9
Z Nadprzestrzeni wyłonił się trzy okręty Separatystów. Tylko Fregaty typu Munificent. Przed sobą miały błękitny glob w większości pokryty wodom. Istniały nieliczne kontynenty. Planetę okrążał 1 księżyc.
Droid Dowódca obserwował ów glob i analizował zebrane przez siebie dane. Wszystko wskazywało na to że statek Republiki powinien znajdować się gdzieś na tej planecie.
- Brak w odczytach -Zameldował Droid B1 patrząc na monitor komputera
- Zapewne się maskują - Stwierdził Droid Dowódca - Wysłać eskadry myśliwców, powinny ich szybko znaleźć
Droid B1 przytakną i wysłał rozkazy do hangarów. Już po chwili w stronę planety poleciała chmara myśliwców.
Tym czasem Czkawka po początkowej radości z powodu możliwości odzyskania nogi teraz siedział że smutną miną w gabinecie medyka. Wyjaśniono mu na czym to będzie polegać ale i konsekwencje tego wyboru. Wielkim minusem, jak się okazało, było to iż posiadając taką mogę musiałby stawiać się do specjalisty co najmniej raz na 5 lat. A to raczej nie było możliwe. Do tego istniało ryzyko awarii co również wiązało się z wizytą u specjalisty. Nie miał przecież jak się do takiego dostać a Republikanie cały czas deklarował że opuszczą ich gdy tylko będą mogli.
- Czyli... nici z nogi? - Spytała zmartwiona Astrid stojąca obok Czkawki
- No... Nie tak całkiem nici - Stwierdził medyk przeglądając coś na tablecie - Zawsze możemy wszczepić ci tą poprzednią nogę tyle że... Lepiej - Oznajmił lekarz
Czkawka z lekka się ożywił. Przynajmniej będzie mógł chodzić ale nie trzeba być geniuszem by stwierdzić że zrobił sobie chłopak nadzieję na lepszą wersję nogi. Nie zamierzał jednak wybrzydzać. W życiu trzeba brać co dają i czerpać z tego jak najwięcej.
- A kiedy byśmy mogli ją mi założyć? - Spytał tym razem już patrząc na lekarza gdyż wcześniej wzrok miał utkwiony w podłodze
- Myślę że moglibyśmy zacząć już jutro - Powiedział
- Byłbym wdzięczny
W między czasie na Berk życie toczyło się zwykłym torem. No może nie do końca. Nowością byli żołnierze Republiki wysłani tu przez Generał Unabo. Mieli oni pomagać tutejszym w ich codziennych zadaniach w ramach utrzymania z nimi ciepłych stosunków. Początkowo żołnierzom przychodziło to jednak trudno. Musieli bowiem używać prymitywnych narzędzi co szybko doprowadziło do kilku lekkich kontuzji. A to zbity kciuk, a to ktoś spadł z dachu, a to jakieś małe smoki kogoś napadły gdy niósł naprawdę ciężkie przedmioty, itp.
Temu wszystkiemu przyglądał się Ima, Padawan Mistrzyni Unabo. Wysłała go tu z prostego powodu. By poznał miejscowych. Nawet nie musiała zbytnio go namawiać gdyż on sam był ciekaw ludzi z tego świata. Jedynie martwił się o syna Wodza, Czkawkę, którego zdążył polubić. Sama wyspa była według niego interesująca. Ludzie tu żyjący mieli fascynującą kulturę i zwyczaje. Ich wierzenia bardzo zaskoczyły Ime ale również rozumiał dlaczego zostali przyjęci z początku z takim strachem. Myśleli że to sami Bogowie do nich przybyli. Nie mógł ich za to winić. To dosyć normalne u tego typu ludów. Ich czas jeszcze nadejdzie by dołączyć do Galaktycznej społeczności ale to wymaga czasu. Jednak najbardziej Ime zainteresowały smoki. Początkowo dziwił się że ludzie się z nimi przyjaźnią. Osobiście gdyby takiego spotkał od razu wyją by miecz do obrony. W tedy wyjaśniono mu że faktycznie tak było ale zmieniło się to raptem pół roku temu i to dzięki Czkawce i jego smokowi. Zaprowadził pokój między Ludźmi a Smokami i stworzył pewnego rodzaju więź między nimi. Ima był pod wielkim wrażeniem. Nabrał do Czkawki respektu. Bardzo chciał znowu z nim pogadać. Mieli dużo do tego tematów a po za tym Ima większość ostatniego czasu spędza na wojnie i nie ma czasu na rozmowy czy zabawy z rówieśnikami a teraz ma do tego wspaniałą okazje.
Jednak do jego uszu doleciał dobrze mu znany i znienawidzony dźwięk. Początkowo myślał że to po prostu jego wyobraźnia ale gdy dźwięk się nasilał spojrzał w górę i zaczął się rozglądać zaniepokojony. Kilkoro przechodniów spojrzało na niego z lekką obawą. Jeden z nich postanowił do niego podejść.
- Hej, wszystko w porządku? - Spytał ale Ima tylko przyłożył palec do ust prosząc o cisze
Wiking początkowo zdziwiony po chwili również usłyszał ów dźwięk. Nagle kilka metrów nad nimi przeleciało coś dużego i na pewno nie był to smok ani żaden statek Republiki!
- Droidy-Sępy! - Krzykną Ima i szybko dorwał się do komunikatora - Poruczniku Ned!
- Tak Komandorze!? - Odpowiedział
- Droidy! Znaleźli nas!
- Tak, też to zauważyłem - Odpowiedział - Niech wszyscy mieszkańcy zbiorą się w twierdzy
- Okej! - Spojrzał na zdezorientowanych mieszkańców - Szybko do twierdzy, to nie są żarty! - Mówił całkiem poważnie
- Aaaa Ale co się dzieję? - Spytał ktoś
- Wojna... Wojna dotarła i tutaj!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro