Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 kiedy jesteś chora

Piździ na zewnątrz strasznie i jestem chora

Hinata Shoyo

Hinata mocno spanikował widząc cię w takim stanie po raz pierwszy. Jego najukochańsza dziewczyna, z którą zawsze spędzał aktywnie czas i śmiał się w najlepsze, teraz leżała zupełnie wyczerpana w łóżku, rozpalona gorączką.

-[T/I]-san, musimy jechać do szpitala! Będziesz żyć, prawda?

- Hinata, głupku... - zmarszczyłaś brwi - To tylko przeziębienie.

- Ale masz taką wysoką gorączkę... - przeszedł go dreszcz, kiedy dotknął twojego czoła.

- Będzie w porządku- zapewniłaś go.

Jednak to nie wystarczyło, by uspokoić Shoyo. Zmieniał ci zimny kompres na czoło co jakiś czas, żeby zbić temperaturę, przyniósł ci też termofor.
Szukał w internecie najróżniejszych sposobów, które mógłby ci pomóc.

- Wróciłem z lekami! - wpadł do twojego pokoju z siatką z lekarstwami w ręce.

Nie miałaś pojęcia czemu nakupował ich tak dużo.
Położył ci na kolanach parę małych kartonowych pudełek z tabletkami i syropami.

- Hinata... - zaczęłaś przyglądać się opakowaniom i czytać ich etykiety - kupiłeś złe leki.

- Co?! - krzyknął w konsternacji - Jak to?!

- Leki na niedobór czegoś tam, leki na stawy... Na zaparcia?

- A-ale... Te które sprawdzałem w internecie miały takie same kolory opakowań...

- Głupku - zaśmiałaś się, pierwszy raz od dłuższego czasu. - wystarczyło spytać obsługi w aptece.

- Pani była zajęta, a ja chciałem jak najszybciej przynieść ci leki, przepraszam... - zaczął tłumaczyć się przybity swoją wpadką.

- Nie zamartwiaj się tym tak - pogłaskałaś go po głowie- Tylko proszę idź to wszystko zwrócić. Nie potrzebujemy tabletek na reumatyzm.

- Już się robi! - pobiegł migiem z powrotem do apteki.
W drodze uśmiechał się szeroko, bo choć popełnił taką gafę, to przynajmniej dzięki niemu się roześmiałaś.

Kageyama Tobio

Kiedy pomagałaś przy treningu, Kageyama zauważył, że brakuje Ci energii i czujesz się wyjątkowo nieswojo. Mimo, że na sali włączone było ogrzewanie, trzęsłaś się, obemując się ramionami.
Chłopak zarzucił dodatkowo na ciebie swoją bluzę i przyklęknął na przeciw Ciebie, w jego spojrzeniu ukryty spory niepokój. Zapewniłaś go, że wszystko w porządku, ale w miarę postępowania treningu zaczęłaś słabnąć aż w końcu nie mogłaś utrzymać się na nogach.

Tobio natychmiast eskortował cię do domu. Rozgrywający był tak bardzo przejęty twoim stanem, że miotał się od pokoju do pokoju w poszukiwaniu leków lub czegokolwiek innego co mogłoby ci ulżyć. Gdy zamknął drzwi do twojego pokoju, zza nich mogłaś usłyszeć jak wydzwania do swojej mamy prosić o rady.

Rano gdy obudziłaś się po długiej, chorobowej drzemce, usłyszałaś odgłosy świadczące o obecności Twojego chłopaka. Na czole miałaś zimny kompres, na stoliku już parzyła się herbata, obok której stały syropy. Na łóżku zostawił odblokowany telefon, który przyciągnął twoją uwagę. Podniosłaś go i spojrzałaś na ekran.
"Co zrobić, gdy twoja dziewczyna jest chora" - ponad dwadzieścia otwartych kart o tej tematyce.

Tsukishima Kei

Miałaś wrażenie, że wizyta twojego chłopaka jedynie pogorszy twój stan. Stał teraz w progu twojego pokoju z maseczką naciągniętą na pół twarzy i tą swoją oceniającą ekspresją.

- Jak mogłaś się już przeziębić? Na dworze jest jeszcze ciepło.

- Zachowujesz się jakbym miała zaraz cię zarazić śmiertelnym wirusem.

- Jesteś cała w smarkach, ohyda - żeby jeszcze bardziej cię wkurzyć zarzucił torbę z notatkami na kij od miotły, którym z oddali kierował.
Nie mogłaś uwierzyć, że zeszyty wylądowały ci w taki sposób na kolanach bez przekroczenia progu twojego pokoju przez Tsukishimę.

- Aha. Tak chcesz się bawić? - uniosłaś brew.

- Nie. Już wchodzę - odwrócił się, a ty pod wpływem nagłego przypływu energii zerwałaś się z łóżka i popędziłaś za nim.

- Zostaw mnie! - krzyknął, kiedy oplotłaś w okół niego swoje ramiona.

- Nasmarkam na ciebie za to, że jesteś taki wredny.

- Nawet nie...

Nie zdążył dokończyć zanim wytarłaś nos o jego koszulkę.

- [T/I]!

Uśmiechnęłaś się zwycięsko, gdy twój chłopak wydał z siebie przeciągłe, pełne irytacji westchnięcie.
Jednak wszystko poszło zgodnie z jego planem. Nie lubił widzieć cię przybitej i biernej, a wiedział, że jak tylko trochę cię podenerwuje twój wigor wróci.

Yamaguchi Tadashi

Rozchorowałaś się tuż przed semestralnymi egzaminami, w jednym z najbardziej zabieganych okresów w trakcie roku szkolnego.
W czasie, gdy wszyscy zakuwali, by mieć jak najlepsze wyniki, ty nie mogłaś nawet znaleźć w sobie siły, żeby wstać z łóżka.
Obawiałaś się jak nadrobisz te wszystkie zaległości, ale twój ukochany przybył z pomocą.

- [T/I]-san! Przyniosłem notatki!

Tak witał cię każdego dnia po skończonych zajęciach, zmierzając prosto do twojego domu.

Zauważyłaś, że Yamaguchi o wiele bardziej dokładnie niż zazwyczaj notował wszystko co mówili nauczyciele. Chciał żebyś mogła wyciągnąć z jego notatek jak najwięcej i nie stresowała się swoją nieobecnością w szkole.
Siedział z tobą po kilka godzin i z zapałem tłumaczył wszystkie niezbędne zagadnienia, dzięki czemu zapamiętywałaś je efektywnie.
Widać było, że był zmęczony po późnych godzinach zajęć, ale to go nie zniechęcało w żadnym stopniu.
Martwiłaś się, że zaniedbuje własną naukę i treningi, ale chłopak był bardziej uparty niż na to wyglądał i nieugięty powtarzał, że nie masz się czym martwić.

- Do jutra muszę jeszcze zrobić i oddać te zadania... - jęknęłaś, sprawdzając ostateczny termin.

Nie miałaś już siły nawet myśleć, katar i ból gardła cię dobijały.

- Zrobię to za ciebie - Yamaguchi wziął od ciebie książkę z zadaniami i usiadł za biurkiem - Jutro oddam je nauczycielce, żeby nie miała do ciebie żadnych problemów, kiedy już wrócisz.

Położyłaś się na łóżku pod kocem, obserwując swojego zapracowanego chłopaka, który tak się dla ciebie starał.

- Yamaguchi-kun, jesteś najlepszy. Kocham cię.
Posłałaś mu lecącego całusa, żeby ograniczyć możliwość zarażenia go chorobą.

- Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić, [T/I]-san - zarumienił się i uśmiechnął nieśmiało.

Nishinoya Yuu

Noya wiedział, że u ciebie ogrzewanie nie wyrabia o tej porze roku i było pewne, że się zaziębisz. Gdy tylko dowiedział się, że jesteś w stanie rozkładu i nie możesz opuścić swojego domu zaopatrzył się odpowiednio i ruszył prosto do ciebie.

- [T/I]-san! - wpadł do twojego pokoju jak zwykle zbyt rozemocjonowany.

Zanim zdążyłaś się przywitać chłopak już buszował w wielkiej torbie na zakupy którą przytargał.

- Proszę, kupiłem ci najcieplejszy, najbardziej miękki i puchaty koc jaki tylko mogłem znaleźć - zawinął cię w burrito zanim zdążyłaś dojść do słowa. - Mam też termofor, szalik, sweter...

- Noya-kun, naprawdę nie musiałeś - powiedziałaś na wpół zakłopotana, na wpół rozczulona tym hojnym gestem.

- To jeszcze nic! Poczekaj tu chwilę- uśmiechnął się tajemniczo i zszedł na dół.

Nie pojawiał się przez dłuższą chwilę, co naprawdę cię zaintrygowało.

Nasłuchiwałaś dokładnie aż w końcu usłyszałaś ciężkie kroki po schodach, potykanie się, uderzenie czymś raz po raz w podłogę bądź ścianę. W końcu Noya stanął u progu twojego pokoju wraz z tajemniczym przedmiotem.

- Z tym na pewno więcej nie zmarzniesz, [T/I]-san!

- Co jest... - zamrugałaś oczami w zdziwieniu - Czy to...

- Kotatsu! - odparł z niewypowiedzianą dumą i błyskiem w oku.

- Przytargałeś tu kotatsu?! Ale jak, skąd...?! - zaniemówiłaś na chwilę, nie dowierzając własnym oczom, spoczywającym na stoliku z elektrycznym kocem podgrzewanym.

- Mama pozwoliła pożyczyć na czas twojej choroby. Powiedziała też, że możesz zatrzymać na całą zimę, jeżeli zbytnio marzniesz.

- Podziękuj jej proszę ode mnie - uśmiechnęłaś się z wdzięcznością- I oczywiście dziękuję tobie, Noya-kun. Bez ciebie zamarzłabym tu na śmierć.

Chłopak wyszczerzył zęby w szerokim, promiennym uśmiechu i usiadł z tobą pod kotatsu.
Przeszywający chłód w końcu przestał ci doskwierać i do końca dnia mogłaś cieszyć się wesołymi pogawędkami ze swoim chłopakiem.

Sugawara Koushi

Tryb Sugama aktywowany.

- Nigdzie się dzisiaj nie wybierasz. Nie ma mowy - oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu, kiedy zobaczył cię w mudruku szkolnym.

- Suga, to nic takiego... Założę maseczkę i będzie w porzą... - nagły atak kaszlu przerwał ci zdanie.

- Idź się przebrać- wepchnął ci w ręce ciepły sweter. - A ja się wszystkim zajmę.

- Dobrze, mamo - wymamrotałaś pod nosem i zrobiłaś jak kazał.

Kiedy wróciłaś ze swojego pokoju do twoich nozdrzy dotarł kuszący zapach, którego źródło znajdowało się w kuchni. Twój chłopak przygotowywał zupę oraz inne lekko strawne ciepłe posiłki.

- Nie wiem jak często będę mógł u ciebie bywać przez kolejne dni, więc przygotuję trochę na zapas żebyś mogła sobie odgrzewać.

- Dziękuję, Suga - uśmiechnęłaś się szeroko i usiadłaś przy stole, żeby skonsumować rozgrzewającą zupę. - Przepyszne.

- Zaraz powinno postawić cię na nogi - odparł, stawiając na stole kolejny posiłek.

Rozgrywający dopilnował też, żebyś brała odpowiednie dawki leków, które ci przyniósł.
Cały weekend oglądaliście razem filmy, a Suga zadbał o to byś nie musiała pod żadnym najmniejszym względem się zmęczyć.

Sawamura Daichi

W trakcie przerwy między zajęciami Daichi zauważył, że nie czujesz się najlepiej. Narzekałaś na ból głowy i wyglądałaś jakbyś zaraz miała zemdleć.

- Nie przejmuj się, Daichi. Nic mi nie jest.

Chłopak jednak nie miał zamiaru dać się tak łatwo przekonać. Zabrał cię do pielęgniarki, gdzie otrzymałaś podstawowe środki przeciwbólowe i zwolnienie z zajęć.

- Lekcja zaraz się zaczyna... - zakomunikowałaś słabym głosem- Powinieneś już...

- Nigdzie się nie wybieram - oznajmił stanowczo i kazał ci się położyć.

Gdy twoje zawroty głowy z grubsza minęły, zwolnił się z reszty zajęć by odprowadzić cię do domu. Całą drogę byłaś wsparta na jego ramieniu, a on dostosowywał tempo kroków do twoich powolnych i niezdarnych. Co jakiś czas pytał się czy potrzebujesz zatrzymać się na chwilę na odpoczynek. W końcu, gdy znaleźliście się w mniej zatłoczonej okolicy, wziął cię na plecy i doniósł do celu.

- Dziękuję, Daichi - szepnęłaś mu do ucha, przytulając go od tyłu.

W końcu poczułaś jak twoje mięśnie rozluźniają się, a ból głowy powoli mija, kiedy byłaś zdala od zgiełku, blisko swojego chłopaka.

Oikawa Tooru

Złapałaś jakąś grypę, która okazała się trochę bardziej uciążliwa niż mogłoby się na początku wydawać.

Na czas twojego cierpienia Oikawa zupełnie spoważniał. Nie wygłupiał się, ani nie próbował rozweselić cię żadnymi żartami, wiedząc, że byłoby to niestosowne przy twoim stanie zdrowia.
Wyciszył swój telefon i do końca pobytu u ciebie skupiał się jedynie na tobie i twoich potrzebach. Nawet gdy spałaś trzymał cię za rękę, gotowy na spełnienie każdej twojej prośby, gdy tylko się obudzisz.

W momencie, kiedy zebrało ci się na wymioty, nie zdążyłaś dobiec do łazienki i zaczęłaś zwracać zawartość swojego żołądka w progu pokoju. Oikawa natychmiast podbiegł do ciebie, odgarnął twoje włosy i delikatnie przytrzymał je, by się nie pobrudziły.
Byłaś zażenowana, że widzi cię w takim stanie, ale chłopak nie zdradzał żadnych oznak zniecierpliwienia, czy też obrzydzenia.
Cierpliwie czekał aż twoje odruchy wymiotne ustaną, przesuwając swoją dłoń po twoich plecach w zapewnieniu, że wszystko będzie w porządku.

- Przepraszam... - wymamrotałaś przez łzy- To ohydne.

- Nie masz za co przepraszać- jego głos był przyjemniejszy niż zwykle - Zaraz wszystko posprzątam. Odpocznij.

Wręczył ci chusteczki do obtarcia się i szklankę wody, byś przepłukała usta, po czym zabrał się za zmywanie.

- Zupełnie cię dzisiaj nie poznaję - skwitowałaś, obserwując jak chłopak w ciszy sumiennie szoruje podłogę.

- Co w tym dziwnego, [T/I]-chan - westchnął- Po prostu zależy mi na twoim zdrowiu bardziej niż na czymkolwiek innym.

Iwaizumi Hajime

Drużyna miała grać mecz towarzyski w innym mieście, czym byłaś niezmiernie podekscytowana. Wizja wycieczki i oderwania się na chwilę od nauki była bardzo czarującą. Jak na złość akurat na dzień przed wyjazdem dopadło cię ostre przeziębienie, które pokrzyżowało ci wszystkie plany.
Dla Hajime ta informacja również nie była łatwą, bo jedyne o czym był w stanie myśleć to nie mecz, ale twoje zdrowie.

- Może jednak zostanę - powiedział cicho, przykrywając cię kocem - Poradzą sobie beze mnie.

- Nawet tak nie mów - zmarszczyłaś brwi w wyrazie niezadowolenia. - Jedziesz i masz się dobrze bawić.

Iwaizumi starał się spełnić ten rozkaz, nie było to dla niego jednak takie łatwe. Robił dla ciebie zdjęcia wszystkiego w okół, atrakcji, które zwiedzał, jedzenie które jadł, wpadki Oikawy, z których zazwyczaj w dwójkę się śmialiście.
Codziennie upewniał się po parę razy czy twój stan się nie pogarsza, na co zawsze zapewniałaś mu, że jest w porządku.
Dzięki wiadomościom od Iwy naprawdę czułaś się o wiele lepiej na duchu, bo miło było poczytać o jego dniu o raz jak bardzo tęskni i chciałby, żebyś tam z nimi była. Wykazywał więcej troski niż zwykle.

Gdy przyszedł czas na ich mecz towarzyski, użył swojego telefonu, by transmitować rozgrywkę na żywo tylko dla ciebie, dzięki czemu mogłaś na bieżąco oglądać wyczyny swojego ukochanego.
Kiedy wrócił, byłaś już prawie całkowicie zdrowa, a prezenty, które przywiózł ci z wycieczki jeszcze bardziej poprawiły twoje samopoczucie.

Akaashi Keiji

Zachorowałaś w najgorszym możliwym momencie, w czasie egzaminów semestralnych oraz gdy inne rzeczy zwaliły ci się na głowę. Gdy tylko Akaashi dowiedział się o twoim stanie natychmiast odwiózł cię do lekarza.

- Wejść z tobą? - spytał, czule trzymając cię za rękę. Nie lubił tracić cię ze wzroku, a już na pewno kiedy byłaś osłabiona.

- Poradzę sobie- odparłaś z ciepłym uśmiechem, troska twojego chłopaka  dodawała ci sił.

Po skończonej wizycie Akaashi od razu wykupił wszystkie potrzebne leki z recepty w pobliskiej aptece. Uparł się, że mimo pokaźnej ceny, nie przyjmie od ciebie ani jena.

Powtarzał wraz z tobą materiały na egzamin dodając ci motywacji, w chwilach gdy choroba naprawdę dawała się we znaki. Odniósł do szkoły wszystkie twoje zaległe zadania do oddania byś bez problemów zaliczyła semestr. Do końca twojej rekonwalescencji zajmował się wszystkim formalnościami i obowiązkami by cię odciążyć.
Oraz dzięki dobroci jego babci i jej sprawdzonych sposób, wkrótce wstałaś na nogi. Niezawodne herbatki i domowe sposoby oraz miłość ukochanego zadziałały najlepiej.

Kenma Kouzume

- To chyba dobrze. Nie musisz iść jutro do szkoły.

Taka była reakcja Kenmy na wieści o twoim przeziębieniu.

- Nie, głupku, nie uśmiecha mi się siedzieć cała zakatarzona w łóżku całymi dniami - odparłaś zirytowana.

Kenma pomagał ci jak mógł spełniając twoje zachcianki, a kiedy się zmęczył, położył się obok ciebie i wtulił tak mocno, byś mogła czuć jego ciepło.

- Kenma, zarazisz się... - wymamrotałaś, ale chłopak zupełnie cię zignorował.

Nie wiadomo na ile to było zamierzone w jego planie, ale rzeczywiście zaraził się od ciebie i następnego dnia nie poszedł do szkoły. Nie przejął się tym zupełnie, wręcz przeciwnie, wyglądał na zadowolonego ze swoim kontrolerem w dłoniach.

- Zrobiłeś to specjalnie, prawda? - zmierzyłaś go oceniającym wzrokiem.

- Kto wie. W każdym razie nie muszę iść do szkoły, ani na trening. Dobrze mi z tym.

- No jasne... Tak mnie wykorzystać, żeby mieć czas na gry - prychnęłaś i zakopałaś się pod kocem.

Kenma westchnął, rzucił kontrolerem w kąt i wyłączył grę.

- Zrobiłem to, żeby móc spędzić czas z tobą- powiedział i wszedł pod kocem razem z tobą- Nie gniewaj się, [T/I].

- No niech będzie... - przytuliłaś go, nie mogąc się złościć, gdy wyglądał tak uroczo, kiedy się do ciebie lgnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro