Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czas wyznań

Postanowił przygotować jakiś wartościowy, smaczny posiłek. przewertował jedną z książek z przepisami. sposób przygotowania zdawał się być dość prosty, choć trochę czasochłonny. z książką poszedł do kuchni. przejrzał lodówkę i szafki w poszukiwaniu skłądników. niestety okazało się, że większości produktów nie posiada. nabazgrał szybko listę zakupów i postanowił skorzystać z faktu, że Iruka spi i skoczyć na szybkie zakupy. chwycił listę i pieniądze. ubrał się i pospieszył do wioski po zakupy.

po drodze pomyślał, że w sumie mógłby kupić trochę więcej coby starczyło na dłużej niż jeden dzień. tyle co ma i kupi z listy nie wystarczy na zbyt długo dla dwóch mężczyzn.

mimo, że kupował w pośpiechu, wiedział, że nikt nie ośmieli się sprzedac mu nieświeżego czy zepsutego jedzenia. wszyscy go znali i szanowali za to, co robił dla wioski. objuczony czterema torbami pełnymi jedzenia kierował isę w stronę domu. po drodze wpadł na niego jeden z dzieciaków

- O! Kakashi- sensei. nie widziałeś może Iruki-sensei? nie ma go w domu.

- nie, no skąd. wybacz. śpieszę się do domu.

- a. acha. do widzenia Kakashi-sensei.

Kakashi uśmiechnął się w odpowiedzi i zniknął mu z oczu.

wreszcie udało mu się wrócił z zakupów już bez przygód i niespodziewanych spotkań. cieszył się, że jakimś cudem Gai go nie dojrzał. to by się dopiero narobiło. siatki postawił na stole i poszedł na górę zajrzeć do Iruki.

wcześniej zostawił drzwi uchylone, by w razie czego słyszeć, czy go nie woła, albo czy coś się nie dzieje. uchylił drzwi i zobaczył, że Iruka jest bardzo niespokojny. podbiegł do łóżka. widocznie śnił mu się bardzo zły koszmar, z którego nie mógł się obudzić. widział, że zaciska dłonie na pościeli. musiał go obudzić. zaczął nim potrząsać i wołać po imieniu.

- Iruka-sensei! Iruka- sensei! Iruuuuś!

wreszcie Iruka obudził się z krzykiem.

- Nie krzywdź mnie!

był cały spocony. oczy szeroko otwarte. przerażenie wymalowane na twarzy. dyszał jakby biegał cały dzień. dłonie wciąż zaciskał na pościeli.

- Już dobrze, Iruś. to był tylko zły sen.- mówił do niego próbując rozprostować jego palce, co okazało się nie tak łatwym zadaniem.

- Nie rób mi krzywdy, proszę. To boli.

- Hej, Iruś. spójrz na mnie. przecież bym cię nie skrzywdził. rozluźnij dłonie. wbijasz sobie paznokcie w skórę. to był tylko zły sen. koszmar. rozumiesz?

Iruka patrzył na niego wciąż jeszcze przestraszonym wzrokiem. trząsł się widocznie.

- boję się.- wydusił a w oczach pojawiły się łzy.

- przepraszam, że cię samego zostawiłem. musiałem iść kupić trochę jedzenia. gdybym wiedział, że będzie ci się coś strasznego śniło, to bym został.

- boję się, że weźmiesz to czego pragniesz i mnie zostawisz.

- dlaczego miałbym cię zostawić? czy mój dotyk sprawia ci ból i przykrość? czy moja obecność jest aż tak niekomfortowa i stresująca dla ciebie? powiedz. chcę zrozumieć. naprawde mnie nienawidzisz? jeśli tak, to jak tylko będziesz w stanie utrzymać się na nogach, to pozwolę ci odejść. już nigdy więcej cię nie dotknę. nie będę ci wchodził w drogę. zniknę z twojego życia. naprawdę zniknę. nie potrafiłbym cię naprawdę skrzywdzić.

- dlaczego?

- hmm?

- dlaczego spośród wszystkich ludzi na świecie wybrałeś akurat mnie? jestem tylko zakompleksionym chuuninem, który wypełnia pustkę w swoim życiu nadmiarem pracy. nikt na mnie nie zwraca uwagi. nie jestem atrakcyjny ani interesujący.

- to prawda. jesteś zakompleksiony. i to mocno. jednak jesteś też intrygujący i cholernie przystojny, seksowny. dlaczego ty? hm... wiesz, na początku myślałem, że mogę mieć normalne relacje z kobietami. jednak... w ogóle mnie to nie bawiło. i adorowanie mojej osoby przez te wszystkie kobiety jest uciążliwe. potem zupełnie przypadkiem spotkałem cię wtedy w lesie. twoje samotne oczy i ten ciepły uśmiech skradły mi serce i duszę. wtedy jeszcze nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. później odkryłem, że wolę facetów. jednak szybko się okazało, że tak naprawdę tylko ty mnie interesujesz. szukałem tylko okazji, by zobaczyć twój uśmiech. by zanurzyć się w twoim spojrzeniu. tylko ty jeden zawsze traktowałeś mnie jak równego sobie, albo jak jednego z twoich uczniów. nie bałeś się mnie uderzyć, jak zrobiłem albo powiedziałem jakąś głupotę. nie adorowałeś mnie w ten wnerwiający sposób. przy tobie mogłem się poczuć zwyczajny. nie musiałem niczego udowadniać. czułem, że w twoim towarzystwie naprawdę mogę się rozluźnić. bardzo cię przepraszam. za wszystko. jeśli chodzi o relacje z innymi to jestem wyjątkowo nieporadny i nawet nie pomyślałem, że to co robię, rani cię. ja... ja po prostu chciałem mieć do kogo wracać. naprawdę wracać do domu a nie do pustych czterech ścian. tak. wiem, że mógłbym mieć każdą i każdego, ale... na pewno widziałeś i słyszałeś co oni o mnie myślą i jakie mają podejście. gdybym się zdecydował na kogoś z nich stałbym się tylko przedmiotem ich chwalipięctwa, obiektem zazdrości. dla tego do tej pory byłem sam. przeżywałem tylko dlatego, że moje umiejętności wyćwiczone przez lata mi na to pozwalały. ich słowa i uśmiechy są takie sztuczne. ty jesteś inny. wszystkich lubisz tak samo i dla każdego masz ten cudowny, prawdziwy uśmiech. wybacz mi, że oszalałem na jego punkcie i chciałem zagarnąć tylko dla siebie. nie miałeś dla mnie specjalnego traktowania ani pobłażania. pomyślałem, że to właśnie ty możesz mi dać tego, czego pragnę. i nie jest to tylko głód ciała. chyba się zamotałem. w zamian chciałem cię uszczęśliwić jak tylko zdołam, by z twoich oczu zniknął ten skrywany smutek i ból. chciałem mieć dom i chciałem żebyś został moim chłopakiem. seks jest tu najmniej ważny. zaakceptuje to, jeśli mnie nienawidzisz za to wszystko. o, bogowie. jeszcze chyba nigdy nie wypowiedziałem na raz takiej ilości słów. i tak szczerych.

- Kakashi... ja... nie czuję do ciebie nienawiści. nie wiem czy potrafię ci dać to czego pragniesz. nigdy nikt, poza Hokage, się mną nie interesował. ty płaczesz?

- t-to nic... oczy mnie trochę pieką. to pewnie przez wczoraj.

- sądzę, że każdy zasługuje na drugą szansę. nawet jeśli zrobiłeś tyle złych rzeczy.

- zostaniesz moim chłopakiem, proszę?

Iruka zaczerwienił się. milczał przez chwile patrząc na twarz białowłosego zalaną łzami. mógł iść o zakład, że nikt z żyjących nie widział jego łez. to było takie wzruszające. na pewno nie były na pokaz. Kakashi nie jest z tych, którzy pokazują takie emocje, by osiągnąć swój cel. chociaż dalej się bał, to czuł, że on naprawdę potrzebuje odrobiny czułości. westchnął niemal teatralnie. z trudem wyciągnął dłoń do jego policzka delikatnie wycierając łzy.

- na razie na próbę i pod pewnymi warunkami.

- naprawdę? zrobię co zechcesz, Iruś.

- po pierwsze. oficjalnie nie jesteśmy parą, więc żadnych publicznych czułości czyli przytulania, całowania a tym bardziej zdrabniania mojego imienia. po drugie. żadnych zboczonych akcji i gierek słownych, zwłaszcza publicznie. dostaniesz w pysk i na tym się skończy. po trzecie. nie jestem gotowy na fizyczne zbliżenie, więc będziesz się musiał wykazać cierpliwością. nooo może od święta dostaniesz buziaka, ale jak będziemy sami. po czwarte. nie przeszkadzaj mi w pracy. po piąte. zabraniam ci umierać na jakiejkolwiek misji. nie mam zamiaru cię opłakiwać potem. chyba wsio.

- zgadzam się na wszystko, słońce ty moje. nie zawiodę. zobaczysz.- to powiedziawszy rzucił się na Irukę obejmując i łasząc do jego piersi jak spragniony czułości kociak.

- głupek.- mruknął Iruka znów się rumieniąc.

Położył mu rękę na plecach i gładził go przez chwilę. czuł się z tym naprawdę dziwnie, ale równocześnie było w tym coś przyjemnego. mógł się czuć naprawdę prawdziwym szczęściarzem, że ktoś taki jak Kakashi wybrał go spośród wszystkich ludzi w wiosce. jednak nie zamierzał się tym chwalić. wolał zachować całą przyjemność i satysfakcję tylko dla siebie. tak było naprawdę dobrze. Oby Kakashi naprawdę się postarał przy ludziach.

- Kocham cię, Iruś, wiesz?

- teraz już wiem.

- głodny?- zapytał nagle radosnym głosem.

- nnn.... nie wiem. chyba trochę tak.

- a co byś chciał zjeść? oprócz rybki. nie chcę cię znowu samego zostawiać teraz.

- cokolwiek zrobisz będzie dobre.

- a chcesz zejść na dół?

- wciąż nie mogę ruszać nogami.

- jeśli pozwolisz... mogę cię znieść

Iruka spłonił się. domyślał się, że Kakashi będzie szukał okazji, by obejść reguły. niestety był geniuszem i potrafił to wykorzystać. jednak tutaj. w jego domu byli sami i nikt ich nie widział. nikt nie podejrzewa nawet, że są tu razem. większość nawet nie wie, gdzie Kakashi mieszka, dlatego większość listów i przesyłek jest kierowana do biura. westchnął ciężko.

- pozwalam. ale nie wyobrażaj sobie za wiele.- burknął.

- ay,ay. Iruka- sensei. ale najpierw opatrzę ci dłonie.- powiedział uśmiechając się.

Kakashi szybko wytarł twarz rękawem. skoczył do łazienki po materiały opatrunkowe.

do Iruki dopiero teraz dotarło, że faktycznie coś jest z nimi nie tak. czuł piekący ból wnętrza dłoni. wolał tam nawet nie zerkać. czekał na niego aż on się tym zajmie.

po chwili wrócił. delikatnie wziął irukową dłoń i zaczął ją obmywać środkiem dezynfekującym. najchętniej by wylizał mu te rany, ale wolał się powstrzymać. teraz Iruka był zbyt zestresowany i niepewny. mógł w każdej chwili go rzucić. normalnie jakby był jedynym, który się boi. był jedynym, ale który to powiedział na głos. sprawnie owinął mu dłonie bandażem.

- i już. starałem się być delikatny.- powiedział odkładając resztę i zakrwawione waciki.

- byłeś. dziękuję ci za opatrzenie.

- t-to nic. teraz możemy już iść.

Iruka pokiwał potakująco głową. czekał ciekawy jak on się za to zabierze. Kakashi odkrył go i wziął na ręce. stał tak chwilę zastanawiając się nie wiadomo nad czym. wreszcie powiedział

- obejmij mnie za szyję. tak będzie się nam wygodniej schodzić po schodach.

Iruka nic nie powiedział tylko zrobił to. w sumie był bardzo ciekawy jak Kakashi mieszka. czuł się też bardzo zmęczony, ale nie chciał zasnąć. bał się, że znów będzie miał ten okropny sen. sen, który był tak realistycznie bolesny. chciał zaufać białowłosemu. chciał mu wierzyć. jednak słowa ludzi zwykle były bez pokrycia. rzadko przeradzały się w czyny. niby mówił szczerze, ale istniało dość spore ryzyko, że nie wytrzyma i zrobi co będzie chciał. weźmie wszystko, czego zapragnie. jednak pewność czy porzuci czy zagarnie dla siebie jak zabawkę została zachwiana. w jego silnych ramionach Iruka czuł się tak irracjonalnie bezpieczny. chociaż z dwojga złego wolał już zostać jego zabawką niż zostać porzuconym. kakashi wracałby do niego za każdym razem jakby dopadło go pożądanie albo chciał kogoś podręczyć. to znacznie lepsze niż gdyby miał już nawet na niego nie spojrzeć albo na jego oczach kokietować kogoś innego. tak rozmyślając nawet się nie spostrzegł, kiedy znaleźli się w kuchni. białowłosy posadził go zaskakująco delikatnie.

- chcesz może herbaty?

- poproszę.

Iruka był zaskoczony, że ten nie użył żadnego dziwnego epitetu. zaczął być poważny, czy myśli nad czymś bardziej zboczonym? Kakashi tymczasem zabrał się za robienie herbaty. podczas gdy woda się gotowała przygotował sobie wszystkie niezbędne składniki.

- mogę ci w czymś pomóc?- zapytał Iruka czując się trochę dziwnie, kiedy patrzył jak białowłosy zabiera się za gotowanie.

- nie. nie trzeba. musisz oszczędzać siły. chcesz jutro móc wstać o własnych siłach, prawda?

- chcę.- mruknął.

- to ty sobie odpocznij a ja zajmę się posiłkiem, dobrze?

- mhm.

- o. albo jak chcesz to możesz mi opowiedzieć o swojej klasie albo pracy w biurze.

- naprawdę cię to interesuje?

- mam być uprzejmy czy szczery, Iruś?

- szczery?

- nie bardzo, ale uwielbiam cię słuchać.

- to równie dobrze mogę ci wykładać życie i sposoby rozmnażania rozwielitek.

- a to ki demon?

- hmm... jednak słowa do ciebie też docierają. no to słuchaj, choć sądzę że najbardziej będzie cię interesować ta druga część, zboku.

- zamieniam się w słuch, słońce ty moje.- to mówiąc odwrócił się i uśmiechnął radośnie.

Iruka tylko westchnął zrezygnowany i faktycznie zaczął mu wykładać czym są rozwielitki i wszystko, co o nich wiedział. mówił to w ten sam sposób, co do swoich uczniów, którym wykładał historię kontynentu, teorię ninjutsu i genjutsu czy rachunki.

był zaskoczony, że Kakashi faktycznie go słuchał. kręcił się po kuchni siekając, gotując, miażdżąc i podsmażając. czasem zadawał jakieś pytania w temacie.

Iruka przerywał co jakiś czas na łyk ciepłej herbaty, by znów mówić o tych małych stworzonkach.

jednak zmęczenie dało o sobie znać i zasnął wykończony w pół zdania, co wyraźnie zaniepokoiło białowłosego. podszedł i kucnął przed nim. przyglądał się chwilę jak Iruka drzemie spokojnie. poszedł do pokoju obok i z szafy wyciągnął cienki koc. okrył go i pozwolił spać. obudzi go dopiero na posiłek.

- dobrze, że nie zdążyłem zalać drugiej herbaty.- pomyślał i wrócił do gotowania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro