Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zaczątki romansu cz. 1 • male reader

Ogólnie mamy tu urocze (a przynajmniej mam taką nadzieję) sytuacje sprzed czasów, kiedy to zostaniecie sobie parką z tymi tu ziomkami 🤭

Iwaizumi Hajime

Iwaizumi coraz częściej powracał myślami do [T/I]. Nie żeby mu to przeszkadzało, jednak czasami trudniej było mu się przez to skupić na treningu, co później skutkowało dociekliwością ze strony Oikawy.

— Iwa-chan, gdybym cię nie znał, to powiedziałbym, że gryzie cię sumienie po rzucaniu we mnie piłką.

Brunet spojrzał na swojego przyjaciela z rozbawieniem.

— A skoro mnie znasz, to jaką postawiłbyś tezę?

Oikawa złapał piłkę, która przed chwilą została odbita przez Iwaizumiego i uśmiechnął się konspiracyjnie.

— Sądzę, że się zakochałeś, Iwa-chan. Tylko trudno mi odgadnąć, w kim, ale obstawiam [T/I]...

Iwaizumi skrzywił się, po czym jakby nigdy nic rzucił kolejną piłką w Oikawę. Z ust szatyna wyrwał się przestraszony okrzyk, a zaraz potem zaczął jeszcze narzekać na brutalność swojego przyjaciela.

Najciekawsze było to, że Oikawa miał rację.

Tendou Satori

Każdemu czasami zdarzały się dni, w których humor nie dopisywał, choćby bez żadnego wyraźnego powodu. Taki właśnie dzień miał [T/I]. Tym bardziej, że dzień w szkole rozpoczął się od jego znienawidzonego przedmiotu.

Tendou od razu zauważył, że coś jest nie tak. Choć [T/I] utrzymywał, że wszystko jest w porządku, chłopak i tak znalazł sposób, by go pocieszyć. Zaczął śpiewać mu ułożoną przez siebie rymowankę, a on nie mógł powstrzymać się od roześmiania się.

Satori uśmiechnął się, widząc, że udało mu się pocieszyć [T/I].

— Masz bardzo uroczy śmiech, wiesz, [T/I]?

W tym momencie [T/I] czuł, jak policzki mu płoną.

Kuroo Tetsurou

Podczas gdy siatkarze Nekomy byli nazywani kotami, Tetsurou paradoksalnie preferował psy od kotów. Kiedyś nawet miał jednego - zwierzak ten był z nim od czasów podstawówki, a może nawet trochę dłużej, jednak odszedł tragicznie po tym, jak wpadł pod jadący samochód. Wówczas Tetsurou miał rozpocząć liceum i zdecydowanie stanął u progu Nekomy w podłym nastroju związanym z utratą swego czworonożnego przyjaciela. Od tego czasu chłopak nie miał więcej żadnego innego psa. Do czasu, aż nie spotkał na swojej drodze [T/I] i jego czworonoga. Wtedy odżyła w nim miłość do tych zwierząt.

Któregoś dnia zaproszony przez Tetsurou [T/I] przyszedł do jego domu. Kiedy zadzwonił dzwonkiem, usłyszał dobiegające z wnętrza domu szczekanie. Zdziwił się, bo jakoś nie przypominał sobie, aby Kuroo miał psa, a przynajmniej nie miał go ostatnio i nie zdążył o tym wspomnieć.

Kiedy Tetsurou otworzył drzwi i zaprosił go do środka, chłopakowi od razu rzucił się w oczy szczeniak o czarnej sierści, najprawdopodobniej odpowiedzialny za całe to szczekanie. O ile wcześniej szczekał, teraz jakby się przestraszył i szybciutko schował się za Kuroo. Chłopak roześmiał się ciepło, patrząc na szczeniaka i podniósł go z podłogi. Jak na razie był niewielki, więc mógł to zrobić.

— Ostatnio wzięliśmy psa ze schroniska — wyjaśnił Kuroo. — Ten tutaj prawdopodobnie ma za sobą złe przeżycia, trochę boi się obcych...

— To wspaniałe, że postanowiłeś zapewnić mu lepszą przyszłość po tym, co przeszedł, Tetsurou — powiedział [T/I], uśmiechając się.

Nie wiedział, że to on sprawił, że w Tetsurou na powrót obudziło się zamiłowanie do psów. On oraz [imię psa].

Bokuto Koutarou

Kiedy [T/I] opanował już przyjęcia piłki możliwie do perfekcji, przyszedł czas na naukę serwów.

— Spójrz, [T/I]-san — powiedział Bokuto, prezentując mu sposób na serwowanie. — Podrzucasz... A potem uderzasz z całej siły — dodał, po czym zaprezentował serw, od którego [T/I] aż ręka zabolała.

— Naprawdę nie wiem, czy dam radę to powtórzyć, Bokuto-san...

— Dasz radę, [T/I]-san — powiedział, po czym stanął za nim, przytrzymał wyżej jego dłoń, którą trzymała piłkę, natomiast drugą uderzył w piłkę, by pokazać mu, jak dokładnie ma to zrobić. Nie za mocno, bo nie chciał niechcący wybić mu palca.

Z jakiegoś powodu [T/I] uznał, że ta chwila mogłaby trwać dłużej. Co ciekawe, Koutarou też tak uważał.

Akaashi Keiji

W czasie powrotu do domu autobusem [T/I] znów przysnął. Keiji raz po raz zerkał na niego, stwierdzając w duchu, że wygląda uroczo, kiedy śpi.

Uśmiechnął się i jeszcze kilka razy na niego zerkał. Ukradkiem, z obawy, że [T/I] nagle się obudzi.

Kiedy [T/I] się obudził, Akaashi zdążył udać, że wcale nie patrzył na niego przez dłuższy czas.

— Znów przespałem całą drogę — zaśmiał się.

Akaashi pokiwał głową ze zrozumieniem.

— Zapewne to wszystko przez lekcje.

— Trudno się z tym nie zgodzić — przytaknął [T/I].  — Wybacz, że znów zasnąłem zamiast dotrzymać ci towarzystwa...

— Nie szkodzi, [T/I] — zapewnił go Keiji. — Pamiętaj, że odpoczynek jest ważny.

Tsukishima Kei

Żegnanie się z kimś zawsze było trudne. Kei w życiu by nie pomyślał, że z takim żalem (wprawdzie ukrywanym, ale jednak) będzie żegnał [T/I], który musiał wrócić do siebie po pobycie u kuzyna. Niegdyś cieszyłby się, że nie będzie skazany na jego towarzystwo, teraz było mu wręcz szkoda, że musi się z nim pożegnać. Tego jednak nie miał zamiaru powiedzieć na głos.

Tsukishima postanowił odprowadzić [T/I] na przystanek autobusowy, skąd miał wrócić do domu. Zanim wsiadł do autobusu, jeszcze chwilę został w towarzystwie Keia, mając wrażenie, że chce on mu coś powiedzieć. Nie żeby liczył na coś szczególnego, ale zwykłe Cześć też by mu odpowiadało.

— Fajnie było znów się z tobą spotkać, Tsukki — powiedział, zmierzając ku pożegnaniu.

— Przestań mnie tak nazywać — zwrócił mu uwagę. — Powiedzmy, że też się cieszyłem ze spotkania z tobą.

— Powiedzmy? — Chłopak zmarszczył brwi.

Kei wzruszył ramionami.

— Czasami idzie z tobą wytrzymać, chociaż jest ciężko. Mimo wszystko... Lubię twoje towarzystwo.

Po tych słowach krótko i niezbyt mocno go uścisnął, wymamrotał szybkie Cześć i odszedł, jakby skonsternowany tym, że ujawnił swoją czułą stronę.

[T/I] przez chwilę stał jak wmurowany i z zaskoczeniem patrzył za odchodzącym Tsukishimą. Czy on naprawdę właśnie go przytulił?

Nishinoya Yuu

W ramach odstresowania po tygodniu w szkole Nishinoya wpadł na genialny pomysł urządzenia wycieczki rowerowej. Do tego pomysłu wciągnął [T/I] - zwyczajnie potrzebował spędzić z nim trochę czasu. Chłopak chętnie przystał na jego pomysł, więc zrobili tak, jak postanowili.

Pogoda tego dnia dopisywała i dzień mijał im w dobrej atmosferze. Noya opowiadał chłopakowi różne śmieszne sytuacje, które zdarzyły się w minionym tygodniu, a przy okazji ze trzy razy nie patrzył na drogę i wjechał do rowu. Wychodził z tego jednak z duszą na ramieniu, rycersko zapewniając [T/I], że wszystko jest w porządku.

Po jakimś czasie jazdy zatrzymali się na krótki odpoczynek. Teraz to [T/I] opowiadał Nishinoyi o czymś, z czym zetknął się w ostatnim czasie (na szczęście tym razem nie miał on jak wjechać do rowu). Nie zauważył, kiedy na głowie usiadł mu kolorowy motyl. Zauważył to jednak Yuu, który przez chwilę patrzył na niego i aż się uśmiechnął, przyznając w myślach, że [T/I] wygląda uroczo.

Chłopak zmarszczył brwi, zauważywszy, że Yuu mu się przygląda.

— Ee... Coś nie tak, że tak na mnie patrzysz? — zapytał ostrożnie, wyrywając Noyę z transu.

Motyl odleciał, zaś Nishinoya zdał sobie sprawę, że niechcący zapatrzył się na [T/I] i możliwe, że wyszedł na idiotę.

— Niee, wszystko jest tak — zapewnił go i wyszczerzył zęby.

I to aż za bardzo tak, dodał sobie w myślach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro