myśli
Był w świecie dość zagubiony, a mimo to wyglądał zupełnie jakby miał pełną kontrolę nad tym co robi. Nikt mu nie zarzuci dokładnie rozplanowanego życia, lecz zdawał się wyłapywać z każdej chwili co najlepsze i wyciskać z mijanych dni tyle radości ile to możliwe, a sok który zyskiwał spijał do ostatniej kropelki. Wykorzystywał skrzętnie, co było mu dane, ale nie mógł powiedzieć, że jest ze wszystkiego w pełni zadowolony. Brakowało mu jednej drobnej drobniuteńkiej drobnostki.
Drobnostki mierzącej przeszło sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. A zauważyć należy, że drobnostka nadal rosła.
Cóż, dogłębnie analizując sprawę, nie pragnął dosłownie Tsukkiego. W jakimś tam stopniu chciał go mieć, ale nie w tym rzecz, zresztą pamiętał pouczającą gadkę blondyna o uprzedmiotowianiu ludzi, toteż nie używał już więcej słów „mieć" i „mój" w odniesieniu do osób. Choć gdyby tak mieć przez chwilę w dłoni dłoń Tsukkiego. Albo posiadać odrobinę jego uwagi. Nie przeszkadzało by to chyba?
W każdym razie jego uczucie, cokolwiek wszechstronne, nie dotyczyło jedynie, a nawet głównie ciała Tsukishimy. Nie wyrzekłby się seksualnego pociągu, lecz to w romantyzmie tkwiła rzecz. Bo gdyby tak podobało mu się dobrze zbudowane ciało chłopaka i w głowie miał tylko jedno, to nie byłoby z tym większego problemu. Fizyczne zainteresowanie w tak młodym ciele nie tylko prędko się pojawia, ale i prędko znika.
Tak, problem Yamaguchiego zdecydowanie leżał w romantyzmie.
Nie samo uczucie było winne i zawsze to w swojej głowie podkreślał. To, co psuło całe piękno zdarzenia okazało się być samym obiektem tego raczej dłuższego zauroczenia.
Dlaczego Tsukishima?
Oczywiście był cudowny i niesamowity i jeszcze bardziej cudowny, ale to nie wystarczy do napisania nawet tandetnego romansu. Do napisania jakiegokolwiek romansu, Tadashi potrzebował uczucia obustronnego. Tsukki zaś, zatopiony w swoim świecie, gapiący się w okno i ignorujący każdą - uprzejmą czy nie - zaczepkę, bynajmniej na zainteresowanego Tadashim nie wyglądał. Ba! Nie wyglądał na zainteresowanego czymkolwiek, kimkolwiek. Może jedynie samym sobą lub tymi nieznanymi nikomu rytami wiecznie towarzyszącymi mu w założonych na uszy słuchawkach.
Yamaguchi jednak pamiętał, że ludzie się zmieniają, dlatego od pewnego czasu tkwił w złudnej nadziei, że Tsukki jeszcze się na niego obejrzy. Gdzieś tam wiedział, że to nierealne, ale w teorii pewna szansa istniała.
I tak trwał w swojej ułudzie, otoczony pięknymi marzeniami, że Tsukishima choć raz, przez krótką ulotną chwilę, o nim pomyślał.
Nie prosił o zbyt wiele, bo wiedział, że Kei nie jest osobą, która faktycznie zwróci na niego uwagę, ale może przypadkiem, głupim trafem znajdzie się w umyśle wysokiego blondyna.
Na momencik. By pozwiedzać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro