Rozdział I
Po godzinie spędzonej na lotnisku, Sarah udało się wsiąść do samolotu i polecieć do Toronto na przesłuchanie. Oczywiście, nie obyło się bez złośliwych uwag na temat personelu i pasażerów. Sarah przez część podróży wykłócała się o niewygodne miejsce oraz skarżyła na chrapiącego mężczyzne, siedzącego obok. Kiedy wylądowali na lotnisku w Toronto, pasażerowie, jak i załoga odetchneli z ulgą, kiedy Sarah porwała swoją walizke i opuściła pokład samolotu. Dziewczyna złapała taksówke przy lotnisku, gdzie poinformowała taksówkarza o miejscu, na które się spieszy.
- To Panienka na to przesłuchanie u nas? Mówio już o tym, dwa dobre miechy temu. - powiedział starszy, siwiejący taksówkarz, spoglądając co jakiś czas w lusterko.
- Niech Pan lepiej patrzy na drogę - powiedziała uniośle.
- Kolejna gwiazdeczka z Hollywoodu - powiedział mężczyzna mlaskając
- Nie jestem z Hollywood, zresztą, co ja będę z Panem dyskutować. - powiedziała, po czym wyszła z samochodu, stojąc przed budynkiem, w którym miało odbyć się przesłuchanie. Taksówkarz wyciągnął walizkę z bagażnika, a ta podarowała mu należne banknoty i udała się eleganckim krokiem do środka.
Do przesłuchania zostało jeszcze kilkanaście minut, Sarah postanowiła skorzystać z bufetu i zamówiła sobie kawe na wynos. Z walizki wyjęła scenariusz, by jeszcze raz potwórzyć sobie tekst piosenki. Odłożyła walizke na bok, spacerując z kubkiem kawy w ręce i scenariuszem. Tymczasem do budynku wszedł wysoki, blondwłosy chłopak, obładowany różnymi sprzętami. Nie widząc dokładnie drogi przed sobą, brnął do przodu, Sarah pochłonięta ostatnimi poprawkami swojej roli, nie zauważyła mężczyzny, zmierzającego prosto na nią. W pewnym momencie, było słychać tylko, okropny krzyk. Sarah stała z morderczym wzrokiem i upapraną biała, bawełnianą koszulką, którą pokrywały teraz brązowe plamy z kawy.
- Ślepy jesteś?! Jak ja teraz wyglądam? Jak pokaże się na przesłuchaniu? Co za baran! - krzyknęła rozhisteryzowana, a wszyscy wpatrywali się im z uwagą.
- Ej, mała to Ty lepiej uważaj jak spacerujesz z kawą, Okej? - powiedział spokojnie, przeczesując włosy dłonią.
- Nie mała dobra?! Jestem Sarah, a Ty mi wisisz za pralnie. - powiedziała oburzona.
- Dominic, może kawa po przesłuchaniu? - uśmiechnął się szeroko.
- Żebyś znowu mnie ją oblał? Nie dziękuje, teraz muszę się iść przebrać - powiedziała, zadzierając głowę do góry, po czym odwracając się na pięcie ruszyła w stronę toalet.
- Idioci, wszędzie idioci - powiedziała pod nosem.
Kiedy Sarah w łazience zmieniała bluzkę na przewiewną granatową, Dominic przepchnął się przez tłum, dostając się do auli, gdzie miało się wszystko odbyć. Po przywitaniu z reżyserem, zajął się układaniem i podpinaniem sprzętu.
Każdy uczestnik posiadał własny numerek, który miesiąc temu otrzymał przy rejestracji. Sarah miała wejść jako piąta. Przed salą stąpała nerwowo w te i z powrotem, powtarzając swoje kwestie, fragmenty piosenki.
Kiedy nadeszła jej kolej, mężczyzna przy drzwiach z lista w ręce wywołał jej imie i nazwisko. Dziewczyna ruszyła pewna siebie, wchodząc na ogromną scene. Na pierwszych siedzeniach, przy scenie, siedział reżyser, scenarzysta i jeszcze dwie inne osoby z ekipy. Na scenie z gitarą wszedł Dominic.
- Proszę go stąd zabrać ! To ten intruz, który na mnie napadł ! - krzyknęła.
- Panno Hyland, proszę się uspokoić. Pan Sherwood zajmuje się oprawą muzyczną na castingu - wytłumaczył jej spokojnie reżyser. Dominic zaśmiał się, kręcąc głową, Sarah zrobiła naburmuszoną mine.
- Dobrze, w takim razie niech nam Pani powie, jaki utwór zaprezentuje ? - zapytał zaciekawiony mężczyzna, przewracając kartki.
- Przygotowałam piosenke Skyscraper Demi Lovato - powiedziała dumnie, chrząkając.
- Ambitnie - zaśmiał się pod nosem gitarzysta.
- Jeszcze jedno słowo - szepnęła do niego przez zaciśnięte zęby.
- Świetnie, niech Pani zaczyna - pongalił reżyser, odkładając sterte kartek.
- Umiesz w ogóle to zagrać amatorze ? - zapytała złośliwe.
- Słonko, ja potrafie zagrać wszystko - puścił jej oczko.
Kiedy Dominic zaczął grać, Sarah weszła ze swoim wokalem. Reżyser i reszta ekipy filmowej była zachwycona niezwykłym śpiewem dziewczyny. Kiedy skonczyła śpiewać, reżyser pokiwał głową, klaskając w dłonie.
- No Panno Hyland, muszę przyznać, że było to rewelacyjne. Jest Pani w czołówce kandytatów do roli, odezwiemy się do Pani jutro z samego rana. - Powiedział podchodząc do niej i ściskając jej dłoń w geście gratulacyjnym.
Sarah zadowolona opuściła aule, po czym dumnie zadzierając głowe ku górze, przecisnęła się przez tłum kandydatów, czekających na swoją kolej.
- Na waszym miejscu odpuściłabym sobie - Powiedziała do zgormadzonego tłumu ze złośliwym uśmiechem i opuściła budynek.
Ciągnąc swoją czerwoną walizeczkę, rozłożyła mape miasta, by odnaleźć jakiś hotel. Oczywiście Sarah, dla której komfort i wygoda były najważniejsze, nie wspominając o luksusie, wybrała najdroższy hotel w Toronto: San Marino.
Zajęła najlepszy apartament z widokiem na całe miasto.
Zostawiając swoja walizkę na środku pokoju, weszła na swój tymczasowy, ogromny taras.
- Jak tu pięknie i niesamowicie - powiedziała, zaczerpując powietrza.
Sarah postanowiła nieco rozejrzeć się po nowym mieście, gdzie po dostatniu roli miała spędzić sporo czasu. Zarzuciła na ramie swoją niewielką, czarną torebkę i ruszyła w Toronto.
Hotel znajdował się w samym sercu miasta, dlatego na ulicy panował okropny ruch i gwar.
Wschodząca gwiazda, która miała podbić Toronto wybrała ulubione miejsce, na ulubioną kawe - Starbucks'a. Dziewczyna zamówiła kawe i zajęła mały stolik przy wielkiej szybie z widokiem na ulice. Położyła kawę na boku, a na stoliku rozłożyła mapę, chcąc wyszukać ciekawych miejsc do zwiedzania w nowopoznanym mieście.
Była tak pochłonięta analizowaniem mapy, że nie zauważyła, kiedy blondyn dosiadł się do stolika. Zauważając po chwili cień rzucony na stolik, przestraszyła się podskakując na krześle.
- Znowu to robisz! - warknęła oburzona, patrząc zdenerowana na blondyna, któremu najwidoczniej podobały się jej gniewne teksty.
- Znowu? nie mam pojęcia, o czym mówisz - wzruszył ramionami.
- Ah tak, już zapomniałeś, jak napadłeś na mnie na castingu - powiedziała, składając mapę.
- Mi się wydawało, że to Ty weszłaś mi pod nogi - uniósł jedną brew.
- To źle Ci się wydawało - bąknęła, po czym upiła łyk kawy.
- Czemu, jesteś taka obrażona na cały świat? - zapytał, wpatrując się w nią.
- Czemu, Ty za mną łazisz? - wywróciła oczami, wstała od stolika zabierając z niego swoją kawe.
- Już uciekasz? - spojrzał na nią lekko zdziwiony.
- Uciekam od natrętów - powiedziała, unosząc głowę ku górze, jak to miała w zwyczaju.
- Że niby to ja nim jestem? - zapytał, wstając
- Oh brawo, że w końcu dotarło - uśmiechnęła się ironicznie opuszczając ulubioną kawiarnie.
- Zaczekaj! - zawołał, wybiegając za dziewczyną.
- Mogę oprowadzić Cię po mieście, znam tu każdy kąt - zaproponował
- Zastanowię się
- Okej, w takim razie masz tutaj mój numer, gdybyś się jednak zdecydowała - wręczył jej wizytówkę z numerem swojego telefonu
- Na razie mała! - powiedział, puszczając jej oczko i zniknął w tłumie przechodniów.
Sarah jeszcze raz spojrzała na wręczoną jej wizytówkę, po czym w tłum, w którym zniknął chłopak.
- Ci desperaci - wstchnęła głośno i skierowała się w dalszą podróż po Toronto.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro