Rozdział 14 - Oddaleni
Szybko pobiegłam do swojego pokoju, w nim zaczęłam pakować swoje rzeczy do walizki, którą zabrałam ze sobą poprzednio na Ziemię. Łzy leciały mi z oczu jak wodospad, ale nie przejmowałam się tym. Wybrałam wszystko na szybko, nie myśląc o niczym innym niż ucieknięciu z tego.. przeklętego.. miejsca. To wszystko to musiał być jakiś wielki żart! Wzięłam plecak, spakowałam swojego laptopa i sprzęt elektroniczny jak i do rysowania i, biorąc walizkę w rękę, wybiegłam z pokoju. Po klatce schodowej zbiegłam bez wahania, mijając różne dzieci Aries i Saggi'ego po drodze. Patrzyły się na mnie dziwnie, ale nie przejmowałam się tym. Wybiegłam do Królewskiego Placu i skrycie, za filarami, przebiegłam do wyjścia. Tam już wzięłam walizkę w obydwie ręce i poleciałam na skrzydłach za bramy miasta zanim się zamknęły.
Za nimi rozprzestrzeniał się gęsty las, zaś od razu pod murami był mały dom zrobiony z białego drewna. Tam mieszka.. tata. Poszłam tam specjalnie, jego szukałam. Zapukałam do drzwi, po chwili usłyszałam kliknięcie. W otwartych drzwiach stanął mój rodziciel.
"Co chcesz, kochanie?" Zapytał się z troską w głosie.
"N-Nie chcę już tam mieszkać." Odpowiedziałam powstrzymując łzy.
"Ale.. tam jest twój pokój. Twój prawdziwy dom! Nie tutaj.. w tej chałupie." Tata odpowiedział.
"Nie! Nie jest! To już tylko ruina umysłu! Nie chcę tam wracać!"
"..wejdź, ogrzejesz się przynajmniej."
Weszłam jak zaproponował. Faktycznie, w środku mogłam odczuć te rodzinne ciepło. Rozejrzałam się dookoła.
"Wszystko jest tak jak pamiętam.." Odpowiedziałam wzdychając, patrząc na fotografię nad kominkiem.
"Nic nie zmieniłem od tamtego momentu." Tata odpowiedział zamykając drzwi na klucz. "Chcesz gorącej czekolady?"
"Chętnie!"
Podeszłam do ojca, podglądałam jak wszystko przygotowuje. W pewnym momencie spojrzałam na jego twarz - była smutna, zawiedziona.
"Przepraszam. Nie chciałem byś cierpiała.. myślałem, że wszystkiego cię nauczyłem, ale nie spodziewałem się takiej mocy tego kryształu. To nie była twoja wina.. cała idzie na mnie." Tata nagle powiedział.
"Nie powiem, że nie jestem zła.. ale rozumiem dlaczego to zrobiłeś-"
"Czemu mnie broniłaś?" Tata przerwał.. był zły. "Teraz każdy nie będzie chciał cię w królestwie."
"W dupie to mam." Odpowiedziałam równie zła. "Nikt i tak mnie tam nie chciał."
"A Aries? Libra? Każdy inny Gwiazdozbiór? Kalus?" Tata zapytał zdziwiony, odwracając się do mnie.
"Chwila chwila chwila! KALUS?!" Byłam mega zaskoczona.
"Serio.. nie zauważyłaś? On ma serca w oczach jak ciebie widzi!"
Nagle zza drzwi dobiegł głośny dźwięk pukania.
"..super.. jeszcze tego brakowało." Wyszeptałam podchodząc do drzwi.
Spojrzałam przez wizjer, a za nim stał-
"O KUR-...cze. Zgadnij kto nas odwiedził.."
Tata podszedł do mnie i otworzył drzwi. Ja szybko pobiegłam do kuchni i schowałam się za blatem. Tata spojrzał w dół, a przed nim.. jak na zawołanie.. Kalus.
"Dzień dobry, zastałem Phoenie?" Zapytał wesoło.
"Nie." Tata odpowiedział szorstko. "Masz coś jeszcze do powiedzenia zanim cię stąd wyrzucę?"
"Nie masz prawa. Jestem Księciem!"
"Prawo obowiązuje na terenie Królestwa - tego za murami. Tutaj jesteś już za nimi. To, że nie mieszkam już tam ponad sto lat, nie znaczy, że zapomniałem."
"Jak śmiesz! Przynajmniej zwracaj się do mnie z jakąś grzecznością! A teraz, odsuń się, muszę wjeść do środka."
"No dobrze, wasza idiotyczna mość." Tata uśmiechnął się sarkastycznie, kłaniając się nisko.
"Kiedyś wywalą cię do Rortema!"
Kalus nagle stanął na środku pokoju. Ja stałam zaś przy kominku, podpisując zaproszenie od Rortema, obok mnie stał jeden Demono.
"Czego chcesz, nie widzisz, że jestem zajęta?" Zapytałam nie wzruszona.
"Co ty robisz?" Kalus zapytał się zdziwiony. "Jak on tu dotarł?!"
"Ten Demono? Oh, no wiesz. Ide do Rortema na troche, mam dosyć tego złota i bieli, jak i ciebie."
"Ale nie możesz! Rozkazuje ci zostać!"
"A myślisz, że mnie to obchodzi? Serio, ty masz coś kurde z ojca bo on też taki chorobliwy jak opuszczam to Królestwo."
"Ale!-"
" 'Ale' to ty se możesz w dupe wsadzić!" Odparłam i nagle otworzył się pode mną portal. "Nie wiem kiedy się widzimy, ale mam to gdzieś. Tato, powiesz mamie, że Bestoje znowu się rozpałętały tam gdzie nie trzeba?"
"Spokojnie, wszystko wyjaśnię. Nawet.. Ventii." Tata odparł.
"Oh, dziękuję!" Byłam szczęśliwa. "Pa pa!"
I nagle spadłam przez portal. Spokojnie, wszystkie moje rzeczy dostałam parę minut później.
Ogarnęło mnie ciepło, takie jakie lubię. Przez to, że mam żywioł ognia, mogę również kontrolować temperaturę swojego ciała. Zmieniłam swój wygląd na bardziej stosowny do tego miejsca. Za uszami wyrosły mi rogi, na plecach małe skrzydła Phoenixa, a strój zmienił barwę na ogniste, dodając oczywiście mi trochę dodatków, w tym obrożę z Rubinem Ognia. W pewnym momencie przede mną zjawił się Demono.
"Pani, muszę prosić o jeszcze chwilę oczekiwania. Powóz zaraz przybędzie." Powiedział głebokim głosem.
"Spokojnie, mogę poczekać." Odparłam z ciepłym uśmiechem.
Demono nic już nie odpowiedział, lecz odpowiedział małym uśmiechem.
"A.. jeśli mogę spytać, jak ci na imię?" Zapytałam.
"J-Ja? Mam na imię Irnik." Odpowiedział zakłopotany.
"Irnik.. miło mi. Ty już pewnie wiesz jak mam na imię, ale zawsze warto się przedstawić. Jestem Phoenia Stella." Wyciągnęłam rękę.
Irnik ją uścisnął, ale chyba wydawało się mu to trochę dziwne.
"To trochę niespotykane, żeby ktoś się przedstawiał." Irnik powiedział.
"Spokojnie, nie ma nic w tym dziwnego. Poza tym, wiadomo, że jesteś tu na wieczność, więc zawsze fajnie chociażby z kimś pogadać raz o czymś miłym." Odparłam.
Puściliśmy sobie wreszcie ręce i dosłownie kilka sekund później przyjechał wóz.
"Wygląda na to, że to już Pani czas." Młody Demono oznajmił.
"Wygląda na to, że tak." Odparłam. "Słuchaj, to twoja praca, że tak tu stoisz i czekasz, czy tylko na mnie?"
"Byłem wybrany by Panią dzisiaj obsłużyć, rozkaz od samego Króla Rortema."
"Hm.. sokoro już tak rozmawiamy.. to czemu nie przejedziesz się ze mną jeszcze? Tak miło się rozmawia." Zaproponowałam z uśmiechem.
Było widać, że Irnik był zaskoczony. Chyba nikt wcześniej nie proponował mu nic takiego.
"J-Ja.. chętnie chciałbym, ale nie wiem czy mogę.." Powiedział zakłopotany.
"Spokojnie, jak coś powiem Królowi, że to ja zaproponowałam. Mi pewnie wybaczy." Uspokoiłam go.
Choć ciągle jeszcze niepewny, wsiadł ze mną do wozu.
"Miły dzień dzisiaj mamy, czyż nie, miła Pani?" Kierowca zapytał.
"Tam na górze niekoniecznie. Przyszłam tu specjalnie by się wyluzować. Jeśli można, to do Wielkiej Biblioteki, proszę." Powiedziałam.
"Jak sobie Pani życzy."
I tak ruszyliśmy. Irnik i ja mieliśmy przyjemną konwersację, czasami kierowca też się dopowiadał, więc każdy był uczestnikiem. Droga nie była długa, wygląda na to, że prowadzący wóz znał się na terenie i wiedział co i jak. Wysiadając z wozu, wzięłam Irnika ze sobą, a kierowcy dałam mały worek złotych monet. On odjechał, a ja i mój nowy znajomy Demono weszliśmy do pałacu Rortema.
Płomienne filary, kotły i znicze zdobiły wnętrze, pełno złotych i obsydianowych ornamentów wisiało na ścianach, a pod sufitem wisiały wielkie, kryształowe żyrandole, oświetlające sklepienie zrobione z zastygniętej lawy. Zapomniałam jak jeszcze goręcej jest w środku niż na zewnątrz. Musiałam bardziej się postarać wyregulować moje wewnętrzne ciepło, bo bym chyba nie wytrzymała. Przeszliśmy się długim, czerwonym dywanem pod sam tron Rortema. Można powiedzieć, że już jak pojawia się w innych światach jest gigantyczny - 2 metry i 13 centymetrów wzrostu robi swoje, ale tutaj w Królestwie używa magii, która powoduje, że jest jeszcze większy. To ma oczywiście spowodować niepokój lub strach w podopiecznych by z nim sobie nie pogrywali, ale na mnie jakoś to nie działa. To jest po prostu jakby mówić do wielkiej statuy.
"Witaj, Phoenio, co cię sprowadza do mojego Królestwa?" Zapytał potężnym głosem. Irnik od razu schował się za mną w obawie, że zaraz coś się stanie.
Ja skłoniłam się grzecznie. "Wasza diabelska mość, chciałabym skorzystać z Wielkiej Biblioteki na jakiś czas." Odpowiedziałam prostując swoje plecy.
"Hmm.. dobrze, ale pamiętaj, że tam czas leci szybciej niż można się spodziewać."
"Oczywiście."
Rortem wtedy otworzył wielkie drzwi, które znajdowały się obok jego tronu. Ja przeszłam przez nie bez problemu, ale Irnik został. Ja tylko do niego pomachałam, a ten spojrzał się na Rortema. Król kiwnął głową, więc młody szybko przybiegł do mnie. Następnie, drzwi za nami zatrzasnęły się, a ja usłyszałam głośne tykanie.
"O nie.. Zapomniałam o zegarze. Ale chyba wzięłam ze sobą moje słuchawki!" Powiedziałam zdenerwowana i zaczęłam grzebać w kieszeni spodni.
Na moje szczęście, "narzędzie Szatana" zwane słuchawkami było w jednej z kieszeni. Wzięłam telefon do ręki i podeszłam do lady. Irnik był cały czas przy mnie.
"Dzień dobry, chciałabym wypożyczyć trzy-godzinną kartę." Powiedziałam i machnęłam ręką, w niej pojawił się worek złotych monet, podobny do poprzedniego.
"Ah.. Panna Phoenia.. Miło znowu widzieć. Co sprowadza Panią dzisiaj do Wielkiej Biblioteki?" Starsza Demono odpowiedziała odwracając się do mnie. Nigdy nie znałam jej imienia, ale wiem, że na nazwisko ma Penu. Do mnie jest bardzo miła, wyglądem i zachowaniem przypomina miłą babcię z osiedla, którą widzi się rano na zakupach.
"Mały relaks się przyda, zwłaszcza po tym co się zdarzyło w ostatnich paru dniach." Odpowiedziałam grzecznie.
"Widzę.. Proszę, to twoja karta." Podała mi ją, a ja w zamian dałam worek.
Pożegnałyśmy się dając sobie ciepłe uśmiechy i kiwnęłyśmy głowami. Ja odbiegłam do mojej ulubionej sekcji, gdzie od razu zaczęłam szukać czegoś do czytania.
"(zaklęci.. wojownicy.. huo i odmieńcy.. klątwa czerwonego księżyca..)" Mówiłam szeptem do siebie. "To wszystko już czytałam." Odparłam zawiedziona.
"A to? " Irnik nagle zapytał pokazując mi okładkę.
"Reality Bend.. Brzmi ciekawie! Pokaż mi ją."
Irnik dał mi ją do ręki. Szybko przeczytałam streszczenie i od razu spodobała mi się fabuła.
"Alternatywne uniwersa to moje ulubione, chyba. No zobaczymy jak to tam się rozwinie." Powiedziałam i wybrałam sobie miejsce do siedzenia. Irnik przysiadł się obok mnie, ten już wybrawszy swoją książkę. Ja założyłam jedną słuchawkę, a drugą pokazałam znajomemu Demono.
"Chcesz posłuchać ze mną?" Zapytałam.
"Chwila, chyba mam przejściówkę." Odparł i przyzwał coś z płomieni.
Była to mała przejściówka wyglądu szkieletu ryby. "Urocza." Powiedziałam.
"Dzięki.."
Podłączyliśmy do niej słuchawki, a ją potem do mojego telefonu. Wtedy szukaliśmy chwilę muzyki jaką byśmy mogli słuchać razem. O dziwo lubiliśmy dużo wspólnych piosenek, więc zapowiadało się, że miło będziemy spędzać czas.
======================================================================================================================================================
HEJ, WIEM, NIE BYŁO MNIE CHYBA PONAD ROK.
Ten sam rozdział siedział w draftach zbyt długo by już go nie dokończyć i wypuścić.
Przyznaje się, mocno tracę motywacje do pisania tej powieści. Moje plany z nią zachodzą bardzo daleko i chciałabym od razu do nich dojść, ale do tego trzeba zrobić cały build up. Nie wiem kiedy, czy w ogóle, będzie następny rozdział, mam na niego plany, ale może na pierwszą część i nie wiem jak to ciągnąć dalej. Może to być smutna wiadomość, może nie, ale jeśli będziemy się gdzieś widzieć, to nie wiem czy w tej opowieści, albo w jakieś innej, albo w ogóle.
Jak na razie, to do (może) zobaczenia następnym razem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro