Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Każda historia miłosna ma swój początek, zwykły, niewinny, niezapowiadający happyendu. Może i was trochę rozczaruję, ale ta historia również ma nieco banalny początek, ale za to może być on inspiracją dla każdego z was. Pewnie każdemu się wydaje, że skoro powieść tyczy się gwiazdorskiej pary, to akcja będzie toczyć się w LA, NY lub innym bardzo popularnym mieście w Ameryce. Otóż nie. Akcja rozwija się w pięknym mieście, w Toronto. Toronto jest miastem rodzinnym jednego z głównych bohaterów - Dominica, który wychował się tutaj i dorastał, gdzie stworzył swoją pierwszą kapelę, gdzie po raz pierwszy zrobił krok w przód w swojej karierze. Sarah, nasza druga główna bohaterka przyleciała do Toronto z San Francisco na przesłuchanie do światowego musicalu. Sarah od najmłodszych lat śpiewała w zespołach, dużych, czy małych oraz brała udział w wielu konkursach piosenki. Oboje młodzi, oboje zdeterminowani, oboje chcący spełniać marzenia. Zatem, czy jest w ich życiu miejsce na miłość ? Czy są w stanie podzielić się miłością do pasji z inną osobą ?. Jesteście ciekawi, jak zaczęła się historia Sarah i Dominica ? No to zaczynamy !

Czwartek, 3:30

Sarah przemierza przez lotnisko w swoich czerwonych, wysokich szpilkach ciągnąc swoją sporą walizkę w tym samym kolorze. W poczekaniu na przylot jej samolotu usiadła na jednym z krzesełek obok starszego mężczyzny, pogrążonego w lekturze zwykłego szmatławca. W tym momencie przez głośniki wydobył się kobiecy głos: „Lot do Toronto zostanie opóźniony o godzinę, przepraszamy za utrudnienia", po tym komunikacie nastąpiła krótka, drażniąca melodyjka.

- Jak to o godzinę ? To są jakieś żarty ? - powiedziała poirytowana Sarah, która wstała ze swojego miejsca i ruszyła w stronę kas.

- Przepraszam Panią, czy można ten lot przyspieszyć ? Tak się składa, że mi się spieszy - zapukała w szybę, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

- Niestety nic nie możemy zrobić. Niech wróci Pani na swoje miejsce i poczeka na swój samolot. - powiedziała uprzejmie kobieta, z przyklejonym do twarzy uśmiechem.

- Co ? Czy Pani wie, do kogo Pani mówi ? Ja mam za kilka godzin przesłuchanie do musicalu ! - powiedziała oburzona, zarzucając włosy do tyłu, po czym udała się na swojej miejsce, głośno stukając obcasami o podłogę.

- Coś podobnego.. - mlasnął mężczyzna od szmatławca, Sarah zmierzyła go morderczym spojrzeniem, unosząc delikatnie głowę ku górze.

Czwartek, 4:00

Słońce ukradkiem zaczęło nieco zaglądać nad Toronto, nadając z każdą minutą niebu jaśniejszego koloru. Budzik dał o sobie znać, grając jeden z utworów Dominica. Chłopak niechętnie otworzył oczy, przeciągając się leniwie na łóżku. Spuścił nogi na dół, poprawiając swoje bokserki w kratkę. Za nim zdążył się dobrze wybudzić, zaczął dzwonić jego telefon, tym razem dobijał się do niego manager zespołu.

- Witaj Dominic - odezwał się mężczyzna po drugiej stronie.

- Cześć George, masz coś dla mnie, że dzwonisz o 4 nad ranem ? - zapytał zaspanym głosem, przecierając twarz dłonią.

- Musisz pojawić się dzisiaj na castingu do tego musicalu, o którym trąbią w całym mieście od miesiąca. - wyjaśnił mu.

- Czegoś nie wiem, czy coś mnie ominęło ? - zapytał zdziwiony swoją wizytą na planie musicalu.

- Gitarzysta się rozchorował, reżyser potrzebuję kogoś na zastępstwo tylko do castingu, pomyślałem, że będzie to dla Ciebie ciekawe doświadczenie zawodowe i jakaś odskocznia od koncertów - powiedział z delikatną troską manager.

- No tak w sumie racja, przyda się jakaś odskocznia, nie zaszkodzi mi zresztą udział w przesłuchaniu. Może uda się znaleźć kogoś oryginalnego do zespołu na miejsce Toma. - Powiedział, zmierzając w stronę niewielkiej kuchni.

- No to świetnie. Dzwonie do reżysera, prześle Ci adres i godzinę SMS-em, tylko Dominic proszę Cię, nie spóźnij się. Ty i twoja tendencja do przychodzenia jako ostatni. - Powiedział manager delikatnie proszącym tonem.

- Wejście smoka - zaśmiał się - Dobra George, postaram się być na czas - powiedział, trzymając słuchawkę między głową a ramieniem, tymczasem robiąc sobie kawę.

- I to chciałem usłyszeć. Na razie - powiedział, się rozłączając.

Dwoje ludzi, których dzieli wiele kilometrów i tego pewnego dnia dystans między nimi się zmienia.

Spotykają się w tym samym miejscu i czasie. Przypadek czy przeznaczenie ? ;)

A oto prolog ;) mam nadzieję, że się podoba :) co do dnia tygodnia i godziny zostało to wprowadzone jednorazowo na potrzeby prologu :)

Czekam na wasze opinie ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro