Część 5
-Natsu !!!
-Nie zamykaj oczu, patrz na mnie!- krzyczałam.
Ale on i tak nie otwierał oczu. Spojrzałam na Wendy która uklękła obok mnie i zaczęła leczenie różowo -włosego.
-Przepraszam ale moja magia nie działa.- mówiąc to po jej policzkach pociekły łzy, ja też nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Podeszła do nas Erza i powiedziała:
-Musimy zabrać go do szpitala. Grey weź go na barana i biegniemy.
Biegliśmy ile sił w nogach gdy dotarliśmy do szpitala lekarze od razu zajęli się rannym. Kazali nam poczekać przed drzwiami na sale operacyjną. Siedzieliśmy już tak kilka godzin i nic się nie działo myślałam, że umrę ze zmartwienia. Ale po dwóch godzinach drzwi na sale otworzyły się a z nich wyszedł mężczyzna o zielonych włosach i brązowych oczach. Wszyscy staliśmy i czekaliśmy na diagnozę doktora.
-Stracił dużą ilość krwi i ma uszkodzonych parę organów wewnętrznych, jego stan jest krytyczny ale stabilny. Nie wiemy kiedy się obudzi morze dziś, morze jutro albo za tydzień. A i jeszcze jedno która z pań to Lucy ?-zapytał brązowo-oki.
-To ja. A co się stało? -zapytałam.
-Cały czas mówił panienki imię.
-Możemy go zobaczyć ?-zapytałam.
-Tak jest w sali 210.
-Dziękujemy.- powiedziała Skarlet.
Weszliśmy do pokoju w którym leżał Salamander ja usiadłam na stołku obok łóżka a inni tam gdzie były wolne miejsca. Zauważyłam, że jego brzuch jest cały w bandażach leżał spokojnie a twarzy miał spokojną pogrążoną we śnie. Złapałam go za dłoń robiąc na niej kółka kciukiem.
-"Proszę obudź się "-pomyślałam, zaciskając dłoń mocniej.
Siedziałam przy ukochanym cały czas Erza i inni poszli do zleceniodawcy odebrać nagrodę i wynająć pokoje w hotelu ja, że nie chciałam zostawiać Natsu więc zostałam z nim. Nawet nie wiem kiedy a odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Następnego dnia rano.
Obudziłam się około godziny 9:00 i automatycznie spojrzałam na różowo-włosego dalej spał.
-Kochanie obuć się, nawet nie wiesz jak mi smutno bo nie widzę twojego uśmiechu.-powiedziałam.
Nagle poczułam jak ktoś ściska moją rękę podniosłam wzrok a tam zobaczyłam uśmiechniętą twarz...
c.d.n
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro