Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poranek po Halloween

Iruka obudził się. pierwsze, co poczuł to, że strasznie boli go głowa. skrzywił się. nawet nie pamiętał ile wypił wczoraj na tej imprezie. ostatnie, co wyraźnie pamiętał, to że opowiedział jakąś dziwną historię, po której wszyscy go porzucili i bawili się tylko we własnym towarzystwie a jego ignorowali. chociaż był taki jeden, który się nim interesował. pewna białowłosa mumia. chciał przetrzeć oczy ręką, ale nagle zdał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie.

- jednak przesadziłem z używaniem chakry?- zapytał się w myślach.

przez dłuższą chwilę wpatrywał się bezmyślnie w sufit, którego nie poznawał. próbował sobie przypomnieć coś więcej. nie mógł być w akademii. tam nie ma wygodnego łóżka ani tymbardziej takiego sufitu. a skoro tak, to gdzie się znalazł? co się stało? kto?

myśli przerwało mu czyjeś wejście. kroki były niemal niesłyszalne. jednak przy takim bólu głowy, każdy najlżejszy dźwięk był wystarczająco głośny. obrócił głowę. podchodził właśnie do niego białowłosy ninja w bezrękawniku i bez maski. szedł boso i uśmiechał się łypiąc tym swoim okiem. to zranione miał zamknięte. opadały mu na nie niesforne kosmyki.

- o. obudziłeś się. jak się czujesz?- zapytał stając przy łóżku.

- głowa mi pęka i nie mogę się ruszyć.- wychrypiał krzywiąc się nie zadowolony.

- przyniosę ci lekarstwo. zjesz coś?

- gdzie ja jestem? co się stało? nie wiem czy jestem głodny. zimno mi.

widziałem, że zużyłeś chyba całą chakrę, więc zabrałem cię do siebie. nie mogłem cię zostawić samego. zbyt dobrze wiem jak to jest zużyć jej za dużo. wiem jak to jest nie móc się ruszać przez to. nigdy bym cię nie posądzał o wypicie takiej ilości alkoholu i nie porzygania się po tym. zrobiłem ciepłe śniadanie. rozgrzeje cię chociaż trochę.- powiedział uśmiechając się ciepło.

- czy my? czy ty? czy...- zaczął, ale nie potrafił sie wysłowić.

- nie. spałem na podłodze. a ty chyba miałeś jakieś koszmary w nocy. krzyczałeś i strasznie się wierciłeś. przyniose jedzenie i lekarstwo.- powiedział i odwrócił się.

Iruka chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. czuł dziwny niepokój. coś na pograniczu smutku i bezsilnej złości. czegoś sie bał a bynajmniej powinien. czyżby jednak Kakashi skorzystał z okazji i sobie dogodził wykorzystując jego ciało i fakt, że był kompletnie zawalony? czy tego się obawiał? że został wykorzystany i pewnie teraz białowłosy straci nim zainteresowanie? jednak nie czuł tam bólu. mówili, że po seksie zwłaszcza pierwszym boli tyłek. i to tak bardzo, że nie można się ruszyć. taki ból i pieczenie jakby coś próbowało go z tamtej strony rozerwać. a może tylko tak gadali? może się domyślili, że słucha i postanowili go postraszyć i całkiem zestresowac?

jego rozmyślania przerwało pojawienie się białowłosego. postawił tacę z jedzeniem i piciem na stoliku obok łóżka i zapytał.

- dasz rady usiąść?

- raczej nie. nawet nie mogłem podnieść ręki.

- niedobrze, Iruś. bardzo przegiąłeś. pozwolisz, że ci pomogę?

- c-co chcesz zrobić?

- dać ci pić. nakarmić? jeśli to dla ciebie zbyt niekomfortowe, to poczekam, aż będziesz mógł chociaż trochę się poruszyć. jednak jedzenie bardzo pomaga.

- pozwolę. ten jeden raz. a coś tam upichcił?

- przepraszam, ale nic wykwintnego. nie jestem najlepszym kucharzem. to tylko Okonomiyaki z kurczakiem. Oczywiście z sosami i zieloną cebulką. Chyba, że nie chcesz sosu?

- brzmi zachęcająco. i ładnie pachnie. Niech zostanie. Najwyżej zwymiotuję i będziesz musiał uprać pościel.- burknął rumieniąc się. 

spojrzał na Kakashi'ego, którego twarz lekko pokraśniała. podszedł do leżącego i chwycił pod pachami. pociągnął do góry. posadził go. wziął tacę i położył mu ją na nogach. sam wślizgnął się za niego. oparł wygodnie plecami o ścianę. oparł o siebie Irukę i sięgnął po kubek. przystawił mu do ust i przechylił. poczekał aż ten wypije wszystko. odstawił puste naczynie. i wziął do ręki pałeczki.

- co to było za paskudztwo?- zapytał Iruka czerwieniąc się.

czuł ciepło ciała białowłosego. czuł się dziwnie. czuł się zażenowany. czuł, że mimo wszystko dobrze mu w jego ramionach. jednocześnie chciał uciec jak najszybciej i nigdy się z nich nie wydostawać.

- moje niezawodne lekarstwo na ból głowy. wiem, że smakuje paskudnie, ale naprawdę działa. i nie chcesz wiedzieć, co było w środku. nie dałbyś rady potem nic zjeść a musisz mieć energię, by szybko odnowić swój poziom chakry. chociaż dzisiaj i tak nie dasz rady wyjść z łóżka o własnych siłach.

- umrę z nudów. - mruknął Iruka grobowym tonem.

Kakashi zaśmiał się. wziął trochę jedzenia i powiedział.

- nie umrzesz. dotrzymam ci towarzystwa zanim zaśniesz. a teraz powiedz: aaaa.

- nie wiem, co gorsze.- bąknął i posłusznie otworzył usta.

musiał przyznać, że Kakashi miał naprawde ładny śmiech. a bynajmniej jemu się podobał. posłusznie pozwolił się nakarmić. z każdym kęsem czuł, że faktycznie był głodny. Kakashi widocznie miał wielką radochę i przyjemność, że mógł to robić. westchnął zrezygnowany. byli sami w jego domu, więc nikt nie mógł ich w tym momencie zobaczyć. pomyślał, że gdyby Kakashi zabrał go do jego mieszkania, to pewnie ktoś by się zaplątał. chociażby Naruto. to by się wtedy dopiero narobiło. na szczęście Kakashi pomyślał o wszystkim.

sam w sumie nie wierzył jakim cudem zjadł wszystko. wyglądało to na sporą porcję. oparł się o niego wygodniej. Kakashi poruszył się niespokojnie.

- coś się stało?- zapytał go.

- tylko chciałem odłożyć naczynia na stolik, żeby nie spadło na podłogę. wygodnie ci tak?- odpowiedział uśmiechając się i rumieniąc.

- średnio.

- chwilka.- powiedział i znów się poruszył.

Iruka poczuł jak się prawie ześlizguje po nim. Kakashi ułożył się inaczej a potem jego na sobie. brunet czuł jego ciepłe ręce, ciało i słyszał jak bije mu serce. w życiu nie słyszał bardziej kojącej muzyki.

- i jak? wygodniej?

- tak. jesteś taki ciepły. o-obejmij mnie.

- naprawdę mogę?

- wyjątkowo ci pozwolę. ogrzej mnie. tak zimno.- mruknął czując jak powieki nagle zaczęły mu ciążyć.

nie chciał zasypiać, ale rytm bicia jego serca i opływającego go ciepło odbierało mu siły. zwłaszcza, że Kakashi nie czekał na powtórne zaproszenie i objął go ramionami. nic nie mówił. po prostu trzymał go w ramionach. był tak zniewalająco przyjemnie ciepły.

- jaki ty przyjemnie ciepły jesteś.- mruknął sennie.

- cieszę się, że ci dobrze.

- i twój śmiech mi się podoba... i bicie twojego serca jest takie kojące...

Kakashi nic nie odpowiedział. nie wiedział, co. kompletnie był zaskoczony takim wyznaniem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro