Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Kiedy zostaliście przyłapani na całowaniu...

|Kageyama Tobio|
Od kiedy drużyna dowiedziała się o waszych uczuciach, przestali zwracać uwagę na wasze czułości, choć na początku robiło to fenomen. Jednak Hinata wciąż pozostawał w szoku, w końcu wytrzymujesz z Królem Boiska i jeszcze się z nim całujesz...!

Na jednym z treningów Tobio miał naprawdę podły humor i nawet siatkówka czy krótkie pocałunki nie poprawiały go. Można pomyśleć, iż to sprawa przegrana, prawda? Martwiłaś się o swojego chłopaka, bo ten rzadko miewał na tyle zły dzień, by odmówić Ci spotkania w weekend. Odznaczało się już naprawdę wielkim wyjątkiem.

Zaraz po ćwiczeniach, czekałaś na Kageyame, a kiedy ten w końcu wyszedł, nieobecny złapał Cię za dłoń i ruszyliście w stronę twojego przystanku. Zawsze Cię odprowadzał i przynajmniej dziś z tego nie zrezygnował. Kiedy już sprawdziłaś, o której powinien być autobus, usiadłaś na ławce, a Tobio stanął obok niej i obserwował pustą jezdnię. Nie mogłaś wytrzymać niezręcznej ciszy i humoru swojego chłopaka, dlatego podniosłaś się i pocałowałaś go. Był zaskoczony twoim zachowaniem, szczególnie że narzuciłaś szybkie tempo. Objął Cię w talii i przyciągnął do siebie, powodując twój rumieniec. Całowaliście się żarliwie i namiętnie, z wyczuwalną tęsknotą i przyspieszonym oddechem Tobio... Nigdy wam się to nie zdarzało, a teraz z porywem emocji wskoczyłaś na niego, a ten złapał Cię pod uda i usiadł spokojnie na ławce.

Splątałaś dłonie na jego karku i co jakiś czas przyciągałaś go jedynie bliżej. Odsuwaliście się tylko na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza, po czym wracaliście do przerwanego pocałunku.

Nie zwracaliście uwagi na otoczenie, w końcu było ciemno, a na ulicach pusto. Nie obchodziło was nic innego niż druga osoba i bardzo przyjemna pieszczota.

— Siostrzyczka?! — oderwaliście się od siebie i natychmiast ustawiliście w przyzwoitej pozycji. Próbowaliście stwarzać jakiekolwiek pozory, ale niezbyt wam to wychodziło. Twój brat niczym tornado znalazł się obok i z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w wasze twarze. Był w szoku. — Tobio-chan!

— No co... — chłopak spuścił głowę i oglądał swoje buty, delikatnie się uśmiechając. Czy to wydarzenie go bawiło? Kageyama był naprawdę czerwony, a jego głos lekko przyciszony, przez co na pierwszy rzut oka dało się dostrzec zawstydzenie całą sytuacją.

Miło wspominaliście chwilę, kiedy poniosły was emocje i w pełni się im oddaliście.

Po długim kazaniu, które dla Ciebie się jeszcze nie zakończyło, wróciłaś z bratem do domu. Tōru był zaskoczony faktem, że masz chłopaka, a co dopiero jego imieniem i nazwiskiem... Kto by się spodziewał? 


|Oikawa Tōru|
— Zostaw mnie! — wydarłaś się za swoim chłopakiem, który ponownie okazał się skończonym idiotą. Szukałaś go od dobrych kilku godzin, a ten jak gdyby nic dopiero wyszedł z domu i Cię o tym nie poinformował. Martwiłaś się, że coś mu się przydarzyło, a jak się potem okazało, tylko sen go zmorzył. Właśnie wracałaś do domu, a Tōru nie chciał się odczepić.

Po prostu było mu głupio. I oczywiście chciał przeprosić.

— [Imię]-chan! — ponownie złapał za twój nadgarstek, jednak tym razem nie udało Ci się wyrwać i wpadłaś w jego ramiona. Próbowałaś odepchnąć się od chłopaka, ale średnio Ci to wychodziło, szczególnie w momencie pocałunku.

Oikawa dotknął twoich ust dość nagle i w pierwszej chwili nie wiedziałaś, co się dzieje. Na kilka sekund zamarłaś w miejscu, ale wargi siatkarza wydawały się takie zachęcające... Nie potrafiłaś im się oprzeć i odwzajemniłaś czułość. Tōru najwidoczniej miał inne plany niż romantyczny pocałunek w deszczu na środku ulicy. Zaciągnął Cię do ciemnej uliczki i przesunął ręce na twoje uda, aby Cię podnieść. Musiał się trochę obniżyć, dlatego z boku wyglądało to komicznie. Ostatecznie oplotłaś jego talie nogami i zamknęłaś oczy, ciesząc się tą chwilą.

Jednak nie mogło być za bardzo idealnie, prawda?

Wasze uściski przerwał jakiś chłopak, który zamierzał uderzyć siatkarza. Złapał go za kołnierz i wymierzył cios, jednak ostatecznie go nie pobił. Ledwo utrzymałaś równowagę na nogach, w końcu jeszcze przed sekundą wygodnie siedziałaś się na rękach Oikawy. Szybko spostrzegliście się kto wam przerwał...

— Iwa-chan, to ja! — wykrzyknął rozgrywający i uchylił powieki. Chyba zaszło tu jakieś nieporozumienie...

— [Imię] wołała. — Iwaizumi puścił twojego ukochanego i do Ciebie podszedł, wyciągając ręke. — W porządku? Z boku wyglądało, jakby Cię trzymał siłą.

— Bo trzymał, gamoń jeden. — prychnęłaś i podparłaś się na ramieniu przyjaciela. Byłaś delikatnie czerwona na policzkach, ale na twoje szczęście nie było tego widać. Był późny wieczór.

— Nie okazujcie sobie takich emocji na ulicy.

— Ale chciałem... — zgromiłaś Oikawe wzrokiem, więc nagle zamilkł i ruszył do przodu. Szanowny pan nie raczył się nawet zainteresować swoją ukochaną? Podszedł do Ciebie i wziął na plecy, dzięki czemu oglądałaś świat z góry. — Takie przepraszam może być?

— Może! Wio koniku!


|Yū Nishinoya|
Nishinoya nigdy nie miał nic przeciwko okazywaniu Ci uczuć publicznie, dlatego każdy wielokrotnie widział, jak podbiega do Ciebie i składa krótkie pocałunki. Jednak nigdy nie zatrzymywał się na długo. 

Ten dzień był pierwszy od tygodnia, kiedy mogliście spędzić ze sobą trochę dnia. Nie miałaś czasu, bo szkoła i obowiązki w domu po prostu Cię przewyższyły i zgubiłaś się w swoich planach. Jak na perfekcjonistkę przystało, byłaś dość roztrzepana i nieśmiała, więc nawet nie próbowałaś się spotkać z Nishinoyą. Było Ci wstyd, kiedy musiałaś nagle odwoływać całe przedsięwzięcie, bo o czymś zapomniałaś i nie mogłaś przyjść. 

Zadowolona właśnie miałaś do niego podejść, gdy ktoś, a raczej twój chłopak rzucił się na Ciebie i rozpoczął serie krótkich pocałunków po twojej twarzy. Był smutny, zły i szczęśliwy na raz, szczególnie, iż byliście przed szkołą kompletnie sami. Mógł dać się ponieść i to właśnie planował. 

Objął Cię w talii i rozpoczął długi, namiętny pocałunek, którym obydwoje się cieszyliście. Kochał mieć dziewczynę swoich marzeń w swoich ramionach i nie przeszkadzał mu już nawet fakt, że byłaś wyższa o te kilka centymetrów.  Chwilę później rozchylił szerzej usta, przez co wasza czułość znacznie się pogłębiała. 

— Nishinoya-senpai?! 

— HINATA?! — libero odskoczył od Ciebie i złapał się za głowę. Najwidoczniej nie spodziewał się tutaj swoich kompanów z drużyny. Kageyama po prostu stał obok i rytmicznie mrugał, ale za to rudowłosy był w bardzo dużym szoku. Pierwszy raz widział tak namiętny pocałunek, jak ten i chyba wolał wymazać ten obraz z pamięci. Twój chłopak delikatnie się zaczerwienił, ale jego wyraz twarzy wyglądał na zadowolony. — O tej godzinie jesteście w szkole? Idziecie do domu! Macie szczęście, że was znalazłem.

— Tak, dziękujemy, Nishinoya-senpai! — Shōyō pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko, zabierając Ci Yū. 

W ten sposób wasz jedyny wspólny czas został zrujnowany. 


|Sugawara Kōshi|
Sugawara należy do wbrew pozorom bardzo odważnych osób, co najlepiej było widać w czasie okazywania czułości. Wprawdzie efekt pieszczot zależał od jego humoru, choć przeważnie w czasie gotowania był nagły i dał się ponosić. Oczywiście nie na tyle, abyś czuła się niekomfortowo i wykazywała jakikolwiek sprzeciw.

— Znów masz ten swój humor na całusy, hm? — uśmiechnęłaś się i natychmiast odwzajemniłaś jego uścisk. Delikatnie cmokał okolice twojej szyi i ramion, choć to naprawdę coś niewinnego.

— I tak czekamy, aż ciasto chwilę odpocznie w lodówce. — mówiąc, jednocześnie dmuchał na najwrażliwszą część twojego ciała – miejsce przy uchu. Nie miałaś pojęcia, czy zdawał sobie z tego sprawę, ale Ciebie przeszły zimne dreszcze. — Dasz mi kilka buziaków? — zachichotał i podniósł głowę, aby spojrzeć Ci w oczy. Zrobił mały dziubek i zbliżył się do twojej twarzy, żeby odebrać co jego.

Nie byliście w żadnej dwuznacznej pozycji lub coś w tym stylu, ale wasze zdjęcia zdecydowanie takie były. Zastanawiałaś się czy to czasem nie fotomontaż, ale Daichi nie potrafił robić takich przeróbek. W takim razie nie było innego wyjścia, jak to, że was podglądał. Kiedy zobaczyłaś na swoją prywatną rozmowę z nim i takowe zdjęcia, spłonęłaś rumieńcem. Niemal natychmiast zapaliła się w tobie chęć morderstwa, ale Sugawara szybko Cię uspokoił.

— Kochanie? — wzięłaś głęboki wdech i uniosłaś na niego wzrok, niemal tak jakby to on był temu winny. — Nigdy więcej nie dostaniesz buziaczków.

— Jak to?!

— Bo tak. Koniec tematu! — położyłaś się na łóżku i pogrążyłaś w swoich myślach. W końcu musiałaś wybrać sposób zabicia Sawamury.

A Suga? Suga i tak dostał swoje całuski. 


|Kuroo Tetsurō|
— Zwolnij! — pisnęłaś w momencie, kiedy chłopak po raz kolejny przyspieszył pocałunki. Nie byłaś w stanie nic zrobić, a podświadomie się nawet zgadzałaś na... Na to wszystko. Kuroo zaprosił Cię dosłownie na chwilę, jednak coś wam nie wyszło... I zagościłaś w jego pokoju na dłużej. Na początku rozmawialiście o dzisiejszych wydarzeniach, ale zaczęliście wkraczać na dziwny tor.

Kapitan wydawał się spragniony twojego dotyku, ponieważ co rusz na Ciebie napierał i zadawał skomplikowane pytania. Zupełnie inaczej niż zawsze. Nie miałaś pojęcia, co się z nim stało, ale nie przeszkadzało Ci to jakoś bardzo. W końcu go kochałaś i znosiłaś każdy jego humorek.

— Przestań się opierać... — siatkarz zawisł nad tobą i z typowym dla siebie uśmiechem odsunął od Ciebie wargi. Oblizał je, choć to akurat miał w zwyczaju po każdej pieszczocie i zjechał dłońmi trochę niżej – na brzuch. Wsunął rękę pod twoją koszulkę i cicho mruknął, zaczynając składać drobne całusy na twojej szyi. — [Imię], jesteś cudowna...

— Kuroo. — otworzyłaś oczy, które wcześniej zacisnęłaś i spojrzałaś na swojego przyjaciela. Nie był czerwony, ale wzrok i tak kurczowo trzymał w konsoli. Zepchnęłaś z siebie chłopaka, który z głośnym hukiem spadł na ziemię.

— Cofam swoje słowa! Jesteś okrutna!

— Ehehem.... W co grasz? — zignorowałaś narzekającego ukochanego i podrapałaś się po głowie, spoglądając na Kenmę.

— W grę. Przyjdę później... — podniósł na chwilę wzrok, który na tobie spoczął, przez co nagle się zawstydził. A przecież przed sekundą był taki pewny siebie... Kozume po prostu się odwrócił i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.

— Zapomniałem, że go zaprosiłem!

— Brawo geniuszu! — lekko się uśmiechnęłaś, ale zaraz rzuciłaś w niego poduszką. — No idiota. 


|Bokuto Kōtarō|
Za każdym razem, gdy Bokuto Cię odwiedzał, twoich rodziców nie było w mieszkaniu. Chodzili na drugie zmiany do pracy, aby wcześniej wyrobić się z obiadem i innymi obowiązkami. Oczywiście zdążyłaś się już do tego przyzwyczaić, ale kiedyś przez przypadek wspomniałaś o swoim chłopaku. A tego pamiętnego dnia mieliście się jedynie pouczyć, przecież to coś... niewinnego, prawda?

— HEY! — Kōtarō skoczył na Ciebie, zaraz po tym jak otworzyłaś mu drzwi. Nie lubił się uczyć, ale dla swojej księżniczki zrobi wszystko, nawet poprawi oceny w szkole. Co prawda, to prawda – Akaashi mu kazał, choć ten miał delikatnie inne plany...

— Cześć, sówko! — uśmiechnęłaś się, po czym poszłaś do salonu, z nadal przytulającym Cię siatkarzem. Niedawno miałaś naprawdę trudne egzaminy, dlatego widywaliście się stosunkowo rzadko i krótko. Stęskniliście się za sobą i mimo że nie miałaś ochoty na kolejną naukę, to postanowiłaś mu pomóc. W ten sposób mogłaś spędzić z nim czas. — Usiądź sobie na kanapie, przyniosę herbatę.

— [Imię]! — chłopak podbiegł do Ciebie i mocno objął, całując twoje czoło. — Możemy przełożyć naukę na jutro? Dzisiaj nie mam ochoty i nic mi do głowy nie wpadnie!

— Zaplanowałeś to, hmmm? — zaśmiałaś się, ale w gruncie rzeczy nie miałaś nic przeciwko, w końcu sama nie chciałaś. As usiadł na łóżku i z tobą na kolanach, zaczął mówić o swoim dniu. Bardzo szybko przeszliście do leżenia z drobnymi całusami i innymi pieszczotami, bardziej namiętnymi...

Bokuto akurat podnosił się do siadu w pocałunku, przez co wasza pozycja wyglądała dosyć dwuznacznie. Siedziałaś w rozkroku i obejmowałaś ramionami jego kark, ochoczo odwzajemniając czułości. Cicho mruknęłaś, a wtedy usłyszeliście ciche kaszlenie ze strony drzwi. Odskoczyłaś od siatkarza jak poparzona i tym samym znalazłaś się na podłodze, przyglądając się swojej mamie.

— Ekhem. Miło, że mnie zauważyłaś. — kobieta się uśmiechnęła, a ty niemal natychmiast wzięłaś głęboki wdech i wstałaś. Chłopak wyglądał na niewzruszonego, choć wyjątkowo bardzo się szczerzył i śmiał. — Przedstawisz mnie?

— T-Tak... Mamo poznaj mojego chłopaka, Bokuto poznaj moją mamę...

— Wieczorem o tym porozmawiamy, a teraz chodźcie na obiad. — byłaś pewna, że będzie zła i zrobi Ci kłótnie na cały dom, mieszając w to wszystkich wkoło. Ale najwidoczniej się myliłaś... Bardzo miło przyjęła Kōtarō, choć znając życie – po prostu cieszyła się, że w końcu poznała ukochanego swojej córki. 


|Hajime Iwaizumi|
— Iwaizumi! Jeśli w tym momencie do mnie nie przyjdziesz... – chłopak przerwał Ci, kompletnie się tym nie przejmując. Podszedł do Ciebie, dokładnie tak jak chciałaś, a w dodatku dołożył czuły pocałunek. Wiedział, co najlepiej działało na uspokojenie twoich nerwów i często to wykorzystywał. Bardzo rzadko coś Ci wychodziło, a szybko się irytowałaś.

Był delikatny. Niesamowicie delikatny. Czułaś się niemal jak księżniczka... Ciężko to opisać. Siatkarz nigdy się tak nie zachowywał, a zawsze podchodził do pieszczot bardziej agresywnie. Po kilku sekundach zdałaś sobie sprawę, że on...

Hajime doskonale zdawał sobie sprawę z waszych uczuć. I to nie tak, że nie mówiliście sobie, że się kochacie. On po prostu wiedział, jak ważna dla niego jesteś i co byłby w stanie dla Ciebie poświęcić. To zdecydowanie nie to "wszystko", o czym wszyscy piszą w książkach. To o wiele za wcześnie by ofiarować się komuś w całości, ale świadomość... Świadomość ile dokładnie to cudowne wrażenie.

Objął Cię w talii, ale szybko zmienił zdanie i zjechał dłońmi na uda, które lekko ścisnął. To nie miało innego podtekstu, jak danie Ci sygnały, że masz podskoczyć. Nie chciałaś dać się ponieść, w końcu byliście na środku sali gimnastycznej i każdy mógł bez przeszkód tu wejść. A zaraz miało odbyć się trening...

— Nie chcę dziś nic innego jak pokazanie Ci czegoś. — mruknął prosto w twoje w połowie uchylone wargi. Złapał Cię mocniej w pasie i stanowczym ruchem przyciągnął do siebie swoją piękność. Miałaś wrażenie, jakbyś naprawdę nisko lewitowała, choć w gruncie rzeczy to Iwaizumi lekko Cię podnosił.

— Przeszkadzamy wam? — na początku nie zrozumieliście, że ktoś do was mówi. Zupełnie tak, jakby wasze zmysły zostały przyćmiona. Ze spokojem wymalowanym na twarzy odwróciliście się do przesłodzonego waszym widokiem Oikawy. I Kunimiego. I Kindaichiego też. I nawet Hanamaki się znalazł. Matsukawa również.

Zostaliście przyłapani. Ale żadne z was nie chciało pokazać zawstydzenia, dlatego...

— To ja już pójdę!

— Do zobaczenia, [Imię]. — powiedział i chwycił w obie dłonie piłkę. — I na co się gapisz? — Hajime zaatakował Tōru rzeczą w rękach i wszystko wróciło do normy...

No prawie wszystko. Cała drużyna miała wasze przeurocze fotki i bardzo krępujące wspomnienia. Jednak koniec końców bardzo miło rozpamiętywaliście ten dzień. 


|Keiji Akaashi|
Akaashi nigdy nie był wylewny, a ty doskonale zdawałaś sobie z tego sprawę. Często okazywał ci drobne czułości, co bardzo szanowałaś i ochoczo odwzajemniałaś. Wasz związek był niemal idealny, choć Bokuto brał w nim również udział. W końcu to przyjaciel rozgrywającego.

Tego dnia potrzebowałaś czyjejś bliskości, dlatego udałaś się z tym do swojego chłopaka. Przytuliłaś się do niego, na co Keiji odłożył książkę i objął Cię w talii. Składał krótkie pocałunki na czubku twojej głowy, choć kiedy one nie wystarczyły, to zaczął kierować je w usta. Jedną dłonią masował twoje plecy, a drugą położył na zarumienionym policzku. W ten sposób dostałaś trochę więcej jego ciepła, co bardzo Ci odpowiadało.

Siatkarz lekko uniósł twój podbródek i złożył długi pocałunek na ukochanych wargach. Był czuły i podchodził do Ciebie, jak do porcelany... Jak do księżniczki. Uchylił szerzej usta, co odwzajemniłaś. Dla was takie gesty to naprawdę intymna chwila, którą chcecie dzielić się jedynie we dwójkę.

Więc kiedy zauważyliście, że niejaki as drużyny szkolnej siatkówki stoi i się w was wpatruje, nie czuliście dobrych emocji. Po prostu się na was gapił... A to bardzo niemiłe.

— Bokuto-san?! — natychmiast odsunęłaś się od chłopaka i stanęłaś na wprost, patrząc na swoje obuwie. — Kiedy tu przyszedłeś?

— AKAASHI! — sowopodobny zaśmiał się i podniósł ręce, w której trzymał kanapkę. Pewnie kupił ją w sklepiku i zamierzał ją tutaj zjeść. Chyba. U Bokuto nie można było być czegoś pewnym. — To słodkie!

— Słodkie? — Keiji zbytnio go nie rozumiał, dlatego po prostu do niego podszedł i go wyprowadził.

A później już ani razu nie wspominaliście tej sytuacji...


Jeszcze to sprawdzę, ale czuję wielkie podekscytowanie tym, że w końcu je skończyłam, że no muszę to opublikować teraz :)
 Jak wrócę do domu, to usiądę do korekty. Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro