1
Berk
Mieszkańcy wyspy po całym dniu ciężkiej pracy zaczynali powoli rozchodzić się do swoich domów lub w inne miejsca byle odpocząć. Smoki nie były już tak aktywne jak za dnia a statki powoli zawijały do portu. Jednak względny spokój wioski został zakłócony w sposób dla wszystkich całkowicie niespodziewany i na swój sposób przerażający. Huk i przedziwny świst dochodzący nie wiadomo skąd lecz przeraziły by nawet najmężniejszego wojownika. Zaniepokojeni mieszkańcy po początkowym szoku zaczęli rozglądać się dosłownie we wszystkie strony szukając źródła przerażającego hałasu który robił się coraz głośniejszy. Ludzie zaczynali panikować tak samo jak smoki które zaczynały uciekać we wszystkie strony szukając kryjówki. Kiedy wydawało się już że to odgłosy z samego piekła ktoś krzykną:
- Ludzie, patrzcie! - Wskazał palcem - Tam w gurze! - Ludzie byli w szoku tym co zobaczyli
Ogromny obiekt, który wydawał się rozpadać, spadał z nieba prosto w odległą od wyspy część oceanu. Z pośród tłumu wyszedł szybko Stoik, wódz plemienia, i gdy poją gdzie prawdopodobnie spadnie ów obiekt na chwilę stracił oddech.
- Tam poleciał Czkawka i reszta - Oświadczył czym doprowadził to wielu pełnych niepokoju i przerażenia rozmów. Jednak Stoik szybko uspokoił emocje i rozkazał - Szykować smoki! - Nagle nastąpił huk!
Wszyscy, w tym wódz, spojrzeli w tamtą stronę skąd dochodził. Tajemniczy obiekt uderzył w ziemię i wszyscy modlili się w duchu by dzieciakom nic się nie stało.
Venator
- Pani Generał, wychodzimy z nad przestrzeni - Zameldował podoficer
Dosłownie po kilku sekundach faktycznie z niej wyszli i ukazała im się planeta której większość powierzchni pokrywa woda a która miała tylko jeden księżyc. Po kilku sekundach nastąpiły niepokojące wstrząsy.
- Co się dzieje? - Spytała Generał
- Komputer nawigacyjny został uszkodzony i źle odczytał trejektorię! - Zameldował nawigator - Wyszliśmy zbyt plisko pola grawitacyjnego planety! Kolizja jest nieuchronna!
- Zawróćcie! - Rozkazała
- Silniki nie działają! - Powiadomił jeden z żołnierzy
- Możemy w jakiś sposób uniknąć kolizji?! - Spytał Admirał
- Nie ser! - Odpowiedział krótko żołnierz
Po niezwykle intensywnej ocenie sytuacji Generał podjęła decyzję.
- Zarządzam natychmiastową ewakuacją! - Rozkazała - Ci co czują się na siłach proszę by zostali tu ze mną, postaramy się posadzić ten statek w miarę bezpiecznie! - Oznajmiła
Po chwili totalnej ciszy rozpoczęła się niezwykle ożywiony ruch. Większość ludzi z mostka go opuściła i pozostała niecała 1/3. Ci co zostali od razu zabrali się do ożywionej pracy.
- Ima! Słyszysz mnie!? - Mówiła do komunikatora
- Tak mistrzyni, co się dzieje? - Spyta się
- Ewakułujemy statek - Oznajmiła - Chce być zajął się tymi co opuszczą statek na pokładach mniejszych jednostek - Wyjaśniła
- Ja!? A co z tobą? - Spytał się zaniepokojony
- Zostanę tu z Admirałem i postaram się go posadzić na twardym gruncie - Wyjaśniła - W razie czego ty przejmujesz dowództwo - Oznajmiła
- Ale mistrzyni...
- To rozkaz padawanie - Chwila ciszy
- Tak jest mistrzyni - Powiedział i się rozłączył
Ewakułacja przebiegła szybko i bez większych komplikacji. W przeciągu godziny wszystkie statki z pełnymi załogami znalazły się poza Venatorem. Można powiedzieć że w ostatniej chwili bo Venator zaczął wchodzić w atmosferę planety czemu świadczył fakt że pod kadłubem statku pojawiła się charakterystyczna jasna poświata. Statek stopniowo zaczynał się coraz bardziej rozpadać. Ci co się ewakułowali postanowili poczekać aż statek zderzy się z powierzchnią i dopiero wówczas wylądować.
Archipelag Tysiąca Małych Wysp
Tuż po tym jak obiekt walną w ziemię natychmiast wraz ze Szczerbatkiem poderwaliśmy się do lotu. Musiałem zobaczyć co to. Po prostu musiałem. Takie coś nie zdarza się codziennie!
- Czkawka! - Usłyszałem za sobą czyjeś natarczywe wołanie. Odwróciłem się i zobaczyłem Astrid
- Co jest? - Spytałem lekko zwalniając lot
- Myślisz że to dobry pomysł tam lecieć? - Spytała
- Oczywiście - Odrzekłem - Widzieliście to? Muszę to zobaczyć! - Powiedziałem im i przyśpieszyłem lot jednak po chwili musiałem zwolnić
Co dosłownie przecięło mi w poprzek trasę lotu. Spojrzałem się w tamtą stronę i zobaczyłem jak ten metalowy obiekt uderza w plaże jednej z mniejszych wysp. Niewiele myśląc podleciałem do niego. Wyglądał jak ogromna metalowa beczka i miał wymalowany dziwne symbole. Wszyscy wylądowaliśmy wokół obiektu.
- Co to jest? - Spytał niby sam siebie Śledzik
- Może ... w środku jest jakieś żarcie? - Spytał Mieczyk i wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na głupka
Postanowiłem podejść bliżej.
- Czkawka, ostrożnie! - Ostrzega mnie Astrid
- Właśnie - Zgodził się z nią Sączysmark chowając się za jej plecami - Nie wiemy nawet co to jest! - Celnie zauważył
- Spokojnie, raczej mnie ni zabije - Stwierdziłem ze spokojnym uśmiechem
Podszedłem do obiektu i inni zrobili to samo tylko że starali się jednak zachować bardziej bezpieczny dystans. Zacząłem badać ręką powierzchnie tego czegoś. Tak jak myślałem, był zrobiony z metalu który był bardzo ciepły. Macałem tak powierzchnię aż doszedłem do czegoś dziwnego. Wyglądało jak soczewka w mojej lornetce jednak było wykorzystane w większej skali. Wytarłem przezroczystą powierzchnię by zobaczyć co jest w środku. Nagle czyjś ręka walnęła w przezroczystą powierzchnię przez którą przed chwilą oglądałem wnętrze statku. Nagle pokazała się jakaś postać. Był to człowiek o czarnych włosach. Miał na sobie szary struj a na rękach czarne rękawiczki. Wyglądał jakby z trudem się dźwigał. Dyszał ciężko i zaczął w pewnym momencie walić w przezroczystą nawierzchnie chcąc rozpaczliwie się wydostać.
- Szybko! Zróbcie w tym dziurę! - Kazałem na co wszyscy od razu odpowiedzieli
Złapali za swoje miecze i topory a następnie zaczęli walić o powierzchnie obiektu ale ta ani drgała! Była niezwykle mocna. Szczerbatek nagle wystrzelił w obiekt swoją plazmą która po chwili częściowo roztopiła przezroczystą nawierzchnię. Człowiek nie czekając na naszą pomoc natychmiast wyskoczył z obiektu łapiąc powietrze. Nic dziwnego że się dusił. W środku było pełno dymu! Wszedłem do środka a Astrid zajęła się czarnowłosym. W obiekcie znalazłem jeszcze trójkę innych osób tyle że mieli na sobie dziwne białe coś o fioletowych akcentach co przypominało zbroje.
- Jest ich tu więcej! - Krzyknąłem
Mieczyk i Sączysmark weszli do środka i pomogli mi ich wynieść. Przez te zbroje byli bardzo ciężcy ale udało się nam ich wynieść i oparliśmy o metalową nawierzchnie obiektu. Zdjęliśmy im hełmy i ku naszemu zaskoczeniu i niedowierzaniu, aż musiałem przetrzeć oczy, odkryliśmy że cała czwórka jest do siebie podobna kropka w kropkę!
- Co do?! - Zdołała wypowiedzieć Szpadka
- I wy śmiecie się nazywać bliźniakami? - Zakpił Sączysmark ale coś w tym było
Podszedłem do tego w szarym ubraniu i złapałem go za ramie a ten na mnie spojrzał zmęczonym wzrokiem.
- Hej, rozumiesz mnie? - Spytałem a ten pokiwał głową - Kim jesteście? Skąd przybyliście? - Ten odkaszlną
- Jestem, porucznik Well - Przedstawił się - Jesteśmy z floty Republiki - Wyjaśnił zachrypniętym głosem a my popatrzyliśmy po sobie niewiele rozumiejąc
- Jakiej Republiki? Co to jest? - Spytałem ale ten spojrzał na mnie niezrozumiale
- Na jakiej planecie jesteśmy? - Spytał
- Planecie? - Spytał zdziwiony Mieczyk - A co to? - Niejaki Well wygląda jakby miał się załamać
- Czy to wielkie coś co spadło to też wasze? - Kiwną głową na tak - Jest was tam więcej?
- Tak, i to dużo - Odpowiedział
- Jak dużo? - Spytała Astrid ale ten wzruszył ramionami
- Nie wiem - Powiedział - Po takiej katastrofie będzie setki ofiar - Wyjaśnił
Chciałem spytać o coś więcej lecz nagle niebo nad nami przecięły Cztery dzienne obiekty. Wszystkie były metalowe. Dwa z nich przypominały wyglądem latające krzyże. Jeden, mniejszy, był kolory niebieskiego natomiast ten większy był niczym Gronkiel, nie nieodpowiednie określenie. Uh, nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie wiem jak to popisać! To niecodzienne. Ten olbrzym wylądował i w otworzył swoje wnętrze co nas zaszokowało! Z środka wybiegła masa ludzi w podobnych białych zbrojach z fioletowymi akcentami co ta z mniejszego obiektu. Ci jednak trzymali w rękach jakieś dziwne czarne rurki. Ale bądźmy realistami. To na bank jakiś rodzaj broni, takiej kuszy. Szybko nas otoczyli. Smoki pozostawały koło nas chcąc nas bronić.
- Chwileczkę! Nie strzelać! - Dobiegł czyjś głos z za postaci w białych zbrojach
- Komandorze? - Odezwał się jeden z nich
- Nie walczyć z tubylcami! - Przestrzegł ich ten ktoś - Nie jesteśmy przecież najeźdźcami!
- Przepraszamy - Wszyscy opuścili broń i zrobili miejsce by ten ktoś mógł się do nas dostać
Już myślałem że nic mnie dziś nie zdziwi a tu wychodzi mi chłopak, na oko 17 lat, o białych włosach i... niebieskiej skórze
- Witajcie - Przywitał się - Jestem Ima Nul, padawan Jedi w stopniu Komandora - Wyciągną rękę chcąc się przywitać ale byłem, zresztą jak reszta, tak sparaliżowany strachem że nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu- Coś się stało?
Takie to mniej więcej zbroje
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro