Miłość od pierwszego spojrzenia to bujda na resorach.
Witam was serdecznie w pierwszym oficjalnym rozdziale tych preferencji i zapraszam do czytania i komentowania!!
Miłość od pierwszego spojrzenia do bujda na resorach. - Czyli wasze pierwsze spotkanie
Oikawa Tooru.
Była to ostatnia lekcja w piątkowe popołudnie. Wpatrywałaś się w widoki za oknem i całą głowę wypełnioną miałaś myślą o tym, co zrobisz jak już wrócisz do domu. Pogoda była ciepła, chociaż wiał lekki wiaterek a słońce za jakiś czas miało zajść... Tak zajęłaś się obserwowaniem obrazu zza szkła, że nie usłyszałaś, co mówi do ciebie nauczycielka... Jej ton był podniesiony.
- Skoro nie skupiasz się na lekcji to przynajmniej zanieś to. - Palec matematyczki przyozdobiony lakierowanym na błyszczącą czerwień lakierem spoczął na pliku jakiś kartek. - Do trenera klubu siatkówki, zaraz zaczynają trening. - Głośny rozkaz sprawił, że zjeżyły ci się włoski na karku i zrezygnowałaś z jakiejkolwiek próby odmowy. Oczy twoich kolegów z klasy były zwrócone ku tobie i wyrażały współczucie. Nikt nie chciał podpaść tej nauczycielce.
Tuż po usłyszeniu dzwonka, który w teorii powinien zwiastować twoją wolność, pożegnałaś się z [Imię przyjaciółki], ponieważ zależało jej na szybszym dotarciu do domu i musiała cię zostawić. Zwinęłaś dokumenty z biurka nauczycielki i ruszyłaś w kierunku sali gimnastycznej. Nie miałaś ochoty iść gdziekolwiek indziej niż do domu, więc twój krok był szybki i nawet nie starałaś się patrzeć pod nogi. Zanieść i do domu, zanieść i do domu...
Gdy minęłaś ostatni zakręt i przeszłaś obok szatni siatkarzy, miałaś wchodzić do sali... No właśnie, miałaś, czas przeszły. Potknęłaś się o wystający próg kamiennego parkietu i gdy już witałaś się z podłogą, wystawiając przed siebie dłonie, zostałaś złapana i pociągnięta w górę.
Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś uśmiechającego się do ciebie wysokiego bruneta, który trzymał cię za łokieć. Poczułaś jak się rumienisz ze wstydu, mogłaś patrzeć pod te cholerne nogi.
- Wszystko w porządku? - Zapytał, nie puszczając twojej ręki. - Co cię tak śpieszyło? - Zadał kolejne pytanie a ty miałaś ochotę uderzyć się jednak o podłogę, byle uniknąć tego uczucia zażenowania sobą. Nie ma to jak robić z siebie niezdarę przy innych uczniach. Przynajmniej jest tu sam, nie z całą drużyną.
Włosy bruneta wydawały się aksamitne i miękkie. Miał brązowe oczy i naprawdę przystojne rysy twarzy, na sobie strój siatkarki. Znałaś go, to Oikawa. Kojarzyłaś go, chodził do równoległej klasy, twoje koleżanki cały czas o nim plotkowały, miał duże grono zakochanych fanek. Co prawda nie należałaś do nich, ale nie mogłaś zaprzeczyć urodzie kapitana drużyny.
- Nie... Nic mi nie jest. - Rzuciłaś sucho, czując coraz mocniej gorąc na policzkach. Chłopak się uśmiechnął... Czy on myśli, że rumienisz się przez niego?! - Jesteś z klubu siatkarskiego? - Ignorując gęstą atmosferę, postanowiłaś szybko zmienić temat. Zaniesiesz dokumenty, pójdziesz do domu, pokrzyczysz w poduszkę i zapomnisz. On pewnie też zapomni, założysz się, że spotyka go codziennie kilka takich sytuacji.
- Tak. - Zaśmiał się, pocierając kark. Posłał ci dziwne spojrzenie i zamrugał. - Właściwie jestem kapitanem. - Uśmiechnął się.
- W takim razie trzymaj. - Podałaś mu kartki, które dalej miałaś w rękach a jego usta uformowały się w "o"... Czy on sądził, że chciałaś z nim flirtować?. - Przekaż to waszemu trenerowi. - Nim się obejrzałaś, wyrwałaś przedramię z jego uścisku i opuściłaś chłopaka, pozostawiając go w lekkim szoku... Chyba czegoś od ciebie oczekiwał.
- Hej! Poczekaj! Jak masz na imię!?! - Krzyknął za twoją oddalającą się sylwetką, ale ty wolałaś nie odpowiadać i zostawić te żenujące spotkanie w niepamięci, opuszczając siatkarza bez słowa.
Iwazumi Hajime.
Był już wieczór. Po zajęciach wróciłaś do domu, odrobiłaś zadaną pracę i zaczęłaś się zbierać na trening. Od zawsze lubiłaś aktywność fizyczną, ale niespecjalnie pasowały ci szkolne kółka sportowe, więc alternatywnym wyjściem było zostanie stałym gościem siłowni.
Wyszłaś z domu i chwytając za torbę sportową, pokierowałaś się dobrze ci znanymi uliczkami. Budynek, w którym się zatrzymałaś był średniej wielkości, ale sprzęt do ćwiczeń był nowy i bardzo zróżnicowany, odkryłaś halę parę tygodni temu i było to jedyne miejsce, w którym byłaś w stanie się wyciszyć. W domu zawsze było głośno, więc to miejsce zostało twoją ostoją i ulubionym sposobem by się wyładować.
Przebrałaś się w twoje wygodne legginsy do ćwiczeń i coś, co było połączeniem topu i biustonosza sportowego. Założyłaś słuchawki puszczając playlistę i zaczęłaś się rozgrzewać na bieżni. Czułaś jak napięcie cię opuszcza a cudowne uczucie wysiłku ogarnia całe ciało.
Po półgodzinnych lekkich ćwiczeniach miałaś przejść się do stanowiska z ciężarami, miałaś w planach trochę dziś podźwigać i może poćwiczyć martwy ciąg.
Z daleka widziałaś, że wszystkie ławki do podnoszenia ciężarów były zajęte oprócz jednej. Poszczęściło ci się. Pokierowałaś się do maszyny i chciałaś zacząć nakładać ciężary, ale coś skutecznie odwróciło całą twoją uwagę... To znaczy ktoś. Przez przypadek zerknęłaś w bok i natychmiastowo się zarumieniłaś.
Chłopak chyba był tu nowy, nigdy wcześniej go nie widziałaś. Był mniej więcej w twoim wieku, może trochę starszy. Wysoki brunet zajęty był ćwiczeniem, kiedy ty zdecydowanie się zapatrzyłaś. Miał na sobie przyległy, czarny bezrękawnik i widziałaś jak jego mięśnie bicepsa i brzucha pracują napinając się pod ciężarem. Nie pochwalałaś swojego zachowania, to trochę niepokojące tak obserwować kogoś, ale on wyglądał... Przynajmniej robiłaś to ukradkiem i z jakimkolwiek umiarem.
Przełknęłaś ślinę i położyłaś się na swojej ławeczce, zaczynając liczyć serię, starając się skupić na wykonywaniu poprawnie czynności i nie uduszeniu się sztangą. Było to niesamowicie trudne zważywszy na fakt, iż wiedziałaś, że piekielnie atrakcyjny nastolatek jest tuż obok ciebie, jakoś nie potrafiłaś się skupić.
Po odrobieniu serii, przeniosłaś się na maty obok wielkiego lustra by w końcu wziąć się za ciąg. Nasunęłaś odpowiednią liczbę obciążeń i zaczęłaś pracować. Wsłuchiwałaś się w muzykę i dalej próbowałaś wyrzucić z głowy obraz chłopaka, ale to zadanie wychodziło ci naprawdę średnio. Dalej skrupulatnie podnosiłaś sztangę nie licząc już nawet powtórzeń tylko zatraciłaś się w uczuciu napinających się mięśni, gdy nagle ktoś szturchnął cię w ramię. Opuściłaś ciężar i wyjęłaś słuchawki z uszu. Obróciłaś głowę i spotkałaś wzrokiem jakiegoś zdecydowanie starszego niż ty mężczyznę. Uśmiechnął się do ciebie a ty poczułaś dreszcz na plecach.
- Chciałabyś po treningu wyjść na kawę? - Spytał, nie kryjąc się z zerkaniem na twój tyłek w lustrze swoim obślizgłym wzrokiem. Jego bezpośrednie pytanie i naglący ton lekko się przestraszył.
- Ja... Nie, dziękuję. - Powiedziałaś, nerwowo rozglądając się po siłowni, ale zasiedziałaś się na tyle, że nikogo nie widziałaś w najbliższym położeniu.Chciałaś znów założyć słuchawki i wrócić do zajęcia z nadzieją, że mężczyzna odpuści po twojej odmowie i cię zostawi.
- No nie daj się prosić. - Przestąpił z nogi na nogę, coraz bliżej ciebie. - To tylko kawa. - Zaczęłaś się odruchowo cofać. Mimo, że stale ćwiczyłaś to byłaś jednak tylko nastolatką a ten wysoki, wyglądający na około trzydzieści lat mężczyzna nie dawał ci poczucia bezpieczeństwa.
- Mam jutro szkołę. - Była to pierwsza rzecz, jaka przyszła ci do głowy. - Przykro mi. - Uśmiechnęłaś się krzywo starając zakryć rosnący niepokój.
- Mieszkasz gdzieś blisko? Oprowadzę cię, chociaż. - Znów się wyszczerzył i objąć się ręką za plecami tak byś już nie mogła się oddalić.Usiłowałaś się wyrwać ale jego uchwyt był silny a ręka zaczęła zjeżdżać po twoich plecach.
Momentalnie zesztywniałaś i miałaś ochotę zacząć wierzgać i krzyczeć. Czemu tu do cholerny nie ma nikogo ani żadnych kamer?! Zrobiło ci się niedobrze od dotyku tego człowieka i zaczęłaś szykować się na to by kopnąć go i uciec jak najszybciej ale w tym samym momencie, gdy podnosiłaś nogę, usłyszałaś inny męski głos.
- Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałem. - Powiedział brunet, którego dzisiaj podziwiałaś i podszedł do was, wyplątując cię z objęć natręta, odruchowo zasłaniając własną ręką. Ty schowałaś się za nim, nie protestując i próbując powstrzymać drżące dłonie ze stresu. - Powinniśmy już wracać do domu. - Zerknął na ciebie a ty odetchnęłaś, kiedy zauważyłaś, że pod twardym spojrzeniem chłopaka, mężczyzna zaczął się oddalać. - Wszystko w porządku? - Zapytał po upłynięciu chwili, gdy upewnił się, że mężczyzny już tu nie ma.
- Tak, już tak. - Westchnęłaś. - Nawet nie wiem jak mam ci dziękować. - Pozwoliłaś sobie, by twoje oczy się zaszkliły. Musiałaś dać upust trzymanym emocjom. - Ja... Nie chcę myśleć, co by się stało, gdybyś mi nie pomógł.
- Nie ma, za co, każdy normalny człowiek by tak postąpił. - Posłał ci przyjazny uśmiech, po czym lekko się skrzywił. - Chcesz iść to zgłosić do dyrekcji siłowni? - Zapytał, wydawało ci się, że był przejęty.
- Nie. Po prostu chciałabym już pójść do domu. - Twoje nogi nadal się trzęsły, ale posłałaś mu uśmiech. - Jeszcze raz naprawdę dziękuję. - Zaczęłaś się wycofywać do szatni, kiedy usłyszałaś.
- Poczekaj, ja już skończyłem. Mogę cię odprowadzić. - Zagadnął, lekko się rumieniąc po swoich słowach. - Znaczy, jeśli to by sprawiło, że poczułabyś się bezpieczniej. - Podrapał się nerwowo po karku.
- Nie chcę sprawiać kłopotu, ale byłabym naprawdę wdzięczna e... - Zacięłaś się.
- Iwazumi. - Odpowiedział.
- [Imię] - Powiedziałaś z już naprawdę szczerym uśmiechem.
Tetsuro Kuroo.
Przeprowadzka do nowego domu była dla ciebie z początku naprawdę ekscytująca i nie mogłaś się doczekać by zobaczyć nową okolicę, ale twój entuzjazm równie szybko, co przyszedł, zgasł. Tony pudeł walały się po domu a twoi rodzice musieli jeszcze załatwić parę spraw w starym mieście i zostawili cię z nimi zupełnie samą, mówiąc byś część rozpakowała.
Po całym dniu drogi i przenoszenia ciężkich mebli naprawdę nie miałaś ochoty na jeszcze więcej pracy i to w samotności! Było ciepło, więc otworzyłaś okno i chciałaś sięgnąć po butelkę z wodą, ale ku twojemu zdziwieniu okazało się, że nie masz już żadnej pod ręką. Przygryzłaś policzek od środka i długo się nie zastanawiając postanowiłaś pójść do sklepu. Związałaś włosy na szybko w kok, [Jeśli masz krótkie - zostawiłaś je tak jak są, nie chciało ci się ani czesać ani robić z nimi cokolwiek.] Nie zmieniałaś nawet swoich spodni dresowych i krótkiej koszulki. Z tego, co pamiętałaś, wjeżdżając na osiedle mijaliście sklep więc obrałaś go za cel swojej podróży.
Sięgnęłaś po portfel, telefon i klucze pakując je do kieszeni i zamykając drzwi starałaś się przypomnieć sobie drogę do marketu. Twoja pamięć nie była ani wybitna ani fotograficzna, ale po paru ślepych zaułkach udało ci się trafić do upragnionego budynku sklepu.
Przechodząc między alejkami wzięłaś kilka butelek wody i postanowiłaś kupić sobie jeszcze coś słodkiego. Minęłaś regał z ciastkami i stanęłaś przed półką wypełnioną kwaśnymi żelkami. Chciałaś wziąć te z górnej półki, ale ta okazała się za wysoka. Stawałaś na palcach, podskakiwałaś a twoja irytacja tylko się zwiększała. Nigdzie nie było ani czegoś, co mogłoby ci pomóc je sięgnąć i gdy już zrezygnowana chciałaś wziąć coś innego, zobaczyłaś jak wysoki chłopak, o czarnych włosach wyglądających jakby dopiero wstał, sięga po twoje upragnione słodycze..., Po czym bierze je i odchodzi.
Wzięłaś się w sobie i lekko postukałaś go po plecach, na co on się do ciebie odwrócił.
- Przepraszam. - Zmieszałaś się i delikatnie zarumieniłaś. Może nie powinnaś go o to pytać? Już i tak za późno. - Czy mógłbyś mi je podać? - Kiwnęłaś głową na górną półkę, z której ściągnął paczkę. On przez chwilę zastanawiał się, o co ci chodzi.
- Jasne. - Uśmiechnął się i wziął drugą paczkę podając ją tobie. - Proszę. - Znów posłał ci uśmiech, na co ty odpowiedziałaś tym samym i udałaś się do kasy zapłacić za słodycze.
Ku twojemu zdziwieniu po wyjściu ze sklepu znów spotkałaś tego chłopaka i co dziwniejsze kierował się on w tą sama stronę, co ty. Postanowiłaś się tym nie przejmować i dalej iść swoją drogą. Skręcałaś w kierunku domu, widząc, że wysoki chłopak szedł krok w krok tak samo. Zaczęłaś się bać. Co jeśli to jakiś zboczeniec? Albo morderca? Chciałaś tylko kupić wodę...
Z każdym krokiem twoja panika narastała ponieważ on szedł cały czas tą samą drogą, aż nie dotarłaś tuż pod dom i nie zauważyłaś, że chłopak idzie do drzwi sąsiedniego budynku..., Czyli to twój sąsiad? Przynajmniej nie morderca...
On odruchowo spojrzał się przez ramię i chyba dopiero teraz ciebie zauważył.
- Oooo.. - Chłopak zeskanował cię wzrokiem po czym wypalił. - Kuroo Tetsuro. - Powiedział a ty przekrzywiłaś głowę. - Nie przedstawiłem się. - Wyjaśnił. - Od dzisiaj chyba jesteśmy sąsiadami. - Zaśmiał się
- Na to wygląda. - Odparłaś i opadłaś na pięty. Miałaś się żegnać i wracać rozpakowywać nieszczęsne pudła gdy coś przykuło twój wzrok. - Chodzisz do Nekomy? - Wskazałaś na czerwoną bluzę z białym nadrukiem.
- Tak. - Chłopak pokiwał głową i jakby się ożywił. - Ty też tam chodzisz?
- Będę. - Uśmiechnęłaś się. - Od przyszłego tygodnia. - Oparłaś się o płot, dalej rozmawiając z Kuroo. - Słyszałam, że mają dobrą, męską drużynę siatkówki.
Widziałaś, jak chłopak chciał ci coś powiedzieć ale w tym samym czasie pod dom podjechało auto twoich rodziców i twoja mama wyszła a auta.
- Ooo [Imię] widzę, że poznałaś już sąsiadów. - Wzięła torebkę z siedzenia. - Koniecznie zaproś do nas swojego nowego kolegę jak już się urządzimy. - Puściła ci oczko.
Ty tylko zażenowałaś się zachowaniem mamy i czym prędzej żegnając się z nowym znajomym, ruszyłaś do domu za rodzicami.
Koshi Sugawara.
Słońce już zaszło a niebo zaczynało być granatowe. Byłaś ubrana w grubą kurtkę jesienną i przyśpieszałaś kroku modląc się w głowie, by zdążyć na pociąg. Za chwilę pojazd miał odjeżdżać a następny powinien być dopiero za godzinę. Nienawidziłaś zimna i nie uśmiechało ci się tyle stać na przystanku. A niech to szlag, gdybyś nie zasiedziała się tyle u Daichiego to teraz nie musiałabyś biec na złamanie karku. Nie dbałaś o to, że twój szalik prawie całkowicie się rozwiązał a twoja szyja przeżywa starcie z pojedynczymi lodowatymi kroplami deszczu.
Zbliżałaś się coraz bardziej do peronu, z którego miałaś dotrzeć metrem praktycznie pod swój dom. Co prawda nie mieszkałaś bardzo daleko od swojego kuzyna, ale na nogach, których w nawiasie już nie czułaś szłabyś dobre półtorej godziny. Metrem było to tylko coś około trzydziestu minut bez opóźnień.
Byłaś na tyle, blisko, że widziałaś stację, z której powinnaś jechać i gdy miałaś się uśmiechnąć widząc, że pojazdu jeszcze niema, on nadjechał. Rzuciłaś się biegiem do drzwi, chcąc zdążyć wejść do pociągu i gdy byłaś już centymetry przed mechanicznymi drzwiami, one się zasunęły i zamknęły przed twoją twarzą. Nim zdążyłaś, chociaż nacisnąć guzik ponownego otwarcia, pociąg pojechał a ty zostałaś stoją w niedowierzaniu i przeklinając swoją głupotę. Mogłaś wyjść wcześniej. Nie było sensu wracać do domu twojego wujostwa, ponieważ znów byś nie zdążyła wrócić na czas, więc załamania obróciłaś się z zamiarem poczekania godziny na najbliższej ławce. Gdy przekręciłaś głowę w bok ku twojemu zaskoczeniu zauważyłaś jeszcze kogoś, kto stał na peronie i również wpatrywał się w oddalającą się kolej.
Chłopak był gdzieś w wieku twojego kuzyna. Miał srebrne włosy, brązowe oczy i pieprzyk pod jednym z nich. Również opatulony w gruby szalik z torbą przerzuconą przez ramie po chwili zwrócił swoje spojrzenie ku tobie i posłał ci spojrzenie współczucia. Chyba też chciał jechać tym pociągiem.
Chłopak usiadł na jedynej, najbliższej suchej ławce i ty nie chcąc stać przez cały czas również tam usiadłaś. Po chwili on zaczął coś do ciebie mówić.
- Też się na niego spóźniłaś? - Zapytał kręcąc głową z dezaprobatą.
- Tak. - Na potwierdzenie pokiwałaś głową. - Przynajmniej nie będę czekać sama na następny. - Zaśmiałaś się z waszego wspólnego nieszczęścia.
- Sugawara. - Również się roześmiał i wyciągnął ku tobie zmarzniętą rękę a ty uścisnęłaś ją sztywniejącymi palcami.
- [Imię] - Schowałaś dłonie do kieszeni i z zdziwieniem poczułaś małe, kartonowe pudełeczko. Wyciągnęłaś opakowanie i okazało się, że były to karty do gry. Zmarszczyłaś brwi, po czym stwierdziłaś, że skoro i tak macie tu siedzieć godzinę to, czemu nie. - Chcesz zagrać? - Pomachałaś talią.
- Czemu nie. - Uśmiechnął się i obrócił się na ławce przekładając nogę tak by być naprzeciw ciebie, ty zrobiłaś to samo.
Zaczęliście grać i rozmawiać by jakoś zabić czas. Dowiedziałaś się, że chłopak gra w siatkówkę i chodzi do tego samego liceum, co twój kuzyn. Gdy powiedziałaś mu o tym, że również masz się przenieść do Karasuno wydawało ci się, że lekko się zarumienił, ale to może przez mróz. Prawie się zakrztusił powietrzem, gdy na wiadomość o tym, że jest rok starszy stwierdziłaś, że jest twoim sempaiem.
Wciągnęliście się tak w rozmowę, że prawie nie zauważyliście jak wasz pociąg po godzinie przyjechał. Tym razem udało wam obu się wsiąść a wasza wymiana zdań trwała do czasu, kiedy chłopak nie musiałaś wyjść na swojej stacji.
Dopiero w domu zorientowałaś się, że nie wzięłaś od niego numeru ani maila czy czegoś, czym mogłabyś się z nim skontaktować.
Koutaro Bokuto.
Siedziałaś sobie w kącie pokoju pełnego obcych ludzi, głośnej muzyki i alkoholu. Nie byłaś przerażona ani nic w tym stylu tylko... Naprawdę ci się nudziło! Żeby dowiedzieć się, czemu twoim jedynym towarzyszem jest podłoga i ściana musimy przenieść się półtorej godziny wstecz...
***
- No chodź, będzie fajnie! - Zachęcała [Imię przyjaciółki]. - Będzie dużo wolnych chłopaków, nie możesz zamykać się tak po tym jak z [Imię ex] nie wyszło!
- Nie no jak nic zaraz ją uduszę. - Szepnęłaś do siebie i spojrzałaś mrożącym krew w żyłach spojrzeniem na twoją przyjaciółkę. Na litość boską, rozumiesz, że ona chcę cię przekonać, ale nie musi przypominać ci o twoim zerwaniu. Było to dosyć burzliwe i nie uśmiecha ci się o tym myśleć. Po tym, co zrobił, naprawdę nie chciałaś go widzieć ani o nim słyszeć.
- Co mówiłaś? - [Imię przyjaciółki] Nachyliła się nad tobą. - Że się zgadzasz?!
- Że planuje morderstwo...
- Przestań, będzie superrrr. - Chwyciła cię za dłoń przyciskając do siebie. - Nie opuszczę cię na krok. Odstawimy się i będziemy dobrze bawić... - Spojrzała na ciebie z troską. - Musisz zacząć wychodzić do ludzi, nie możesz się zamykać.
- Ale mnie nie zostawisz nigdzie samej? - Dziewczyna pokiwała głową. - I stawiasz mi za to maka. - Oznajmiłaś ostro, na co mina jej zrzedła, ale znów przytaknęła. - Obiecujesz? - Podniosłaś brew.
- Na wszystko, co mam. - Złożyła ręce jak do modlitwy.
- Ehhh... - Przekręciłaś się na łóżku a jej oczy się zaświeciły z podekscytowania. - Niech ci będzie. - Twoja mina nie wyrażała entuzjazmu.
***
Tak, więc teraz byłaś bez przyjaciółki i bez śmieciowego jedzenia. Muzyka dudniła ci w uszach. Co prawda nie piłaś dużo, może jedno piwo, ale to wystarczyło byś znosiła tą imprezę lepiej niż zupełnie na trzeźwo. Miałaś zamiar poszukać [imię przyjaciółki] i oznajmić jej, że powinniście już wracać i nawet zaczęłaś się zbierać by ruszyć na poszukiwania, odpuściłaś sobie dzwonienie, bo przez gwar w domu nie byłabyś w stanie się z nią dogadać a ona pewnie i tak nie usłyszałaby dzwonka telefonu. Odepchnęłaś się od swojej przyjaciółki ściany, podniosłaś wzrok i się zamurowało.
[Imię ex] właśnie jakby nigdy nic rozmawiał sobie z kimś, popijając alkohol i trzymając się blisko jakiejś rudowłosej niewiasty. Co on tu robi? Jeśli narzekałaś na brak zajęć i nudę to teraz dałabyś miliony by dalej tkwić w tym stanie w kącie pokoju. Twój zły nastrój podniósł się gwałtownie, gdy spostrzegłaś, że chłopak cię zauważył i zaczął kierować się w twoją stronę, opuszczając swoją nową dziewczynę. Cholera, nie chciałaś z nim rozmawiać.
Niewiele myśląc, byle tylko wydostać się z niewygodnej sytuacji, chwyciłaś jakiegoś białowłosego chłopaka, który przechodził obok za rękę i obróciłaś w swoją stronę, by wyglądało to tak jakbyście rozmawiali i nie dobrze byłoby wam przeszkadzać. Nie wiesz czy to wynik tego siedmioprocentowego puszkowanego piwa czy desperacji, ale nie myślałaś co robisz i tuż po tym jak zdezorientowany nastolatek rzucił ci niezrozumiałe spojrzenie swoich żółtych oczu, ogarnął cię wstyd i spłonęłaś rumieńcem na swoje zachowanie. Mimo wszystko wyjrzałaś za siebie by zobaczyć jak zawiedziony [Imię ex] wpatruje się w was i chyba sobie odpuszcza. Chłopak również podążył za tobą wzrokiem i zaśmiał się, chyba rozumiejąc sytuację.
- Aż tak bardzo nie chcesz z nim rozmawiać? - Przekrzywił głowę i w niepokojący sposób zaczął przypominać ci sowę...
- To długa historia... - Podrapałaś się po głowie zakłopotana. - Przepraszam, ze cię tak. - Machnęłaś rękami w sposób, który wyrażał, że nie wiesz, co powiedzieć. - Porwałam... - Jeszcze mocniej się zażenowałaś.
- Hey hey hey! Nic się nie stało! - Powiedział, przekrzykując tłum, który zaczął się zbierać w większe grono. - To była wyjątkowa sytuacja. - Zaśmiał się.
- Dziękuję za wyrozumiałość i jeszcze raz przepraszam... - Spojrzałaś na niego nie wiedząc jak ma na imię.
- Bokuto. - Odparł i popatrzył na ciebie chyba oczekując, że też się przedstawisz.
- [Nazwisko]. - Powiedziałaś, starając się przekrzyczeć ludzi. - Możesz już wracać do znajomych. - Chciałaś się oddalić i zaszyć przeżywając atak zażenowania, gdy on jednak złapał cię za rękę.
- Daj się, chociaż za to wyciągnąć na jedną piosenkę! - Wskazał kciukiem za wami na parkiet tańczących licealistów i studentów.
- Czemu nie! - Odkrzyknęłaś i dałaś się porwać.
[Imię przyjaciółki] stała z boku, zbijając piątkę z Akaashim, twoim kolegą z klasy. Ty nie siedzisz już sama a Bokuto wypadł z emo modu... [Imię przyjaciółki] ty podła shipperko.
Kei Tsukishima.
Twoja mama miała zabrać cię dzisiaj do swojej koleżanki. Czemu? Otóż stwierdziła, że skoro idziesz do gimnazjum, do którego będzie uczęszczał syn jej przyjaciółki i wspaniałym pomysłem będzie was poznać.
Nie miałaś problemu z rozmową z ludźmi, ale nie byłaś bardzo chętna do spotkania z jakimś obcym chłopakiem. Wystarczyły ci twoje słuchawki i samotność, kolekcje książek i filmów. Po za tym czułaś się dziwnie z tym, że twoja mama chcę na siłę cię z kimś zaprzyjaźnić. Co jeśli nie znajdziecie wspólnego języka i będzie niezręcznie? Miałaś złe przeczucia co do dzisiejszego spotkania.
Wyszłyście z domu i ruszyłyście spacerem przez parę dzielnic do domu pani Tsukishimy. Budynek był biały, zachowany w jasnych kolorach i bardzo ładny. Twoja mama zadzwoniła dzwonkiem i chwilę potem wysoka blondynka otworzyła wam drzwi witając się z twoją mamą uściskiem i uśmiechając się do ciebie. Zaprosiła was gestem ręki i już chwilę później siedziałyście przy stole. Twoja mama z kubkiem kawy, podczas gdy pani Tsukishima wyciągała z lodówki ciasto truskawkowe.
Chwilę później zaczęła wołać swojego syna. Po paru minutach nawoływania jak usłyszałaś, Keia. Zza schodów wyszedł wysoki jak na gimnazjalistę, blondyn z okularami i takimi samymi słuchawkami jak, przewieszonymi na szyi. Minę miał bez jakiegokolwiek wyrazu.
- To jest [Imię], córka [Imię twojej mamy], będziecie chodzić do tej samej szkoły. Weź [Imię] na górę, pokaż jej swój pokój. - Poleciła blondynka i podała ci dwa talerzyki mrugając do syna. - Weźcie ciasto. - Posłała ci uśmiech starając się dodać pewności siebie i lekko pchnęła w kierunku swojego syna. Ty zdezorientowana podałaś mu jeden talerz a on tylko odwrócił się i machnął ręka w geście "Chodź", na co ty posłusznie poszłaś za nim.
- Jestem.. - Chciałaś się przedstawić, ale on ci przerwał. Byliście już na schodach a wasze mamy straciły was z oczu i uszu.
- [Nazwisko], słyszałem moja matka mówiła coś o tym, że przychodzicie. - Prychnął a twoja mina zrzedła. To nie będzie udana znajomość.
Już wolałaś się nie odzywać. Chłopak wprowadził się do pokoju. Postawiłaś ciasto na biurku i rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Płyty z muzyką, łóżko, biurko i coś, co zdecydowanie przyciągnęło twoją uwagę.
Półka z figurkami dinozaurów.
- Nie dotykaj ich, zepsujesz. - Usłyszałaś zirytowany ton blondyna, jedzącego ciasto gdy zbliżyłaś się do kolekcji.
- Przecież ich nie dotykam, tylko patrzę. - Odparłaś prychając na niego. - Czemu ten Parasaurolophus ma takie długie przednie łapy? - Przyjrzałaś się jednej figurce. - Nie wygląda jak prawdziwy przedstawiciel gatunku. - Stwierdziłaś i prawie przestraszyłaś się, gdy chłopak podszedł do ciebie i też przyjrzał się dinozaurowi. Jego mina wyrażała zdziwienie tym, że najwidoczniej wiesz coś o archeologii i wymarłych zwierzętach. Przyjrzał się figurce i jakby bijąc cię ze sobą, przyznał ci rację.
Wyszło tak, że zaczęliście dyskutować o dinozaurach. Rozmowa się rozwinęła i przeszła do ulubionych gatunków muzyki... Może i chłopak jest opryskliwy oraz wredny, ale macie dużo wspólnych zainteresowań. Ledwo przechodzi ci to przez gardło, ale może rozmowa z nim nie jest aż taka zła...
Finalnie zaczęliście oglądać jeden z dokumentów o erze mezozoiku na laptopie chłopaka, kończąc jeść ciasto pani Tsukishimy. Wciągnęliście się w film tak, że nawet nie zdaliście sobie sprawy, że wasze matki was wołają i jest pora na to być poszła do domu.
Wasze rodzicielki widząc, że chyba się dogadujecie zbiły piątkę i już potajemnie umawiały się by zorganizować wam kolejne spotkanie. Blondyn może tego nie przyznał, ale nie czuł się źle z myślą, że znów porozmawiacie o dinozaurach i posłuchacie muzyki. Byłaś mniej irytująca niż większość dzieciaków w waszym wieku.
Dzięki za przeczytanie rozdziału a na dole pytanie dla was!
Jaki jest wasz największy Husbando z Haikyuu?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro