Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

skomplikowany człowiek

Tsukishima nie cierpiał walentynek.

I czekoladek.

I słodkich kartek z serduszkami.

I tandetno-romantycznych scen w filmach.

I ludzi całujących się publicznie.

To wszystko było tak okrutnie obrzydliwe, że najchętniej zabrałby każdą z tych rzeczy do domu, tylko po to, by z impetem wyrzucić je przez okno z drugiego piętra.

Więc dlaczego Yamaguchi oczekiwał od niego, że pójdą razem na tę głupią, idiotyczną, dziecinną imprezę tematyczną, urządzaną przez jedną z dziewczyn w ich klasie? Yamaguchi musiał wiedzieć, że Tsukishima z całego serca tego nie cierpi, a mimo to patrzył na niego tymi swoimi proszącymi oczkami i trajkotał jak to bardzo chciałby mieć z kim tam iść. To mówiło samo przez się, a poza tym Tsukki za dobrze znał swojego przyjaciela, żeby nie wiedzieć.

Odmówi. Nic nie zaproponuje. Przemilczy sprawę w nadziei, że Tadashi sam się zamknie.

- To chcesz iść ze mną? – zapytał Tsukki.

- Tak, tak, tak! – rozradował się natychmiast i prawie przytulił kolegę, ale w porę wyhamował i objął tylko niezobowiązująco jego szyję. – Jesteś najlepszy.

Tsukishima westchnął tylko zrezygnowany. No jasne, że się zgodził.

Impreza nie była aż taka zła. Było co prawda ohydnie różowo i ohydnie tandetnie, ale znalazł ten pudding z truskawkami, który zawsze wyjadał u babci z lodówki. Było tu trochę ludzi, ale na szczęście nikt nie planował go zagadywać i muzyka też nie okazała się głośno-nieznośna, tylko jedynie męcząco-mętna. Po jakiejś godzinie tułania się po korytarzu i szukania sensownego napoju, zdał sobie sprawę, że zgubił Yamaguchiego. Chłopak na początku mówił coś o tym, że chciałby zatańczyć i Tsukki kiwnął mu głową, a potem szatyn rozpłynął się w powietrzu.
Zajrzał do salonu. Serduszka zwisające z sufitu, pary wolno kołyszące się na środku, śpiący delikwent na kanapie. Potem sprawdził kolejno kuchnię, łazienkę i nawet sypialnie, do których nie powinni rzekomo wchodzić.

I tam właśnie znalazł swoją zgubę. Tadashi leżał na łóżku organizatorki imprezy, zwinięty w kłębek i przykryty kocem. Światła były zgaszone, a zasłony zasunięte.

- Yamaguchi – podbiegł i ukląkł przy nim, odnajdując dłońmi jego twarz. – dobrze się czujesz?

Chłopak zamrugał powoli powiekami i uniósł lekko głowę.

- Głowa mnie rozbolała i Kanami pozwoliła mi tu odpocząć. Nie chciałem ci przeszkadzać. Z takim zapałem wziąłeś się za pudding – zaśmiał się cicho, ale szybko się skrzywił przez gwałtowny ruch i od nowa przeszywający jego głowę ból.

Tsukishimę ujęło pewne zażenowanie na wspomnienie jego zamiłowania do puddingu, ale nie odezwał się na ten temat.

- Chcesz wracać? – zaproponował.

- Nie mam ochoty się ruszać – jęknął - no i koc Kanami jest taki puszysty. Chcesz zobaczyć? – z tymi słowami zaatakował rogiem materiału jego twarz, żeby udowodnić swoje stwierdzenie. Blondyn zakaszlał, ale uśmiechnął się lekko.

- W takim razie zrób mi miejsce. Nie wracam do tych niezdrowo zakochanych ludzi. Patrzą na siebie jak narkomani – wzdrygnął się na te słowa, a potem Yamaguchi przemieścił się bliżej ściany, a on położył się obok niego i został mimowolnie otulony puszystym kocem.

Leżeli w cichej ciemności, zza drzwi grała niewyraźna muzyka, a na policzkach czuli swoje wilgotne oddechy. Kei zauważył w pewnym momencie, że dłoń Tadashiego odnalazła jego własną i zastanawiał się, czy był to przypadek, czy jego przyjaciel wiedział, co robi. Spojrzał na jego twarz i nawet w mroku dostrzegł trochę zmartwiony wyraz.

- Tsukki, powiedz... - odezwał się szeptem, unikając wzroku blondyna – naprawdę tak nie cierpisz zakochanych ludzi?

Tsukishima miał wrażenie, że jego serce pominęło jedno uderzenie. Jak miał odpowiedzieć? Był skomplikowanym człowiekiem ze skomplikowanymi uczuciami i wolał nie rozmawiać o tym z Yamaguchim. Zawsze byli jakimś szczególnym rodzajem przyjaciół i chyba obaj wiedzieli, że coś w istocie ich łączy, lecz Kei stanowczo odmawiał nazywania rzeczy po imieniu, Yamaguchi zaś zwyczajnie się bał zrobić jakikolwiek krok w trosce o komfort przyjaciela.

- Nie wiem – udało mu się odpowiedzieć.

- A gdyby ktoś się w tobie zakochał, to też byś go nienawidził? – głos miał drżący, pełen obawy. Tsukishima rozczulił się tą sceną i pogłaskał szatyna po usianym piegami policzku, który pod wpływem jego dotyku nabrał ciemniejszego koloru i począł emanować przyjemnym ciepłem.

- Nie, Yamaguchi... nie – rzekł spokojnym, czułym tonem.

Wtedy Tadashi odetchnął z ulgą i pozwolił sobie skrócić odstęp między ich ciałami.

- Wiesz... - podjął ponownie blondyn, nagle zbierając się na odwagę – może nawet mógłbym odwzajemnić uczucia tej osoby. Zależy o kogo by chodziło.

A Tadashi wiedział dokładnie, o kogo mogło chodzić i z tą świadomością, zarumieniony po uszy, wtulił się w Keia i wsłuchał w rytm serca tuż obok jego ucha.

Kiedy Kanami znalazła ich po imprezie, nie miała serca im przeszkadzać i postanowiła pozostawić ich sam na sam ze sobą i zakłopotaniem, które na pewno ogarnie ich rankiem, gdy przypomną sobie wszystkie rzeczy, które sobie powiedzieli. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro