5 - Kiedy ma kontuzję
Hinata Shoyo
Skończyłaś pomagać w klasie i udałaś się oglądać trening Hinaty. Chłopak był żywszy niż zwykle. Skakał i biegał za piłką, biorąc większość wystaw na siebie. Widziałaś, że chłopak jest już zmęczony. Zauważyłaś też, że Shimizu przygląda mu się z niepokojem.
- Hinata, chyba powinieneś już...
- Kageyama, jeszcze raz! - nawet nie zwrócił na Ciebie uwagi.
Piłkę odebrał Daichi, ale leciała ona pod ostrym kątem, dlatego jego podanie do Tobio było dość... nieprecyzyjne. Czarnowłosy mimo wszytsko zdecydował się wystawić, jednak okazało się to trudniejsze niż myślał. Piłka poleciała za wysoko, na bok.
- Cholera! Hinata nie...
- Odbiorę- wrzasnął chłopak i popędził w stronę piłki. Wybił się wysoko w górę i lewą ręką ledwo co przepchnął piłkę nad siatką.
Wykrzwił jednak ciało w taki sposób, że niemożliwe było bezpieczne lądowanie. Zacisnęłaś powieki, widząc jak chłopak spada na stopę, która mocno się wykręciła.
- AŁA! - wrzasnął i wyłożył się na podłodze, trzymając się za kostkę.
- Hinata! - podbiegłaś do niego wraz z resztą drużyny.
- Pokaż- Kiyoko rozsznurowała i zdjęła jego but ostrożnie, a Ty w międzyczasie popędziłaś po apteczkę.
Shimizu opatrzyła kostkę chłopaka, którego cały czas przytulałaś, gdy ten jęczał z bólu.
- Hinata boke! Takie wystawy powinieneś odpuścić, idioto! Mogłeś zrobić sobie coś poważniejszego!
- Kageyama ma rację- poparłaś go- Nie dość, że byłeś wycieńczony to jeszcze zaatakowałeś w tak lekkomyślny sposób.
- Za parę dni powinno przejść. Ale do tego czasu nie możesz grać. Ani biegać ani skakać.
- Cooo?! Ale...
- [T/I], przypilnuj go - uciął Daichi - Musisz szybko wyzdrowieć, Hinata. Nie rób głupstw.
- Hai...
Wróciłaś z chłopakiem do domu i poinformowałaś jego mamę o wszytskim. Siedziałaś z nim do wieczora i pomagałaś się przemieszczać. Nudziło mu się okropnie, będąc w jednej pozycji przez cały dzień, dlatego musiałaś bez przerwy dotrzymywać mu towarzystwa i zagadywać by odwrócić jego uwagę od bolącej kostki. Shoyo po paru dniach w końcu wrócił do swojej formy, a Ty byłaś świadkiem jak mały kruk ze złamanym skrzydłem ponownie wznosi się wysoko.
Kageyama Tobio
Piłka leciała w stronę siatki. Gdyby dobiegł tam na czas wykonałby idealną wystawę dla Hinaty. Pomarańczowowłosy już pędził by zrobić wyskok. Kageyama zrobił krok i nagle zatrzymał się, krzywiąc. Piłka upadła na ziemię, a on pochylił się, trzymając za udo.
- Kageyama!
- W porządku?
- T...Tak - powiedział, jednak chcąc wrócić na swoją pozycję ponownie syknął z bólu.
Resztą drużyny zaniepokojona podeszła do niego by zobaczyć co się stało. Okazało się, że Tobio naderwał sobie jakiś mięsień i teraz ledwo chodził.
- Reszta niech kontynuuję trening, a Kageyama powinien wrócić do domu. Jakoś... - oznajmił trener.
- To nic takiego! Mogę grać!
Sugawara podszedł do niego i zadał mu cios w tył głowy.
- Chyba sobie żartujesz. [T/I]!
- Hai! Zajmę się nim. Chodź.
Objęłaś naburmuszonego chłopaka w pasie, a on oparł się na tobie by odciążyć udo. Zachwiałaś się lekko, zaraz potem odzyskując równowagę i kierując się do wyjścia. Staneliście pod bramą szkoły i zadzwoniłaś po taksówkę.
Kageyama przez całą drogę nie odzywał się. Wydawał się być strasznie wkurzony na samego siebie, jakby to była jego wina.
Weszłaś z nim do domu i rozkazałaś się mu położyć. On jednak uparł się, że nie chce leżeć na kanapie, a w swoim pokoju, który był na górze. Nawet nie wiedziałaś ile czasu zajęło Ci go wprowadzenie tam.
- Wyjdę zrobić Ci coś do jedzenia, a Ty posmaruj całe udo tą maścią, dobra?
- Yhm...
Siedziałaś w kuchni już jakieś pół godziny, starając się przygotować cokolwiek z dostępnych składników w jego kuchni. Usłyszałaś nagle dźwięk kroków i chwiejącej się barierki.
- Kageyama! - podbiegłaś wkurzona i zobaczyłaś go na schodach.
- Chce mi się pić...
- To mogłeś poprosić. Posmarowałeś się maścią?
- Tak.
- I ubrałeś na to długie spodnie...?
- Tak...
- Kageyama, baka! To nawet nie zdążyło wyschnąć!
- Strasznie śmierdzi. No i chciałem się napić więc musiałem je ubrać, żeby zejść.
- Po co w ogóle Ty tu schodzisz, przecież mówię, że mogłam ci przynieść.
- Sam to zrobię.
Tobio był strasznie uparty, zawsze, kiedy musiał gdzieś iść, po picie, laptopa, piłkę, chciał robić to sam, dlatego musiałaś za nim chodzić i go podtrzymywać, żeby nie obciążał nogi.
Po tylu godzinach opiekowania się takim upartym głupkiem jakim był Kageyama, byłaś wykończona. Położyłaś się obok niego by dołączyć do oglądania filmu. Chwilę później zasnęłaś, a chłopak przykrył Cię kocem i głaskał po głowie w myślach dziękując Ci za wszytsko co dla niego zrobiłaś.
Tsukishima Kei
Widziałaś jak rozpędzona piłka uderza w palce blokującego Keia i przeszedł Cię dreszcz. To naprawdę musiało boleć. Ale tym razem Tsukishima nie zachował obojętnej miny by zaraz wrócić do gry. Widziałaś jak jego usta wykrzywiają się z bólu.
- Tsukki! - krzyknęliście wraz z Yamaguchim, a blondyn odsłonił spuchnięty palec.
Pan Takeda natychmiast przyniósł apteczkę i pomógł opatrzyć dłoń.
- Wygląda na to, że przez jakiś czas nie będziesz mógł grać, Tsukishima-kun...
- Przecież to nic takiego. Wystarczy, że usztywnimy palec.
- Nie będę mógł normalnie atakować z myślą, że mogę ci to jeszcze pogorszyć... - wtrącił cicho Asahi.
- Widzisz? Nasz as się przez ciebie boi- Suga oparł dłonie na biodrach i wskazał ławkę.
Kei przewrócił oczami i zwlókł się z boiska. Podreptałaś za nim i usiadłaś obok.
- Boli?
- Właśnie przed chwilą prawie wybiłem sobie palca więc jak myślisz?
- Po wyrazie twojej twarzy nie da się niczego odczytać, nie moja wina.
- Zamknij się.
Prychnęłaś pod nosem i skrzyżowałaś ramiona.
Przez następne pół godziny siedzieliście na ławce oglądając mecz, a Ty musiałaś słuchać kąśliwych uwag Tsukishimy na temat gry jego kolegów.
- Ten krasnal w ogóle nie umie blokować. Co on robi na boisku?
- To samo co ty.
Zauważyłaś jak chłopak próbuje poruszyć palcem i cicho syknął przy tym z bólu.
Ujęłaś ostrożnie jego zabandażowaną dłoń i przyłożyłaś do niej wargi na ułamek sekundy.
- C-co ty...
- Może przestanie boleć chociaż trochę.
Chłopak wymamrotał coś pod nosem i odwrócił się byś nie mogła zobaczyć jego zarumienionej twarzy. Do końca treningu delikatnie trzymałaś go za kontuzjowaną rękę.
Yamaguchi Tadashi
Był piątek wieczór, wracaliścałaś razem z Yamaguchim z treningu. Właściwie to nie wracałaś z treningu tylko szłaś na kolejny. Chłopak powiedział, że nie wróci do domu dopóki nie poćwiczyć serwów w zaułku, w którym zwykle trenował.
Usiadłaś na schodku i obserwowałaś jego grę. Był naprawdę zdeterminowany. Ale nie dziwiłaś się. W końcu jak każdy inny, on też chce stanąć na boisku i przyczynić się do wygranej. Po dłuższej chwili zauważyłaś, że jego serwy stają się coraz bardziej agresywne i chaotyczne, a na jego twarzy malował się żal.
- Yamaguchi-kun...- chciałaś podejść, lecz wtedy właśnie on zamachnął się jak nigdy dotąd i uderzył w piłkę z całej siły, po czym jęknął z bólu.
- Yamaguchi-kun! W porządku? - nachyliłaś się nad nim z niepokojem.
- Moje ramię... Boli...
- Bardzo? Możesz nim ruszać?
- To raczej nic poważnego, [T/I]-san...
Obejrzałaś dokładnie całe jego ramię i okazało się, że jeszcze trochę a mogło dojść do zwichnięcia. Zdjęłaś swoją bluzę i zrobiłaś z niej prowizoryczną chustę, która utrzymywała ramię Tadashiego nieruchomo.
- Jestem beznadziejny...- westchnął, zaciskając powieki.
Serce krajało Ci się za każdym razem, kiedy widziałaś smutek i bezradność swojego chłopaka.
- Jesteś wspaniały, Yamaguchi. To, że się nie poddajesz, to, że walczysz by stać na boisku. Wszytsko w tobie podziwiam. Ale musisz znać granice, żeby nie doszło do takich rzeczy. Trenujesz zdecydowanie za ciężko.
- Ale jeśli wpuszczą mnie na boisko i powtórzy się ta sytuacja z Sei...
- Nic takiego się nie powtórzy. Jestem pewna- przytuliłaś go, uważając na ramię.
- Dziękuję, [T/I]-san - uśmiechnął się szczerze i oparł głowę na Twojej.
Nishinoya Yuu
Obrony Yuu stawały się coraz mniej precyzyjne, reflkes zaczął zawodzić, a do tego widziałaś jak przy każdym odbiorze czy choćby schylaniu się, libero zagryzał wargę z bólu.
- Noya-kun! - zawołałaś stanowczo, kiedy mieli przerwę.
- Co jest?
- Żartujesz sobie? Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz?
- Ale o czym ty...
Podeszłaś do niego od tyłu i naparłaś na jego ramiona, zmuszając go by się pochylił. Ten zaskoczony reakcją krzyknął głośno z bólu.
- Wiedziałam. Bolą cię plecy, prawda?
- Tylko trochę...
Powiadomiłaś resztę drużyny o stanie Nishinoyi i z trudem zaciągnęłaś go na ławkę. Chłopak ze smutkiem patrzył na grę, czasem instynktownie chcąc poderwać się z ławki by podbić piłkę.
- Noya-kun... - położyłaś rękę na jego ramieniu - Wiem, że chcesz grać, ale gdybyś teraz wszedł mogłoby się jeszcze pogorszyć. A co zrobiłoby Karasuno w następnym meczu bez swojego anioła stróża?
Yuu zastanowił się chwilę, po czym uśmiechnął nikle.
- Masz rację, [T/I]-san. Dzięki, że mnie powstrzymałaś.
Godzinę później wróciliście do domu, co było nie lada wyzwaniem zważywszy, że każdy krok sprawiał siatkarzowi ból.
W domu nasmarowałaś mu całe plecy maścią, robiąc przy tym wskazany masaż. Odrobiłaś za niego lekcje, z czego wyjątkowo się ucieszył i przygotowałaś coś do jedzenia. Przez resztę dnia chłopak musiał leżeć prawie nieruchomo na brzuchu, dlatego zostałaś jak najdłużej i zagadywałaś go by nie oszalał z nudów.
Sugawara Koushi
Suga i Kageyama ćwiczyli zmiany i wystawy, kiedy na boisku jest dwóch rozgrywających. Dobrze im szło, jednak w którymś momencie strony zmian im się pomieszały i wpadli na siebie. Koushi upadając podparł się nadgarstkiem, który wykrzwił się pod dziwny kątem, a chłopak syknął z bólu. Natychmiast to zauważyłaś i podbiegłaś z apteczką, która akurat miałaś przy sobie.
- Suga! W porządku?
- Chyba skręcony... - westchnął, patrząc na puchnący nadgarstek - Nie mogę nim ruszać.
- Przepraszam, Sugawara-san! - spanikował Kageyama - To moja...
- Nie! Nawet tak nie mów. Mi też pomieszały się kroki. To nie jest jakieś mocne skręcenie, tylko że... To prawa ręka.
Wtedy przypomniało Ci się, że na jutro mieliście zadane wypracowanie z japońskiego na parę stron.
- Suga, napisałeś już pracę?
- Nie...
Pokręciłaś głową i westchnęłaś.
- Kageyama, zamkniesz salę? - poprosiłaś go, a potem rozkazałaś swojemu chłopakowi się przebrać, w czym też musiałaś mu pomóc.
- Tylko proszę, ostrożnie...! - jęknął, kiedy podwinęłaś jego koszulkę do góry.
- Staram się jak mogę. Podnieś ręce.
Przełożyłaś koszulkę przez głowę Sugi i odwróciłaś się, widząc jego nagi tors. Koushi zachichotał i uśmiechnięty czekał aż pomożesz założyć mu jego koszulę od mundurka.
Zapinałaś guziki, starając się zapanować nad wyrazem swojej twarzy, a później zabandażowałaś skręcony nadgarstek.
Wróciłaś z chłopakiem do domu i niezwłocznie zasiedliście przy jego biurku.
On mówił Ci co myślał na zadany temat, a Ty zapisywałaś wszytsko w jego zeszycie od japońskiego.
- Ładnie piszesz, [T/I]-chan.
- Jestem tak zmęczona, że prawie to też napisałam - ziewnęłaś.
- Wybacz. Jeszcze kilka zdań.
Gdy Sugawara skończył Ci dyktować, położył się z Tobą na kanapie i objął ramieniem przyciągając Cię do niego.
- Dziękuję, [T/I]. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
Sawamura Daichi
Daichi grał dzisiaj wyjątkowo energicznie. Dawał z siebie wszystko jak zwykle, ale miałaś nieodparte wrażenie, że się forsuje.
W którymś momencie piłka odbita po bloku poleciała ostro w bok. Mimo to Sawamura pobiegł w jej stronę i wystawił ręce. Udało mu się, ale widziałaś jak bardzo przeciążył kolano. Piłka poleciała w górę, a on opadł na ziemię, chwytając się za kolano.
Przecisnęłaś się prze zebraną w okół drużynę i zaniepokojona spytałaś trenera o stan Sawamury. Ukai przez chwilę badał nogę aż w końcu odetchnął trochę z ulgą ale i przejęciem.
- Masz wielkie szczęście. Gdyby doszło do zerwania więzadeł mógłbyś już w ogóle nie zagrać więcej w tej drużynie. Nie będziesz brać udziału w najbliższych treningach. Oszczędzaj kolano.
Daichi przełknął ślinę zaniepokojony, a Suga pomógł mu wstać. Z twarzy ciemnowłosego nie schodził wyraz lęku pomieszanego z zdenerwowaniem.
Usiadłaś obok niego na ławce, nie wiedząc co powiedzieć.
- Boli...?
- Trochę... - wymusił uśmiech- Zdarzały się gorsze rzeczy.
Położyłaś mu rękę na ramieniu, gdy Daichi schował twarz w dłoniach.
- Mało brakowało... Naprawdę mógłbym już nigdy nie zagrać w Karasuno z tak głupiego powodu...
- Daichi, to co zrobiłeś było lekkomyślne. Byłeś w złym stanie, mimo to grałeś, dając z siebie sto procent. Ale zdajesz sobie sprawę z tego błędu i mam nadzieję, że więcej go nie popełnisz.
- Będę uważał.
- Zajmę się tobą i raz dwa wrócisz do formy. Dlatego nie przejmuj się już tak, kapitanie. Zgoda?
Daichi uśmiechnął się szczerze i mocno Cię przytulił.
Hajime Iwaizumi
Nie miałaś pojęcia ile już czasu przedłużał się trening, ale drużyna grała coraz bardziej chaotycznie. Do tego Iwaizumi i Oikawa bez przerwy na siebie wrzeszczeli.
Kiedy piłka znalazła się po ich stronie, Oikawa potknął się zanim dotknął piłki i zrobił dość nieprecyzyjną wystawę. Mimo to Hajime instynktownie rzucił się w stronę przedmiotu i wyskoczył. Odbił piłkę lecz jego ciało skręciło w bok, a Ty z trwogą obserwowałaś jak twój chłopak upada z impetem, uderzając głową w ławkę, która nie wiedzieć czemu stała tak blisko boiska.
- Iwaizumi! - wrzasnęłaś, upuściłaś butelki z wodą, które niosłaś i podbiegłaś do niego.
Natychmiast przykucnęłaś obok i obejrzałaś jego głowę od tyłu.
- Boże, Iwaizumi, w porządku?!
- T...T-tak... - sapnął podnosząc się powoli i rozmasowując potylicę.
- Iwa-chan, ile palców widzisz?! - wymachiwał ręką spanikowany Oikawa.
- Zaraz zobaczę zero jak ci je powyrywam, Shittykawa. Jak ty wystawiasz matole?!
- Widzicie? Wszytsko z nim w porządku! - prychnął oburzony rozgrywający.
- Iwaizumi, na pewno wszytsko dobrze? - spytałaś widząc jego przepełnioną bólem minę.
- Cholernie boli i kręci mi się w głowie...
Zabrałaś go do gabinetu pielęgniarki, która zaraz miała opuścić szkołę i rozkazałaś zakończyć ten bezsensowny trening.
- Jest w porządku- odrzekła kobieta, oglądając dokładnie głowę poszkodowanego- Miałeś wielkie szczęście. Gdybyś uderzył się mocniej, kto wie co mogłoby cię czekać.
Przeszły Cię dreszcze na myśl o poważniejszych konsekwencjach takiego wypadku i odruchowo chwyciłaś rękę chłopaka, który odwzajemnił uścisk, uśmiechając się pocieszająco.
Po jakimś czasie kobieta oznajmiła, że musi już iść, a ty zostałaś sama z Iwaizumim i przykładałaś kompres z lodem do jego głowy .
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest... - szepnęłaś - Co jeśli zemdlałbyś albo stracił pami...
- Ale nic takiego się nie stało, [T/I]. Będę miał tylko guza na pół głowy i nadal boli jak nie wiem, ale jest w porządku. Kiedy tu jesteś zapominam o tym całym bólu.
Pogładził Cię po policzku i przyciągnął do uścisku, w którym zostałaś przez następną godzinę.
Oikawa Tooru
- Nie pokonasz mnie, Iwa-chan! - krzyknął już któryś raz Oikawa, przebijając piłkę na drugą stronę siatki, gdzie stał Iwaizumi.
- Właśnie, że to zrobię, Kusokawa!
Reszta drużyny podzielona na dwie części jedynie przyglądała się zaangażowanej jak nigdy dotąd dwójce idiotów, którym nagle coś strzeliło do głowy.
- Ojj Iwa-chan pewnie chciałbyś się popisać przed [T/I]-chan, co? Jaka szkoda, że przegrywasz.
- Zam...knij... SIĘ! - Hajime wyskoczył i wziął zamach, idealnie trafiając w piłkę, która z niesamowitą prędkością wylądowała na...
Twarzy Tooru.
Po głuchym dźwięku piłki odbitej od twarzy bruneta nastała kompletna cisza, w której resztą drużyny przypatrywała się w osłupienie kapitanowi.
- O...Oikawa, nic ci nie jest?! - zareagowałaś jako pierwsza.
- IWA-CHAN~! - wrzasnął, tamując krwotok z nosa.
- Aaaa... Dajcie jakieś chusteczki! - krzyknęłaś zakłopotana.
- Moja twarz! Moja piękna twarz! Zobacz co z nią zrobiłeś!
- Zasłużyłeś na to, debilu!
- Jesteś okrutny, Iwa-chan!
Hanamaki wrócił chwilę później z chusteczkami, które rozgrywający wepchał sobie do nosa.
- Dajcie mi lustro! Jak ja się teraz pokaże ludziom?
- Uspokój się, będziesz miał co najwyżej siniaka na czole.
- [T/I]-chan, jak bardzo mnie to oszpeciło? - zwrócił się do ciebie.
- Nie myślałam, że da się wyglądać jeszcze gorzej, ale jednak...
Hajime roześmiał się i przybił Ci piątkę.
- [T/I]-chan~! Po czyjej Ty jesteś stronie?!
Uklękłaś obok swojego chłopaka i odgarnęłaś włosy z jego czoła, by przyłożyć zimny okład, który załatwił Matsukawa.
- Zimne!
- Może dzięki temu nie będziesz wyglądać tak źle.
Chłopak naburmuszył się i obserwował jak odkładasz kompres i delikatnie przejeżdżasz palcami po jego czole.
- Będzie guz...?
- Może- wzruszyłaś ramionami i musnęłaś ustami zaczerwienione miejsce.
Tooru zarumienił się i nie był w stanie stwierdzić czy aktualny krwotok z nosa był powodem wypadku, czy może raczej tego czułego gestu.
Akaashi Keiji
- Akaashi-kun! - podbiegłaś do chłopaka, kiedy przebierał buty by się przywitać.
- Witaj, [T/I] - jednak jego uśmiech od razu zniknął, kiedy zawiesiłaś się na jego ramieniu i mocno do niego przytuliłaś.
- Co jest, Akaashi-kun? - spytałaś zaniepokojona, kiedy usłyszałaś ciche jękniecie chłopaka.
- Nic. Chodźmy do klasy.
Kiedy Keiji podniósł torbę i zarzucił ją na ramię, zauważyłaś jak przygryza wargę by się nie skrzywić.
Wiedziałaś, że jeśli twój chłopak się przy czymś uprze to łatwo nie ulegnie, dlatego podążyłaś za nim na trening po lekcjach, zostawiając obowiązki dyżurnej swojej koleżance, która nie miała nic przeciwko.
Bokuto jak zwykle pełen energii, przywitał się z Akaashim mocnym klepnięciem w plecy i przyjacielskim objęciem. Twarz rozgrywającego znów przybrała bolesny wyraz i wtedy byłaś pewna, że coś jest nie tak.
- Bokuto - szepnęłaś i skinęłaś ręką by podszedł - Wydaję mi się, że Akaashi ma coś z ramieniem.
- Tak myślisz?
- Miej na niego oko, dobra?
- Możesz na mnie liczyć! - Koutaro uśmiechnął się i pobiegł na boisko.
Oboje zauważyliście, że wystawy ciemnowłosego stały się niskie. Zbyt niskie dla niektórych zawodników.
- Akaashi, co jest?! - zawołał zdezorientowany Bokuto, kiedy piłka nawet nie doleciała do jego ręki.
- Przepraszam... - zmarszczył brwi - Dzisiaj... Nie jestem w najlepszej formie.
- Właśnie widzę- wtrąciłaś się- Możesz powiedzieć co się dzieje?
Keiji wypuścił głośno powietrze i w końcu uległ.
- Mam problem z barkiem. Na ostatnim treningu chyba przesadziłem. Nie chciałem o tym mówić bo zbliża się turniej, ale... W takim stanie nie mogę wam nawet prawidłowo wystawić.
Rozgrywający stwierdził, że nieraz nadwyrężył bark, ale tym razem boli znacznie mocniej, dlatego niezwłocznie zabrałaś go do lekarza. Tam dowiedzieliście się, że nie jest to aż tak poważna sprawa by się zamartwiać. Jedyną złą wiadomością było to, że chłopak musiał odpuścić treningi przez przynajmniej tydzień, a jeśli nie przestanie boleć to nawet na dłużej. Lekarz usztywnił ramię i wypisał na kartce maści, które Akaashi powinien stosować. Przez najbliższe dni opiekowałaś się nim i zadbałaś by szybko mógł wrócić do trenowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro