Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Ola i Andi wrócili do nas, po dwudziestej drugiej, gdy imprezka się rozkręciła na tyle, że doszli wszyscy skoczkowie, Walter Hoffman i jeszcze Borek Sedlak się wcisnął.
No cóż w końcu to były skoczek. Kiedyś przystojny, teraz brzydki jak goła dupa zza krzaka. Tak, wiem. Miła jestem. Jeszcze tylko jakoś sprowadzić tu Thomasa Morgensterna i będzie cacy. Chociaż nie, bo przed skokami to zbyt dużo alko nie będzie.

Oczywiście pierwsze co zrobiły nasze gołąbeczki to podeszli do stołu i nalali sobie trochę wódki. Oboje wiśniową i orzechową,
Potem po piwie i drinku i na "parkiet".
Jak widać świetnie się bawili nie oszczędzając śmiechu, uśmiechów, szeptania do uszek oraz chwytania się za ręce. Kiedy ich usta po raz pierwszy na oczach wszystkich zetknęły się w krótkim pocałunku, usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Jak się okazało Daniel André Tande stukł szklankę z piwem, która wypadła mu z ręki na widok naszej słodkiej, całującej się parki. Halvor wykorzystując to włączył Nirvanę - Lithium, czyli naszą ukochaną piosenkę - moją, Oli, Andi'ego i jak się okazało Halvora też i wstał ze swojego miejsca na krótką chwilę.

- A teraz wypijmy za drowie naszych nowych zakochańców - czyli mojej siostry Alex i Andreasa Wellinger'a!
Zdrowie gołąbeczki!

Krzyknął zadowolony Norweg ciesząc się, że chociaż w ten sposób może dokopać swojemu kadrowemu kumplowi.

- Dzięki!

Odkrzyknęli oboje śmiejąc się i szalejąc w kółku, gdzie wszyscy ich otaczali, a oni tańczyli w środku. Oczywiście my się dołączyliśmy z Halvorem do reszty. Kątem oka widziałam niezadowolonego Tande, który patrzył ze złością i irytacją na Olę i Andreasa, a potem upijając się na tyle, na ile mógł opuścił pokój i prawdopodobnie poszedł do siebie.

Skoro Ola i Andi tak szybko się zeszli, to dlaczego ja i Halvor nie możemy?

To pytanie krążyło mi po głowie.
Przez co się tak zamyśliłam, że nie zauważyłam Halvora machającego mi ręką przed oczami.

- Halooo, Ziemia do Zuzanny.

Od razu zeszłam na Ziemię i spojrzałam na uśmiechniętego przyjaciela.

- Przepraszam, zamyśliłam się.

- Nic nie szkodzi. Pytałem się czy idziemy zatańczyć.

Powiedział dwudziesto-cztero latek i spojrzał mi w oczy. Uśmiech z jego twarzy nie schodził, a ja nie byłam w stanie odmówić chłopakowi tańca. Zresztą nawet nie chciałam.

Chwyciłam jego ciepłą dłoń i poszliśmy tańczyć. Znaleźliśmy się obok naszej parki, która aktualnie tańczyła do "Youngblood" 5SOS. Ci na nasz widok wyszczerzyli się od ucha do ucha i spojrzeli na siebie porozumiewawczo.

- O co wam chodzi?

Zapytał nic nierozumiejący Halvor.

- Jak to o co? Skoro Andi się odważył zrobić pierwszy krok i zaprosić mnie na randkę pomimo tego, że jeszcze rano leczyłam złamane serce, to najwyższa pora, abyś i ty nabrał odwagi i wreszcie ruszył tyłek i zaprosił gdzieś Zuzię, zanim ktoś co ją odbije spod nosa.

Zaśmiała się Ola. Pewnie tylko żartowała, ale widząc zamyślenie chłopaka i jego potwierdzenie uśmiechnęła się szeroko.

- No w sumie... Chodźmy na jakiś spacer tylko we dwoje. Skoro oni mogli to my też..Ale najpierw skończmy tańczyć. 

Powiedział Granerud, a Norweżkanl poklepała go po ramionach.

- No, wreszcie robisz postępy brachu. Tak trzymaj stary.

Na te słowa całą czwórką wybuchnęliśmy śmiechem i wróciliśmy tańczyć. Po kolejnym jak się okazało "Wolnym" poszliśmy na obiecany spacer.

Było pięknie. Górskie powietrze i widoki, rozgwieżdżone niebo, blask księżyce, zapalone latarnie na przy jezdni oraz leżący do około śnieg, dodawały temu miastu uroku. Po krótkiej przechadzce zaszliśmy do kawiarnio-cukierni, gdzie zamówiliśmy karmelową latte i po kawałku tiramisu, które Ola tak bardzo zachwalała.

- Ale się mojej siostrze udało. Tak szybko skraść serce chłopaka, kiedy jeszcze kilka godzin wcześniej leczyła złamane serce... No proszę. Jestem z niej dumny. Mam nadzieję, że nam też się uda. No i dziękuję za to, że zgodziłaś się ze mną pójść na tę randkę.

Zaczął Granulat. Nie wiem, jakoś tak mi spasowała ta ksywka, że chyba z niej już nie zrezygnuję.

- Nie ma za co.

Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, jednak nic z tego nie trzymało się listy tematów na randce.
Byliśmy sobą i nie trzymaliśmy się ściśle określonych zasad, co jeszcze bardziej wzmacniało więź między nami.
Byliśmy szczęśliwi. Naprawdę szczęśliwy.

Tej nocy zwiedziliśmy jeszcze wiele ciekawych miejsc, które zaintrygowały mnie na tyle, że jutro rano zrobię Oli kilku godzinny wywód na temat tego, jak bardzo uwielbiam Planie i jak bardzo chcę tu wrócić.

Wrócić do miejsca, gdzie poznałam moją pierwszą, prawdziwą miłość.
Wróciliśmy pod hotel, przed którego drzwiami pocałowaliśmy się czule.

- Uuhuuuhuuu... Dobrze, że już jesteście, bo już z Andi'm zaczęliśmy się martwić, że gdzieś was zakopało. Szczęścia ptaszyny wy moje

Oczywiście, jak zwykle ściany uszy mają, bo zza rogu wyskoczyli Ola i Andi, którzy na nasz widok zagwizdali, szeroko się uśmiechając i mocno nas przytulili po przyjacielsku gratulując związku i życząc szczęścia.

- Nie zakopało nas, bo to nie Zakopanem.
I tak, już wróciliśmy, bo się zaczęło robić zimno.

No to na co czekacie? Suo pod kołderkę. Zostawiam wam pokój na całą noc, Kamila przegonimy do Ewci, Markusa poślemy do Maćka, a my z Andi'm zostaniemy w jego pokoju.

Powiedziała Ola, a zaraz po niej głos zabrał Welli.

- Aha i jak coś to plis, starajcie się być cicho i zabezpieczające się. Z tego co mi Ola powiedziała, to Halvor trzyma gumki w plecaku w środkowej kieszeni lub w portfelu. Miłej nocy zakochańcy!

Zaśmiał się Andi, a razem z nim Ola, a ja spojrzałam kątem oka na Halvora, który był  na twarzy czerwony jak zupa buraczana.
Pewnie gdybym mu to teraz wypomniała, to wszystko zgoniłby na mróz.

- Andi! Mógłbyś sobie darować takie komentarze.

Zaśmiała się Ola.

- Spokojnie kochanie, przecież my też podzielimy dzisiaj ich los.

- Nie nie podzielicie, bo raz, że Ola nie chodzi do łóżka z chłopakami na pierwszej randce, a dwa dotknij ją tylko w ten sposób, a przysięgam, że ci łeb urwę.

Powiedział całkiem poważnie Granerud, na co chciało mi się płakać ze śmiechu.

- Jezu, spokojnie zazdrośniku. Przecież on tylko żartował.

Uspokajała go Ola, ale Norweg dalej był poważny jak krwotok z nosa.

- A ja nie.

- Dobra idź już, bo ci znowu mózg zamrozi.

Zachichotała Ola po czym poszła do pokoju, który dzieliła z bratem, ja do pokoju mojego i Ewci, a Andreas do pokoju jego i Markusa. Rad nie rad. Po pożegnaniu i on wrócił do swojego pokoju.

I tak oto minął nam piątkowy dzień w Planicy.






//Tak jak obiecałam kolejny rozdział dodany jeszcze dzisiaj ♥️
WorldCup18 i Winter_-_Falcon bądźcie dumne ♥️😘




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro