Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyznanie uczuć cz. 2 • male reader

Wreszcie kończymy wyznawanie uczuć, jak ja się cieszę 😌

• Sugawara Koushi 

Trzynasty czerwca jawił się jako dzień urodzin Sugawary. [T/I] odwiedził go już rano, nie obawiając się, że solenizant może jeszcze spać o tej porze. O to mógł być spokojny - Koushi bez wątpienia należał do rannych ptaszków. 

Zatem [T/I] złożył życzenia Sugawarze jako jeden z pierwszych. Przyniósł ze sobą prezent, który przygotował specjalnie dla niego. Choć może Koushi wcale nie był osobą wybredną, to [T/I] sprawiło nieco trudności wybranie dla niego prezentu. Ostatecznie dostał jakże kreatywny prezent, jakim były ładne perfumy oraz dużo słodyczy. W końcu liczył się gest. Mimo z pozoru mało wyszukanej formy prezentu, Sugawara docenił starania [T/I].

— Czekaj, czekaj. — Chłopak wręcz zatrzymał go, kiedy Sugawara już wyrwał się z podziękowaniami. — To jeszcze nie wszystko.

— Nie? — zdziwił się Koushi.

W odpowiedzi [T/I] wyjął z torby nieszczególnie wielkie pudełko, opakowane w ozdobny, [kolor] papier do pakowania i przewiązane wstążeczką w dopasowanym do papieru kolorze.

— Proszę. Jeszcze to — oznajmił, podając chłopakowi pudełko.

Sugawara roześmiał się.

— I tu mnie zaskoczyłeś.

— A widzisz. — [T/I] również się roześmiał. — Widziałeś kiedyś niespodziankę, która nie zaskakuje?

Chłopak ponownie się roześmiał, ale ostatecznie rozpakował pudełko. W środku znalazł babeczkę ozdobioną słodkim lukrem w [wybierzta se kolor czy cuś xd] kolorze i obsypaną tęczową posypką. Na czubku tkwiła podłużna, jeszcze niezapalona świeczka.

— O, śliczne ciastko — powiedział Sugawara.

— Cóż, chciałem ci zrobić cały tort — wyjaśnił [T/I]. — Ale upiekłem taki zakalec, że nie nadawał się do niczego... To jedyne, na co wystarczyło mi składników.

— Nie martw się — pocieszył go chłopak, uśmiechając się do niego ciepło. — Musiałeś się napracować, żeby ją upiec. To miłe.

Pojedyncza świeczka na „torcie" zapłonęła, ale równie szybko zgasła, zdmuchnięta przez Sugawarę, który wcześniej, na prośbę [T/I], pomyślał sobie jakieś życzenie. Nie żeby wierzył w magię życzeń, które spełniały świeczki na torcie - dawno przestał wierzyć w takie bajki, teraz wierząc, że to nie jego życzenia same się spełniają, a to właśnie on musi pomóc im się spełnić. Właśnie dlatego zapytał:

— Powiedzieć ci, jakie miałem życzenie?

— Przecież wtedy się nie spełni — zauważył [T/I].

— Niee, życzenia trzeba spełnić samemu — stwierdził Sugawara, po czym kontynuował, bardzo ryzykując tym wyznaniem: — Życzyłem sobie, abyś kochał mnie tak, jak ja ciebie i chciał być moim chłopakiem.

[T/I], który podzielał pragnienia Koushiego, roześmiał się pod nosem.

— A to zbieg okoliczności... Wiesz, że gdyby to były moje urodziny, to życzyłbym sobie tego samego?

 Hinata Shouyou 

Dzień był ciepły, kiedy Hinata postanowił, że spróbuje poćwiczyć odbiór piłki. Wiedząc, jakie to ważne dla niego, [T/I] postanowił mu w tym pomóc. 

Hinata lubił ćwiczyć na własnym podwórku, zabierając ze sobą jedynie piłkę i ewentualnie kogoś do jej rzucania. Akurat teraz [T/I] zaoferował się, że mu ją porzuca, z czego Hinata się cieszył, bo lubił spędzać swój wolny czas w jego towarzystwie.

Jednak odbiory nie szły za łatwo Hinacie. Raz po raz piłka leciała nie w tą stronę, w którą chciał rudzielec. To sprawiało, że Shouyou ogarniała frustracja, a [T/I] starał się go jakoś pocieszyć.

— Nie martw się, jeszcze będzie lepiej — zapewnił go, na co chłopak posłał mu szeroki uśmiech, jakby chciał udowodnić, że to niepowodzenie na niego nie działa.

Trudno było powiedzieć, że [T/I] czuł się tym przekonany. Podejrzewał, że Hinata w tym momencie nie jest w stu procentach pewien tego, że ten odbiór powiedzie się po jego myśli. Mimo to zgodził się, aby Hinata spróbował jeszcze raz. Piłka poleciała w jego stronę, jednak również tym razem nie powiodło mu się. Wówczas siatkarz ponownie zdenerwował się na samego siebie, ale właśnie to dodawało mu determinacji i popychało do dalszego działania.

— Spróbujemy jeszcze raz, [T/I]? — zapytał go z zapałem, powstałym przez chęć odebrania piłki choć raz poprawnie.

— Na pewno nie chcesz odpocząć?

Shouyou potrząsnął głową, nawet jeśli na jego czole lśniły już krople potu.

— Nie. Jeszcze nie! — zapewnił go, po czym aby mu to udowodnić, uśmiechnął się szeroko, zupełnie jakby chciał pokazać, że ten trening sprawia mu przyjemność.

Chłopak westchnął ciężko, ale i tak się uśmiechnął.

— No dobra. Orientuj się, Shouyou.

Rzucił piłkę w kierunku Hinaty. Tym razem ta nie poleciała gdzieś daleko w tyłu czy na bok, a idealnie naprzód - tak, że gdyby Hinata był na prawdziwym meczu, inny zawodnik mógłby ją bez problemu przyjąć. Siatkarz wyglądał na zachwyconego swoim wyczynem. [T/I] udało się złapać piłkę, zanim ta uderzyła go w głowę, po czym spojrzała na Hinatę, uśmiechając się. Z jego wzroku chłopak wyczytał coś na wzór dumy.

— Udało mi się! — zawołał, a z rozpierającej go radości aż przytulił się do [T/I]. — Kocham cię, [T/I]! — dodał, kiedy przez chwilę rozpierały go takie emocje, że nawet nie zauważył, że mówi coś, czego normalnie by tak łatwo nie powiedział. — To znaczy...

Jakież wielkie było jego zaskoczenie (a zaraz po nim nastąpiło ogromne szczęście), kiedy [T/I] tylko odwzajemnił jego uścisk i zapewnił, że on jego też.

 Daichi Sawamura 

Sugawara bez wątpienia był jedną z pierwszych osób, które zauważyły, że [T/I] zaczął znaczyć więcej dla Daichiego. Pierwszą zaraz po samym Daichim.

Sawamura wiedział, że pewnego dnia będzie chciał wynieść swoje własne uczucia na światło dzienne. A podjął taką decyzję w dniu, kiedy wraz z drużyną miał pojechać na mecz.

— Na pewno uda wam się wygrać — zapewnił go [T/I]. — Musicie tylko się tym nie stresować. Jesteście wspaniałą drużyną, więc dacie radę.

— To miłe, że tak uważasz, [T/I]. — Chłopak się uśmiechnął. W pewnym momencie coś przyszło mu do głowy. — Wiesz co? Jak wrócimy z meczu, to o czymś ci powiem.

— No naprawdę? Teraz będę umierać z ciekawości dopóki nie wrócisz. — Chłopak skrzyżował ręce na piersiach.

— Cierpliwość jest dobrą cechą — stwierdził Daichi.

Kiedy drużyna Karasuno wróciła zwycięsko z meczu, Daichi dotrzymał danego słowa i rzeczywiście powiedział o czymś [T/I] - o romantycznych uczuciach, którymi ją darzył.

 Miya Osamu 

Zdaniem Osamu nie było nic gorszego od Atsumu, który dowiedział się o jego uczuciach, które żywił do [T/I].

— Nie masz jaj, żeby mu o tym powiedzieć — podpuszczał go.

Osamu, jako przykładny brat, śmiał twierdzić, że Atsumu na co dzień jest wybitnie irytujący, ale w tamtej sytuacji osiągnął poziom krytyczny bycia irytującym. Zastanawiał się, czy może być jeszcze gorzej. 

Jak się okazywało - mogło. Bowiem Atsumu twierdzący, że Osamu nie da rady wyznać [T/I] miłości był znacznie mniej denerwujący od Atsumu, który pomagał wymyśleć swemu bratu idealny sposób na znalezienie sprzyjającej ku temu okazji.

— Randka to najlepszy sposób — twierdził Atsumu poważnym głosem eksperta. — Mówię ci, 'Samu, będzie zachwycony.

— I niby mówisz to z własnego doświadczenia? — zapytał Osamu z powątpiewaniem.

— Eee... Tak? — odpowiedział jego brat z oburzeniem. — Jeśli nie wiesz, kogo się poradzić, poradź się Atsumu Miyi! To chyba logiczne.

— Ty. Logika. Wybierz jedno — uciął Osamu, za co oberwał od swego bliźniaka poduszką.

Osamu nie miał zamiaru korzystać z rady Atsumu. A już na pewno nie na tym etapie. Jakoś nie widziało mu się tak nagłe wyskakiwanie z propozycją randki, więc sam nad tym się zastanawiał, odrzucając genialne pomysły swego brata. Wolał z nich nie korzystać, uważając, że większość niezwiązanych z siatkówką pomysłów Atsumu przeważnie nie wypala, więc lepiej z nich nie korzystać. Takie mądrości wysnuł po latach egzystowania z nim.

Któregoś razu przygotowując sobie onigiri wpadł na wprost genialny pomysł. Ulepienie z ryżu kształtu serduszka, a potem podarowanie go [T/I] wydawało mu się wprost genialnym pomysłem. Osamu przystąpił do jego realizacji, ale niestety i ten plan był spisany na straty, bowiem onigiri w kształcie serduszka zostało zjedzone przez Atsumu, który stwierdził, że było pyszne, za co zarobił solidnego kopniaka.

Wobec tego Osamu stwierdził, że nie będzie dalej kombinował. Po prostu wziął [T/I] na spacer i wszystko mu wyznał, podczas gdy on docenił jego starania i zgodził się zostać jego chłopakiem. Dodatkowo uśmiał się z sytuacji, jaka spotkała Osamu w związku z onigiri... A obydwoje śmieli się jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że któryś ze składników, jakie były w onigiri zjedzonym przez Atsumu był zepsuty, od czego ten się pochorował. Wówczas Osamu cieszył się, że nie dał tego onigiri [T/I]. 

 Yamaguchi Tadashi 

Rodzice Yamaguchiego mieli spory ogródek, który był ich dumą. Rosły w nim różne piękne rośliny, kwitnące na przeróżne kolory. Tadashi wielokrotnie pomagał im w ogrodzie, a że tego dnia przyszedł do niego [T/I], to miał towarzystwo. 

[T/I] niezbyt znał się na roślinach, więc jedyne, co był w stanie zaoferować Yamaguchiemu, to swoje towarzystwo lub podawanie łopatki i innych ogrodniczych narzędzi. Chłopak miał za zadanie porozsadzać lilie, bowiem te rosły za gęsto.

— Szczerze to podziwiam cię za to, że masz głowę do roślin — powiedział [T/I], patrząc, jak Yamaguchi wykopuje sadzonkę z ziemi.

Tadashi roześmiał się, lekko speszony.

— Nie no, coś ty...

— No co? Prawdę mówię — stwierdził [T/I]. 

— Skoro tak mówisz... Podasz mi sekator?

Chłopak spełnił jego prośbę, zaś Yamaguchi odciął najbardziej dojrzały kwiat lilii wraz z kawałkiem łodygi. Wyciągnął jasnoróżowy, słodko pachnący kwiat w kierunku [T/I], uśmiechając się do niej nieśmiało.

— Proszę, to dla ciebie — oznajmił, po czym dodał po chwili wahania. — Jest... Równie śliczny, jak ty. A może nawet ci nie dorównuje...

— Tadashi... — [T/I] wyglądał na lekko zaskoczonego jego słowami, przez co chłopak się speszył. Zanim jednak zdążył powiedzieć, że gada głupoty, chłopak wszedł mu w słowo: — W sumie dawno chciałem ci coś powiedzieć... Mianowicie, że od jakiegoś czasu kocham cię bardziej niż przyjaciela. Nie wiem, czy to cokolwiek zmienia dla ciebie, ale...

Yamaguchi ostrożnie ujął jego dłoń, zupełnie jakby była z delikatnej porcelany, a on bał się ją uszkodzić.

— Cóż, myślę, że zmienia wiele... Zwłaszcza, że ja też kocham cię bardziej niż przyjaciela, [T/I].

 Tanaka Ryunosuke 

Po podjęciu współpracy z Yachi Nishinoya miał pomysł, jak może wyswatać swojego przyjaciela.

Ogólnie miał zamiar zaprosić [T/I] na wspólne wyjście do kina we trójkę, jednak potem okazałoby się, że Nishinoyi coś wypadło i pozostała dwójka idzie bez niego. Reszta miała pozostać w rękach Tanaki.

Tyle że Ryunosuke uznał, że on sam coś wymyśli - jego zdaniem Noya już wystarczająco się wykazał.

Tak więc któregoś dnia Tanaka tak po prostu porozmawiał z [T/I], zbierając w sobie całą swoją pewność siebie, której miał sporo.

— Mógłbym nawet wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo się w tobie zakochałem i chciałbym, abyśmy byli razem, ale mówię to tylko i wyłącznie do ciebie, ponieważ to ty jesteś moim światem — powiedział.

[T/I] uśmiechnął się do niego, kiedy serce zatrzepotało jej w piersi.

— Wiesz, to urocze, co mówisz... — powiedział, prawie doprowadzając Tanakę do zawału, gdyż ten po jej słowach zaczął przewidywać, że dostanie kosza. Jednak tak się nie stało: — Też chciałbym, abyśmy byli razem.

Wówczas Tanaka również się uśmiechnął i przytulił go do siebie.

 Kageyama Tobio 

Jako że siatkówka stanowiła ważny element życia Kageyamy (podobnie jak i od jakiegoś czasu [T/I]), oboje wybrali się na mecz siatkówki. Nie żeby [T/I] jakoś bardzo uwielbiał ten sport - Kageyama był na tyle miły, że chciał tam iść z nią.

A kiedy twój obiekt westchnień gdzieś cię zaprasza, to nie tak łatwo jest odmówić.

Przez cały mecz [T/I] uważnie oglądał grę, jednocześnie słuchając, co mówi o tym Kageyama.

— Gdybym cię nie znał, to powiedziałbym, że jesteś ekspertem od siatkówki — stwierdził. — Ale za bardzo to bym się nie pomylił.

Kageyama spojrzał na niego ze zdumieniem.

— Eee... Dzięki.

[T/I] wyszczerzył zęby i wrócił do oglądania meczu. Kageyama przez chwilę zastanawiał się nad tym, co usłyszał - tak miłe słowa od chłopaka, która mu się podobał, jednocześnie mu schlebiały, ale i trochę sprawiały, że czuł się zakłopotany. I nie było szans, by [T/I] tego nie zauważył.

— Coś taki spięty, Tobio? — zapytał, kiedy drużyny na chwilę przerwały grę. — Twoi faworyci na pewno wygrają.

— Co? Niee, to nie przez to.

— A przez co? — chciał wiedzieć [T/I].

— No... Zakochałem się w tobie i... No, chciałem ci to wreszcie powiedzieć — wyznał, unikając spojrzenia chłopaka.

— A to niespodzianka — powiedział [T/I]. — Nie spodziewałem się, że... No wiesz, że ty też...

Zaraz potem na ich twarzach zagościły uśmiechy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro