Prolog
– Liliowa Gwiazdo! – rozległ się głos Śnieżnej Nadziei, wchodzącej do legowiska przywódcy.
– Tak? – powiedziała cicho Liliowa Gwiazda, powoli podnosząc głowę.
– Mam coraz gorsze wieści. Zwierzyny cały czas brakuje, wojownicy chudną, nie mamy ziół a coraz więcej kotów choruje! Inne klany mają tak samo. Wietrzne Futro widział nad ranem osłabiony patrol Klanu Iskry. – zdała raport
– Nie wiem, co zrobimy. Klany wyginą. Klan Gwiazdy się do nas nie odzywa. – szepnęła przywódczyni
– Ależ, Liliowa Gwiazdo! Tak nie może być. Że wcześniejsze klany wyginęły, nie znaczy, że będziemy kolejnymi! – krzyknęła Śnieżna Nadzieja
– Musimy odpuścić... – westchnęła
– Liliowa Gwiazdo! Ale poprzednie klany wyginęły, bo Klan Gwiazdy tak nakazał! – broniła się medyczka
– I te też wyginą. I nie myślmy jak tamte wyginęły, a spróbujmy zrobić coś, co uratuje te klany, bo inaczej skończą jak tamte. – rzekła Liliowa Gwiazda, wpatrując się w niewidzące oczy Śnieżnej Nadziei.
137 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro