Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 - Pierwsza randka

Hinata Shoyo

Odkąd zaczeliście się spotykać minęło już trochę czasu, ale Hinata ani razu nie zaprosił Cię jeszcze na żadną randkę. Postanowiłaś jednak czekać cierpliwie. Zdawałaś sobie sprawę, że priorytetem Shoyo było przygotowywanie się do meczu.
- [T/I]-san! - odwróciłaś się na dźwięk swojego imienia i powitałaś swojego chłopaka szerokim uśmiechem.
- Cześć Hinata.
- [T/I]-san, jutro ma być bardzo ciepło. Chciałabyś pójść ze mną na plażę?
- No jasne! Kto jeszcze idzie?
- Nikt. Tylko my we dwoje- oświadczył, promieniejąc.
Cieszyłaś się, bo wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Hinata w końcu gdzieś Cię zaprosił i będziecie tylko wy, co rzadko się zdarzało.
Wieczorem nie mogłaś zasnąć z podekscytowania. Wyobrażałaś sobie to spotkanie na różne sposoby, ale byłaś pewna, że będzie zabawnie. Z Hinatą zawsze jest.

Następnego dnia spakowałaś pudełka z jedzeniem, które przyrządziłaś, dmuchane kółko, krem i czapkę dla siebie i dla Hinaty, której pewnie zapomni. Wyszłaś szybkim krokiem z domu uśmiechając się bez przerwy. Jak się okazało, woda była zbyt zimna, by można się było kąpać, jednak to ani trochę nie zepsuło wam spotkania.
Zbieraliście muszelki, zbudowaliście wielki zamek z piasku z fosą i oczywiście nie obyło się bez grania w siatkówkę. Musiałaś przyznać, że na plaży było o wiele zabawniej niż w sali. Kiedy się zmęczyłaś usiedliście na kocu i zjedliście posiłek. Gdy słońce już zachodziło, Hinata wziął Cię za rękę i razem wyruszyliście na długi spacer brzegiem morza.
- [T/I]-san, kocham Cię- odezwał się nagle i zarumienił - To był najlepszy dzień w moim życiu.
- Jesteś kochany, Hinata - usmiechnęłaś się szeroko i przytuliłaś go.

Kageyama Tobio

Wasza pierwsza randka... Tobio głowił się nad tym w nieskończoność. Chciał, żeby to spotkanie było idealnie. Długo rozmyślał, gdzie Cię zabrać. Nawet zapytał o to resztę członków drużyny, przez których został wyśmiany. Ostatecznie doradzali mu, żeby zabrał was w miejsce, gdzie oboje będziecie mieć frajdę. Skończyło się to tak, że Kageyama kupił dwa bilety na mecz siatkówki. Nie narzekałaś zbytnio, lubiłaś oglądać siatkówkę, a spędzenie czasu z Kageyamą w jakikolwiek sposób było dla Ciebie czymś wspaniałym.
Chłopak niesamowicie ekscytował się każdą akcją, zagrywką, obroną i atakiem. Jego zachowanie było tak urocze, że w którymś momencie przestałaś oglądać mecz i obserwowałaś Kageyamę, ciesząc się, że jest zbyt pochłonięty meczem by to zauważyć. W czasie przerwy Tobio stanął w długiej kolejce po przekąski, a Ty zostałaś na miejscu, pilnując waszych rzeczy. W chwili, gdy sprawdzałaś coś na telefonie dosiadł się do Ciebie jakiś chłopak. Najpierw prosił Cię nachalnie o numer telefonu, a kiedy odmówiłaś próbował do Ciebie zagadać, ani trochę zniechęcony tym, że byłaś wyraźnie niezainteresowana.
- Oi. To moje miejsce - usłyszałaś znajomy głos i od razu zrobiło Ci się lżej - Masz coś do załatwienia z mOjĄ dziewczyną...?
Kageyama przybrał ten groźny, mroczny wyraz twarzy, a Ty ze śmiechem obserwowałaś jak chłopak miesza się i zastanawia czy warto stawiać się komuś takiemu. W końcu odszedł, przeklinając pod nosem.
- Kto to był? - spytał, nadal wyglądając groźnie.
- Nie mam pojęcia. No już, już, Kageyama - pociągnęłaś go by usiadł na miejsce, kiedy nadal śledził morderczym wzrokiem tamtego chłopaka - Dziękuję za ratunek.
Tobio do końca meczu nie puścił twojej dłoni.

Tsukishima Kei

Dobrze wiedziałaś, że Tsukishima nie zrobi pierwszego ruchu i nie zaprosi Cię na randkę z własnej woli. Dlatego to Ty musiałaś podjąć jakieś działanie.
- Tsukki! Jutro ty i ja pod galerią.
- Nie mam czasu.
- No weź!
- Nie chce mi się.
- Tsuuukki~! - jęczałaś i uwiesiłaś się na jego ramieniu.
- Tch. Dobra, tylko się już odczep.
Następnego dnia wystroiłaś się jak najlepiej mogłaś i udałaś się na umówione miejsce. Przyszłaś o wiele za wcześnie, ale nie mogłaś nic poradzić na to, że byłaś podekscytowana. Ale nawet, kiedy nastała odpowiednia godzina, Keia nie było. Spoźniał się. W końcu dostrzegłaś jego sylwetkę. Jak zwykle trzymał ręce w kieszeni i miał na sobie słuchawki. Był ubrany w dresowe spodnie i jakąś za dużą nawet jak na niego koszulkę. Zrobiło Ci się głupio bo byłaś ubrana elegancko i dobierałaś każdy szczegół starannie.
Udaliście się na spacer, ale chłopak cały czas miał słuchawki na uszach i nie zwracał na Ciebie uwagi.
- Ej, Tsukishima słuchasz mnie? - odezwałaś się, kiedy po dłuższym czasie nie uzyskałaś odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie.
Blondyn nie reagował.
- Kei! - krzyknęłaś oburzona i sciągnęłaś jego słuchawki.
- Czego? - burknął.
- Jak to czego. Jesteś ze mną na randce kretynie, próbuje z tobą rozmawiać.
Poszliście do kina, ale film okazał się beznadziejny. Zjedliście w jakiejś taniej restauracji, gdzie również spotkał Cię pech. Na twoich ubraniach wylądawało jedzenie. Do tego Tsukishima wyglądał na jeszcze bardziej znudzonego i poirytowangeo niż zwykle.
Poszłaś do toalety by choć trochę zmyć plamę. Popatrzyłaś w lustro na swoją zmęczona i zmarnowaną minę i stwierdziłaś, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Na randce oboje powinniście się dobrze bawić, a jak widać jedno z was było znudzone, a drugie zdesperowane.
Westchnęłaś smętnie i wyszłaś z łazienki, rozglądając się za Tsukishimą. Nigdzie go nie było, a prosiłaś, żeby tu czekał. Przez twoją głowę przebiegła myśl, że blondyn mógł Cię po prostu tu zostawić i wrócić do domu, ale chyba nie był aż taki podły...
Usiadłaś na ławce zrezygnowana i ukryłaś twarz w dłoniach, zastanawiając się, czemu w ogóle zakochałaś się w takim idiocie bez serca. To on powinien się starać, albo chociaż współpracować. Zamiast tego zostawił Cię tutaj samą i...
- [T/I] - usłyszałaś znudzony głos za swoimi plecami i odwróciłaś się - Sorry, poszedłem do sklepu.
- Wracajmy do domu, Tsukishima - ruszyłaś w stronę wyjścia.
- Czekaj - pociągnął cię za ramię i wyciągnął w twoją stronę małe pudełko - Masz.
- Hm?
- Prezent.
Twoje serce zabiło szybciej, kiedy niezdarnie otwierałaś pudełko. Ujrzałaś w środku śliczny łańcuszek z niewielkim księżycem. Zacisnęłaś drżące wargi, żeby się nie rozpłakać, a Kei w między czasie zabrał od Ciebie naszyjnik i zawiesił na twojej szyi.
- Może spacer? - zaproponował.
Kiwnęłaś tylko głową, zaciskając palce na posrebrzanym księżycu, nadal niemogąc uwierzyć, że chłopak zrobił Ci taką niespodziankę.
- Chodźmy- wyciągnął rękę w twoją stronę. Ty bez wahania złączyłaś wasze dłonie i ruszyliście na długi romantyczny spacer.
Może jednak Tsukishima Kei ma serce.

Yamaguchi Tadashi

Yamaguchi chciał zabrać Cię do restauracji, jednak w dzień, w którym mieliście się spotkać zadzwonił do Ciebie i powiedział, że nie może dziś wyjść z domu. Przyjaciele jego rodziców wyjeżdżali i musiał zaopiekować się ich młodszym synkiem. Zaproponowałaś więc, że wpadniesz do niego mu pomóc.
Zapukałaś do drzwi, zza których dochodziły różne głośne dźwięki telewziora i krzyków dziecka.
Tadashi otworzył drzwi z zakłopotaniem.
- Witaj, [T/I]-san... Ciszej, Hite!
- Tadashi, chodź się ze mną pobawić!
Chłopak westchnął, uśmiechnął się do Ciebie przepraszająco i zaprosił do środka.
Duży telewizor był otwarty na jakimś kanale z kreskówkami, a poduszki z kanapy i koc porozwalane po całym salonie.
- Chyba naprawdę przyda ci się pomoc... - zachichotałaś i położyłaś mu rękę na ramieniu.
- Tadashi~! Zagrajmy w siatkówkę!
- Przed chwilą przecież graliśmy!
- Ale ja chce zagrać razem z nią.
- Jestem [T/I]. Miło mi - usmiechnęłaś się do chłopczyka.
- A ja Hite! Zagrasz z nami?
- Pewnie! Chodźmy, Yamaguchi-kun!
- Niech będzie...
Stanęłaś wraz z Hite w ogrodzie po drugiej stronie siatki, która była nisko zawieszona. Podczas gry, zauważyłaś, że Yamaguchi znacznie poprawił nie tylko swoje serwy, ale i reflkes. Patrzyłaś z uśmiechem jak chłopak odbija piłki lub celowo je przepuszcza, by sprawić radość Hite.
Po dwóch godzinach gry usiedliście na balkonie by odpocząć, a Tadashi poszedł do kuchni przynieść coś do picia.
- Pić ~! - jęknął Hite.
- Nie mam żadnych napojów... - rozejrzał się po lodówce, a Ty podeszłaś do niego.
- Masz dużo owoców. Może sami coś zrobimy?
- Dobry pomysł, [T/I]-san. Co my tu mamy... Truskawki, banany, cytryny pomarańcze...
W między czasie wyjęłaś szklanki, dzbanki, mikser i wyciskarkę.
- Też chcę pomóc!
- Poczekaj chwilkę, Hite-chan - powiedziałaś, krojąc owoce.
Po chwili opłukałaś ręce i podsunęłaś stołek dla malucha.
- Dobra, najpierw koktajl... Co wkładamy, Yamaguchi-kun?
- Truskawki i może banany.
- Taaak!
- Niech będzie- każdy z was wrzucił składniki, dodałaś mleka, a Tadashi zaczął miksować.
- [T/I]- nee san, zrobimy też lemoniadę? - spytał chłopczyk ze świecącymi oczami.
- Pewnie. Wycisnąłbyś dla mnie te cytryny?
- Jasne!
Hite wyciskał cytryny, wkładając w to swoje całe serce, a ty dodałaś miód i miętę do dzbanka.
- Gdzie leży cukier? - spytałaś.
- Prawa górna szafka.
- Wspiełaś się na palce by dosiągnąć do cukru i zachwiałaś się, trzymając słój. Yamaguchi natychmiast przerwał swoje czynności i przytrzymał cię.
- W porządku, [T/I]-san?
- Tak... Dziękuję- zarumieniłaś się, gdy wasze twarze dzieliły milimetry.
Przez resztę popołudnia eksperymentowaliście z przeróżnymi napojami, śmiejąc się przy tym i mając mnóstwo frajdy. Na koniec nadszedł czas na degustację. Nie wszytskie napoje smakowały dobrze. Ale przez to mieliście jeszcze większy ubaw. Ostrożnie wybieraliście najładniej wyglądające napoje z nadzieją, że traficie na coś dobrego. Nigdy nie zapomnisz miny Yamaguchiego, kiedy spróbował waszej ultra kwaśnej lemoniady.
Picia było tak dużo, że zaprosiliście resztę drużyny Karasuno.

Nishinoya Yuu

Ponieważ Nishinoya miał jeszcze więcej energii niż zwykle stwierdziliście, że wesołe miasteczko jest najlepszym wyborem na sobotnie spotkanie.
Staliście w kolejce po bilety dobre pół godziny, ale wykorzystaliście ten czas na rozmowę. W końcu udało wam się dostać na teren miasteczka, na którym znajdowało się dzisiaj wyjątkowo dużo ludzi.
- Gdzie idziemy najpierw, Noya-kun? - rozwinęłaś małą mapkę, którą wręczyli wam przy kasie.
- Samochodziki?
- Okej! - przytaknęłaś i poszliście do odpowiedniego miejsca.
Nie byłaś pewna czy to wina Twojego samochodu, czy może Twoja, ale po tej jeździe stwierdziłaś, że marny będzie z Ciebie kierowca.
Yuu za to radził sobie doskonale, robiąc ostre skręty i wjeżdżając w Ciebie bez przerwy. Udało Ci się parę razy zrewanżować.
- Nigdy więcej... Myślałam, że umrę! - westchnęłaś, zmierzając wraz z chłopakiem do kolejnej atrakcji.
- Haha [T/I]-san, dopiero się zaczyna! Nie masz chyba choroby lokomocyjnej?
Przemilczałaś jego pytanie i wgramoliłaś się na siedzenie w ogromnej karuzeli.
Chwilę potem szczerze tego pożałowałaś bo kręciliście się tak szybko, że śniadanie podeszło Ci do gardła. Mimo to byłaś szczęśliwa, słysząc śmiech swojego chłopaka, który bawił się w najlepsze.
Nishinoya pomógł Ci wyjść z karuzeli i usiąść na ławce, gdy nadal nie mogłaś uspokoić wirującego obrazu przed oczami.
- Odpocznijmy chwilę błagam...
- Chcesz watę cukrową?- wskazał na stoisko obok.
- Yhm!
Chłopak przyniósł wam dwie wielkie porcję, których za nic nie zdołaliście zjeść. Resztę waty wykorzystaliście na robienie sobie wąsów i bród, a potem zdjęć, z których nie mogliście przestać się śmiać.
- Gotowa na kolejną atrakcje?
- Pewnie!
Z trudem przedzierałaś się przez tłum, uważając by nie spuścić Yuu z oczu, ale było to coraz gorsze zadanie.
- N-noya-kun...!
Chłopak odwrócił się i wystawił w Twoją stronę dłoń.
- Tak się nie zgubimy.
Chwyciłaś z uśmiechem jego rękę i po chwili spojrzałaś w górę na kolejkę pełną ostrych zakrętów i spadów, którą mieliście zjeżdżać. Przełknęłaś ślinę i podążyłaś za Noyą.
- Zapnij mocno pasy, [T/I]-san.
- Jasne...
Zaczęło się dosyć spokojnie, ale już parę sekund później z desperacją ściskałaś barierkę przed Tobą. Na skrętach tak wami rzucało, że zawsze kończyliście przytuleni do siebie. Teraz wagonik zwolnił, wjeżdżał pod wysoką górę, a Ty ze strachem obserwowałaś dystans rosnący pomiędzy Tobą a ziemią.
Kolejka zbliżała się do kulminacyjnego momentu na samej górze.
- Umrzemy, Noya-kun.
Ten z iskrami w oczach spojrzał w dół po czym wziął głęboki wdech.
- KOCHAM CIĘ, [T/I]-SAN! - wrzasnął na cały głos, a zanim zdążyłaś jak kolwiek zareagować, wagonik z zawrotną prędkością runął w dół.
W którymś momencie sama nie wiedziałaś czy śmiałaś się czy raczej wrzeszczałaś. Ostatnie zjazdy były tak szybkie i gwałtowne, że zaczęłaś zastanawiać się, czy twoje wnętrzności są na odpowiednim miejscu.
Kolejka w końcu zatrzymała się, a wy otrząsnęliście po tej ekstremalnej jeździe.
- Ja też cię kocham, Noya-kun - uśmiechnęłaś się do niego szeroko, na co cały rozpromieniał.

Sugawara Koushi

Suga zaproponował wspólny wyjazd nad jezioro w weekend, co wydawało Ci się wspaniałym pomysłem. Spakowałaś jedzenie, bluzę i inne potrzebne Ci rzeczy i spotkałaś się z Sugą na dworcu, skąd odjeżdżał wasz pociąg. Po dwóch godzinach dotarliście na miejsce. Gdy tylko wyszłaś, poczułaś przepiękny zapach kwiatów, drzew i trawy.
Po podróży oboje byliście głodni, więc zrobiliście sobie piknik pod drzewem. Nie tylko ty zabrałaś jedzenie. Suga własnoręcznie przygotował niektóre z Twoich ulubionych przekąsek. Byłaś pod wrażeniem jego zdolności kulinarnych. Siedzieliście na miękkiej trawie w przyjemnym cieniu, rozmawiając na rozluźniające tematy. Gdy już wszytskie pudełka zostały opróżnione, Koushi zabrał Cię na spacer po okolicy z malowniczym krajobrazem, ani na chwilę nie puszczając Twojej dłoni.
Chodziłaś po wielkiej polanie zachwycając się kolorowymi kwiatkami, rosnącymi wszędzie.
- Zobacz jaki ten jest piękny! - wskazałaś na jeden z nich.
- Jest całkiem ładny. Ale wiesz co?
- Hm?
- Ty jesteś piękniejsza- uśmiechnął sie i włożył Ci kwiatka we włosy.
Zarumieniłaś się i spuściłaś wzrok zawstydzona.
Zbierałaś barnwne roślinki, robiąc z nich wianek dla swojego chłopaka. Wyglądał w nim przeuroczo.
- To będzie moja nowa tapeta - oznajmiłaś, robiąc mu zdjęcie.
Dzięki temu zawsze, gdy będziesz używać telefonu zobaczysz to cudne zdjęcie, na które nie mogłaś się napatrzeć. Przeniosłaś wzrok znad ekranu na Sugawarę, zdając sobie sprawę, że ten idealny chłopak ze zdjęcia siedzi tuż przed Tobą.
- Co jest, [T/I]? - spytał, kiedy przez dłuższą chwilę wpatrywałaś się w niego.
- Nic, nic - pokręciłaś głową z zażenowaniem.
Spędziliście parę godzin, wpłatając sobie kwiatki do włosów, patrząc na kształty chmur i po prostu ciesząc się spokojem i swoim towarzystwem.
Gdy słońce zaczęło zachodzić, chłopak oznajmił, że ma dla Ciebie niespodziankę. Ciekawa o co może chodzić podążyłaś za nim w drodze nad jezioro. Na brzegu stała niewielka łódka, do której Suga pomógł Ci wejść.
Wkrótce wypłyneliście na sam środek krystalicznego jeziora, w którym co chwila z uśmiechem zamaczałaś rękę.
Nie mogłaś uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Było idealnie. Piękny zachód słońca, jezioro, tylko Ty i Twój uśmiechnięty ukochany. Koushi okrył Cię swoją bluzą, gdy zrobiło się chłodniej i delikatnie odgarnął kosmyki włosów z Twojej twarzy, patrząc Ci w oczy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham, [T/I] - Twoje serce zabiło jeszcze szybciej na dźwięk tych słów.
- Suga... Ten dzień był idealny. Dziękuję... Kocham cię. Bardzo.
Wstałaś ostrożnie ze swojego siedzenia by usiąść obok niego i przytuliłaś się do niego. Chciałaś by ta chwila trwała wiecznie.
Gdy wracaliście późnym wieczorem z powrotem do domu, zasnęłaś w pociągu na ramieniu Sugawary

Daichi Sawamura

Na dworze była idealna pogoda, dlatego Ty i Daichi postanowiliście, że pierwszą randkę spędzicie dosyć aktywnie.
Wsiedliście na rowery i tak zaczęła się wasza sportowa trasa po małej części Miyagi. Jechaliście przez miasto, las, polanę i ulicę z widokiem na wodę. Gdy natrafił się dosyć ostry podjazd pod górę niewyobrażalnie się męczyłaś, ale założyłaś się z Daichim, że nie zejdziesz z roweru dopóki nie dojedziecie na miejsce. Chłopak czekał na Ciebie przy boisku położonym w pięknym miejscu i śmiał się z twojej zdeterminowanej miny.
- Zaraz zapuszcze tu korzenie.
- Cicho bądź - sapnęłaś i wyłożyłaś się na trawie.
Mogłaś być pewna, że jutro ciężko będzie Ci się ruszyć z łóżka.
- Wstawaj. Teraz najlepszy sport - wyszczerzył się, trzymając piłkę od jego ulubionego sportu.
W całej tej grze nie zdobyłaś punktu ani razu, nie licząc tych wszytskich, które Daichi przepuścił specjalnie lub dotknął siatki. Obrona Sawamury była zbyt dobra, ale mimo swojej miażdżącej przegranej byłaś szczęśliwa. Nie było lepszej rzeczy niż granie w siatkówkę z Twoim chłopakiem, kochał Ciebie i ten sport całym sercem.
Po czterech setach stwierdziliście, że czas ruszać dalej. Ku twojej radości zjazd na plażę okazał się być z górki. Ścigałaś się z Daichim na plażę i tym razem udało Ci się wygrać. Tam zjedliście lody i bento i odpoczeliście trochę przed następnym wyzwaniem.
Gra w badmintona należała do tych luźniejszych, chociaż musiałaś przyznać, że nieźle się zmęczyłaś. W którymś momencie przypomniała wam się śmieszna historia z jakiegoś meczu i dostaliście takiej głupawki, że nie mogliście trafić palteką w lotkę.
Zanim wyruszyliście dalej, kapitan drużyny zabrał Cię na krótki, przyjemny spacer po brzegu moża, gdzie nie raz wspomniał jak bardzo jesteś dla niego ważna.
Następny i już ostatni przystanek był w parku. Tam skorzystaliście z siłowni, a w trakcie ćwiczeń Daichi opowiadał Ci, które stanowiska działają na jakie mięśnie. Byłaś pod wrażeniem jego wiedzy sportowej. Teraz już wiedziałaś, dlaczego był tak dobrze zbudowany.
- Często tu przychodzę. Zwłaszcza, kiedy nie mamy treningów. Muszę być w jak najlepszej formie przed kolejnymi meczami.
- Naprawdę ciężko pracujesz, Daichi. Nie przemęczaj się, dobrze?
- Mam wszytsko wszystko pod kontrolą - uśmiechnął się i pogłaskał Cię po głowie - Musisz być wykończona, co?
Kiwnęłaś głową, kiedy poczułaś, że powieki same Ci się zamykają.
Daichi usiadł na trawie, a Ty uciełaś sobie krótką drzemkę na jego kolanach. Zanim zasnęłaś, poczułaś lekkie muśnięcie wargami na czole i usmiechnęłaś się szeroko.

Hajime Iwaizumi

Oboje zdecydowaliście, że chcecie spędzić ten dzień dobrze się bawiąc. Tak się złożyło, że w waszej okolicy otworzyli escape room. Zaciągnęłaś tam Hajime, który nie miał nic przeciwko i wykupiliście wstęp do najtruniejszego pokoju. Mieliście godzinę na ucieczkę z samolotu, który miał się rozbić i wydostać z bezludnej wyspy, na której mieliście wylądować jeśli pierwsza część się powiedzie. Niestety już parę chwil po wejściu okazało się, że poziom trudności nie jest adekwatny do waszych umiejętności. Kłódek było setki, kluczyk tylko jeden, zagadek do rozwiązania miliony, a możliwe podpowiedzi wszędzie. Tylko trzeba było jeszcze wiedzieć co do czego. Czas nieubłagalnie płynął, a wy nie rozszyfrowaliście niczego.
- Iwa-chan, masz tą różową kartkę?
- Tą z tymi dziwnymi wzorkami? - podał Ci świstek papieru.
- Właśnie tą- przyłożyłaś papierek do reszty uporządkowanych obok, które dały razem liczby. Było je dość trudno odczytać, ale jednak.
- 2,3...9...5,4,3!
- To kod do tego sejfu?
- Prawdopodobnie.
Kręciliście pokrętłem w ciszy z nadzieją, że wasz trop był słuszny. Gdy sejf wydał charakterystyczny dźwięk, a drzwiczki do niego otworzyły się, oboje zaczeliście krzyczeć i przybiliście sobie mocną piątkę. Współpracując razem, po czterdziestu minutach udało wam się wylądować na bezludnej wyspie, to znaczy odnaleźliście klucz do drugiego pomieszczenia. Tam dopiero zaczynały się schody. Wszytskie zagadki były wyjątkowo skomplikowane, a czas na ekranie, który zmienił swój kolor na czerwony dodawał tylko presję.
- Kurde to nie ma sensu!- krzyknął wkurzony Iwaizumi, szarpiąc za kłódkę w jakiejś skrzynce.
- Spróbuj tym kluczem!
- Gdzie go znalazłaś?
- Pod szafką.
Chłopak przekręcił sprawnie klucz i już chcieliście się cieszyć, gdy okazało się, że w skrzynce jest kolejna, jeszcze mniejsza, tym razem na kłódkę z kodem.
- Poważnie...?
- JAJA SE ROBICIE?! - wrzasnął do kamerki nad ekranem wygrażając pięścią. Teraz wiedziałaś już, że oprócz Oikawy na nerwy Hajime działają też escape roomy.
Kiedy zostało wam już tylko dziesięć minut, oboje usiedliście zrezygnowani pod ścianą wzdychając.
- Wiesz [T/I]... Jeśli miałbym utknąć w jakimś pokoju czy na bezludnej wyspie z tobą, to nie miałbym nic przeciwko.
Zaskoczyły Cię tę miłe słowa chłopaka w tej sytuacji, więc usmiechnęłaś się i przylgnęłaś do jego ramienia.
- Ja też nie miałabym nic przeciwko, Iwa-chan. Chociaż naprawdę chciałbym zobaczyć Cię w takim pokoju z Oikawą.
- Jedno z nas nie wyszło by stąd żywe... - mruknął.
- Nawet wiem które - zaśmiałaś się i spojrzałaś na ścianę z drzewami na tapecie - Patrz. Tam są jakieś numerki.
- Rzeczywiście- Iwaizumi zmrużył oczy.
Wcześniej nie zwróciliście na nie uwagi bo dobrze wtapiały się w tło. Cyferki dały wam możliwość otworzenia skrzynki i rozwiązania kolejnej zagadki. Mimo pośpiechu i chwilowego powodzenia, koniec końców nie udało wam się wydostać. Ale jedno jest pewne. Dobrze się bawiliście, a Iwaizumi poprzysiągł zemstę.

Oikawa Tooru

Oikawa zaprosił Cię do niego byście wspólnie zdecydowali, co będziecie razem robić. Niestety wasze propozycje zawsze nieodpowiadały jednej ze stron.
- Mam cię zabrać do restauracji?
- Nie jestem głodna. Może jakiś park wodny?
- Nuuuda. Pograjmy w siatkę.
Westchnęłaś i rzuciłaś się zrezygnowana na jego łóżko.
- Może zostaniesz na noc?
- Nie ma mowy, Shittykawa.
- Iwa-chan ma na ciebie zły wpływ! - udał obrazonego (albo naprawdę był) i zajął się czymś przy biurku.
- Kupiłeś nowy aparat? - sięgnęłaś po przedmiot, stojący na półce obok łóżka.
- Yhm. Jeszcze nie zdążyłem go wypróbować.
- No to chodźmy! - wstałaś. - I tak nie mamy nic innego do roboty.
- Niech będzie- chłopak podniósł się z krzesła i wyszliście na dwór.
- [T/I]-chan, co powiesz na teledysk?
- Teledysk?
- Nakręcimy taki na pamiątkę.
- Okej! - przystałaś na jego pomysł. Za jakiś czas będziecie mogli obejrzeć ten film i powspominać waszą pierwszą, dość nietypową randkę. To zdecydowanie jedno ze wspomnień, które warto upamiętnić.
Trochę czasu zajęło wam wybranie odpowiedniej piosenki, ale w końcu zdecydowaliście się na coś romantycznego i wesołego.
Postanowiliście kręcić wszytsko na spontanie, a potem wybrać sceny, które możecie zmontować.
Na przemiennie kręciliśnie sceny, czasem ustawiając aparat w różnych miejscach by nakręcić wspólne sceny. W głównej mierze były to ujęcia, gdzie przytulaliście się, wygłupialiście, graliście w siatkę i kręciliście pod najróżniejszymi kątami. Do twoich ulubionych ujęć należał kawałek, gdzie Oikawa popijał napój w kawiarni, Ty przybliżałaś kamerę coraz bardziej, a on uśmiechnął się i zrobił przeuroczą minę, lub takie, gdy ociera czoło z potu po demonstrowaniu swoich serwów.
Chłopak nakręcił parę scen, gdzie po prostu idziesz uśmiechnięta od ucha do ucha i stwierdził, że w życiu nie widział tak pięknej dziewczyny.
Było też takie gdzie nakręcał swoją twarz, a potem przeniósł kamerę na dach, jakiegoś budynku, gdzie siedziałaś swobodnie machając nogami. Na placu zabaw urządziliście konkurs do aparatu kto zrobi słodszą minę. Potem przenieśliście się nad wodę by tam nakręcić scenę, gdzie on siedzi sam na murku, a Ty dosiadasz się do niego i obejmujesz.
Późnym popołudniem wróciliście do domu i przejrzeliście trzygodzinny materiał, bez przerwy się przy tym śmiejąc.
- Patrz na swoją minę! - już prawie płakałaś oglądając sceny z twoim chłopakiem - Musimy tego użyć! Albo tego jak aparat prawie wpadł do wodny! Nasze wyrazy twarzy są tu bezcenne!
- Jesteś taka urocza, [T/I]-chan! Popatrz tu! - zachwycał się ujęciami z Tobą - Ej! Czemu tutaj zaczęłaś filmować siebie zamiast mnie? Tak dobrze wyglądałem!
- Wybacz - otarłaś kącik oczu z łez- Następna scena to wtedy jak ta starsza pani nas stamtąd przegoniła, nie?
- Nagrywałaś to?! - wybuchł śmiechem, patrząc na scenę ucieczki.
- Z tego nie wyjdzie teledysk tylko film dokumentalny! Za dużo scen, których musimy użyć.
I rzeczywiście w dużym okrojeniu wasz teledysk zajął pół godziny, a resztę Tooru przegrał na komputer i zapisał w folderze ,,nigdy nie kasować". Oglądaliście wasz materiał razem po kilka razy, przytulając się do siebie.

Akaashi Keiji

Keiji zabrał Cię na organizowany nieopodal festiwal jedzenia. Kucharze z różnych regionów przyjeżdżali rozkładać tu swoje stoiska, których było tu mnóstwo. Było tak wiele rzeczy do spróbowania i zobaczenia, że wydawało Ci się, że nie przejedziecie tego w tydzień. Z każdej strony dochodził apetyczny zapach słodyczy lub bardziej pożywnych potraw. Akaashi oznajmił, że masz u niego otwartą kartę. Kupował Ci wszytsko na co miałaś ochotę. Musiałaś naprawdę się powstrzymywać i kupować jak najmniejsze porcje by być w stanie spróbować jak najwięcej rzeczy.
- Powiedz ,,Aaa", Akaashi-kun -usmiechnęłaś się i nabrałaś pałczekami trochę swojego dania. Chłopak nieśmiało spełnił Twoją prośbę i przełknął jedzenie.
- Naprawdę dobre.
- Moja koleżanka kiedyś zrobiła mi coś podobnego. Przepyszne! A ty co kupiłeś, Akaashi-kun?
- Czipsy z dyni ze stoiska z Hokkaido i bułki z czerwoną fasolą. Częstuj się.
- Dzięki!
Rozmawialiście sobie na ławce, delektując się jedzeniem. Chwilę potem Keiji przyniósł Ci kawałek ciasta i lody o smaku zielonej herbaty. Gdy już zjedliście, zatrzymaliście się przy jednym ze stoisk, gdzie właściciel dawał niesamowity pokaz gotowania i serwował dania prosto z patelni klientom. Pomimo, że nie miałaś już miejsca w brzuchu, udało Ci się zmusić chłopaka by zjadł z Tobą na pół porcje makaronu, który dosłownie przeleciał z patelni na talerze, które trzymaliście. Przez resztę dnia po prostu przechadzaliście się wdychając zapach potraw i trzymając się za ręce. Zapisaliście sobie parę potraw, które chcielibyście spróbować zrobić w domu.
- Dobrze się bawiłaś, [T/I]-san?
- Jasne - pokiwałaś energicznie głową - Dziękuję, że mnie tu zabrałeś, Akaashi-kun. Jesteś pewien, że nie powinnam zwrócić ci pieniędzy?
- Oczywiście, że nie. Jestem wdzięczny, że zgodziłaś się tu ze mną przyjść. Nie byłem pewien, czy to dobre miejsce na randkę... - wyznał zakłopotany.
- Było świetnie! Naprawdę mi się podobało. Z resztą... Nieważne gdzie pójdę. Ważne z kim. A w twoim towarzystwie zawsze jest wspaniale, Akaashi-kun.
Chłopak uśmiechnął się i objął Cię ramieniem.
- Kocham cię, [T/I]-san.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro