Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Co robi, kiedy jest zazdrosny...

|Kageyama Tobio|
Tego dnia było Ci ciężko i nic nie szło po twojej myśli, dodatkowo od rana bolał Cię brzuch. Obudziłaś się na podłodze, rano miałaś problem z rozczesaniem włosów, a mleko, które piłaś z płatkami, wylało się na twój mundurek, przez co musiałaś się przebrać. Tōru życzył Ci powodzenia, a w końcu to on bardzo pomógł, bo dzięki niemu sprawiałaś wrażenie normalnie ubranej nastolatki.

To nie wszystko. Spóźniłaś się na lekcje, a potem na trening, gdzie wbiegając do sali gimnastycznej, potknęłaś się o stopień schodów. Zamknęłaś oczy i czekałaś na najgorsze, lecz w krótkiej chwili znalazłaś się w ramionach wicekapitana drużyny. Stał zaraz obok Ciebie i bez przeszkód mógł Cię złapać, co też uczynił. Uśmiechaliście się do siebie, najwidoczniej rozbawieni całą sytuacją, po czym stanęłaś o własnych siłach.

W tej pozycji trwaliście kilka sekund, ale dla twojego chłopaka było to stanowczo za dużo, a to, jak wtedy wyglądaliście, nie pomagało. Szanował starszego kolegę, ale nie podobało mu się to, że znajdował się od Ciebie prawie metr, palcami dotykał twoją talię i uratował przed upadkiem. Mogłaś zginąć, lądując na twardej posadzce sali gimnastycznej, prawda?

— Wszystko dobrze? — zapytał, a ty krótko się zaśmiałaś i pokiwałaś głową.

— Przepraszam za spóźnienie, ale mam dzisiaj zły dzień do... do wszystkiego! — na twoją wypowiedź wszyscy zachichotali i po dłuższej chwili wrócili do treningu.

Z Tobio przywitałaś się krótkim „Witaj" i puściłaś mu oczko. Nie chcieliście mówić o waszym związku drużynie, a przynajmniej na razie, kiedy obydwoje jeszcze się uczyliście. Zaledwie tydzień temu wyznaliście sobie swoje uczucia, lecz już z początku to ty dominowałaś.

— Tobio-chan! — podbiegłaś do niego i z udawanym uśmiechem „odebrałaś" młodszego rozgrywającego z objęć kapitana. Odeszliście od grupy, gdzie nikt was nie usłyszy, jeśli było to w ogóle możliwe. — Możemy porozmawiać?

— Suga-senpai jest chętny na rozmowę z tobą... — mruknął cicho, a ty wytrzeszczyłaś oczy na wniosek, że chłopak jest po prostu zazdrosny. Zarumienił się i odwrócił wzrok, po czym głośno westchnął.

— Uratował mnie! Mogłam umrzeć! I co byś wtedy zrobił? — pokiwałaś mu palcem przed twarzą, a drugą dłoń oparłaś na biodrze, przypominając jego matkę. Zaśmiałaś się i posłałaś mu krótkiego buziaka, którego nikt nie powinien zobaczyć.

— Wypił mleko?

— Ale ty jesteś, Tobio-chan! — tupnęłaś nogą i z bananem na twarzy dołączyłaś do rozmowy Nishinoyi i Tanaki, którzy zamierzali znów coś odwalić. Jako menedżerka nie powinnaś, ale jako koleżanka postanowiłaś pomóc. W końcu nie mogłaś zostawić kolegów na lodzie, prawda?


|Oikawa Tōru|
Dwa dni po tym, jak zostaliście parą, nadal nikomu o tym nie powiedzieliście. Jedynie Iwaizumi wiedział, co się kroi, bo Oikawie było trudno utrzymać język za zębami. Dostał już od Ciebie należytą naganne, ale zaraz po tym ustąpiłaś mu, kiedy zaproponował Ci wspólną grę.

- {IMIĘ}, mogłabyś pomóc mi w rozwieszaniu siatki? - zapytał grzecznie wasz przyjaciel, który zaprosił Cię dziś na trening i wcześniej przyszedł, bo z Tōru nie widziałaś się od rana, po prostu zniknął. - Chłopaki są jeszcze w szatni.

- Tak, tak, jasne. - pokiwałaś głową, odłożyłaś swoją torbę na ławkę, poprawiłaś koszulkę i podbiegłaś do chłopaka. Zaczęliście również rozmawiać, a pogawędka tak was wciągnęła, że nie zauważyliście, kiedy złapała was w swoje sidła.

Zaplątaliście się w siatce, a ty głośno się z tego śmiałaś, bo zdałaś sobie z tego, że zdarzyło Ci się to nie pierwszy raz. Po minucie staraliście się z tego wyplątać, ale jedynie pogorszyliście tym sprawę.

- Nie bawicie się za dobrze? - usłyszeliście głos za pleców, a gdy się tam odwróciliście, zauważyliście kapitana drużyny, który stał z nietęgą miną i dłońmi na biodrach. Wyglądał podobnie do Ciebie, kiedy na niego krzyczysz, lecz przez te dwa dni rzadko się to zdarzało.

Po chwili doszła do niego cała drużyna, która zaczęła się z was śmiać, nie próbując wam nawet pomóc. Twój uśmiech się zmniejszył, kiedy ujrzałaś smutne oczy twojego ukochanego, który zaczął za tobą tęsknić. Nie widzieliście się tylko dzień, a on już odczuwał pustkę i teraz również zazdrość — mimo że nie chciał tego przed sobą przyznać.

- Tōru? Mógłbyś nam pomóc? - powiedziałaś, ale w twoim głosie można wyczuć brak sprzeciwu. Byłaś rozczulona zachowaniem swojego chłopaka, ale czy to oznaczało, że Ci nie ufa? Mógł mieć małe obawy, w końcu parą jesteś zaledwie od dwóch dni, ale wcześniej byliście przyjaciółmi.

Po tym, jak drużyna za namową kapitana pomogła wam się uwolnić od tej pułapki, wzięłaś Tōru na stronę. Zrobiłaś skruszoną miną, a jego przygnębione spojrzenie zamieniło się w swego rodzaju, w wesołe.

- Następnym razem muszę z tobą się tak zaplątać... - mruknęłaś, patrząc prosto w jego brązowe oczy i znów to zauważyłaś... Za każdym razem, kiedy wspominałaś o wspólnie wykonywanej czynności, Oikawa się peszył. W uroczy sposób. - Jak mi się spodoba twoja bliskość, to może kiedyś pozwolę Ci się przytulić?

⎿ Yū Nishinoya ⏋

Yū był zazdrosny dosłownie o wszystko i wszystkich. Nieważne, jak byś się starała, to i tak wasze spotkania sprowadzały się do tego tematu. Tego dnia znów byliście na ustach całej drużyny siatkarskiej, ale jak to się stało?

Zaczęło się od tego, że podałaś wodę Asahiemu, który z uśmiechem ci podziękował. Nishinoya, jako ten urażony ukochany, natychmiast wyszedł z sali. Powiedział, że idzie do automatu po wodę, ale jego butelkę pełną napoju trzymałaś w dłoniach, chcąc mu ją podać.

— Idź po niego, ja już nie mam siły — powiedział Daichi, a ty pokiwałaś głową i spokojnym krokiem wyszłaś za Yū.

Chyba tylko kapitan wiedział o waszym związku.

— Możesz się już uspokoić? Nie rozumiesz, że ja chcę ciebie? — Westchnęłaś ciężko i potarłaś czoło, na co chłopak wzruszył ramionami. Było mu głupio, że znów się tak zachowywał, ale nie był w stanie nic poradzić na bycie zazdrośnikiem. Tu nie chodziło nawet o zaufanie, tylko o jego sam w sobie charakter.

— Dałem się ponieść?! Wybacz, [IMIĘ]-san... 


|Sugawara Kōshi|
Chłopak bardzo Ci ufa, dlatego ciężko wzbudzić u niego zazdrość, a jak już to jest tego świadomy i stara się z tobą o tym porozmawiać. Tak samo było w tej sytuacji.

Daichi to twój przyjaciel, a że od momentu pojawienia się Sugawary w twoim życiu nie spędzasz w nim czasu, zaproponował Ci spotkanie. Zaczęło się od jednego, ale potem nastąpiły kolejne, z dnia na dzień — codziennie się z nim widziałaś, nie tylko w czasie lekcji. A gdy przychodziłaś do domu to, od razu dostawałaś wiadomość od Daichiego i rozpoczynaliście zaciętą rozmowę.

Można powiedzieć, że widziałaś, jak coś złego działo się z twoim chłopakiem, ale kiedy go oto pytałaś, to uśmiechał się i odpowiadał, że wszystko w porządku. Pewnego wieczoru nie wytrzymałaś i po prostu usiadłaś na brzegu łóżka Sugi, który znów odpowiedział w ten sposób.

- Mów co się stało. Widzę, że coś jest nie tak, a ty, jak zwykle zaprzeczasz. Zrobiłam coś? Stało się coś na treningu? Dostałeś złą ocenę? Powiedz mi, bo zaczynam się martwić... - powiedziałaś ze swoim wytrenowanym wyrazem twarzy „smutnego psa". Chłopak spojrzał na twoją twarz i natychmiast do siebie przyciągnął, następnie oddychając z ulgą, kiedy usłyszał twój śmiech.

- Byłem zazdrosny o Daichiego, ale nie chciałem Ci skracać chwil z nim spędzonym, dlatego milczałem.

- Głuptas! Nie musisz być o niego zazdrosny, a już zwłaszcza o niego! - jeszcze mocniej go objęłaś, a w tej pozycji zostaliście kilkanaście minut, ignorując wiadomości od kapitana drużyny. Kiedy po jakimś czasie dźwięk telefonu ucichł, rozpoczęliście rozmowę, która skończyła się, dopiero kiedy szliście spać.

Rozmawialiście nawet przez telefon, kiedy Suga wracał do siebie, bo Cię odprowadził. Kochałaś tego chłopaka całym sercem, a on Ciebie równie mocno.

|Kuroo Tetsurō|
Chłopak nie miał oporów, aby okazywać Ci publicznie uczucia, jednakże nie zawsze tak było. Na samym początku nie wiedzieliście czy wypada się objąć, pocałować w policzek czy chodzić za rękę, dlatego ukrywaliście się ze związkiem. 

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że sam na sam znów traktowałaś go, jak przyjaciela. Nie tuliłaś go, nie używałaś zdrobnień i rzadko się do niego odzywałaś, za to spędzałaś dużo czasu z Kenmą na graniu w gry. 

Ty miałaś dosyć tego, że nigdy nie miał dla Ciebie czasu przez codzienne treningi siatkówki, a on to ignorował, co spowodowało twoje uszczypliwe odpowiedzi do Kuroo. Postanowiłaś się na nim zemścić, a ten od razu zauważył zmianę i bardzo się tym zdenerwował. 

- Idź sobie do Kenmy, może on zechce zostać twoim chłopakiem! - krzyknął, kiedy znów oznajmiłaś, że idziesz do przyjaciela pograć na konsoli. Tego dnia miał wolne od treningu i chciał spędzić go z tobą, ale ty najwidoczniej miałaś inne plany. 

- Hę? Zazdrosny? - zapytałaś, posyłając mu szczęśliwe spojrzenie. A kiedy zauważyłaś, że ten odwrócił głowę w drugą stronę, a jego policzki przybrały czerwony odcień, uśmiechnęłaś się i stanęłaś przed nim. - W końcu mi się udało!

- Chciałaś wzbudzić we mnie zazdrość? - zapytał, dopiero po kilku sekundach, podczas których przyswajał sobie twoją wypowiedź.

- Zemścić się za to, że nie miałeś dla mnie czasu. 

- Nie spodziewałem się tego, ale w sumie jak tak na to spojrzeć to masz rację... Przepraszam Cię, kotek. - wstał i mocno Cię objął, następnie chwytając Cię pod uda i zmuszając do położenia się na kanapie. 

Zaczęłaś się głośno śmiać, a ten na dźwięk twojego głosu sam się uśmiechnął i rozpoczął łaskotanie Cię. Równoznaczne było to z tym, że zacznie zwracać na Ciebie większą uwagę. 

|Bokuto Kōtarō|
Bokuto był zazdrosny... o samego siebie. Jak? Już śpieszę z wyjaśnieniami.

Tego dnia mieliście wybrać się na randkę, dlatego umówiliście się na wieczór, w miejscu, gdzie się poznaliście. Uznaliście, że będzie to bardzo romantycznie, a chłopak uwielbiał takie znaczeniowe sytuacje. Gdy wychodziłaś z domu, aby do niego dołączyć, zadzwonił Ci telefon.

Jak się okazało, to chłopak postanowił Ci „towarzyszyć" w trakcie drogi i rozpoczęliście rozmowę.

- Gdzie idziesz? - zapytał, aby się z tobą podroczyć. Lubiliście to robić i dość często wykorzystywaliście. Szczególnie ty, kiedy Kōtarō popadał w swój emo-mode - to zawsze poprawiało mu humor.

- Na randkę, z pewnym przystojnym chłopakiem. - odpowiedziałaś, szeroko się uśmiechając. Myślałaś, że sowopodobny zorientuje się, że chodzi o niego, ale nici z tego.

- Myślałem, że MY jesteś umówieni na randkę! Obiecałaś mi! Poza tym, kto jest lepszy ode mnie? - mruknął smutno, a ty uderzyłaś się otwartą dłonią w czoło, ponieważ jego ton nie wskazywał na dalszą zabawę.

- Ten przystojny chłopak, to ty. - powiedziałaś, a kiedy nie usłyszałaś żadnej odpowiedzi, trochę się przestraszyłaś. Słyszałaś jego nierówny oddech w słuchawce, a po chwili ujrzałaś swojego ukochanego, które biegł w twoją stronę z bukietem kwiatów.

- Kocham Cię, {IMIĘ}!

|Hajime Iwaizumi|
Tego dnia śpieszyłaś się z Iwaizumim na trening, ponieważ Oikawa zapomniał mu powiedzieć, że jednak nie został odwołany. Biegliście ile sił w nogach, co prawda biegłaś, bo miałaś zamiar okrzyczeć Oikawe.

Podczas biegu trzymaliście się za ręce, aby w razie potrzeby jeden ciągnął drugiej i na odwrót, w tym przypadku obydwoje biegliście równym tempem. W końcu musiało się coś stać, a dokładniej mówiąc, to Hajime stracił równowagę przez jakiś przedmiot, ponieważ dostał nim w ramię. Ową rzeczą okazała się piłka do siatkówki, należąca do chłopaka, który przybiegł wraz ze swoim przyjacielem.

Zaczęli przepraszać, a ty pomogłaś ukochanemu wstać i zaczęłaś rozmasowywać obolałe miejsce. Iwaizumi nie miałby nic przeciwko, gdyby nie fakt, że jeden z dwójki nieznajomych oblizał usta na twój widok.

- Ja również przepraszam za tego durnia, a pani to...?

- Moja dziewczyna. - odpowiedział nie mal od razu, a widząc grymas na twarzy nieznajomego, zgromił go morderczym wzrokiem, na co ten pokiwał głową. Nie wiedziałaś, o co im chodzi, dlatego się nie dołączałaś, ale gdy zobaczył spojrzenie siatkarza, którym obdarzył dwójkę osób, natychmiast się domyśliłaś.

- Zazdrosny?

- Bawisz się w Oikawe, przestań. - odwrócił głowę, złapał Cię mocno za rękę i urwał twój cichy chichot, jednocześnie wracając do podróży na trening.

|Keiji Akaashi|
Zaczęło się od twojego braku czasu, a skończyło na rozmowie z chłopakiem, który najwyraźniej za tobą tęsknił. Jako menedżerka doszło Ci sporo dodatkowej pracy. Do tej pory sobie radziłaś, ale po jakimś czasie nie nadążałaś albo z nauką, albo z pracami menedżerki.

Zostałaś zmuszona do ignorowania swojego chłopaka. Po jakimś czasie zrobiło wam się po prostu smutno, bo już dawno nigdzie nie wyszliście — przez Ciebie. Akaashi najwidoczniej był zazdrosny o całą drużynę i to jak ich traktowałaś, bo dla nich zawsze miałaś czas, prawda?

- Keiji? - zapytałaś w słuchawce, kiedy chłopak napisał, że musicie porozmawiać. Przestraszyłaś się, że może chce z tobą zerwać, ale przeszło Ci, kiedy przed zadzwonieniem, dostałaś kolejną wiadomość. - Jasne, że możesz przyjść.

- Pomogę Ci się z tym uwinąć i wtedy będziesz miała dla nas... dla mnie czas, dobrze? - kiedy usłyszałaś jego smutny ton, myślałaś, że pękniesz. Rzadko dało się u niego usłyszeć coś innego niż obojętność, a fakt, że również za nim tęskniłaś, nie pomagał.

- Tak. Do zobaczenia, kocham Cię.

Przyszedł w ciągu dwudziestu minut, a ty stęskniona i podekscytowana spotkaniem z ukochanym pośpieszyłaś się, aby się z tym uwinąć jeszcze sama i to był dobry wybór. Już na wejściu skoczyłaś w jego ramiona, mocno go przytulając i nie puszczając przez kolejne kilka minut.

- Nigdy nie sądziłem, że będzie zły za twój brak czasu.

- Przepraszam, Keiji. Obiecuje, że nie będę Cię już zaniedbywać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro