yellow
Nie minął tydzień, a wielki gwiazdor ponownie zawitał w progi ich salonu. Kate, jako doświadczona fryzjerka, patrzyła na jego biedne włosy wręcz z litością; było jej żal, a jednocześnie nie dowierzała, że ktoś może robić im taką krzywdę z własnej, niewymuszonej woli.
- Witam. Czym mogę służyć? - zaświergotała Marissa, koleżanka dziewczyny.
Na litość boską, dlaczego jej współpracownice zachowywały się jak napalone nastolatki?
- Ty niczym. Ale poproszę Kate.
Dziewczyna aż się wzdrygnęła, ale niestety była zmuszona opuścić zaplecze i doczołgać się do fotela, w którym siedział muzyk. Rozminęła się z zawiedzioną koleżanką, żałując, że kierują się mottem 'nasz klient, nasz pan'.
- Znowu farbowanie? - Zagadnęła Clifforda, który już zdążył rozsiąść się jak u siebie w domu.
- Tak.
- Na co masz dzisiaj ochotę?
Chłopak obrócił się na fotelu i posłał jej jednoznaczny uśmiech. Brunetka zrobiła skwaszoną minę, siląc się, by mimo wszystko nie wyglądała jak po zjedzeniu cytryny.
- Na jaki kolor? - Poprawiła się.
- Żółty.
Zabrała się do pracy, ignorując jego natarczywe spojrzenia i nieudane próby flirtu. Naprawdę to na nią nie działało. Fakt, że był znanym gwiazdorem, też nie robił na niej większego wrażenia. W Los Angeles aż roiło się od sławnych ludzi, można było ich spotkać nawet w spożywczaku.
- Podoba się? - Zadała standardowe pytanie.
- Podoba. Ale jeszcze bardziej spodobałaby mi się kolacja w jakiejś dobrej restauracji.
- Polecam knajpę na rogu ulicy. - Udała, że nie wychwyciła próby zaproszenia jej na randkę. - Robią bardzo dobre jajka po benedyktyńsku. Tylko uważaj, żeby ktoś nie wziął twojej głowy za żółtko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro