UshiTsuki [Lemon]
Uwaga! One-shot przedstawia przemoc, gwałty i wulgaryzmy! Nie lubisz nie czytaj!
#########################################
Pov. Ushijima
Przed chwilą skończył się mecz z Liceum Karasuno. Byłem wściekły. Miałem ochotę zemścić się na tym przez którego przegraliśmy. Zemścić się na Tsukishimie. Akurat mieli czas wolny po którym sami szli do domów
Moja "ofiara" szła sama ze słuchawkami na uszach. Właśnie przechodził obok mojego domu. Podszedłem do niego od tyłu i zasłaniając mu usta wepchołem go do środka. Blondyn przewrócił się na podłogę a ja złapałem go i podciągnołem do góry. Mało kto wie o moich sadystycznych zapędach. Podniosłem chłopaka za włosy i pociągnąłem go do innego- specjalnego na takie okazje-pokoju. Była to pewnego rodzaju piwnica. Bez słowa rzuciłem go na zimną posadzkę. Zamknołem drzwi na klucz.
-Ushijima? Czego chcesz?- zapytał blondyn powoli się podnosząc. Wyjołem z szafy sznur.
-Ja? Zemsty.- powiedziałem po czym podszedłem do niego i mocno związałem mu ręce. Blondyn był przestraszony. Próbował się uwolnić.
-I tak Cię nikt nie usłyszy- powiedziałem po czym uderzyłem go w twarz. Tsukishima się szarpał. Szybkim ruchem zerwałem z niego spodnie razem z bielizną. Ręce przywiązałem mu do wystających ze ściany uchwytów.
-ZOSTAW MNIE!- krzyknął blondyn ciągle się szarpiąc. Uśmiechnąłem się i zsunołem sobie spodnie i bokserki. Mocno złapałem go za włosy i pociągnąłem, odchylając jego głowę do tyłu.
-Chciałbyś- powiedziałem po czym mocno uderzyłem go w pośladek. Chłopak wydał z siebie zduszony krzyk. Uderzyłem mocniej. Chciałem aby blondyn jak najbardziej cierpiał. Ponownie krzyk. I ponowne uderzenie, tym razem paskiem od spodni. Mocno uderzyłem go z liścia w twarz po czym na niego naplułem. Chciałem aby cierpiał nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
-I co? Opłacało się tak starać?- zapytałem po czym ponownie go uderzyłem. Nie czekałem na odpowiedz. Ostrym ruchem wszedłem w niego do samego końca. Blondyn wrzasnął z bólu a po jego twarzy spływały łzy. Odrazu zacząłem się ruszać z dużą siłą, sprawiając sobie dużą przyjemność, a jemu niewyobrażalny ból. Po pomieszczeniu roznosiły się krzyki i wrzaski pierwszoklasisty. Nie przerywając brutalnych ruchów uderzyłem go ponownie. Spojrzałem na zapłakaną twarz blondyna, uśmiechając się. Zacząłem drapać go po plecach, co jakiś czas wbijając paznokcie w jego skórę. Po chwili złapałem przygotowany wcześniej bicz. Zacząłem nim uderzać po i tak mocno poranionych plecach, czemu towarzyszyły głośne krzyki blondyna. Po dłuższej chwili doszedłem. Oczywiście w nim. Wyszedłem z niego, jednak tylko na chwilę. Upewniłem się że jest mocno związany po czym na chwilę poszedłem do kuchni. Po pewnym czasie wróciłem z butelką soku z cytryny. Odstawiłem go na podłodze i złapałem bicz. Uderzyłem nim kilka razy w plecy chłopaka po czym ponownie w niego wszedłem, ostro się ruszając. Wsłuchiwałem się w krzyki blondyna. Jeszcze bardziej nakręcała mnie świadomość że zaraz będzie krzyczeć jeszcze głośniej.
Odkręciłem butelkę z sokiem cytrynowym. Po chwili zamoczyłem w nim dwa palce. Złapałem chłopaka za włosy a palcami z sokiem zacząłem jeździć po ranach na plecach. Blond krzyczał z bólu. Taki był właśnie plan. W tej chwili był bezsilny. To co się z nim dzieje zależy tylko odemnie. Tyle czy to nie jest przesada? Wyszedłem z niego i go rozwiązałem.
Pov.Tsukishima
Leżałem tak nie mając nawet siły by płakać. Miałem ochotę zniknąć. Co ja mu niby zrobiłem?
-Ja... przepraszam...- usłyszałem głos Ushijimy. Nie byłem w stanie się ruszyć. Bałem się.
-D-dlaczego....- powiedziałem bardzo cicho. Całe moje ciało drżało. Ushijima wstał.
-Byłem zły... ostatni rok a ja pierwszy raz przegrałem. Do tego pokonał mnie pierwszoklasista... chciałem się zemścić... ale najwidoczniej przesadziłem...przepraszam...- powiedział as Shiratorizawy. Milczałem. Nie byłem w stanie nic powiedzieć.
-Odwieść Cię do domu?- zapytał Wakatoshi. Zaprzeczyłem ruchem głowy.-Rozumiem....- jakoś wstałem i się ubrałem. Już po chwili szłem w kierunku swojego domu. Droga którą normalnie pokonuje w 5 minut zajęła mi pół godziny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro