8
Na Berk dzień trwał z pozoru spokojnie i normalnie. Mieszkańcy pracowali a smoki im w tym pomagały. Wódz wszystko ze szczerym uśmiechem nadzorował a jego kompan. Pyskacz, mu w tym pomagał. Wszystko z pozoru takie samo jak zwykle. Jednak od czterech dni już jednak nie. Gdzieniegdzie w wiosce można było spotkać ludzi o identycznym wyglądzie i tylko niektórzy z nich wyróżniali się fryzurą od reszty. W większości nosili białe zbroje ale i czasami szare uniformy. Gdy pierwszy raz tu przybyli wywołali ogromne poruszenie. Niektórzy mówili że to wysłannicy z samej Valhally a inni że to demony! Jednak Wódz po zebraniu wszystkich w Twierdzy wyjaśnił im wszystkim sytuację w towarzystwie Porucznika Neda. Początkowo większość mieszkańców była sceptyczna ale szybko się przekonali że klony nie stanowią dal nich żadnego zagrożenia. Nawet więcej. Okazały się bardzo pomocne. W zamian za pomoc pomagali w wielu czynnościach. W połowie ryb, naprawianiu domów, konserwacji zbroi, polowaniu itp. Ogólnie nawiązała się między obiema stronami przyjacielska relacja. Wódz był tym bardzo zadowolony. Był jednak również zaniepokojony. Było ku temu kilka powodów. Najpoważniejszy jego syn. Wiedział tylko że jest pod ich opieką ale nie pozwalali mu się do niego zbliżyć. Niby zapewniali go że jest pod doskonałą opieką ale jako rodzic naturalnym jest że martwi się o swojego jedynego syna. Drugim powodem są sami przybysze a konkretnie to co ze sobą mogą sprowadzić. A mianowicie Wojnę. Obrazy które mu pokazano były według niego przerażające. Modlił się by to nieszczęście nie spadło na ich planetę inaczej wszystko co znają uległo by zniszczeniu. Nie mógł temu pozwolić. Jeśli by ich wrogowie przybyli nie miał wątpliwości że odciął by się od nich. Ale wiedział też że jego syn nie pochwalił by takiego zachowania. Pewnie nie posłuchał by i wsparł przybyszów. Choć może nie? Znają się bardzo krótko.
Tymczasem Czkawka w końcu wyszedł na świeże powietrze i powitał go jego najwierniejszy przyjaciel, Szczerbatek!
- No już, Szczerbatek! - Zaśmiał się kiedy smok go polizał
- Bardzo za tobą tęsknił - Mruknęła do niego Astrid która przyszła tu razem z nim i dwoma klonami tak dal ochrony choć trzymali się z boku - Cały czas latał wokół tej wielkiej wieże - Wskazała na wieżą na szczycie której znajdował się mostek statku - Albo spał na samym szczycie
Znajdowali się na przednim kadłubie okrętu w pobliżu wielkich wrót do hangaru.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem - Wymruczał do smoka - Eh gdy by nie te kulę - Sapną patrząc na nie
Jako że Czkawka był pozbawiony protezy musiał chodzić o kuli. Oprócz tego miał na sobie białe piżamy zamiast swojego zwyczajowego ubrania przez co było mu z lekka chłodnawo.
- Przykro mi - Oznajmiła smutno Astrid
- To nie twoja wina - Odparł - Eh, czyli co - Gwałtownie usiadł czym przestraszył Astrid i dwójkę klonów - Do końca życia będę kaleką?
- Nawet tak nie mów - Zbeształa go - Na pewno coś się na to poradzi - Spojrzała na smoka - Co nie? - Ten jej przytakną a nawet się uśmiechną
- Miło że próbujecie mnie pocieszyć - Wysilił się na lekki uśmiech co jednak spowodowało u Astrid falą smutku
- Czkawka... - Nie dokończyła bo jeden z klonów odchrząknął
- Przepraszam że przerwę - Podszedł nieco bliżej śledzony wzrokiem drugiego klona
- Proszę - Czkawka natychmiast na niego spojrzał
- Nie rozumiem czym się pan martwi - Zaczął czym zdziwił dwójkę wikingów - Może pan poprosić o wszczepienie protezy - Oświadczył
- Protezy? Znowu? - Czkawka prychną
- Ale to nie taka jaką miał pan na początku - Szybko zaczął się bronić - Ta jest zupełnie inna!
- Inna? - Spytała Astrid - To znaczy?
- Proszę zobaczyć - Powiedział i zdjął Chełm i zamiast dwóch oczu miał jedno i w miejscu drugiego czerwoną płaską lampkę w której w środku wciąż się coś poruszało - To Proteza oka choć nie czuję się jakbym ją miał - Oznajmił
- Widzisz... przez nią? - Spytała z niedowierzaniem Astrid a klon przytakną
- Protezy u nas są znacznie bardziej rozwinięte - Spojrzał na Czkawkę - Jeśli by poszło dobrze może by zamontowali panu protezę łudząco przypominającą pana nogę - Oznajmił kolon a Czkawce jakby zabłysły w oczach gwiazdki
- Będę miał nogę? - Wyszeptał i spojrzał na Smoka - Mogę mieć nogę! - Powiedział głośniej a z jego oczu wylały się łzy szczęścia a Astrid odetchnęła szczęśliwie z ulgą
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro