Babcia
Po powrocie z imprezy między Jiminem, a Jungkookiem panowała dziwna atmosfera.
Rozmawiali ze sobą, spali w jednym łóżku i jadali wspólne posiłki. Jednak za każdym razem kiedy młodszy brał w dłoń telefon przy swoim chłopaku ten wychodził z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Nie ważne czy czarnowłosy sprawdzał godzinę, pisał z mamą czy odpowiadał na grupową wiadomość na chacie ze znajomymi gdzie swoją drogą był i Jimin.
To wszystko było wtedy nieważne.
Kook westchnął widząc jak blondyn zgarnął z kanapy koc i wyszedł na balkon. Pogoda nie dopisywała mimo, że był środek lata. Była niska temperatura, wiał wiatr i padał grad. Dlatego też chłopak sięgnął kolejny koc i ruszył za starszym.
Dwa razy sprawdził czy drzwi balkonowe nie otworzą się podczas mocniejszego podmuchu zimnego powietrza po czym usiadł na dużym fotelu. Zgarnął na swoje kolana drobne ciałko i mocno wtulił w swoją klatkę piersiową okrywając ich kolejnym kocem.
-Kocham cię. Naprawdę bardzo mocno cię kocham hyung. - czarnowłosy westchnął nie słysząc odpowiedzi. Jednak czekał. Postanowił być cierpliwym.
Po chwili blondyn mocno zacisnął łapki na czerwonej bluzie Jeona i zaczął pociągać nosem.
-Hej... Nie płacz skarbie. Krzycz, bij, drap... Cokolwiek. Tylko nie płacz. - przytulił go jeszcze mocniej całując przy tym co chwila jego czółko czy policzki.
-Nie mam już siły krzyczeć i bić Kookie... Ja... Boli mnie serduszko. Nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem. Co zrobiłem źle? Dlaczego? Proszę powiedz mi. Ja się poprawię. Obiecuję. Tylko mnie nie zostawiaj. - w końcu pociąganie nosem zamieniło się w gwałtowny wybuch płaczu.
-Nic nie musisz zmieniać. Słyszysz. Jesteś idealny. Cudowny i kochany. - Kook zaczynał panikować. - To ja jestem dupkiem. Wyobraziłem sobie, że jeszcze chwila i mnie zostawisz i przez chwilę nawet nie zrobiło to na mnie wrażenia. Jednak w momencie kiedy zobaczyłeś jak ja... Wtedy się przeraziłem. Serce zaczęło mi szybciej bić , w gardle stanęła mi gula... Zacząłem panikować. Nagle sobie uświadomiłem, że jesteś dla mnie najważniejszy i że bez ciebie nic nie ma sensu. Tak było od zawsze. W końcu po każdej mojej randce wracałem do ciebie. Zawsze myślałem, że muszę się jeszcze z tobą spotkać. Dlatego prawie u ciebie zamieszkałem. Ciągle było mi chyba mało twojego towarzystwa. Kiedy z tobą byłem nie odczuwałem tego braku dlatego wychodziłem. Jednak od razu kiedy wyszedłem to chciałem wrócić. Wtedy nie wiedziałem co się ze mną dzieje. A jak zacząłeś mnie podrywać to myślałem, że postradałem rozum. Kiedy zgodziłeś się ze mną być nie wyobrażałem sobie niczego lepszego. Później każdy dzień był co raz lepszy. Mi było przy tobie co raz lepiej. I chyba w pewnym momencie przestałem się starać. Pomyślałem, że skoro jesteś mój to mogę wszystko. Gówno prawda! - Kook krzyknął na co Jimin podskoczył i jeszcze bardziej się w niego wtulił. - Każdego dnia powinienem starać się tak samo mocno jak pierwszego. Każdego dnia powinienem cię doceniać i kochać jeszcze bardziej. Każdego dnia powinienem pokazywać jak bardzo cię kocham i jak bardzo jesteś dla mnie ważny. A ja? Co zrobiłem? Pisałem ze swoją byłą i oglądałem dupy na instagramie. I nawet kurwa nie wiem po co bo jedyny tyłek, który mnie kręci, podnieca i mi się podoba to ten twój! - wcale nie przejmował się, że są na balkonie i ktoś może go usłyszeć. Miał to teraz gdzieś. Ważne, że Chim go słuchał. - I nie wiem co mam zrobić żebyś przestał wychodzić za każdym razem kiedy sięgam po telefon. Mogę sadzać cię na swoich kolanach byś widział co robię, mogę dać ci hasła do wszystkiego... Nie mam nic do ukrycia. Tylko nie dawaj hasła nikomu innemu. Mam w cholerę twoich zdjęć na telefonie i zabiję każdego, kto je zobaczy. - I w tym momencie Jeon przeżył mini zawał... Bo Jimin się zaśmiał. Śmiał się, a w jego głosie była ta sama radość co kilka tygodni temu.
-Kookie... Jeżeli to są Twoje przeprosiny to... To ci wybaczam. - blondyn złapał w swoje łapki twarz partnera i ucałował jego usta.
-Co? - młodszy otworzył szeroko oczy. - Niemożliwe...
-Możliwe. Przecież właśnie powiedziałem. Mam ci przeliterować? - zaśmiał się po raz kolejny. Kook miał na twarzy error. Zawieszenie systemu. Jungshoock.
-Ale... Ale już? Bo ja byłem gotowy pisać nawet wiersz dla ciebie i piosenkę, zaśpiewać i zrobić kolację przy świecach...
-Kolację nadal możesz zrobić, a ja będę udawał zaskoczonego. Ale pamiętaj, że jak znowu to się powtórzy to...
-Obetniesz mi kutasa? - dokończył za blondyna.
-Tak.
-Przepraszam skarbie. Naprawdę przepraszam. - ucałował w końcu te pulchne usteczka. I już chciał coś powiedzieć jednak telefon Jimina zaczął dzwonić jak szalony.
-Halo? - Park odebrał jednak po chwili odsunął ucho od telefonu.
-Daj mi do telefonu tego parszywego jełopa! - babcia Park krzyczała. Babcia Park nigdy nie krzyczy.
Kook spojrzał przerażony na swojego chłopaka po czym kliknął ikonkę głośnika.
-Dzień... Dzień dobry. - zaczął się jąkać ze stresu.
-Jakie dzień dobry?! Co ty sobie wyobrażasz mały chamie?! Dałam ci pod opiekę mojego wnuka! Mój skarb najdroższy! Obiecałeś być dla niego wsparciem! - starsza pani zaczęła uderzać o coś swoją laseczką. - A co zrobiłeś? Ostatnio zgarnęłam dzieciaka z ulicy! Prawie go samochód przejechał! Gdzie ty wtedy byłeś! Ja ci dam oglądanie panienek w internecie!
-Przepraszam ale...
-Milcz jak ja mówię! Zero szacunku do starszych! - kobieta chyba postanowiła poczęstować się mocniejszym trunkiem ponieważ było słychać wyciąganie korka z butelki. - Mój wnuk nie jest byle kim! Zasługuje na to by go kochać, szanować i dbać o niego! Zasługuje na troskę! I módl się by ci wybaczył! Inaczej skończysz jako pasza dla świń u mojego szwagra! I jeszcze jeden taki występ, a przekonasz się co moja laska potrafi! Rozumiemy się?!
-Tak jest proszę pani. - Po czole Kooka spływał pot. - To się już więcej nie powtórzy. Kocham Jimina całym sercem. Nie wiem co mi się wtedy stało. Jest mi naprawdę wstyd za siebie samego i pluję sobie w brodę. Nienawidzę się za to, że Chim płakał przeze mnie.
-Kookie... - blondyn mocno się w niego wtulił.
-O nie mój drogi! Żadne Kookie! Od dzisiaj jesteś na monitorowanym. Niech mnie tylko dojdą słuchy, że coś jest nie tak, a będziesz Jimina z mojego domu odbierał. Wtedy spotkanie ze mną i moją laską cię nie ominie! Zapamiętaj to sobie gówniarzu! Zrozumiałeś?!
-Tak proszę pani. Wszystko zrozumiałem. - czarnowłosy zacisnął dłoń na udzie Chima.
-To dobrze. A teraz wynocha! Nie mam czasu by go na ciebie marnować. Żegnam!- i się rozłączyła.
-Wszystko w porządku?
-Nie wiem. Czuję się jak małe dziecko, które zbiło coś cennego w domu, a rodzice właśnie wrócili... Chyba się przestraszyłem. - Przełknął głośno ślinę.
-Widzę właśnie. - Starszy odgarnął mu z twarzy kosmyki włosów. - Chodźmy do salonu. Zimni mi.
-Jak sobie życzysz. - Już po chwili Kook niósł swoje szczęście do wnętrza mieszkania. Zasiedli na kanapie wtulając się w siebie. - Kocham cię. Wiesz o tym?
-No.
Kook westchnął cicho po czym włączył telewizor. Przełączył na dramę, którą jakiś czas temu razem oglądali. Zostały im jedynie trzy odcinki do końca, a młodszy był ciekawy czy bohaterowie będą żyć w końcu w świecie realnym czy w świecie komiksu. Pogubił się gdzieś po drodze dlatego musiał wytężyć swoje szare komórki by przypomnieć sobie ostatnie odcinki. I kiedy w końcu leciały już napisy końcowe po raz kolejny dostał mini zawału.
-Ja ciebie też kocham Kookie. - padła odpowiedź.
-Powtórz. - czarnowłosy wstrzymał powietrze.
-Kocham cię najmocniej na świecie. Bardziej niż Zgredek swoją skarpetę.
-----------------------------
Wooo
Dobrnęłam do końca
Babcia Park chyba popłynęła😅
Kocham was! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro