Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Halloween

Po tygodniu przygotowań do balu z okazji halloween wszyscy radośnie przygotowywali się na wieczór. zajęcia tego dnia wyjątkowo zostały skrócone. ci, którzy nie przygotowywali poczęstunku dekorowali obie sale i przygotowywali stoiska dla tych, którzy zadeklarowali się przynieść jedzenie lub picie. pozostali piekli, gotowali i kucharzyli. w większości mieli już przygotowane stroje tak, by tylko je ubrać i iść na zabawę. nie tylko akademia ninja przygotowywała się do wieczornej zabawy. na ulicach pojawiły się powycinane dyniowe lampiony, upiorne dekoracje zdobiące niemal każdą możliwa przestrzeń wioski.

Nastał upragniony wieczór. każdy dom i mieszkanie było ustrojone i gotowe na przybycie przebierańców zbierających słodkości. Nawet drzwi do domu Kakashi'ego zostały ozdobione. bardzo klimatycznie z resztą. nad drzwiami czerwoną farbą widniał napis jakby cieknącą krwią namazany: " Tylko spróbuj a będziesz następny"

poniżej tuż obok kołatki czerwony odcisk małej dłoni. tam gdzie powinno znajdować się ciało a także na podłodze i progu było mnóstwo czerwieni imitującej rozbryzg i spora plamę krwi.

Kakashi dumny ze swojego dzieła, szczelnie owinięty bandażami, które udało mu się wydębić od Mariki i z zapakowanym, sporym talerzem jedzenia, które przygotował na poczęstunek ruszył w stronę akademii, gdzie miał wziąć udział w zabawie.

w tym samym czasie na drugim końcu Konohy Iruka kończył piec swoje ciasteczka, pisać pieczętujące notki z techniką, którą opracował specjalnie na tą okazję i przebierać się w zrobiony własnoręcznie strój. bardzo się zaangażował w projekt. chciał wygrać konkurs a przynajmniej dobrze się bawić. bardzo go ciekawiło jak Kakashi się przebrał za tą swoją mumię, na którą pomysł mu podrzucił, a przede wszystkim, co za pyszności przygotował.

do większego półmiska napakował ciastek w kształcie palców, które wykonał z pieczołowitością i szczegółowością. wyglądały, jakby je kto siekiera komuś odrąbał. wziął też mniejszy koszyk. na jego tylną część nakleił pieczętującą notkę. do środka napakował trochę ciastek. przymocował koszyk do drzwi na wysokości odpowiedniej, by każde dziecko mogło do niego sięgnąć i wyciągnąć palucha. nad koszykiem nakleił kartkę z napisem: "Weź sobie jedno, by też inni mogli się poczęstować. Wesołego Halloween."

Umalował sobie twarz. Postanowił przebrać się za zjawę, więc oprócz ubrania przydałaby się charakteryzacja. umalował sobie twarz, by wyglądać upiornie, ale też dłonie ucharakteryzował na sine i tak, by się zdawało, że widać kości osnute bardziej stara pajęczyną i kurzem niż skórą i ścięgnami. i oczywiście rozpuścił włosy, poczochrał i pomalował szarawą kredą, jeszcze mniej przypominać siebie. zadowolony ze swej przemiany zarzucił swą nieodłączną torbę na ramię i wziął półmisek. wyszedł zamykając drzwi na klucz. przeczuwał, że nie trafi tu na noc.

wszedł na salę, gdzie normalnie odbywały się zajęcia edukacyjne. nie sądził, że po usunięciu tych wszystkich ławek i krzesełek będzie aż tyle miejsca. pomieszczenie udekorowano w klimacie. wokół przy samych ścianach ustawiono niewielkie stoiska z imionami wystawców. w środku było już kilkanaście osób, w tym paru wystawców, którzy właśnie się rozkładali ze swoim kramem. podszedł do pustego stoiska, nad którym widniało jego imię. postawił półmisek na blacie. zdjął torbę i schylił się by ukryć ją na podłodze za stoiskiem. i tu został mile zaskoczony, gdyż zrobiono tam wysoką półkę na osobiste rzeczy.

Kilku ninja podeszło do niego powitać się i zapytać, co ciekawego przygotował. Iruka tylko się uśmiechał mówiąc, że jak się rozgości to zobaczą. tak więc większość ludzi zostawiła go na razie w spokoju. jakiś kwadrans później zauważył, że do pomieszczenia wszedł Kakashi bardzo dokładnie owinięty bandażami. spod nich widać było tylko jedno oko i włosy. w rękach niósł coś sporego. rozejrzał się wokół i podszedł do stoiska z jego imieniem. postawił tam tajemniczy pakunek i wszedł za nie. niespiesznie rozpakowywał się.

Iruka pomyślał, że będzie mu miło jak podejdzie się powitać. jak pomyślał tak też zrobił.

- miło, że się zjawiłeś, Kakashi.

- o. Iruka-sensei. nie poznałem cię po stroju. musiałeś się nad nim nieźle napracować.

- troszeczkę.- odpowiedział jak zawsze skromnie i uśmiechnął się.- ty też masz całkiem fajne przebranie. pewnie chwilę ci zajęło tak dokładnie się owinąć.

- nie tak długo. a co dobrego zrobiłeś?

- ciasteczka. chcesz spróbować?

- chętnie. a chcesz spróbować mojej specjalności?

- pewnie. rybkę zrobiłeś? tą pyszną?

- tak.

- super. na pewno nie przegapię. to nie przeszkadzam. rozgość się. wpadnę potem na degustację jak jeszcze zostanie.

- schowam jedną dla ciebie.- rzucił puszczając mu oczko.

- dzięki.- powiedział uśmiechając się nieśmiało.

Odwrócił się i poszedł do swojego stoiska naprzeciwko, wokół którego już zaczęły krążyć ciekawskie sępy. rozpakował półmisek. na wszelki wypadek dwa ciastka zawinął w serwetki i schował na półce poniżej. Jedno dla Kakashi'ego gdyby zabrakło a drugie dla Hokage. Pewnie siedzi zapracowany i nie będzie miał czasu zajrzeć. Iruka pomyślał, że będzie mu miło, kiedy jutro dostanie taki mały podarunek na dobry początek dnia.

kiedy tylko schował zbędne rzeczy a półmisek pełen palcowych ciastek z migdałami stanął na środku wszystko z pomieszczenia zleciało się zobaczyć, co tam Iruka ciekawego upichcił. Każdy brał po jednym ciastku oglądając je i próbując ostrożnie. wszyscy się zachwycali jakie te ciastka mu wyszły dobre i jak bardzo zachowane w klimacie. niektórzy pytali też jak długo mu to zajęło, bo jednak trochę tego jest a on przecież jeszcze strój ma taki ciekawy. Iruka jak zawsze skromny odpowiadał, że to nic takiego i właściwie nawet szybko się je robi.

potem zaczęli zachęcać go, by spróbował też ich wytworów. Tsunade jako jedna z gospodarzy imprezy dała mu kubek ponczu pomarańczowego. kiedy spróbował zapytała

- i jak ci smakuje?

- niezłe, ale jak dla mnie to za słodkie i zbyt czuć mocnym alkoholem.

- acha. dzięki za opinię. u ciebie zawsze można liczyć na szczerość.- powiedziała i nachyliwszy się cmoknęła go w policzek, przez co Iruka się zaczerwienił.

Tsunade widząc to uśmiechnęła się i dorzuciła na odchodne.

- słodki jesteś jak się tak rumienisz, kiedy kobieta cię pocałuje w policzek.

- nie jestem słodki.- burknął robiąc naburmuszoną minę wciąż zaczerwieniony lekko.

- jesteś, jesteś. wszystkie dziewczyny i połowa facetów się ze mną zgodzi.- powiedziała śmiejąc się i odeszła zostawiając go samego.

cieszył, że nie zaczęła się o niego ocierać czy coś, bo nie powstrzymałby krwotoku z nosa. rozmyślał przez chwilę o tym jaka Tsunade jest piękna i okrutna. domyślał się, że ona wie o tym i doskonale potrafi to wykorzystać. gdyby nie była taką hazardzistką i pijaczką, to pewnie już dawno miałaby przystojnego, silnego mężczyznę. w jednej chwili rumieńce z jego twarzy zniknęły i posmutniał. nigdy nie uważał się za silnego ani przystojnego. i chyba coś w tym było. trzeźwe kobiety go nie zauważały a pijane mówiły, że jest słodki. jednak nawet wtedy jakoś nieszczególnie chciały przebywać w jego towarzystwie. postanowił zająć myśli oglądaniem innych stoisk i obietnica pysznego posiłku. przyszedł tu dobrze się bawić a nie znowu dołować. może się w końcu znajdzie jakiś naiwny desperat, który go zechce mimo tych wszystkich wad. wędrując od jednego stoiska do drugiego, raz z przekąską a raz z kubeczkiem jakiegoś napitku zauważył, że chyba tylko przy stoisku Kakashi'ego były pustki.

zaczepił Asumę, który był drugim z gospodarzy imprezy dla dorosłej części towarzystwa.

- hej, możesz mi powiedzieć, co się stało, że przy stoisku Kakashi'ego nikt się nie zatrzymuje? już wszystko zjedzone?

- zjedzone? a skąd? raczej nietknięte.

- co? dlaczego? przecież jego rybki są nawet lepsze niż te w restauracji!

- może i dobre są, ale totalnie nie w klimacie. wybacz.

Iruka teraz naprawdę się zdenerwował. nabrał powietrza w płuca i wypalił tak, że wszyscy w sali, mimo grającej muzyki go usłyszeli.

- Jak możecie tak mówić! on z pewnością co najmniej pół dnia poświęcił by je przygotować! nie pomyśleliście, że robicie mu przykrość?! na pewno bardzo się starał, by było dobre a wy nawet nie spróbowaliście, bo nie w klimacie?!

- co się tak unosisz?

- bo ninja tak nie postępuje! jak możecie swojemu taką przykrość sprawiać?! już mnie to wcale nie dziwi, że on unika spotkań towarzyskich jak ognia! jak można tak kogoś okrutnie potraktować! przecież nie musi brać udziału w konkursie! napracował się przy poczęstunku! zrobił go dla was, choć nie musiał! mógł przyjść na gotowe i darmowe! trochę poszanowania dla cudzej pracy i szczerych chęci!

- bronisz go jakbyście byli parą.

- Baka!- krzyknął i zamachnąwszy się uderzył go pięścią od góry w głowę zmuszając do kucnięcia.- broniłbym każdego, komu zrobilibyście taką przykrość!

- Iruka- sensei. daj spokój. nie będę przecież zmuszał nikogo, by spróbował.- powiedział Kakashi pojawiając się obok kucającego i pocierającego głowę Asumy.

- nie. nie dam spokoju. tak nie można.- ku zaskoczeniu wszystkich Iruka nagle spuścił z tonu. wyglądał tak, jakby to jego stoisko było omijane szerokim łukiem.

- okej, okej. wszyscy już na pewno zrozumieli i zmienią swoje złe postępowanie.

- ja tylko chciałem, żeby wszyscy się dobrze bawili. on może i nie okazywać tego, ale na pewno zrobiło mu się przykro. teraz będzie się zmuszał, by tu sterczeć z wami.

- ależ z ciebie nauczyciel pełną gębą. nawet po pracy nie wychodzisz z roli.

Iruka zrobił tylko obruszoną minę i wrócił do swojego stoiska. nie tylko cała sala go słyszała. w pomieszczeniu, gdzie zbierali się genini i uczniowie akademii na swój bezalkoholowy bal. usłyszeli, że Iruka wrzeszczy na któregoś z dorosłych i połowa zleciała się, by zobaczyć o co poszło. niestety nie usłyszeli, gdyż trafili na moment, kiedy Iruka już sprowadził do parteru jonina i Kakashi wkroczył do akcji. rozmawiali już normalnie i muzyka ich zagłuszała. widzieli tylko jak Iruka z obrażoną miną wrócił na swoje stoisko. po chwili pozostali też się rozeszli. zrezygnowani, że jednak ominęło ich widowisko wrócili bawić się do siebie, chociaż plotkując między sobą, że Iruka to chyba nie umie się bawić.

niedługo po tym incydencie w sali pojawił sie nieco spóźniony gość. nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wejść mógł w sumie każdy, pełnoletni ninja, czego pilnowali odpowiedni ludzie, ale spóźnialski przyniósł ze sobą tykwę pełną tajemniczego napoju i michę jakiegoś poczęśunku. Podszedł do Asumy i Tsunade jako gospodarzy imprezy i pytał czy ktoś z wystawiających się nie zjawił, bo on się namyślił i jednak coś przyniósł. Asuma, w związku z tym, że Tsunade była już w radosnym stanie, poszedł sprawdzić listę.

Iruka chwilowo nie zajęty obsługa chętnych obserwował zdarzenie z uwagą. właśnie na taką sytuację czekał, by mieć pretekst do wprowadzenia swojego planu zemsty.

Kiedy zobaczył i usłyszał, że Asuma mówi, że niestety wszyscy się stawili i nie mają wolnego stoiska i ewentualnie może swój poczęstunej postawić na stole z ponczami, postanowił wkroczyć do akcji. podszedł i powiedział prosto z mostu.

- jak ci zależy na stoisku to zaraz jedno będzie wolne. tylko nie będziesz miał imienia nad stoiskiem. nie wiem czy to cię zdyskwalifikuje do konkursu...

- i tak nie zależało mi na walce o nagrodę. udało mi stworzyć coś jadalnego i chciałem się tym pochwalić. tak osobiście. jestem dumny z moich tworów i się nie wstydzę ich.

- to zaczekaj 10 minut. zaraz będziesz mógł isę chwalić. i chętnie spróbuję tego, co przygotowałeś.- powiedział uśmiechając się ciepło.

- Iruka? co zamierzasz? przecież nie ma wolnych miejsc.

- jedno i tak jest omijane szerokim łukiem a skoro przyszedł ktoś, kto może mieć coś KLIMATYCZNEGO, to warto zmienić wystawcę.

- nie jesteś organizatorem. nie możesz go wyrzucić stamtąd.

- a ktoś mówił o wyrzucaniu?- rzucił Iruka zawadiacko i odszedł.

Asuma kompletnie nie wiedział, co temu nawiedzonemu belfrowi chodzi po głowie.

tymczasem Iruka podszedł do Kakashi'ego i poprosił o pomoc. ten z braku lepszego zajęcia i uradowany, że Iruka chce JEGO pomocy a nie kogokolwiek innego zgodził sie. podeszli do stoiska, które wczesniej Iruka zajmował. weszli za nie. wtedy Iruka powiedział.

- podsadź mnie w górę. muszę zdjąć tabliczkę.

- na pewno tego chcesz?

- jakbym nie chciał to bym poprosił kogoś innego. chociażby i Genmę.

- to wskakuj.- powiedział Kakashi kucając i wyciągając ręce do tyłu, by łatwiej mu było wejść mu na plecy.

Iruka lekko się rumieniąc siadł mu na barkach. dłonie położył na głowie. czuł jego ciepło w niekomfortowym miejscu, ale starał się to ignorować. Kakashi wstał ostrożnie i zbliżył się bardziej do stoiska, by Iruce łatwiej było sięgnąć. Iruka szybko odkleił deseczkę ze swoim imieniem i dał znać Kakashi'emu, by go opuścił, co ten niechętnie uczynił. Iruka wziął deseczkę i swoje rzeczy spod stoiska. Kakashi'emu kazał wziąć półmisek i podeszli do jego stoiska. Iruka pod spód wrzucił na razie wszystko i podszedł bez słowa do czekającego spóźnialskiego.

- chodź. pokażę ci, gdzie możesz się rozgościć.- powiedział uśmiechając się łagodnie.

poprowadził go na stoisko, które zwolnił.

- tu możesz się rozstawić. jak skończysz wpadnij naprzeciwko. Kakashi zrobił boską rybkę. jeszcze trochę zostało, ale nie wiem na jak długo.

- Kakashi coś przygotował? sam to zrobił?

- oczywiście, że sam. nikt nie mógł mu pomóc, bo każdy miał swoje zadania.

- a ty? co zrobiłeś dobrego, Iruka-sensei?

- ciasteczka.- odpowiedział uśmiechając się.

odwrócił i poszedł do stoiska kakashi'ego. spod niego wyciągnął swoją deseczkę a z torby kilka zapisanych notek pieczętujących.

- podsadź mnie znowu.- zakomenderował.

- ay,ay.- rzucił Kakashi i szybko kucnął.

widocznie taki układ mu się spodobał. Iruka najchętniej wyzwałby go od zboczonych psów, ale wokół kręciło się zbyt wiele osób. podarował więc sobie to na razie. po co wzbudzać niepotrzebną sensację? zamontował dokładnie deseczkę ze swoim imieniem tuż nad imieniem Kakashi'ego. wyciągnął z kieszeni notki i po wybraniu odpowiednich poprzyklejał je w odpowiednie miejsca. wtedy poklepał go, że chce już zejść.

- a co to za karteczki żeś tam poprzyklejał, Iruś?

- zobaczysz. i nie zdrabniaj mojego imienia.- mruknął.

- no dooobrze. ale wiesz.... cieszę się, że będziemy mieć wspólne stoisko nawet jeśli dalej nikt się nie skusi na moją rybkę. możesz zjeść je wszystkie.- powiedział i Iruka przysiągłby, że ten wyszczerzył się pod ta wkurzającą maską.

- to jeszcze nie wszystko.- rzucił uśmiechając się łobuzersko i pokazując białowłosemu plik notek.

Kakashi był zaskoczony. dotąd nie widział u Iruki takiego wyrazu twarzy i takiej chęci do tajemniczych psot. widział, że to nie były bojowe notki. musiał opracować jakieś specjalne na tą okazję. naprawdę był pod wrażeniem przygotowania Iruki do zabawy. był mile zaskoczony. uwielbiał być zaskakiwany przez Irukę.

ten z radocha na twarzy ponaklejał notki na ramach u góry i na dole. z lewej strony na łączeniu ramy z lada stoiska przykleił dodatkową. zanurkował pod nią i tam też przymocował notki. pod talerz z rybkami i pod półmisek z ciasteczkami przykleił kolejne dwie. wyszedł za stoisko i cofnął się dwa kroki. przyglądał się stoisku zamykając jedno oko. dumał tak chwilę. uznał, że tyle wystarczy. wrócił na miejsce. skupił sie zbierając czakrę. złożył technikę ze skupionym wyrazem twarzy. robił to niezbyt szybko uważając na każda pieczęć jakby w pamięci powtarzając ich kolejność.

- Halloween no jutsu.

rozległ się cichy dźwięk niewypału i całe stoisko skryło się na chwilę w kłębach dymu.

wszystko się zleciało do stoiska Kakashi'ego. ktoś nawet pobiegł po gaśnice na wszelki wypadek. po chwili dym opadł. stoisko zmieniło się nie do poznania. zielononiebieski neon dumnie podświetlał imiona nad stoiskiem. w rogach i na samej górze pojawiły się wdzięczne girlandy pajęczyn. zza stoiska wesoło wyglądał ciekawski szkielet o jarzących się czerwonych ślepiach. a do wysokości kostek wokół stoiska unosiła się fosforyzująca, złowroga mgiełka. wszyscy byli w szoku, co się stało i jakim cudem w tak krótkim czasie stoisko zmieniło się nie do poznania. jak oni to zrobili? i skąd się nagle wziął ten dym?

- Kakashi? jesteś cały?

- ta. troche dymu mi nie zaszkodzi. to tak miało być?

- nie do końca. chyba odpaliłem jednak za dużo na raz. oby tylko wszystko działało jak trzeba.

- a więc, to twoja sprawka, Iruka -sensei?

- a może spróbujecie nowej partii świeżo ciachanych paluszków i nieumarłych rybek?

- eee... wyglądają tak samo.

- ale nie są takie same. boicie się spróbować?- podpuszczał ich.

wtedy przez tłumek przecisnął się spóźnialski ninja. w rękach trzymał kubeczki niemal przezroczystego płynu.

- ależ się trudno do was dopchać.

- to wszystko przez to chwilowe zadymienie.- powiedział Iruka uśmiechając się.

- aaaa... no chyba, że. sądzę, że jesteś zbyt skromny. przyniosłem wam coś na spróbowanie do picia. zależy mi na opinii. mogę się poczęstować?- zaczął gadać podając im kubeczki i rzucając okiem raz na ciasteczka a raz na rybki.

- proszę. częstuj się.- powiedział Iruka biorąc kubek.

Kakashi też wziął. spróbował. smakowało prawie jak woda. ale jakby do tej wody dodano minimalną ilość smaku. coś jakby słodka, choć wciąż lekko kwaskowa wiśnia. jednak bardziej nurtowało go, po co Iruka podkleił notki pod talerz i półmisek.

ninja wziął paleczki i skubnął troche rybki, która nagle się poruszyła się i zatrzepotała ogonem jakby ją kto z wody dopiero wyjął.wszyscy odskoczyli zaskoczeni. na ich twarzach pojawił się przestrach i pełne zaskoczenie. Iruka zaczął chichotać a Kakashi uśmiechnął się. teraz już się przekonał po co. mała zemsta, co? Iruka był naprawdę słodki.

kilka osób uśmiechnęło się. kto by przypuszczał, że jedzenie może sie ruszać i chcieć uciec albo ugryźć? to było naprawdę dobrze przemyślane. ciekawe czy razem to wymyślili.

Ktoś zebrał się na odwagę i sięgnął po ciasteczko sądząc, że są bardziej bezpieczne, bo wcześniej się nie ruszały. dotknął je a paluch nagle zaczął się zginać i poruszać jak robak. i nie tylko ten jeden wszystkie się poruszyły. rozległ się okrzyk grozy a zaraz za nim śmiech Iruki. najwidoczniej dobrze się bawił strasząc pozostałych ruszającym się jedzeniem. wypił zawartość swojego kubeczka i powiedział.

- bardzo orzeźwiający ten twój napój. jego delikatny zapach i smak wzbudza wspomnienie wiosny. jak był schłodzony to taka wczesna wiosna, którą czuć jeszcze tchnieniem zimy, a kiedy napój się nagrzał, to jakby i zapach i smak był ciut mocniejszy. taka ciepła późno wiosenna rosa.

- naprawdę?

- tak. ale to może tylko mi się tak wydaje.

- nie tylko.- wtrącił się Kakashi.- choć ja bym tego tak ładnie nie ujął, ale ten napój ma lekki posmak wiśni, co może przywodzić na myśl wiosnę.

- jej. super. dzięki za opinię. wreszcie mi się udało to osiągnąć.- powiedział wielce uradowany.

chwycił ciasteczko, które zdawało się jeszcze chwile opierać. ludzie jeszcze stali wokół ich stoiska mrucząc, jak bardzo w klimacie i jaka groza, że nawet jedzenie się rusza. wtedy wśród nich pojawił się Trzeci Hokage. obejrzał stoisko. spojrzał na zamarłych w grozie.

- a co tu się stało, że tak wszyscy zamarliście w bezruchu?

- chłopaki mają takie stoisko, że aż ciary grozy przechodzą. upiorności.

- cóż... pajęczyny, mgiełka i ten łypiący szkielet faktycznie w klimacie. ktoś tu się musiał bardzo napracować przy tym wszystkim.

- to jeszcze nic. jedzenie to prawdziwa groza.

- mmm... niemożliwe, żeby było aż tak niedobre.

- nie o smak chodzi.

- och. doprawdy? zaintrygowaliście. można spróbować?- zapytał stojących za stoiskiem.

Kakashi podał mu komplet pałeczek jednorazowych. i zachęcił uśmiechając się.

- proszę spróbować nieumarłej rybki a potem świeżo odrąbanych palców., Hokage.

Wszyscy w napięciu patrzyli, czy i tym razem jedzenie poruszy się. czy Hokage da się nabrać na tą sztuczkę. ten rozłamał pałeczki i teoretycznie niczego nie świadomy skubnął rybkę. ta tak jak poprzednio nagle się zaczęła rzucać na talerzu. Hokage aż cofnął rękę, ale nie upuszczając pałeczek ze sporym kęsem. przez chwilę na jego twarzy malowało się zaskoczenie. potem uśmiechnął się. skosztował.

- pełna groza, łobuzie.- powiedział puszczając oko do Iruki.- a rybka naprawdę dobra. zdecydowanie lepsza niż miałem okazję próbować jej wcześniej.

- dziękuję za te miłe słowa, Hokage.- powiedział Kakashi uśmiechając się.

Hokage skubnął jeszcze jeden kęs. następnie sięgnął po ciastko. tym razem nie był aż tak zaskoczony. domyślał się, co mogą robić palce, które wyglądały jakby je dopiero niedawno ucięto. - dość makabryczny pomysł, ale faktycznie w klimacie. Iruka. Kakashi. gratuluję wczucia się w klimat. moje uznanie.

- dziękujemy, Hokage!- odpowiedzieli niemal równocześnie.

- pozwól na słówko, łobuzie.- powiedział i skinął na Irukę.- a pozostali bawcie się dobrze.

Hokage ruszył w stronę drzwi a Iruka wyszedł zza stoiska i podążył za nim. Hokage zatrzymał się jeszcze przy pozostałych stoiskach. rozmawiał krótko z wystawcami. za nim jak cień podążał przebrany za upiora Iruka. wyszli z sali i oddalili się na odległość głosu. wtedy Trzeci zapytał

- co się stało, że przeniosłeś swoje stoisko na stoisko Kakashi'ego? tylko mów jak było. nie chcę wersji oficjalnej.

- naprawdę muszę?

- naprawdę, Iruka.

- przepraszam, Hokage. ale... zrobiło mi się strasznie przykro. nie rozumiem jak można być tak okrutnym dla swojego kolegi. Kakashi na pewno włożył wiele wysiłku w przygotowanie poczęstunku. nawet nie sądziłem, że w ogóle przyjdzie. a oni nie chcieli nawet spróbować, bo nie były w klimacie. no i stał tam taki samotny. nikogo przy jego stoisku nie było. i pomyślałem sobie że musi być mu przykro. nawet jeśli tego nie okazywał. mnie by było przykro. szukałem więc okazji, by jakoś mu pomóc. i wtedy pojawił się jeden z ninja, który miał się nie pojawić a bynajmniej nie jako wystawca, ale też coś przyniósł i wtedy pomyślałem, że to dobry pretekst, żeby się przenieść i użyć moich nowych notek i spłatać im porządnego psikusa za to. a przy okazji tamten miał, gdzie postawić swój poczęstunek. gdyby to był ktokolwiek inny tez bym tak postąpił. nikt nie powinien być tak potraktowany. to było bardzo niemiłe.

- Iruka. wciąż siedzi w tobie ten mały psotnik. czyli między tobą a Kakashim nie ma czegoś więcej?

- czegoś więcej? co masz na myśli, Hokage?

- to, co zwykle pojawia się między mężczyzną a kobietą. nie mówię, że między mężczyznami albo kobietami to coś niegodnego i złego, ale na pewno dużo trudniejsze i nie tak akceptowalne przez innych. to może jest wścibskie pytanie, ale wiesz, że chcę cię chronić przed cierpieniem, Iruka.

Iruka zaczerwienił się, kiedy zrozumiał o czym Trzeci do niego mówi. nigdy by o tym nie pomyślał. gdyby się tak zastanowić to była między nimi jakaś podejrzana chemia, ale to na pewno nie było to. przecież nie mogliby... bo przecież niby jak? nie. to zbyt niemożliwe.

- n-nie, Hokage. jj-ja lubię go tak samo jak innych. my-myślę, że co najwyżej mo-moglibyśmy zostać przyjaciółmi...

- rozumiem. gdyby jednak Kakashi próbował cię skrzywdzić, to przyjdź z tym od razu do mnie. zawsze znajdę dla ciebie chwilkę.

- dobrze. i dziękuję, Hokage. Jesteś dla mnie jak ojciec. i jestem ci za to wszystko wdzięczny.

Hokage przytulił go w odpowiedzi. stali tak chwilę. Iruka lubił te chwile.

- no. a teraz uśmiech i zmykaj się bawić. baw się dobrze. zasłużyłeś na to.

- dobrze, Hokage.- powiedział uśmiechając się.

- nigdy nie przestawaj się uśmiechać. ludzie cię za to kochają.- powiedział i odszedł przegryzając irukowe ciastko.

Iruka pokraśniał znowu. czuł jak po jego wnętrzu rozlewa się przyjemne ciepło.

- czyżby?

te słowa napełniały go prawdziwym szczęściem. napawał się tym chwilę. takie słowa były prawdziwym balsamem dla jego obolałego serduszka i samotnej duszy. jednak to pytanie Trzeciego o jego relację z Kakashim i sugestia, że ten mógłby mu krzywdę zrobić były takim cierniem w tym wszystkim, co przed chwilą usłyszał. podszedł do okna. zamyślił się nad tym wszystkim. to było takie dziwne i niepokojące. czyżby Hokage sądził, że mógłby z Kakashim zbliżyć się bardziej? czy Kakashi potrafiłby być dla niego kimś więcej niż tylko zboczonym kolegą? czyżby te wizyty i wszystkie zboczone rzeczy, które zrobił, były próbą? badał grunt, czy i na co może sobie pozwolić? pewnie nie robił tego ot tak. Kakashi był geniuszem. możliwe, więc, że to wszystko faktycznie miało coś na celu? tylko czy by mu pozwolił na więcej gdyby ten przyszedł i powiedział, że chciałby czegoś więcej, albo próbował wziąć więcej. chociaż to niemożliwe. jak ktoś taki mógłby się zakochać w nim. Iruka był święcie przekonany, że nie ma w sobie nic specjalnego. nic atrakcyjnego. samotne, obolałe wnętrze ukryte za pogodnym uśmiechem i ramionami pocieszającymi, otwartymi dla każdego. tak było dobrze. cieszył się, że może być pocieszeniem i pomocą dla innych. naprawde lubił uczyć te swoje łobuziaki, mimo, że często na nich krzyczał i był dość surowym nauczycielem, to chciał pomóc każdemu z nich najbardziej jak się dało.

nagle poczuł na plecach ciepło i czyjś oddech tuż przy uchu. wzdrygnął się gdy został objęty w talii. to było takie dziwne, zboczone, ale i w jakiś sposób przyjemne.

- co się stało, Iruś?

- nic takiego. zamyśliłem się.

- przecież widzę, że humor cię opuścił. co ci Hokage powiedział?

- nie skrzywdziłbyś mnie, prawda? Kakashi?

- nigdy w życiu, Iruś. skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? jeśli jeśli mój dotyk i towarzystwo cię rani, to powiedz. postaram się przestać to robić.

- przepraszam cię, ale nie jestem gotowy na bliskość. za bardzo się boję. jesteś mężczyzną. nie możemy. to nienaturalne.

- nie masz za co przepraszać. to ja powinienem cię przeprosić za swoje zachowanie. ale możemy nadal być przyjaciółmi, Iruś?

- jeszcze raz zdrobnij moje imię to tak cię spiorę, że do zimy nie usiądziesz. i puść mnie. jeszcze ktoś zobaczy i się narobi.- warknął na niego, choć niezbyt przekonany.

- ay, ay, Iruka sensei.

- wracajmy już. zostawiłeś nasze stoisko bez opieki, głupi, zboczony psie.

Kakashi wypuścił go z objęć. odwrócił go. opuścił trochę maskę i cmoknął go w czubek nosa.uśmiechnął się widząc rumieńce pod tą cienką warstwą makijażu. zaciągnął maskę spowrotem na twarz. Iruka nie mając nic pod ręką walnął go w czubek głowy pięścią.

- baka!- warknął na niego.

odwrócił się i ruszył przed siebie. Kakashi pocierając głowę ruszył potulnie za nim.

- no nic nie poradzę, że jesteś tak cholernie seksowny.

- jeszcze słowo a będziesz pilnował tej ściany, żeby nie uciekła.

- dla ciebie wszystko.- wyszeptał.

- idiota.- warknął czerwieniąc się jeszcze bardziej.

miał nieprzepartą ochotę odwrócić się i strzelić mu w pysk, ale byli już zbyt blisko sali, by robić sceny. znów zaczął się zamyślać. tam przy oknie, kiedy Kakashi go objął. poczuł się dziwnie. najgorsze w tym wszystkim było to, że nie chciał się wydostać z tych objęć. to było takie niewytłumaczalnie przyjemne. sam nie wiedział dlaczego, ale poczuł się bezpieczny.

może faktycznie powinien o tym porozmawiać z Hokage? sam tego nie rozumie. i zdecydowanie nie będzie w stanie podjąć żadnej decyzji, co z tym fantem zrobić.

Jego myśli zostały przerwane tym razem przez rozbawioną Tsunade.

- hej, hej. Iruka-kun. chodź. musisz tego spróbować. zrobiłam specjalnie dla ciebie.

i nie czekając odpowiedzi złapała go za rękę i pociągnęła.

Kakashi uśmiechnął się bardziej do siebie niż do nich. cieszyło go to, że wokół Iruki jest tylu przyjaznych mu ludzi. wrócił na swoje miejsce. kiedy nikogo przy stoisku nie było zerkał na drugi koniec pomieszczenia, by zobaczyć co się tam dzieje i czy Iruka dobrze się bawi czy też próbują go do czegoś zmuszać a on nie potrafi odmówić. może trzeba by było go tego nauczyć? jego zdaniem Iruka był zbyt miękki. mówił nie, ale kompletnie bez przekonania.

tymczasem na tym drugim końcu sali Tsunade podsunęła Iruce kubeczek napoju.

- spróbuj. teraz powinno być dobre.

Iruka spróbował. wypił do dna i powiedział.

- faktycznie. teraz nawet da się to wypić.

- cudownie. a może spróbujesz jeszcze innych? oczywiście specjalnie dla ciebie dałam mniej alkoholu.

- jestem zaszczycony, Tsunade-san.

- och. no weź nie bądź taki oficjalny. powinieneś się trochę rozluźnić i porzucić te swoje posępne myśli. taki ładny facet z ciebie a takie ponure miny robi.

Iruka zarumienił się. burknął tylko.

- nalej mi coś dobrego. mówisz tak, bo jesteś już wstawiona.

- a ty jak zawsze przesadnie skromny.- powiedziała podając mu kubek

- zdaje ci się.

Tsunade zaśmiała się. Iruka nic już nie odpowiedział tylko wypił zawartość kubeczka. ona nie czekając aż ten się namyśli nalała mu kolejny kubeczek z innego naczynia. i tak z próbowaniem doszli do ostatniego. Iruka zaczynał wyraźniej czuć wypity alkohol. wszystkie dźwięki zdawały się być jakieś głośniejsze a barwy pociemniały.

- daj jeszcze drugi. wracam na swoje stoisko. zgłodniałem.

- drugi dla kochanka?- rzuciła przekornie.

- nie jest moim kochankiem.- odparł tonem, który sugerował, że nie tak łatwo go zdobyć.

- ooooo.... Kakashi trafił na twardy orzech do zgryzienia.- zachichotała.

Iruka prychnął tylko jakby urażony i poszedł. wszedł za stoisko. podał mu kubek i powiedział

- wziąłem ci trochę tsunade'owej mikstury.

- dzięki. miło z twojej strony.

- zmienię cię. jak chcesz się poplątać po sali.

- nieszczególnie.

- acha. to ja się poczęstuję rybką.

- a proszę cie bardzo. bierz ile chcesz.

Iruka burknął coś pod nosem i nałożył sobie na mały talerzyk całą rybkę i trochę sosu. co prawda wszystko było już zimne, ale on był zbyt głodny, by wybrzydzać. usiadł sobie z tyłu na podłodze, opierając się plecami o ścianę. jakimś cudem dane mu było zjeść w spokoju. parę osób w tym czasie podeszło do stoiska na degustację. ruszające się jedzenie przestało już robić aż takie wrażenie. zjadł jedną, ale wciąż czuł się głodny. rybki przygotowane przez Kakasi'ego były jakieś "głodne". skoro pozostali niechętnie próbowali, to postanowił na tym skorzystać. wstał. dołożył sobie drugą i wrócił na miejsce. nie niepokojony przez nikogo wziął się za pałaszowanie i rozsmakowywanie w tym prostym, ale jakże pysznym daniu.

Kakashi trochę znudzony patrzeniem na innych poczytałby tą swoją książeczkę, ale było za ciemno. spojrzał na irukę pochłaniającego jego rybkę. z nudów podszedł i kucnął przed nim

- nie tak łapczywie. nikt ci tego nie zabierze. wolniej bo cię brzuch rozboli.

- ale fo fakie fobre.- odpowiedział z wyrzutem i pełnymi ustami.

- taaak? daj spróbować?- powiedział sięgając do maski.

było wystarczająco ciemno a na dodatek pozostali byli zajęci, więc istniała spora szansa, że nikt nawet nie zauważy, że ściągnął maskę, by iruka mógł go nakarmić. nie przewidział, że nie tylko jemu się nudzi. kiedy Iruka rumieniąc się wziął pałeczkami odrobinę ryby i podał kakashiemu do ust, ktoś to zauważył i poleciał do reszty, że Iruka karmi Kakashiego. no i wszystko się zleciało. Kakashi właśnie naciągnął maskę spowrotem na twarz, ale wciąż kucał przed Iruką żując kęs rybki.

- mmm... faktycznie dobra. chociaż to jeszcze nie jest ten poziom, który chciałem osiągnąć.

Iruka spłoszył się widząc zbiorowisko wokół. Kakashi też poczuł, że ktoś mu się w plecy wpatruje. wstał i odwrócił się.

- no co?- zapytał z bezczelną niewinnością.

- zjadłeś od Iruki?

- no i? poczęstować się nie można?- burknął tylko.

odsunął się od wszystkich. poszedł po szklaneczkę ponczu. nalał też dla Iruki. napił się. nikt go teraz nie obserwował. wszyscy wisieli nad biednym Iruką.

- hej, Iruka. Widziałeś jego twarz? widziałeś?

Iruka zatrzymał rękę. położył pałeczki obok na wpół zjedzonej rybki. odwrócił twarz.

- zaufał mi pokazując ją. nie powinienem.

- oj, no weź. na pewno zrozumie. chociaż tak ogólnie powiedz jak pod nią wygląda.

Iruka wziął głęboki wdech dając sobie chwilę na wymyślenie jakiejś zgrabnej historyjki. westchnął ciężko. zrobił bardzo przygnębioną minę. spojrzał w dal jakby go szukając wzrokiem i najsmutniejszym tonem na jaki teraz go było stać powiedział.

- to nie był przyjemny widok, choć dość ciemno tu jest i szczegółów nie dojrzałem.

- aż taki paskudny? niemożliwe.

- paskudny?- powtórzył jak echo.- nie. to nie wina urody, czy deformacji. jego twarz...

- co z nią? no powiedz.

- wyglądała tak, jakby był ciężko poparzony, blizna na bliźnie. a z lewej strony...

- taaak?

- jakby w ogóle ciała tam już nie było. widać zęby i dziąsła, na których też są blizny. jaki to musiał być potworny ból, kiedy to się stało i kiedy się dopiero goiło. myślę, że jakby przyszedł bez maski wszyscy uznaliby, że to jego nowa maska, która sobie sprawił na zabawę. wszyscy by się nią zachwycali, jednak.... jednak jego to tym bardziej by zraniło. jeszcze dotkliwiej niż to, co zrobiliście mu na samym początku zabawy. żałuję, że namówiłem go, by zrobił rybkę i przyniósł na zabawę. przeze mnie jest mu teraz przykro. gdybym wiedział, że się tak zachowacie, to odradził bym mu uczestnictwo. na pewno znalazłby sobie kilkanaście ciekawszych zajęć niż sterczenie wśród tych, którzy potrafią sprawiać tylko przykrość.

- nie wiedzieliśmy. przepraszamy.

- nie mnie powinniście przepraszać. tylko Kakashi'ego. udaje wesołego i że nic go tak naprawdę nie obchodzi a w środku cierpi. i dzisiaj to wasza wina.

Iruka wzbudził w nich taki poczucie winy, że postanowili to naprawić. ruszyli na poszukiwania białowłosego, żeby go przeprosić za swoje zachowanie i wciągnąć do zabawy, by nie czuł się taki odrzucony.

brunet tymczasem spokojnie dokończył jedzenie. wyrzucił resztki do postawionego w kącie kosza i wrócił do stoiska. stał tam dłuższą chwilę. rozejrzał się po wnętrzu. wszystkie stoiska opustoszały. wszyscy zebrali się na środku i wesoło przekrzykiwali. biedny Kakashi został wciągnięty w całą serię zabaw i nie miał jak się wyślizgnąć i wymigać.

Iruka podszedł do stołu, przy którym stały naczynia prawie jeszcze pełne różnokolorowego ponczu. przysiadł się do pomarańczowego, który wyjątkowo przypadł mu do gustu. bezmyślnie wypijał kubek za kubkiem patrząc jak ludzie się bawią. pod którymś z kolei znów naszło go na psoty. pod naczyniami ponaklejał notki. złożył technikę i w środku pojawiły się różne obrzydliwości. od galaretowatych gałek ocznych zaczynając na obślizgłych robakach kończąc. alkohol zdawał się dodawać mu nie tylko fantazji i ochoty do psot, ale też i do sprawności. wspiął się wysoko w róg między ścianami a sufitem. nakleił tam swoją notkę. i tak obkleił wszystkie rogi. złożył technikę i tuż nad głowami bawiących zaczęły przelatywać raz w jedną a raz w druga strone upiorne i przerażające widziała z okropnym wyciem albo śmiechem wzbudzając panikę i dreszcze grozy. potem zakradł się z tyłu do Kakashiego i na plecy nakleił mu kolejną. szybko złożył technikę. wszyscy wokół aż od niego odskoczyli, kiedy między bandażami na twarzy zaświeciły zielone punkciki. bandaże zadwały się zaczynać przeciekac ropa i ciemną, gęsta krwią. a że towarzystwo już było podpite, to patrząc na to byli święcie przekonani, że czują zapach zakażenia, ropy z ran i metaliczny zapach krwi. kilka osób o słabszych żołądkach zwymiotowało do koszy na śmieci. i wtedy faktycznie zaczęło nieładnie pachnieć. Iruka miał z tego ubaw. Kakashi krzyknął na niego i zaczął biec w jego stronę, na co Iruka zaczął radośnie umykać mu między ludźmi, którzy widząc pokracznie biegnącego z wyciągniętymi do przodu rękami uskakiwali mu z drogi. Iruka napił się jeszcze trochę i dał dyla w tłum. Kakashi stał chwilę w bezruchu próbując go wypatrzyć. po kwadransie dał sobie spokój. jutsu rzucone na niego też przestało już działać i znów został wciągnięty w zabawę. od czasu do czasu gdzieś mu mignął Iruka, ale nie mógł go uchwycić. westchnął ciężko i dał sobie chwilowo spokój sądząc, że ten zaraz i tak się zmęczy albo znudzi i da sobie spokój z tymi wygłupami. jeszcze tylko sporadycznie nad ich głowami przemykały wyjące widziadła.

i faktycznie. po kolejnej godzinie Iruka znudził się, gdyż ludzie przestali zabawnie reagować na jego sztuczki. wyszalany chwilowo przygarnął jakiś półmisek z ponczem i poszedł do swojego stoiska. nałożył sobie znów rybkę i siedząc na podłodze zajadał się popijając ponczem. był pijany. i czuł się nie wybawiony. jednak tu już nic nie zdziała. wtedy pomyślał o drugiej imprezce.

wziął ostatni plik notek i wymknął się. tuż przed salą, w której jeszcze bawiły się dzieciaki złożył technikę zmiany postaci. domyślał się, że Kakashi prędzej czy później zacznie go szukać. wybrał więc postać pewnego małego Uchiha, który miał tendencję to wiecznego spóźniania się. a żeby nie było, że się nie przebrał, to na głowie miał opaskę z kocimi uszkami a z tyłu wiał mały puchaty ogonek. na twarzy miał narysowane kocie wąsy. wszedł niepewnie na salę. nie wiedział, czy pilnujący bezpieczeństwa strażnicy z Anbu go nie zdemaskują. wtedy byłoby po zabawie. i jeszcze musiałby się tłumaczyć Hokage. jednak żaden z nich się za bardzo nie przejął jego pojawieniem się. wszedł więc dalej patrząc jak bawią się jego uczniowie. gdzieś przy stoliku układali karty. podszedł tam. grali właśnie w grę: zapamiętaj i odkryj. przyglądał się chwilę a potem zagadnął.

- mogę się przyłączyć?

gracze i obserwatorzy gry spojrzeli na niego. nie widzieli go jeszcze na zabawie.

- jesteś nowy? nie widzieliśmy cię wcześniej.

- udało mi się wyślizgnąć.- powiedział szczerząc się.- jestem kotem.

- a przyniosłeś coś, kocie?

- mlecko.- powiedział znów się uśmiechając.

rozejrzał się dyskretnie wokół. i zza pazuchy wyciągnął litrową butelkę pełną krwiście czerwonego płynu.

- głupi jesteś? mleko nie jest czerwone jak krew.

- bo to jest specjalne. od krowy wampira, utoczone. i smakuje jak winogrona.

- aaaa.... no skoro tak stawiasz sprawę to możemy spróbować.

Któryś skoczył po całą masę kubeczków. mały psotnik rozlał po trochu do każdego kubeczka. wszyscy przyszli spróbować, co też nowy przyniósł dobrego. i jak wypili to się nagle radośniej zrobiło. poprzednia gra wydała im się zbyt nudna. ktoś zapytał

- to w co się bawimy teraz?

- może kotek ma jakieś pomysły?

- a co powiecie na grę w przyspieszone zombie?

- a jak się w to gra, kocie?

- jedna osoba jest zombie i porusza się o tak.- to mówiąc zademonstrował w miejscu marsz zombie.- reszta ucieka. kiedy ktoś będzie blisko zombie, to zostaje ono przyspieszone i może zrobić szybki krok albo skok żeby dotknąć żywego. jak mu się uda to żywy zmienia się w zombie i tak aż do ostatniego żywego. wygrywa ten, który zostanie ostatni zazombiowany.

- dobra, ale ty jesteś pierwsze zombie.

- żaden problem.

wszyscy ustawili się naprzeciwko irukowego kota.ten ruszył powoli trzymając przed sobą ręce. dzieciaki zaczęły piszczeć i pokrzykiwać uciekając przed nim. jednak ktoś wpadł i też stał się zombie. i było ich już dwóch, potem trzech, czterech, pięciu. radosne piski i wycie zombie słychać było aż na korytarzu. kiedy któryś z dorosłych przechodził w pobliżu i słyszał to, dochodził do wniosku, że młodzi chyba się świetnie bawią. dzika ganianina trwała tak godzinę, może dwie aż ktoś niezadowolony rzucił ciastkiem z kremem w jednego z zombiaków. zachwycony kociak rzucił hasło:

- wojna na ciastka z kremem!

i jak na komendę każdy chwycił ciastko albo ciasto z kremową masą czy nadzieniem i zaczęli się radośnie tym rzucać. Iruka użył paru notek do stworzenia techniki podziału ciastek, by zabawa za szybko się nie skończyła, tak, więc większość ciastkowych pocisków było jedynie iluzją, która dostarczała równie wiele radochy, co fizyczne wersje a pozwalała ograniczyć bałagan na sali. wojna trwała, więc w najlepsze. wszystkie dzieciaki, stoiska i ściany upaćkane były kremem i resztkami ciasta. to w końcu zaczęło drażnić strażników porządku. młodzi zdecydowanie przesadzali już z tą zabawą, której końca widać nie było. ujawnili się łącząc głosy próbowali powstrzymać to szaleństwo.

- Stop! starczy tego!

dzieciaki jednak były zbyt rozbawione, by tak łatwo odpuścić sobie przednią zabawę. ruszyli, więc do działania, by powstrzymać je siłą. jeden z nich dość wysoki i barczysty ruszył na podpuszczającego wszystkich do zabawy, małego Uchihę.

był już blisko, gdy ten odwrócił się. zobaczył, że ten chce go pochwycić. rzucił mu ciastko w twarz, a raczej w maskę. zaczął się śmiać. to było takie zabawne. strażnik już chciał go chwycić i dać parę solidnych klapsów, kiedy ten odsunąwszy się dwa kroki zrobił słodką minkę i zapytał.

- opowie nam pan jakąś straszną historię z duchami albo potworami, prooooszę?

- nie.- warknął.

- czeeemuuuu? będziemy grzeczni jak pan nam coś potwornie strasznego opowie.

robił przy tym tak słodko niewinne minki, że strażnik nie wytrzymał. we trzech będzie im i tak ciężko złapać wszystkie dzieciaki i doprowadzić je do porządku. jeśli ten mały urwis usadzi ich wszystkich w miejscu, to chyba warto się poświęcić. i tak podczas stania na warcie wiało potworną nudą. a to może być nawet zabawne nastraszyć je trochę jakąś krwawą historią.

- ech... niech ci będzie. ale tylko jedną i pod warunkiem, że żaden nie będzie mi po sali biegał i próbował kolejnych głupot.

- super!- wykrzyknął i odwrócił się do reszty.

wziął głęboki oddech i ryknął na całą salę, by wszyscy go dobrze usłyszeli.

- hej, ludziska! będzie potworna historia o duchach! chodźcie, szybko!

strażnik trochę powątpiewał, że rozbawiona gawiedź zareaguje. jakie było jego zdumienie kiedy wszyscy zatrzymali się w pół ruchu. spojrzeli na uchihowego kociaka i stojącego za nim strażnika, który miał założone ręce na piersi i wyraźnie na coś czekał. byli pod wrażeniem, że ten nieznany chłopak podporządkował sobie takiego wielkoluda. poczuli trochę przed nim strach i respekt. chyba nie warto z nim zadzierać, skoro daje radę nawet dorosłemu, elitarnemu ninja. podeszli posłusznie. otoczyli ich półkolem i patrzyli na wielkoluda z wyczekiwaniem w oczach. ten westchnął zrezygnowany. słowo się rzekło.

- opowiem wam historię o pewnym zdarzeniu, które mrozi krew w żyłach nawet najodważniejszym ninja w wiosce. usiądźcie. zgasimy światła. jedynym źródłem światła podczas opowieści będzie świeca, która będzie obrazować ogień, który się wtedy rozszalał.

Iruka jak stał tak usiadł na podłodze krzyżując nogi i wlepiając swoje duże oczka w mówiącego. pozostali też posiadali na podłodze, gdzie kto stał i jak najbliżej dorosłego, który miał się podzielić krwawą opowieścią. ten skinął na towarzyszy. jeden przyniósł mu gruba świecę a drugi zgasił wszystkie światła w sali. zapanowała niemal grobowa cisza. po chwili wśród niego rozległ się dźwięk zapalanej zapałki. błysnął nikły ogieniek, który powędrował w dół i dał początek większemu płomieniowi świecy. przez chwilę nie było nic widać ani słychać. wtem tuż nad płomieniem oświetlana od dołu pojawiła się zamaskowana twarz opowiadacza, który zaczął snuć swą opowieść złowrogim, grobowym głosem.

- opowieść ta zaczyna się w czasach panowania Drugiego Hokage, kiedy nasza wioska była jeszcze stosunkowo młoda i różni okrutnicy zapragnęli podbić ja lub zniszczyć korzystają z waśni między dwoma najstarszymi rodami Liścia. to opowieść o dzielnej młodej kobiecie i potworze w ludzkiej skórze. a opowieść zaczyna się pewnej zimowej nocy, kiedy mróz trzeszczał w starych drzewach i pod stopami kroczącymi po skrzącym śniegu. była połowa trzeciego miesiąca najstroższej zimy stulecia. głód zaczął wdzierać się do domów mieszkańców wioski. ogień na dworze zdawał się zamarzać a czarne kruki krążył nad dachami domów kracząc złowrogo przepowiadając nieszczęście, śmierć i głód....

wszyscy z zapartym tchem słuchali opowieści. część z nich pootwierała buzie jakby tym sposobem mogła pochłonąć więcej z historii, która już na początku brzmiała złowrogo.

w sali panowały nieprzeniknione ciemności i grobowa cisza, którą przerywał tylko cichy niski, złowieszczy głos opowiadającego.

Tymczasem w drugim pomieszczeniu bawili się dorośli, którzy w większości byli już nieźle wstawieni. nawet poncz z obrzydliwymi potwornościami nie odstraszał od picia. ci mniej wstawieni jeszcze pamiętali, że mają wciągać Kakashi'ego do każdej wymyślonej zabawy.

tak dobrze się bawili, że nawet nie spostrzegli, że zaczęło kogoś brakować na tej suto zakrapianej imprezie. Ignorując brak jego skromnej obecności bawili się tak dość długo, kiedy Kakashi wreszcie wykręcił się od kolejnej konkurencji męczącym go pragnieniem. podszedł do stołu i nalał sobie ponczu do kubka. popijał go patrząc na to, co pływa w kolejnych naczyniach. przysiągłby, że jak przyszedł na ten bal przebierańców, tego tam nie było. ktoś musiał później to tam umieścić. ktoś będący w stanie wymyślić coś równie potwornego i obrzydliwego. ktoś wyjątkowo skłonny do psot, zwłaszcza jak sobie popije.

wtedy uświadomił sobie, że chyba kogoś mu tu brakuje. kogoś, kto nie powinien dużo pić.

zaczął chodzić po sali szukając go, ale nigdzie nie mógł go dojrzeć. zaczął nawet sprawdzać pod stołami i pod stoiskami. już miał użyć swojego sharingana do poszukiwania zguby, kiedy ktoś zauważył, że ten łazi po całej sali intensywnie czegoś a może kogoś szukając.

- hej, Kakashi. coś ci zginęło, że tak szukasz po całej sali?- zagadnął.

- nie coś a ktoś.

- powiedz, kogo szukasz. może go widzieliśmy.

- Iruki. widzieliście, gdzie się podział?

- może poszedł już do domu? albo leży gdzieś ululany przy waszym stoisku.

- patrzyłem, ale sprawdzę jeszcze raz.- mruknął pełen obaw.

rozejrzał się tam jeszcze raz i to dokładniej niż poprzednim razem. może faktycznie przeoczył? w końcu całkiem trzeźwy to też już nie był. irukowa torba i półmisek wciąż tu były. przejrzał całą salę, ale nie znalazł go. zobaczył tylko do połowy wypita szklankę i widocznie obniżony poziom ponczu, w którym zaczęły pływać galaretowate gałki oczne. westchnął.

- obawiam się, że Iruka już się kompletnie ubzdryngolił.- powiedział wskazując szklankę.

- ale gdzie mógł pójść?

- obawiam się, że jeśli tu go nie ma to do dzieciaków.

- po co?

- bawić się? przecież to duży dzieciak udający wielce dorosłego. pójdę go tam poszukać a wy możecie poszukać gdzieś indziej, chociaż założę się o cokolwiek, że jest właśnie tam.

wyszedł. podążył do sali, gdzie bawili się niepełnoletni. idąc w tamtą stronę zauważył, że było podejrzanie cicho. czyżby młodzi już skończyli zabawę? jeśli tak, to Iruki tam pewnie nie znajdzie, co może oznaczać, że ten pijany wariat jest gdzieś w wiosce. a to nie byłoby za dobrze. w tym stanie był kompletnie bezbronny. każdy trzeźwy mężczyzna mógł zrobić mu krzywdę. pijany ninja to dość łatwy cel. wszedł do pomieszczenia skąpanego w ciemnościach i grobowej ciszy. kiedy tam wszedł zobaczył, że na środku pali się gruba świeca. gdzieś nad nią mignęła mu biała maska Anbu. czyjś cichy głos mówił cicho raz szybciej raz wolniej jakby opowiadał jakąś historię. no tak. jedna z części takiej zabawy. upiorne opowieści, które potem śnią się dzieciakom przez tydzień po nocach. na początku sądził, że to Iruka przyszedł i opowiada. był nauczycielem. na pewno znał setki takich historii. a nawet jeśli nie znał to z pewnością jakąś na poczekaniu był w stanie wymyślić. docierał właśnie do źródła światła starając się, by nikt nie usłyszał jego kroków.

zatrzymał się pół kroku od kręgu światła. wyraźnie słyszał końcówkę opowieści. nagle tuż przed nim mignęła mu znajomo wyglądająca notka. cofnął się pół kroku. Iruka tu jest i będzie psocił. wrócił na swoje poprzednie miejsce tymi dwoma krokami podbijając moc historii.

- i wtedy usłyszeli kroki. ktoś się zbliżał lecz nikogo nie było widać. "czy ktoś tu jest? halo." zapytał najodważniejszy z nich. strach i niepewność zżerały ich od środka. wywlekały z ich serc najgorsze lęki i obawy. mały chłopiec, którego więzili widząc to zaczął się zastanawiać, czy nie możnaby było użyć tego jako techniki przeciwko nim? jednak dopiero się zapisał do akademii i nie potrafił jeszcze zbyt dobrze składać nawet podstawowych pieczęci nie mówiąc już o tworzeniu własnej techniki. nagle pojawił się obłok gęstego dymu...

Iruka szybko złożył technikę i tuż obok opowiadającego pojawił się szarawy gęsty dym, który wydawał się okrywać jakąś tajemniczą postać. strażnik nie wiedział, kto zaczął bawić się w ilustrowanie jego opowieści, ale nie przerwał. ciągnął dalej zmierzając do niechybnego, krwawego końca.

- dym zdawał się poruszać jak żywa istota. owinął się wokół jednego z porywaczy. zasłonił go całkowicie. po chwili rozległo się wycie z bólu i rzężenie konającego. dym wypluł rękę porywacza. całą zakrwawioną, która potoczyła się do nóg drugiego.

niemal w tym samym czasie, gdy mówił dym posłusznie falował. dało się słyszeć parę nieokreślonych krzyków i obok świecy spadła ręka. cała zakrwawiona. wyglądała jakby jakiś wielki zwierz ją odgryzł. dzieciaki krzyknęły przerażone i cofnęły się. jednak nikt nie błagał o zakończenie historii. strażnik zauważył, że dzieciak przebrany za kota był wciąż ciekawy i nie ruszył się na krok. jego duże oczy patrzyły zafascynowane raz na niego raz na rękę. przeszedł go dreszcz. co to za dzieciak, którego tak fascynują odrąbane kończyny?

- mglista postać zbliżyła się do porywacza, który blady ze strachu mało nie umarł i zapytała pustym, ale wyraźnie męskim głosem...

- gdzie moja zguba sie podziewa? gdzie. on. jest?- Kakashi wtrącił się w opowieść wstępując w krąg światła i przechodząc przez gęstą mgłę.

dzieciaki widząc zamgloną postać całą w bandażach zaczeły drzeć się z przerażenia i uciekać jak najdalej potykając się jedno o drugie i wpadając po ciemku na stoiska i krzesła. tylko jeden głosik rechotał. drugi ze strażników skoczył do ściany i szybko pozapalał wszystkie światła. na środku sali siedział strażnik w masce. przed nim paliła się świeca. obok stał ktoś owinięty bandażami o białych włosach. krok za nim na podłodze leżała prawie całkiem już zużyta notka pieczętująca, z której unosiły się resztki wijącego się dymu. przed nimi siedział chłopak w przebraniu kota i się zaśmiewał. pozostałe dzieciaki leżały na podłodze, po upadku lub zderzeniu się z czymś lub kimś. reszta, której się udało, chowała się za stoiskami albo pod stolikami.

- no dzięki, Kakashi. zepsułeś mi opowieść.

- eeee.... sądzę, że dobrze dobrałem słowa. jak widać efekt był spektakularny.

- pf... a po coś tu w ogóle przylazł?

- po moją zgubę. jak już mówiłem. pozwolisz, że się rozejrzę.

- ta. jasne. ale tu są same dzieciaki.

- mhm.- mruknął i rozejrzał się.

spojrzał na rozbawionego kociaka. za bardzo mu kogoś przypominał. niewielu wiedziało jak wyglądał Obito. i chyba tylko jedna z tych osób używała pieczętujących notek i była dość pijana by zrobić coś takiego.

- chyba powinienem was przeprosić za jego zachowanie. nie upilnowałem go.

strażnicy spojrzeli po sobie. Kakashi i dzieciak? nie upilnował? nie bardzo wiedzieli jak mają na to zareagować.

- naprawdę nie musisz. zrobiło się ciekawiej jak przyszedł a przy okazji Gata się wykazał opowiadając tą mrożącą krew w żyłach opowieść.

- to dobrze. nie będzie wam już przeszkadzał. na dzisiaj wystarczy mu zabawy.

Kakashi w końcu podszedł i podniósł niesfornego i psotliwego kociaka za ubranie. wziął go pod pachę i tylko mruknął

- tu jesteś nicponiu. po całej akademii cię szukam.

- puszczaj mnie, puuuszczaaaaj...- próbował zaprotestować wiercąc się i wierzgając.

- idziemy. koniec zabawy na dziś. czas do łóżka. pożegnaj się z przyjaciółmi.- głos Kakashi'ego był dziwnie twardy i nieznoszący sprzeciwu.

strażnicy z Anbu słyszeli o Kakashim i jego osiągnięciach w szeregach organizacji. jako jonin i opiekun drużyny 7 był raczej milusim i spóźnialskim ninja o radosnym i zdecydowanie przyjaznym głosie i nastawieniu do życia. a tu. znów jakby stał się tamtym zimnokrwistym skrytobójcą. jego mordercza aura była wyraźnie wyczuwalna. nie chcieli mu teraz stanąć na drodze. niemal każdym nerwem czuli tą moc i agresję. tą zimnokrwistą, beznamiętną żądzę mordu. "Żyję, by zabijać. Zabijam, by przeżyć." tak kiedyś zwykł mawiać.

aż im się żal chłopaka zrobiło. pewnie w domu dostanie porządne lanie za tę ucieczkę.

- ale ja nie chcę do domuuuu....- kociak wciąż próbował oponować, ale już jakoś słabiej.

kakashi jednak dalej był niewzruszony. spojrzał na strażników, którzy wzięci litością nad dzieciakiem już chcieli się za nim wstawić, ale to straszne spojrzenie uwięziło im słowa w gardłach. Kakashi ruszył do wyjścia. dzieciarnia pożegnała ich nieco trwożliwym: "Paaaaa." kiedy zniknęli za drzwiami zaczęli snuć teorie spiskowe, że to był chłopak kakashiego. zastanawiali się dlaczego jeszcze nie zapisał swojego syna do akademii. nawet nie podejrzewali, że ten chłopak to pijany Iruka. może dlatego, że nikt z nich nie podejrzewałby, że ich sensei może być pijany. Iruka dalej nie miał zamiaru podarować sobie postaci chłopca przebranego za kociaka. był w dość buntowniczym nastroju, więc skorzystał z tego, że wie jak wyglądał chłopak z drużyny kakashiego i przybrał jego postać. no może podarował sobie te gogle, bo czuł, że już mało chakry mu na wygłupy zostało.

tymczasem kakashi wszedł do sali, gdzie bawili się dorośli. posadził go na jakimś pustym stoliku. ten wyciągnął ręce do niego i rzewnie zawołał

- piiiiiiić ceeeeeeem....

- ale masz tu siedzieć.

pokiwał mu głową, że się zgadza. kakashi wziął szklankę i napełnił ją czymś, co sądził, że nie jest z dodatkiem alkoholu. ktoś go zaczepił

- znalazłeś go?

- tak, tak. tam siedzi i jeszcze ma siłę się wydurniać. nigdy nie posądzałbym o aż takie pokłady czakry. ani tym bardziej o to, że coś takiego przyjdzie mu do głowy.

wziął szklankę i podszedł do siedzącego i machającego nogami. naprawdę kogoś mu przypominał. kogoś kogo kiedyś stracił przez swój błąd. to nie może być przypadek, że go spotkał. byli teraz zbyt podobni a Iruka nie mógł go znać, więc nie powinien tak dobrze go naśladować. w tym momencie jakby był pół sobą a pół nim. podał mu szklankę wpatrując się w niego i rozmyślając. ten wziął ją i pił zachłannie nie przestając machać nogami. kilka osób przyszło popatrzeć, bo zobaczyło, że kakashi jakieś dziecko przytargał. patrzyli na niego. i rozpływali się w zachwytach, zwłaszcza kobiety.

- jaki słodziak.

- hej, Kakashi? skąd wytrzasnąłeś te uchihowe słodkości?

- to nie jest Uchiha. to Iruka się wygłupia. kto mu w ogóle dał alkohol?

Tsunade i jeszcze dwie osoby podniosły grzecznie ręce w górę, przyznając się bez bicia do tego pociesznego czynu. przecież każdy ma prawo kiedyś się zabawić.

- zobaczysz. jak tylko przebudzi się mój sharingan...- zaczął, ale nie skończył gdyż Kakashi wziął jakąś bułkę z najbliższego stoiska i wepchnął mu ją w paszczę.

- mmhmmghmmm...

patrzyły na niego rozeźlone czarne oczy. jednak kakashi widział, że kryje się za tym cierpienie i że są bliskie tego, by napełnić się łzami. westchnął ciężko i poszedł po kolejną szklaneczkę picia dla niego. iruka oderwał kawałek bułki i naburmuszony zaczął ją przeżuwać. kobiety wciąż jeszcze na niego patrzyły nie mogąc nasycić oczu. wyglądał tak słodko i niewinnie. kiedy kakashi wrócił podał mu szklankę mówiąc.

- masz. popij, bo się udławisz.

pogłaskał go po głowie. właściwie to sam nie wiedział czemu to zrobił, ale jakoś nie potrafił się powstrzymać. iruka popił i wyburczał

- czemu one się tak na mnie gapią?

- bo mają słabość do małych słodkich chłopców.

- to znaczy, że naprawdę nie jestem atrakcyjny?

- nie. sądzę, że po prostu jesteś zbyt nieśmiały. i na dodatek niepotrzebnie. naprawdę apetyczne z ciebie ciacho, zwłaszcza jak się zaczynasz rumienić. i ten twój uśmiech...

kobiety spojrzały po sobie. zachichotały i poszły do pozostałych napić się i bawić dalej nawet bez tej dwójki. wtedy Iruka podarował sobie te wygłupy i wrócił do swojej normalnej postaci. czuł się wykończony, w głowie mu szumiało i na dodatek znowu poczuł się odrzucony i na uboczu. siedział ze spuszczoną głowa. w jednej ręce trzymał szklankę a w drugiej bułkę.

- przepraszam cię, Kakashi.- wydusił z siebie a w oczach pojawiły się łzy.

-za co niby?

- powiedziałem im...

- nie mam do ciebie żalu. nawet nie najgorzej zacząłem się bawić. to zraniło bardziej ciebie.

- jestem już taki zmęczony...

- raczej już kompletnie zawalony. oj, będzie jutro kac. no. zjedz i wypij. pójdziemy do domu.

odpowiedziało mu niemrawe kiwnięcie głową. Iruka wypił wszystko, ale nie miał już sił, by zjeść. zupełnie nie czuł głodu. kakashi poszedł po jego torbę. kiedy wrócił ten już drzemał wciąż trzymając pusta szklankę i nadgryzioną bułkę. westchnął zrezygnowany. zarzucił sobie jego torbę na ramię. podszedł do bawiących się.

- żebyście nie szukali czasem, choć to wątpliwe, idę odprowadzić Irukę do domu. on ma już naprawdę dosyć tej zabawy.

- a wrócisz jeszcze? bawimy się do świtu.

- raczej wątpię.

- czemu akurat ty odprowadzasz Irukę?

-a co? ktoś z was chce to zrobić?

zapadła cisza. jeden patrzył na drugiego.

- tak myślałem. lepiej żeby spał w domu a nie tu na ławce jak jakiś menel.

wyczuli, że kakashi jest jakby zdenerwowany albo wyjątkowo czymś poirytowany. może nie w smak mu było rezygnować z zabawy, tylko po to by go odprowadzać? a może był zły na nich? ale niby za co? czyżby jednak coś ich łączyło, że tak jeden drugiego broni?

- to poczekaj. wasza nagroda w konkursie za najlepsze stoisko.- rzuciła Tsunade odwracając się na pięcie.

Kakashi stał i czekał. nie miał za wielkiego wyboru. wiedział, że akurat ona mu nie daruje i jeszcze pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie u niego w domu. a tego wyjątkowo by nie chciał. Tsunade poszła na koniec sali i po chwili wróciła z jakimś nie małym zawiniątkiem. wręczyła mu je cmokając znów w policzek.

- dz-dzięki.- zająknął rumieniąc się i dyskretnie zerkając na jej obfity biust.

- a to była indywidualna nagroda, że w ogóle przyszedłeś.

Kakashi uśmiechnął się i schował zawiniątko do irukowej torby. podszedł do drzemiącego. wyjął mu szklankę z dłoni. odstawił ją i wziął Irukę na ręce. ten ułożył się wygodniej opierając głowę o jego pierś. w ręku wciąż trzymał bułkę. Kakashi skrzywił się. Iruka powinien być prawie gorący po takiej ilości wypitego alkoholu, a bynajmniej mocno rozgrzany, a on był niemal zimny. musiał zużyć prawie całą czakrę, którą mógł wykorzystać. ktoś tu jutro będzie miał problemy ze wstaniem z łóżka. a to oznaczało, że nie może go tak po prostu zostawić samego sobie, chociaż tak właściwie to należy mu się taka kara. Kakashi odwrócił się. i w tym momencie błysnął aparat. uwiecznił wkurzoną minę kakashi'owej mumii trzymającej na rękach śpiącego i kompletnie pijanego zmorowatego Irukę z tą swoją nadgryzioną bułką.

Kakashi tylko warknął coś i zniknął. miał zanieść Irukę do jego mieszkania, ale się rozmyślił. zabrał go do siebie. miał dużo więcej miejsca w domu a przede wszystkim nikt Iruki u niego nie będzie szukał, więc nie zobaczy go w tak wymiętym i nienadającym się do życia stanie. wszedł do domu. oparł Irukę o ścianę tak, by siedział. przygotował posłanie. odwinął się. z szafy wyciągnął dwa czyste komplety piżamy. ściągnął z Iruki to jego przebranie. zabrał mu bułkę i schował do pojemnika, gdzie trzymał pieczywo. wtedy brunet się obudził. rozejrzał po wnętrzu. nie bardzo wiedział gdzie jest, ale z pewnością to nie była sala akademii, gdzie mu się przysnęło.

- o. obudziłeś się? świetnie. idziemy pod prysznic.

- Kashi... nie mam siły.

- pomogę ci.- to powiedziawszy nachylił się i dźwignął go.

Iruka niepewnie w samej bieliźnie stanął na nogach. świat wokół wirował jak oszalały. wszystko się rozdwajało i roztrajało. kakashi pociągnął go i powoli dotarli do łazienki. posadził go na kibelku i poszedł po piżamy. wrócił i położył je na półce. Iruka znów przysypiał. kakashi podszedł do niego i delikatnie poklepał po twarzy.

- hej, hej. jeszcze nie śpimy.

- mmm...

- jak zmyć ta twoją uroczą tapetę?

- na półce... mam takie śmieszne... mleczko do mycia... twarzy.- wydusił z siebie mało przytomnie chyba sądząc, że został przeniesiony do swojego mieszkania.

- acha. czyli pójdzie dużo mydła i ciepłej wody.- mruknął darując sobie dalszy komentarz.

kakashi rozebrał się do naga. kucnął przed Iruką i ściągnął z niego resztę ubrania. ten bez sprzeciwów pozwolił się rozebrać do naga. był tak zalany, że Kakashi mógł mu teraz naprawdę wszystko zrobić a on nie miałby siły się bronić. był taki ulegle bezwolny. jednak nie tego pragnął Kakashi. nie kręciło go zdobywanie kompletnie zalanego Iruki, który zupełnie nie wie, co się z nim dzieje i gdzie się znajduje. oj, zdziwi się jutro jak obudzi się w cudzym łóżku i nie swoim ubranku. wziął go pod rękę i weszli do kabiny. Iruka dosłownie lał mu się w rękach. nie był w stanie utrzymać się na własnych drżących nogach. Kakashi oparł go o ściankę kabiny i nim ten mu po niej spłynął sięgnął poza kabinę po drewniany stołeczek. ustawił go w rogu i posadził na nim przysypiającego. ustawił strumień na niego i odkręcił letnią wodę. normalnie ustawiłby gorącą, ale bał się, że Iruka mu już kompletnie odleci. ten czując, że coś mokrego na niego leci, machnął nieporadnie ręką i bąknął coś o padającym deszczu. kakashi uśmiechnął się tylko i zaczął myć najpierw siebie.

kiedy skończył wziął prysznic i dokładnie zmoczył ciało Iruki, które prezentowało się wcale nie tak najgorzej. widać było, że nie jest kompletnie zapuszczony, choć przydałoby mu się trochę więcej treningu. nie omieszkał też popatrzeć sobie na irukową męskość. mógł teraz zrobić to całkiem bezkarnie. Iruka zdawał się mieć naprawdę słuszny sprzęt. chociaż Kakashi podejrzewał, że do tej pory używany wyłącznie do oddawania moczu. to było tak podniecające, że mimo wypitego alkoholu czuł, że powoli robi się twardy. miał na niego coraz większą ochotę. może chociaż troszeczkę wykorzysta Irukę, by sobie ulżyć? ten pewnie i tak nic nie będzie pamiętał, więc czemu by nie skorzystać z okazji, która może się nie powtórzyć? a bynajmniej nie za szybko. pewnie teraz przez miesiąc końmi go nie zaciągną na żadną imprezę zakrapianą alkoholem. zwłaszcza jak będzie tam Tsunade. nie ważne jak abstynencka to miała być imprezka i jak bardzo się wszyscy zarzekali, że nie będzie picia, jak się zjawiała Tsunade z własnym zaopatrzeniem, to nie było faceta, który by jej odmówił. Kakashi tak bardzo pragnął Iruki, że to aż bolało. sam nie wiedział skąd w nim ten masochizm, ale nasycał się tym, co tylko powodowało, że jeszcze bardziej pragnął go zdobyć tylko i wyłącznie dla siebie i był chorobliwie wręcz zazdrosny o każdego i każdą, którzy kręcili się koło jego obiektu westchnień. pomyślał, że skoro Iruka jest taki zawalony, to sobie chociaż pomaca tu i ówdzie.

nachylił się nad nim. patrzyły na niego lśniące alkoholem oczy. pocałował go delikatnie w usta. Iruka zdawał się poczerwienieć jeszcze bardziej ale nie bronił się i nawet nic nie powiedział. żadnego słowa sprzeciwu. wręcz przeciwnie. Iruka mimo, że czerwony na twarzy, ledwo przytomny i kompletnie pijany, może właśnie dlatego, położył mu ręce na plecach i lekko, bardzo niepewnie przyciągnął do siebie. patrzył mu chwilę w oczy i pocałował płochliwie. Kakashi oddał pocałunek. a oddawał go długo i namiętnie. jego dłonie błądziły po irukowym ciele, gładząc je i badając jego każdy milimetr. naprawdę alkohol dodawał mu odwagi. wiedział, że na trzeźwo Iruka nigdy by się nie zdobył na coś takiego. to tylko rozochacało Kakashi'ego. całował się z nim jeszcze chwilę, by oderwać się od niego i znów spojrzeć na tą zarumienioną twarz. chcąc więcej i dążąc do tego, by więcej wziąć budziło się w nim poczucie winy, które aktualnie zagłuszał pożądaniem i zatracaniem się w badaniu irukowego ciała i wdychaniu jego odurzającego zapachu. zaczął całować go po szczęce i szyi równocześnie ugniatając lekko jego sutka w palcach. Iruka wzdychał i drżał lekko. Kakashi objął ustami drugi sutek Iruki i zaczął go ssać z małymi przerwami na liźnięcia.

- nnnnn....aaaach...- wyrwało z irukowych ust.

ręce, które do tej pory próbowały obejmować białowłosego teraz zaczynały bez przekonania, jeszcze, odpychać go.

- nie podoba ci się?- zapytał odrywając od niego usta.

dłoń Kakasi'ego przesunęła się po ciele Iruki w dół aż nie spoczęła na jego kroczu. Iruka poczuł jego gorącą dłoń na swoim penisie i spiął się czerwieniąc jeszcze bardziej.

- nnnnie...przestań...nnnn...- wydusił z siebie nie mogąc się za bardzo skupić, gdyż palce nie przestawały pieścić jego dziwnie stwardniałej brodawki.

- a mi się wydaje, że wcale nie chcesz żebym przestał.- powiedział i liznął irukowego sutka prowokująco.

- aaach...- jęknął znów czując kakashi'owy język w tak wrażliwym na pieszczoty miejscu.- kashi... przestań...

- czemu? przecież to nie boli.

- to... to.. zbyt dziwne... i...

- przyjemne?- Kakashi dokończył uśmiechając się.

- n-nie. to... takie zawstydzające.- powiedział odwracając głowę.

czuł się dziwnie. jednocześnie było mu słabo, ale miał siły, by wytrzymać w oczekiwaniu na rozwój tych wydarzeń. jednocześnie czuł chłód i rozpalający go jakiś nieznany dotąd ogień. pragnął, by Kakashi przestał go dotykać i robić te wszystkie zboczone rzeczy a także by nie przestawał. to było takie zawstydzające, ale i wyjątkowo przyjemne. i zdał sobie sprawę z tego, że się bał jednej rzeczy w tej sytuacji. a mianowicie, że jak Kakashi weźmie, co chce, czego pragnie, a jak już go zbruka, to straci nim zainteresowanie. porzuci jak nieciekawą, albo przeczytaną książkę i będzie szukał nowej, ciekawszej. a on, zawstydzony, upokorzony, zbrukany i zdradzony znów zostanie sam. sam ze swoim bólem i cierpieniem.

Jeśli Kakashi go teraz zgwałci i wykorzysta do cna, to on... skończy z tym. tym razem to zrobi. więcej tego wszystkiego nie udźwignie. zakończy swe życie własnym kunai'em. a ten głupi, zboczony pies niech żyje ze świadomością, że to się stało przez niego. może się wtedy opamięta i już nikogo więcej nie skrzywdzi.

- spokojnie, Iruś. Przecież nie zrobię ci krzywdy. chcę tylko byś poczuł przyjemność, jaką to daje, jaką i ja odczuwam. zrelaksuj się i nie bój.

Iruka nie odwracając głowy zacisnął oczy. drżał. Kakashi nachylił się na irukowym kroczem. rozsunął mu nogi i pocałował członka, którego do tej pory ukrywał pod swoją dłonią. Iruka zaskoczony drgnął i zasłonił usta dłonią, by stłumić jęk. Kakashi uśmiechnął się i zaczął obcałowywać irukowego kutasa, który jak na złość zdawał się ignorować jego zabiegi. co innego Iruka. Kakashi przerwał tylko po to, by zobaczyć jak ten słodko zakrywa usta ręką i jak zaciska oczy. i jak seksownie się czerwieni. druga ręką zaczał wodzić po jego ścieżce rozkoszy między kutasem a anuskiem. pocierał raz szybciej raz wolniej patrząc jak Iruka czerwieni i wzdycha. jak ciężko unosi się jego klatka piersiowa. nachylił się ponownie. polizał główkę i zerknął na jego twarz. czuł jak ten drży rozkosznie. taki zawstydzony. taki niewinny.

zassał główkę irukowego członka. usłyszał jęk, którego brunet nie zdążył stłumić. wiedział, że sprawia mu przyjemność, przed która on się jeszcze próbuje bronić. przestał wodzić palcami po jego ciele. jedną dłoń położył mu na udzie odsuwając nieco, tak, by ten szerzej przed nim nogi miał rozłożone. drugą wsunął mu między kształtne pośladki i palcem naparł na jego dziewiczą dziurkę. powoli, bardzo powoli zaczął się w niego zagłębiać, przy akompaniamencie irukowego pojękiwania.

jednak to nie były jęki, których Kakashi się spodziewał. liczył na głośne i niekontrolowane jęki rozkoszy a dostał kilka zduszonych jęków bólu. poruszając palcem w tym dziewiczym tyłeczku, czuł, że dziurka zaciska mu się na palcu dość mocno i spazmatycznie, ale nie przypuszczał, że może to Irukę zaboleć zwłaszcza, że równocześnie mu obciągał. powinien zacząć odczuwać przyjemność i się rozluźniać wpuszczając go głębiej i chętniej. jednak on dalej się wzbraniał zaciskając mięśnie i nieporadnie próbując go odepchnąć. dopiero teraz docierało do niego, że brunet nie drżał a trząsł się jak listek na zbyt silnym wietrze. podniósł głowę wypuszczając wciąż nie skorego do współpracy członka, ale wciąż trzymając palec w jego tyłeczku. zaskoczyło go to, co zobaczył. Iruka jedną rękę przyciskał do twarzy a druga miał gdzieś z tyłu zaciśniętą w pięść tak mocno, że aż mu kosteczki pobielały. z zaciśniętych oczu płynęły łzy. Kakashi wyciągnął z niego palec.

- umyjemy się, dobrze?- zapytał retorycznie sięgając po mydło i cmokając go w czoło.

jednak został całkowicie zignorowany. Kakashi wziął mydło i szybko go namydlił. sprawnie i bez przeszkód odwrócił i namydlił mu plecy. pochylił. może i trochę za mocno. kształtny tyłeczek kusił. Kakashi odsunął go wraz ze stołeczkiem na którym ten siedział. przełożył go przez stołek i rozchylił pośladki zapominając o myciu. wpatrywał się w tą cudownie różową i dziewiczą dziureczkę. zbliżył do niej twarz i polizał ją. poczuł jak zacisnęła się momentalnie.

lizał ją chwilę, by zagłębić się w nią i zacząć wylizywać jego ciepłe wnętrze. ręką masturbował się, by być wystarczająco sztywnym do ostatniego etapu swojej przyjemności.był zbyt zaaferowany i podniecony, by przerwać, by sobie to podarować. miał tylko cichą nadzieję, że jutro jak się Iruka obudzi to nie będzie pamiętał co się działo pod prysznicem. Iruka jęknął przeciągle i zacisnął obie pięści opierając się o podłogę. ronił bezsilne łzy. czuł się taki słaby, bezsilny i upokorzony. sam nie wiedział dlaczego aż tak mocno to odczuwa i tak negatywnie choć w sumie to faktycznie było nawet przyjemne. może dlatego, że białowłosy robił to wszystko ku własnej uciesze i wbrew jego pijanej woli. i to chyba bolało najbardziej. Kakashi obiecał, że go nie skrzywdzi a teraz....

teraz robił z jego ciałem co chciał, co tylko jego zboczona fantazja mu podpowiadała. okłamał go. zdradził. a pewnie jutro już porzuci.

Kakashi wreszcie oderwał się od niego. w ustach czuł smak jego wnętrza. smakował... słodko. jak torcik ze śmietaną i wisienką na czubku.

na kolanach stanął tuż za nim. położył mu rozgrzane dłonie na biodrach. kutasem wślizgnął się między irukowe pośladki, ale nie próbował wejść w niego. płynnym ruchem ocierał się między jego pośladkami. Iruka jęknął i zadrżał czując jego penisa między swoimi pośladkami. coraz dotkliwiej odczuwał ilość wypitego alkoholu i zużytej do wygłupów czakry.

- to moja kara, za to, co zrobiłem?- pomyślał w duchu, gdyż nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, który nie brzmiałby jak jęk.

Kakashi zachęcany tymi cichymi jękami poruszał się coraz szybciej, zupełnie jakby go posuwał. tracił nad sobą kontrolę. Iruka tylko bezsilnie zaciskał pięści wbijając sobie paznokcie we wnętrze dłoni błagając niebiosa, by ten koszmar się wreszcie skończył.

Kakashi wreszcie poczuł, że dłużej już nie da rady. zatrzymał się. rozchylił bardziej irukowe nogi i naparł lekko na jego dziurkę, ale wciąż nie wdzierając się do środka. to wystarczyło, by osiągnął szczyt. ścisnął boleśnie mocno jego biodra i doszedł wtłaczając w niego swoją spermę w obfitych porcjach przy akompaniamencie głośnego jęku Iruki, który czując penisa próbującego wedrzeć się do środka jęknął, ale szybko przygryzł wargę aż pociekła krew. kakashi ostatecznie nie wszedł w niego. cofnął się i oparł o ściankę kabiny. dyszał przez chwilę. patrzył na zaczerwieniony, kształtny tyłeczek wciąż lekko wypięty. taki zachęcający. jednak nie miał już sił na powtórkę. musiał jeszcze obu przetransportować do łóżka. i skończyć szorować wciąż apetyczne ciałko Iruki. zwlókł się z podłogi i ponownie wziął mydło. kiedy skończył wziął prysznic. ustawił letnią wodę i spłukał go najpierw z tyłu a potem z przodu. posadził ponownie na stołeczku i odwiesił prysznic. wyszedł z kabiny. po chwili wrócił z ręcznikiem. zaczął go wycierać. był dziwnie chłodny i wciąż się trząsł.

- woda była za zimna?

- zimno mi....- wydusił z siebie.

- wybacz. to chyba moja wina. mogłem ustawić cieplejszą. ale się nie martw. zaraz położę cię do łóżka to się rozgrzejesz.

- a ty?

- ja będę spał obok. na podłodze.

Iruka już otworzył usta, by coś powiedzieć ignorując wycierające go, ciepłe ręce, ale zrezygnował. jeszcze pomyśli, że to zaproszenie do dalszych okropnych rzeczy. spuścił tylko głowę i milczał.

- nie martw się, słodziaku. przywykłem do spania na ziemi, na twardym.

Iruka tylko odwrócił głowę wciąż milcząc. Kakashi nie naciskał i nie próbował już wciągnąć go w rozmowę. w milczeniu skończył go wycierać. wyniósł z kabiny i posadził na kibelku.

- potrzebujesz do toalety, albo coś?- zapytał ubierając się na jego oczach.

- nie.

- no dobrze. to teraz wskakujemy w piżamkę i lulu do łózia.

Iruka stwierdził, że jego wesołość po tym wszystkim jest przerażająca. nie chciał na niego patrzeć. a już napewno nie na jego twarz. bez sprzeciwu pozwolił mu się ubrać czując, że władza w kończynach chyba już go opuściła. w głowie znów zaczęło szumieć. czuł się taki strasznie zmęczony. Kakashi wziął go w ramiona. ruszył do sypialni. czuł, że Iruka jest chłodny i drży. to go napawało jakimś nieznanym smutkiem. a właściwie to całkiem znanym. bo znał jego źródło. za każdym razem jak Iruka był nie w formie, to jemu było jakoś tak smutno. i to było takie dziwnie, ale nie mógł uchwycić, dlaczego?

Iruka przeżywał swoje dylematy. mimo tego, co mu przed chwilą Kakashi zrobił, to teraz niesiony czule w ramionach poczuł się znów bezpieczny i spokojny. sam nie wiedział dlaczego tak się dzieje, ale teraz był zbyt zmęczony, by choćby spróbować o tym pomyśleć. położył mu głowę na piersi i zasnął słysząc spokojne bicie serca białowłosego drania.

Kakashi poczuł ruch i spojrzał na niesionego. zobaczył, że ten układa się po prostu wygodniej w jego ramionach. uśmiechnął się. kiedy Iruka zasypiał wyglądał tak uroczo i tak słodko, że nikt nie był w stanie się oprzeć temu urokowi. postanowił na walentynki pokazać wszystkim kobietom taką fotkę, by się roztkliwiły i dawały mu czekoladki, żeby tylko Iruka poczuł się szczęśliwy. obiecał mu to kiedyś, że zrobi wszystko by go uszczęśliwić.

wszedł cicho do sypialni i delikatnie położył go do łóżka. ułożył i przykrył kołdrą. pocałował w czoło. uśmiechnął się, kiedy w odpowiedzi Iruka zabawnie zmarszczył nos i mruknął coś niezrozumiale. zgasił nocną lampkę i wsunął się w futon. patrzył jeszcze chwilę w ciemnościach na łóżko, gdzie spał Iruka. zamknął oczy i zasnął zmorzony snem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro