wypadek dał mu swoją wizytówkę i zapewnił, że ten może w razie czego dzwonić o każdej porze dnia i nocy po czym odjechał .
I Chimowi nic nie było.
Jednak rozpłakał się w przypływie paniki i z nadmiaru emocji.
I nie spodziewał się, że będąc w tym stanie spotka się ze swoją babcią.

-Park Jimin! - starsza pani wysiadła z samochodu razem ze swoją laseczką. - Wytłumacz mi dlaczego mój wnuk chce popełnić samobójstwo w centrum miasta?! - podeszła do wnuka i zaczęła wycierać jego pulchne policzki.

-Przepraszam babciu. Nie chciałem się zabić. Tylko... Zamyśliłem się. - wymamrotał bojąc się, że zaraz dostanie tą laską po dupie.

-Do samochodu. Raz! Bez słowa sprzeciwu! Tylko telefonem byś się zajmował! To nie ja mam chować wnuka tylko wnuk mnie! - krzyknęła stukając laską o chodnik.

A Jimin podskoczył i niemal pobiegł do pojazdu kobiety. Wsiadł zapinając od razu pasy bezpieczeństwa. Wolał nie dawać babci możliwości do zlania go. Równie blisko było by dostał wykład na temat bezpieczeństwa jakie należało zachowywać na drodze.
Po niespełna dwudziestu minutach siedział już w babcinej kuchni z kubkiem gorącej czekolady w łapkach, a przed nim stała sterta ułożona z kawałków ciasta.
I myślał, że to wszystko jednak już po chwili wylądował przed nim talerz pełen makaronu z kurczakiem i sosem sojowym.
Jimin aż jęknął wiedząc, że musi zjeść mimo, że jadł niedawno po wyjściu z wykładów.

-A teraz jedz dziecko. Porozmawiamy jak skończysz. - powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu.

I to nie tak, że chłopak przedłużał posiłek by tylko nie musieć się tłumaczyć. Jednak widząc jak babcia Park traci cierpliwość westchnął po czym zaczął wszystko tłumaczyć.
I co raz bardziej upewniał się w tym, że laska, z którą kobieta się nigdy nie rozstawała była bronią zdolną do zabicia człowieka.

-Czyli jednak będzie kolejny orzech w moim ogrodzie. - starsza pani wstała z krzesła po czym zaczęła krążyć po pomieszczeniu. - Daję wam dwa tygodnie na wyjaśnienie sobie wszystkiego. Później widzę was u siebie na obiedzie. Już ja sobie porozmawiam z tym małym chamem.

A Jimin pierwszy raz od kilku dni parsknął śmiechem.
Tak... Babci Park była kobietą, ktorą kochał nad życie.

--------------------------------
Wiem, że martwicie się kiedy palę i mówicie jakie to niezdrowe aleee... Mam wtedy największą wenę 😅

Myślę, że wieczorem powinien pojawić się kolejny rozdział

Kocham was! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro