Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9- Kiedy jest upał

Hinata Shoyo

Było gorąco. Bardzo gorąco. Tobie udawało się jakoś wytrzymać, ale miałaś wrażenie, że Twój chłopak zaraz zwariuje.
- Jest tak gorącooo, nic się nie da robić! Nie mogę grać, nie mogę biegać, nawet w telewizji nic nie ma!!!
- Chcesz iść na plażę?
- Nieee, w taką pogodę będą tam tłumy... [T/I]-san, przez ten upał przylepiam się do wszystkiego...
Westchnęłaś głośno i podźwignęłaś się z siedzenia.
- Chodźmy na lody.
- Taak!
Ledwo doszliście do oddalonej dwie ulice budki z lodami.
- Dwie największe porcje proszę wysapałaś i wyjęłaś pieniądze.
- Potem ci oddam, [T/I]-san!
- Nie trzeba.
Rozmawialiście chwilę, aż przerwała wam sprzedawczyni i wręczyła dwa wafle wypełnione różnymi kolorowymi kulkami.
- Waah, [T/I]-san, co ty nam zamówiłaś? - Hinata ze świecącymi oczami spojrzał na ogromną porcję zimnego przysmaku.
- Nie spodziewałam się, że będzie tego aż tak dużo... - zlustrowałaś wzrokiem wielki rożek.
Usiedliście w cieniu, gdzie było odrobinę chłodniej i zaczeliście jeść.
Shoyo zmarszczył brwi i machnął ręką, gdy mucha usiadła mu na lodzie poraz kolejny.
- Spadaj stąd! Sio! - krzyknął i zaczął wiercić się jeszcze bardziej - [T/I]-san, leci do ciebie!
- Cz-czekaj...! - zanim zdążyłaś zareagować, chłopak podniósł się by trafić muchę. I trafił, ale Ty poczułaś coś zimmego na bluzce.
- Hinata! - krzyknęłaś, patrząc z niedowierzaniem na swoją nową bluzkę, na której wylądował deser.
- O nie! Wybacz mi, [T/I]-san! Przepraszam!!! - zaczął przepraszać, kłaniając się.
- Nie szkodzi...
- Czekaj, weź moją!
- Nie rozbieraj się tu głupku! - skarciłaś go, gdy chciał oddać ci swoją koszulkę- Wracamy do domu!
- Przepraszam! Naprawdę mi przykro!
Udałaś obrażoną, ale po chwili parsknęłaś śmiechem.
- W porządku. Ale to ostatni raz, kiedy jesz taką dużą porcję w moim towarzystwie.

Kageyama Tobio

- Kageyama, żyjesz? - dźgnęłaś palcem lężącego plackiem na łóżku chłopaka.
Zero reakcji.
- Ej, Kageyama!
Do twoich uszu doszło jakieś mamrotanie, po czym rozgrywający przekręcił się na plecy.
- Za gorąco...
- Zaraz umrę z gorąca i z nudów... Ale widzę, że ty już nie żyjesz... - dodałaś, gdy chłopak nawet się nie poruszył - Wiem!
Tobio podniósł glowę w nadziei, że Twój pomysł na spędzenie upalnej soboty będzie udany.
- Chodźmy do kina! Tam zawsze jest klimatyzacja!
- To my mamy gdzieś tu kino...?
- Najbliższe jest w Sendai! To nie tak daleko. Parę przystanków stąd. Z resztą byłeś już tam.
- Byłem...?
- Na meczach? Sendai sport Center?
- A...
- Co powiesz na film o pingwinach? Przynajmniej będzie o czymś chłodnym.
- Może być - wzruszył ramionami.
Poszliście na przystanek i kupiliście bilety.
Autobus niestety się spóźniał, a słońce  coraz bardziej grzało.
Spojrzałaś z przerażeniem na swojego chłopaka, który ociekał potem i ledwo trzymał się na nogach.
- No i po co ubrałeś się na czarno? Ta bluzka jest jakaś gruba...
- Nie miałem innej z krótkim rękawkiem... Zapomniałem wstawić pranie.
Westchnęłaś. Następna wycieczka będzie po ubrania dla Kageyamy.
   W końcu pojazd przyjechał i weszliście do środka, zajmując miejsce przy oknie. W środku jednak było tak samo gorąco jak na zewnątrz.
- Awaria klimatyzacji...? - przeczytałaś napis.
Tobio wstał i spróbował otworzyć okno, ale ani drgnęło.
- Bilety do kontroli proszę- usłyszałaś głos za sobą.
- Już wyjmuję - powiedziałaś, wyciągając bilet, w czasie gdy siatkarz siłował się z oknem.
- Kageyama, bilet.
Chłopak podał bilet, zaraz wracając do poprzedniej czynności.
- Nie skasowany. Proszę wysiąść.
- Słucham? - zamrugałaś, mając nadzieję, że się przesłyszałaś.
- Proszę wyjść z na następnym przystanku, młodzieńcze. Spiszemy dokumenty.
Spiorunowałaś wzrokiem Kageyamę i zaczęłaś pospiesznie tłumaczyć, że Twój chłopak jest nieogarnięty i nie miał zamiaru przejechać na gapę i, że wszytsko przez ten upał.
Po twoich gorączkowych wyjaśnieniach, które kosztowały Cię sporo wysiłku, kanar odpuścił wam i pozwolił jechać dalej po skasowaniu biletu.
Opadłaś na siedzenie obok speszonego Tobio i oparłaś się o jego ramię.
- Co ty byś beze mnie zrobił, głupku...
- Przepraszam... I dzięki...
- Przynajmniej okno ci się udało otworzyć.
Reszta waszej podróży przebiegła po waszej myśli i w końcu mogliście odpocząć w chłodnej sali kinowej.

Tsukishima Kei

Nudziło Ci się strasznie w domu w taki upał, dlatego przyszłaś do Tsukishimy z nadzieją, że u niego będzie ciekawiej. I bardziej pomylić się nie mogłaś bo chłopak siedział na fotelu i czytał książkę, całkowicie ignorując Twoje narzekania na pogodę.
- Chodź na plażę.
- Nie chce mi się.
- Basen?
- Idź sama.
Przewróciłaś oczami wiedząc, że nie dasz rady odciągnąć blondyna od lektury. Usiadłaś na kanapie i włączyłaś telewizje. Wlepiałaś wzrok w ekran nawet nie dokonać wiedząc co właściwe oglądasz. Kątem oka zauważyłaś, że Kei idzie do kuchni. Już miałaś zasnąć z nudów aż usłyszałaś za sobą kroki i za nim zdążyłaś się odwrócić, poczułaś za koszulką coś mokrego i okropnie zimnego. Pisnęłaś z zaskoczenia i poderwałaś się na nogi, próbując pozbyć się kostki lodu spod koszulki.
- Tsukishima! - krzyknęłaś, a do twoich uszu dobiegł złośliwy śmiech chłopaka.
- Przecież było ci gorąco.
- Pożałujesz... - przybrałaś groźny wyraz twarzy i pobiegłaś do kuchni po amunicję.
- Nawet nie próbuj...
- Muszę się odwdzięczyć! - ruszyłaś w pogoń za chłopakiem, który po dłuższej bieganinie sam poszedł po kostki.
Skończyło się na tym, że Ty włożyłaś mu za koszulkę sześć, a on Tobie cztery.
- Ha, wygrałam.
- Następnym razem nie będzie tak łatwo.

Yamaguchi Tadashi

Jako jedna z menedżerek w klubie siatkarskim Karasuno miałaś urwanie głowy gdy nadszedł obóz treningowy.
Nawet z pomocą Shimizu i Yachi trudno było zapisywać błędy i obserwacje, nieustannie napełniać butelki wodą, czy też przygotowywać przekąski dla członków. Najgorsze jednak była w tym wszytskim temperatura. Słońce grzało bezlitośnie aż współczułaś chłopakom ciągłego biegania. Jednak wcale nie miałaś lepiej. Pobiegłaś do kuchni, pomogłaś posiekać owoce dziewczynom i zaniosłaś talerze drużynie.
- I dla ciebie, Yamaguchi-kun. Największy kawałek- usmiechnęłaś się i podałaś arbuza.
- Dziękuję, [T/I]-san - powiedział i przyjrzał Ci się dokładniej- Wyglądasz na naprawdę zmęczoną, w porządku?
Kiwnęłaś głową i otarłaś pot z czoła. 
- [T/I]-chan, nalejesz wodę do butelek? - spytała Cię w pośpiechu Kiyoko.
- Robi się! - wstałaś szybko i popędziłaś po bidony.
Było ich zbyt dużo jak na jeden raz więc musiałaś zrobić parę okrążeń z sali do kranu na zewnątrz.
Kiedy dokręcałaś już ostatni bidon nagle poczułaś się słabo. Zachciało Ci się spać, nogi się pod Tobą uginały. Szum wody z odkręconego kranu to ostatnie co pamiętałaś.

- [T/I]-san! [T/I]-san! Shimizu-senpai, [T/I]-san zemdlała!
Słyszałaś swoje imię, ale byłaś przekonana, że to tylko sen. W dodatku wcale nie miałaś ochoty wstawać.
- Yamaguchi-kun...? - uchyliłaś powieki zdezorientowana - Co się...
- [T/I]-chan, jak dobrze! - odetchnęła zdenerwowana Kiyoko - Napij się, szybko.
Wzięłaś od dziewczyny chłodny napój i upiłaś kilka łyków.
- Wybaczcie, zasłabłam...
- Yamaguchi, mógłbyś się nią zająć?
- Oczywiście! Możesz wstać, [T/I]-san?
- Spróbuje...
Chłopak pomógł Ci wstać i pójść do środka. Usiadłaś na ławce popijając wodę.
- Dobrze się czujesz?
- Tak, już wszytsko dobrze...
- Tak się dla nas starasz, że zapomniałaś o sobie- powiedział zmartwiony, pogłaskał Cię po głowie i podał Ci chłodny, mokry ręcznik, którym ostudziłaś twarz.
- Bycie waszą menadżerką to trudna praca.
- Ale świetnie sobie z nią radzisz. Zaczekaj - Tadashi zniknął na chwilę i pojawił się z talerzem pełnym owoców - Pewnie nic nie jadłaś.
- Zgadłeś- powiedziałaś z zakłopotaniem i poczęstowałaś się jedzeniem.
W sali również było gorąco więc w czasie gdy jadłaś, chłopak wachlował Cię ręcznikiem.
- Nie gracie teraz?
- Mamy dłuższą przerwę. Nie wychodź na dwór dopóki temperatura trochę nie spadnie, dobrze?
Kiwnęłaś głową, zapewniając chłopaka, że nigdzie się stąd nie ruszysz.
- Mam nadzieję, że Shimizu-senpai i Yachi-chan sobie poradzą... - westchnęłaś.
- Dadzą radę. Nie przemęczaj się.
Gdy skończyłaś jeść, wyłożyłaś się na ławce z głową na kolanach Yamaguchiego.
- Przepraszam, że musiałeś się martwić.
- Dobrze, że nic ci nie jest.
Wymieniliście się uśmiechami.

Nishinoya Yuu

Nudziło Ci się więc postanowiłaś odwiedzić swojego chłopaka, który nie odbierał telefonu, ani nie odpisywał na wiadomości.
Wstąpiłaś po drodze do sklepu po jego ulubione lody. Gdy tylko zbliżyłaś się do domu i usłyszałaś charakterystyczny dźwięk, wiedziałaś już czym libero był tak zajęty.
Stanęłaś za bramą ogrodu i spojrzałaś na zmęczonego chłopaka, uparcie odbijającego piłkę.
- Noya-kun! - pomachałaś do niego, a gdy odwrócił się uniosłaś siatkę z lodami.
- Aaaa kocham cię, [T/I]-san! - pobiegł i  otworzył Ci furtkę, a Ty wręczyłaś mu słodycze - Jesteś najlepsza!
- Nawet w taki upał trenujesz?
Kiwnął głową i pochłonął loda jednym kęsem, zaraz zabierając się za drugiego.
- Może trochę odpoczniesz, co? Jest zdecydowanie za gorąco na sport.
- Chyba masz rację- spojrzał w górę i przymrużył oczy przez grzejące słońce.
Siedzieliście na trawie, rozmawiając, aż nagle twoim oczom ukazał się pewien przedmiot, który podsunął Ci pomysł. Kiedy Yuu nie patrzył podeszłaś do węża ogrodowego, odkręciłaś go i skierowałaś na chłopaka.
Nishinoya krzyknął i spojrzał zaskoczony na Ciebie swoimi dużym oczami. Zaśmiałaś się i przystąpiłaś do kolejnego ataku.
- Tak się bawimy? - spytał przez śmiech- To patrz na to!
Siatkarz przedostał się do włącznika i za nim zdążyłaś zorientować się do czego on służy, pisnęłaś będąc cała mokra. Nie zauważyłaś zraszaczy rozstawionych po całym ogrodzie.
Przez godzinę lataliście w tą i z powrotem całkowicie przemoczeni, bez przerwy się śmiejąc. Wkrótce trawa była tak mokra, że zaczeliście się ślizgać i przewracać. Noya podbiegł do Ciebie, gdy miałaś się przewrócić i chwycił Cię w pasie zapobiegając upadkowi.
- Dzięki, Noya-kun - zachichotałaś.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i pocałował Cię czule.

Sugawara Koushi

- Suga, co robimy...? - spytałaś zmęczona temperaturą panującą na zewnątrz.
- Nie wiem czy jest sens w ogóle wychodzić na dwór... - odpowiedział, w zamyśleniu przeglądając telefon- Chcesz zrobić coś do jedzenia?
- Nie chce mi się jeść, jest za gorąco...
- Nawet na lody?
- Lody? - ożywiłaś się.
- Znalazłem łatwy przepis i chyba mam większość składników. Co ty na to?
- Niech będzie.
Przenieśliście się do kuchni i przygotowaliście stół.
- Będziemy potrzebować trzech jajek, 300 ml śmietany... - wymieniałaś, a chłopak wyjmować rzeczy z szafek - Robimy czekoladowe?
- Czemu nie.
Oddzieliłaś żółtka od białek i wrzuciłaś je do dwóch misek, a Suga dodał cukier. Potem oboje zajeliście się rozdrabnianiem tabliczek czekolady, których trochę podjedliście.
Męczyłaś się z ubijaniem śmietany zdecydowanie za długo, aż w końcu Koushi pomógł Ci ze śmiechem.
W kuchni było chłodniej niż w salonie przez niewielki wiatrak, w dodatku przyjemne zapachy i rozmowy z Twoim chłopakiem sprawiły, że zapomniałaś o upale. Gdy skończyliście włożyłaś masę w foremkach do zamrażarki.
Co prawda musieliście dość długo czekać na efekty, ale było warto.

Sawamura Daichi

- W takie dni jak te żałuję, że mundurek Karasuno nie jest w innym kolorze - powiedział Twój chłopak, kiedy doszliście w końcu do jego domu.
- Nie ma mowy, że wrócę do domu w taki upał. Nie pozbędziesz się mnie do wieczoru.
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się włączył telewizję.
Po jakimś czasie nawet w domu zaczęła wam doskwierać temperatura i trudno było usiedzieć na kanapie przy nudnym serialu.
- Daichi, ja się topię - jęknęłaś, idąc po kolejną szklankę wody z lodem.
- W schowku powinienem mieć dmuchany basen. Rozstawimy go?
Kiwnęłaś energicznie głową i udałaś się za nim do ogrodu.
Sawamura wyciągnął niebieski materiał, który po napompowaniu miał być basenem.
Kapitan wczepił pompkę ręczną i zabrał się do roboty. Miałaś nadzieję, że pójdzie szybko, ale mimo wysiłku Daichiego basen ani trochę nie zmienił kształtu. Wachlowałaś chłopaka gazetą, kiedy ten próbował z całych sił coś poradzić.
- No co jest...
- Pompuj dalej.
Obeszłaś basen dookoła i schyliłaś się, słysząc cichy świst.
- Daichi, to ma dziurę. Nic z tego - powiedziałaś zrezygnowanym tonem i otarłaś czoło z potu.
Wróciliście wykończeni upałem na kanapę, a ponieważ nie leciało nic ciekawego skończyło się na oglądaniu reklam zimnych napoi.

Iwaizumi Hajime

Obóz treningowy Seijoh już drugiego dnia okazał się niewypałem ze względu na pogodę.
- Nie ma sensu robić treningu w taki upał - stwierdził trening- Mimo to przydałoby się trochę pobiegać...
- A może by tak - zaczął Oikawa - Zrobić bitwę na wodę? Niedaleko jest wypożyczalnia ze sprzętem plażowym, widziałem tam pistolety.
- To może być dobry pomysł.
- Pierwszy raz wpadłeś na coś dobrego.
Kiedy załatwiliście już sprzęt i amunicję, podzieliliście się na kilkuosobowe drużyny.
Ty, Iwaizumi i Kunimi byliście w jednej.
- Oikawa jest wart 100 punktów! - wykrzyknął Hanamaki.
- Co?! To nie fair Makki!
- Dziesięć sekund na ukrycie się! Nie wchodzimy do środka! Start!
Wasza drużyna pobiegła schować się za magazynkiem z piłkami.
- Nie wiem czy jest sens obmyślać jaką kolwiek strategię- zaczął Hajime - Ale nawet jeśli obleją dwójkę z nas wystarczy, że zdejmiemy Oikawę.
- To może wcale nie być łatwe.
- Osobiście dopilnuje, żeby nie wyszedł z tego żywy - przełknęłaś ślinę, kiedy twój chłopak ze złowrogą miną naładował wodny karabin.
Cieszyłaś się, że miałaś go po swojej stronie.
- [T/I]-senpai może wykorzystać to, że prawdopodobnie większość da jej fory ze względu na to, że jest dziewczyną- dodał Kunimi.
- Jaka szkoda, że ja im nie podaruję - naładowałaś pistolet - Wygrajmy to!
Wznieśliście bojowy okrzyk i ruszyliście w teren.
Rozdzieliliście się, żeby nie przyciągać uwagi w grupie.
Jako pierwszego dostrzegłaś Matsukawę. Zbliżyłaś się niepostrzeżenie i pociągnęłaś za spust.
- Mam cię!
- Cholera, tak szybko...?
Zaraz jednak usłyszałaś szelest liści za sobą i natychmiast się odwróciłaś. Pistolet wysunął Ci się z rąk, ale na Twoje szczęście przeciwnik się zawahał, a Ty gdy dobrze złapałaś broń od razu celnie oddałaś strzał.
Kindaichi wyłonił się z krzaków cały przemoczony.
- Czyżby Kunimi miał rację? - powiedziałaś do siebie, po czym dodałaś głośniej - Nie chciałeś zaatakować swojej senpai, co?
- No tak jakby... - odpowiedział zmieszany.
- Jesteś uroczy, Kindaichi-kun. Wiesz może gdzie Oikawa?
- Pobiegł gdzieś w tamtą stronę - wskazał palcem kierunek.
- Dzięki! - odpowiedziałaś i pobiegłaś dalej.
Przybyłaś na plac między salą a lasem.
Było tu podejrzanie zbyt cicho.
Ukryłaś się za drewnianymi skrzynkami po napojach, gdy usłyszałaś czyjeś kroki.
Gdy zobaczyłaś, że to Kyoutani natychmiast zarządziłaś w myślach odwrót. Ten to się raczej nie zawaha.
Wycofywałaś się nie odwracając od niego wzroku co okazało się błędem.

- Hejka, [T/I]-chan~ - usłyszałaś głos za sobą i gdy się odwróciłaś byłaś już cała mokra - Musisz bardziej uważać, byłaś łatwym celem.
Oikawa obrócił w ręku pistolet i uśmiechnął się.
Zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, jakby znikąd pojawił się kolejny strumień wody, mocząc Tooru do suchej nitki.
Chłopak krzyknął lecz po chwili woda znalazła się też na jego twarzy.
- Co jest?!
- GIŃ! - usłyszałaś okrzyk i kolejny wodny atak.
- Nie! Nie, Iwa-chan, nie bij! - zasłonił się rękami, kiedy atak wodą przemienił się w atak pistoletem po głowie- Zniszczysz mi fryzurę!
- Zaatakowałeś moją dziewczynę?! Zdychaj śmieciu!
- Ała, ała! [T/I]-chan, ratunku!
- Iwaizumi, chyba wystarczy- powiedziałaś ze śmiechem- To znaczy, że wygraliśmy!
Hajime podszedł do Ciebie i zakrył Twoją przemoczoną koszulkę ręcznikiem, który wcześniej zabrał.
- Świetnie się spisałaś, [T/I].

Oikawa Tooru

Siedziałaś z Oikawą w salonie, wachlując się jakaś gazetą siatkarską.
- Wywal to. Na okładce jest ten dureń, Ushiwaka.
- Nie. Nie będę mieć czym się wachlować. Gorąco mi! - jęknęłaś.
- To zdejmij koszulkę - powiedział i uśmiechnął się niewinnie.
- Chciałbyś - prychnęłaś i odwróciłaś się do niego plecami.
- Nie zaprzeczam.
- Zamknij się już, Shittykawa.
- Eeej nie nazywaj mnie tak!
- Nie masz jakiegoś wiatraka w domu?
- Nie. Ale przydałby się. Możemy iść do sklepu.
I tak ruszyliście do sklepu z elektroniką oddalonego parę ulic od miejsca waszego pobytu. Gdy weszłaś do środka uderzyła w Ciebie fala chłodnego powietrza. Udałaś się szybkim krokiem na dział z wiatrakami, gdzie miałaś ochotę po prostu stać i pozwolić wiatrakowi wiać na Ciebie.
Chodziliście, zatrzymując się przy każdym modelu ,,testując" go.
- Te są przecenione więc możesz wziąć jeden z nich.
- A kto mówił coś o kupowaniu?
- Co? - spojrzałaś na niego zdezorientowana.
- Nie stać mnie.
- Czyli przyszliśmy tu...
- Nie narzekaj, tu przynajmniej jest chłodno.
Przybiłaś sobie piątkę z czołem i kątem oka zobaczyłaś jak uśmiechnięty Tooru nachyla się nad kolejnym wiatrakiem.
- Jeśli ktoś mnie spyta, gdzie w ten weekend zabrał mnie mój chłopak mam powiedzieć, że do sklepu z wiatrakami?
- Tak.

Akaashi Keiji

Leżałaś na łóżku, na podłodze Bokuto, a Akaashi siedział skupiony przy biurku. Było zbyt gorąco by wymyślić cokolwiek do roboty, a Keiji musiał napisać jakieś wypracowanie.
Wraz z jego przyjacielem czekałaś aż skończy z nadzieją, że on wpadnie na jakiś pomysł.
- Akaaaashi - zawołał Bokuto, jednak ten nie zwrócił na niego uwagi.
- Akaaashi~ - dołaczyłaś się do niego.
- AkAaAAaaSHiiII~
- AKAaashi~
Wołaliście go na przemian a potem połączyliście wasze głosy.
- AaaaKaaaaShiiiiii~~~
Rozgrywający rzucił długopisem i wziął głęboki oddech.
- Skończyłem.
- To co robimy?
- Błagam wymyśl coś, Akaashi!
- Plaża?
Przytaknęliście równocześnie głowami i po skasowaniu rzeczy ruszyliście na plażę. Niestety przez skwar panujący na zewnątrz po przejściu jakiegoś kilometra zawróciliście się. Przy powrocie również z nudów wymawialiście na różne sposoby imię i nazwisko Twojego chłopaka. Akaashi chyba w końcu stracił cierpliwość i zamknął drzwi do domu, kiedy byliście w ogrodzie.

__________________________

Przepraszam za dłuższą przerwę, ale wakacje, wyjazdy i te sprawy.
30 stopni to już zdecydowanie za dużo jak dla mnie, dlatego ten rozdział szybko się pisało myśląc o tej temperaturze na zewnątrz.
Z góry przepraszam za błędy, ale nie mam czasu sprawdzać

Dziękuję za czytanie!❤ Pijcie dużo wody i zakładajcie czapki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro