Suna Rintarou • female reader
• Pierwsze spotkanie •
[T/I] miała wrażenie, że ostatnio pech ją prześladuje. Być może była to seria nieszczęśliwych wypadków, jednak nie sądziła, by zupełnym przypadkiem przewróciła się na prostej drodze już trzeci raz w tym tygodniu. Tyle że za tym ostatnim stanęła na tyle nieostrożnie, że koniec końców najwyraźniej skręciła sobie kostkę.
— Jesteś cała? — usłyszała gdzieś nad sobą czyjś spokojny głos. Uniósłszy głowę, jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem szarożółtych oczu chłopaka patrzącego na nią spod lekko zmrużonych powiek.
Chłopak przykucnął obok niej, by być z nią na tej samej wysokości.
— Raczej tak — odparła [T/I], po czym spróbowała wstać. Niezbyt jej to wyszło, bo kiedy już stanęła na bolącej nodze, syknęła i prawie znów się przewróciła. Prawie, bo przed chwilą spotkany chłopak jej na to nie pozwolił i ją przytrzymał.
— Może lepiej cię odprowadzę — zaproponował. — Mieszkasz gdzieś daleko?
[T/I] pokręciła głową.
— Nie. Mieszkam na następnej ulicy.
Chłopak skinął głową.
— No dobra, więc zaniosę cię tam — stwierdził spokojnie. Widząc zdziwienie na twarzy [T/I], dodał: — Nie możesz nadwerężać kostki, to chyba logiczne.
— Ale... Nie musisz marnować sobie na mnie czasu, jakoś dałabym sobie radę...
— Ale chcę — odparł spokojnie. — Nie będzie mnie gryzło sumienie, że zostawiłem cię samą — po tych słowach przkucnął, dając jej do zrozumienia, że zamierza przenieść ją na barana.
[T/I] nie pozostało nic innego, jak tylko się na to zgodzić.
— Jak się nazywasz? — zapytał, kiedy już siedziała mu na plecach.
— [T/I].
— Ja jestem Suna, miło cię poznać.
• Dalsza znajomość •
Po drodze [T/I] jeszcze długo dziękowała mu za pomoc, na co Suna zapewniał ją, że to nic wielkiego. Pod domem dziewczyna uznała, że do środka trafi już sama, po czym po raz kolejny mu podziękowała. Suna uznał, że bardzo miło było komuś pomóc, a i [T/I] była niezłym towarzystwem.
Następnego dnia Suna był lekko zdziwiony, kiedy po treningu Kita chciał z nim o czymś pogadać.
— Dziękuję, że wczoraj odniosłeś moją siostrę do domu — powiedział, a Suna spojrzał na niego ze zdumieniem.
— [T/I] to twoja siostra?
— Tak — Kita pokiwał głową. — Coś nie tak?
— Nie, dlaczego?
Kapitan Inarizaki wzruszył ramionami.
— Zabrzmiałeś, jakbyś miał coś przeciwko.
Suna nie miał nic przeciwko i miał nadzieję, że znajomość z [T/I] nie skończy się tak szybko.
• Zaczątki romansu •
Słońce świeciło, kiedy [T/I] i Suna szli chodnikiem, zatopieni w rozmowie. [T/I] lada chwila spotkałaby się twarzą w twarz ze słupem, kiedy Suna chwycił ją za ramię, by odciągnąć ją od nieszczęśliwego zderzenia ze słupem. Niechcący przygarnął ją nieco za blisko siebie, stawiając ich w trochę romantycznej, ale i lekko krępującej sytuacji.
— Eee... Dziękuję — powiedziała cicho [T/I].
Suna uśmiechnął się i puścił ją, a przez dalszą część drogi obydwoje czuli przyjemne ciepło na policzkach.
• Wyznanie uczuć •
Dzień zapowiadał się koszmarnie dla [T/I]. Rano w połowie drogi do szkoły spostrzegła, że nie wzięła telefonu, przez co musiała wrócić do domu i spóźniła się na pierwszą lekcję. Dodatkowo zarobiła piłką tak, że pod jej okiem widniał teraz dosyć widoczny siniak. Mogło być jeszcze gorzej, lecz nie zezwolił na to Suna.
— Nie chciałbym ci bardziej zepsuć dnia... — zaczął, na co [T/I] spojrzała na niego z oburzeniem.
— Ty miałbyś mi go zepsuć? Ha, dobre.
— No dobra — chłopak wziął głęboki wdech, po czym powiedział głośno i wyraźnie: — Kocham cię.
[T/I] uśmiechnęła się i przytuliła Sunę.
— Właśnie polepszyłeś mi dzień, dziękuję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro