Gwiezdny Duch
Patrzyłam jak mój ukochany cierpi. Miał rany na całym ciele bo chciał mnie chronić. Spróbowałam się podnieść i podejść, udało mi się to. Zaczęłam podchodzić gdy nagle usłyszałam jego głos. Głos Natsu:
- Lucy uciekaj. Nie zbliżaj się! Ja sobie poradzę.-powiedział różowo-włosy.
- Nie. Nie opuszczę cie! –wykrzyczałam.
Nagle obok niego pojawił się sprawca naszych ran. Wyciągną z za pasa miecz wbijając w ziemie tuż przy głowie Smoczego Zabójcy.
- To twój koniec Salamandrze przegrałeś. –powiedział i wbił ostrze w serce mojego ukochanego a po tym rozpłynął się w powietrzu.
- Natsu! –krzyczę, podbiegam do niego i kładę jego głowę na swoich nogach.
- Nie zasypiaj! Nie opuszczaj mnie! –nie mogę wytrzymać napięcia zaczynam płakać patrząc na jego zielone zachodzące mgłą oczy. Nagle poczułam na policzku coś ciepłego była to dłoń mojego ukochanego złapałam za nią swoją dłonią. Otarł mi łzy i uśmiechnął się tak jak on tylko potrafił.
- Lucy cieszę się, że nic ci nie jest. Przepraszam chyba nie będę mógł cie już dłużej bronić. –mówi.
- Co. Nie mów tak wyjdziesz z tego. –mówię przez płacz.
- Chciałem ci to powiedzieć po ukończeniu misji ale powiem to teraz. Kocham cie Gwiazdko. –oznajmił szeptem.
- Ja ciebie też mój ty smoku. –odpowiedziałam uśmiechając się.
- Możesz spełnić moje ostatnie życzenie? –zapytał
- Tak a jakie jest twoje życzenie?
- Pocałuj mnie.
Zarumieniłam się lekko i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy się od siebie oderwaliśmy usłyszałam ciche „Dziękuje i kocham cie". Spojrzałam na Natsu który leżał z zamkniętymi oczami, przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej nasłuchując bicia serca ale nic takiego nie usłyszałam. Znów zaniosłam się płaczem przytulając martwe już ciało chłopaka po chwili zobaczyłam jasne światło i znikające ciało smoczego potomka. Został po nim tylko biały łuskowaty szalik (kto nie oglądał Fairy Tail dla jego wiadomości szalik przypominał białe łuski -dop. od aut.). Po 20min. zaczęłam iść w stronę gildi. Gdy byłam na miejscu otworzyłam drzwi i weszłam do środka, widzący mnie magowie patrzyli się pytającym wzrokiem. Nagle podleciał do mnie Happy
- Co się stało Lucy- zapytał.
- Natsu on.... on.... on nie żyje.- powiedziałam płacząc.
Cała gildia popatrzyła na mnie, niektórzy płakali tak jak ja. Widziałam tez Erze idąca w moim kierunku gdy podeszła przytuliłam się do niej a ona do mnie.
- Jak to możliwe? Kto to zrobił? –pytała moja przyjaciółka.
- Nie wiem kto to ale chyba znał Natsu, a on chciał mnie chronić i przyjął na siebie większość ciosów. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jego ciało rozpłynęło się w złotym pyle.- gdy to powiedziałam zemdlałam. Obudziłam się i zobaczyłam, że moje rany były wyleczone a po godzinie poszłam do domu. Jak weszłam do sypialni położyłam się na łóżku od razu zasypiając.
Tydzień później
Siedziałam przy barze w moim drugim domu (gildi) zanim stała smutna Mira a obok mnie Erza z takim samym nastrojem. Wszyscy byli załamani bo stracili bliskiego przyjaciela, ale ja cierpiałam najbardziej bo utraciłam ukochanego. Nagle drzwi się otworzyły a do środka wszedł mój gwiezdny duch Loki.
- Co cie do nas sprowadza Loki? – zapytał mistrz Macarov.
- Zostałem przysłany na ziemie przez samego Króla Gwiezdnych Duchów. Mam przekazać to Lucy.
Podszedł do mnie i podał mi rzecz. Był to diamentowy klucz. Gdy popatrzyłam na symbol zorientowałam się, że nie jest on zodiakiem jak inne. Jeszcze raz popatrzyłam na znak i spostrzegłam owijającego się wokoło niego złotego smoka ze srebrnymi oczami.
- Loki co to za klucz nigdy takiego nie widziałam do czego on służy? – zapytałam.
- To jest najsilniejszy duch w moim świecie którego można przywołać.
- Jak to najsilniejszy to czym jest ten duch?- zapytałam zaskoczona.
- Jest bardzo rzadki i nie można go zdobyć. To on wybiera maga i służy do końca życia swemu panu. Gdy właściciel umiera duch umiera razem z nim a później odradza się w innej postaci i służy komu innemu. – odpowiedział lew (Loki jest duchem lwa).
- Lucy może spróbuj go przywołać. – zaproponował chłopak.
- No dobrze.- odpowiedziałam.
- Tylko wolałbym żebyś zrobiła to na zewnątrz.
- Czemu?- zapytała szkarłatno-włosa.(Erza)
- Zobaczycie.- oznajmił.
Wyszliśmy na polane. Podeszłam trochę dalej wyciągając rękę przed siebie wypowiadając zaklęcie:
- Tyś powinien przekroczyć bramę ziemi i przybyć na me wezwanie! – krzyknęłam a przede mną pojawiła się złota poświata. A z niej wyszedł smok, wszyscy byli zaskoczeni nawet ja...
c.d.n
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro