IV
Następny dzień był pełen mieszanych emocji dla Sony. Zagnieździło się w niej poczucie winy i strach, ponieważ wiedziała, że łamie kodeks, którego przysięgała przestrzegać, i to tuż pod nosem Rady. Jednocześnie nie mogła powstrzymać się od uśmiechu na każdą wzmiankę, każdą myśl o Anakinie, która pojawiała się w jej głowie, a to poczucie ciągłego szczęścia uzależniało. Wreszcie pojawił się gniew, palący jeszcze bardziej niż dzień wcześniej - gniew, że musiała ukrywać coś tak czystego jak miłość, podczas gdy Mistrzowie oczekiwali, że będzie walczyć na śmierć i życie za Republikę.
Nie miała pojęcia, że kiedy ona o tym wszystkim myślała, Anakin też o niej myślał, a nawet rozmawiał o niej z samym kanclerzem.
- Jesteś zbyt utalentowany, Anakinie. Dlatego się ciebie boją - powiedział głośno Palpatine. - Jeśli jednak pójdziesz za mną... To znajdzie się sposób na to, byś został z najbliższą ci osobą.
Anakin spojrzał na kanclerza w całkowitym szoku.
- Ma na imię Sona, prawda?
- Skąd pan wiedział? - zapytał z niedowierzaniem.
- Wiem wszystko, co powinienem wiedzieć, Anakinie - odpowiedział Palpatine oczywistym tonem. - Poza tym ja również ją znam.
- Sona też pana szanuje.
- W takim razie przyprowadź ją do mnie, jeśli ona również rozumie, że decyzje Rady Jedi są dla ciebie złe.
Przez chwilę Anakin nie reagował, aż w końcu skinął głową. Postanowił, że przyprowadzi ją do kanclerza. Może to będzie dla nich szansa na bycie razem?
⭐️
Anakin chciał mieć pewność, że tej nocy nikt nie będzie przeszkadzał jemu ani jego ukochanej, więc zaprosił ją do swojego mieszkania na Coruscant.
Jakiż był to błogi moment - oboje jedli kolację obok ogromnego, otwartego balkonu z zapierającym dech w piersiach widokiem na panoramę miasta. Anakin nawet nie wiedział, jak bardzo chciał tego doświadczyć, dopóki się to nie wydarzyło.
- Uwielbiam twój uśmiech - powiedział, nie mogąc przestać na nią patrzeć. Sona uśmiechnęła się na to jeszcze szerzej, po czym westchnęła.
- Chciałabym powiedzieć ci to samo, ale wydajesz się zrezygnowany, odkąd przyszłam. Co się dzieje?
Anakin wziął głęboki wdech.
- Tak, bo... jestem skonfliktowany.
- Dlaczego?
Anakin całkowicie jej ufał, więc zdecydował się opowiedzieć jej o rozmowie, którą odbył z Obi-Wanem... Którą miał zachować w tajemnicy, nie potrafił z nią żyć sam. Niestety ta historia sprawiła, że Sona straciła uśmiech, który tak bardzo uwielbiał.
- Poprosili cię o szpiegowanie na kanclerzu? - szepnęła z niedowierzaniem. - To jest... brak mi słów. Oni mogą łamać zasady, a my nie? A my nawet nie robimy nic złego! - Uderzyła dłonią w stół, nie mogąc powstrzymać emocji.
- Ja też nie jestem z tego zadowolony, a z drugiej strony... jestem taki zagubiony, Sona.
- Wcale cię nie winię, Anakin. Nawet nie wiem, co ci poradzić - powiedziała cicho, dotykając jego ręki leżącej na stole. - Ale to jest dla mnie naprawdę oburzające. Nawet Sithowie nie mają takich zasad.
Anakin uniósł głowę. Sithowie? Dlaczego nagle o nich wspomniała?
- O czym ty mówisz?
- Nic. Ja po prostu... jestem taka wściekła. - Westchnęła ponownie. - To nie jest Zakon Jedi, który przedstawił mi Yoda.
Anakin ścisnął jej dłoń, próbując pocieszyć ich oboje, lecz potem zdał sobie sprawę, że o czymś zapomniał.
- Och, właśnie sobie przypomniałem... Kanclerz chce się z tobą jutro zobaczyć.
- Naprawdę? - Uniosła brwi, szczerze zaskoczona. - W porządku, spotkam się z nim. Ale będziesz mnie krył? Jeśli go podejrzewają, to... Gdyby Yoda się dowiedział o tym spotkaniu, miałabym kłopoty.
- Jasne, nie martw się - odpowiedział bez wahania, po czym nagle wstał, zapominając o swoich sztućcach. - Ale na razie... myślę, że możemy przestać rozmawiać o innych.
- Tak? A co sugerujesz?
Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, Anakin użył Mocy, aby podnieść Sone z krzesła, a następnie wziął ją w ramiona.
- Anakin! - krzyknęła, trzymając go mocno. - Znowu używamy Mocy nie tak, jak trzeba, co?
- Być może... - Pocałował ją, czując, jak nerwy całego dnia całkowicie opadły, po czym oparł swoje czoło o jej. - Dziś wieczorem jesteśmy tylko ty i ja. I nikt nie może nam mówić, co mamy robić.
Zaniósł ją do sypialni, położył na łóżku i zaczął całować bez pamięci, jakby nic innego się nie liczyło. Jedi, kanclerz, cały Coruscant - to wszystko zniknęło... Nie było nic poza gorącem ich ciał, wilgocią pocałunków i mrowieniem Mocy...
Anakin był zręczny w posługiwaniu się nią i miał zamiar to wykorzystać. Całując Sonę, zaczął ściskać jej uda Mocą, ale szybko go to znudziło. Skierował ją w stronę jej piersi, a następnie stwardniałych już sutków, przez co westchnęła.
- Dziś wieczorem będę się z tobą kochać - szepnął jej prosto do ucha pomiędzy pocałunkami, wywołując u niej dreszcze. - Albo, jeśli chcesz, mogę cię po prostu przelecieć.
- Noc jest długa... - Oddychała ciężko, już czując wilgoć między nogami, gdy on jednocześnie stymulował jej piersi i uda. - Dlaczego nie oba?
Anakin spojrzał jej w oczy, a te jego płonęły pożądaniem. Kochający chłopak, którego znała, tuż przed nią zmieniał się w spragnionego kochanka, a ona już rozkoszowała się każdą sekundą, choć jeszcze wiele się nie wydarzyło.
- W takim razie ubrania na podłogę.
⭐️
Następnego dnia Sona poszła spotkać się z kanclerzem w jego kwaterze, tak jak jej polecił Anakin. Była trochę śpiąca, wciąż odczuwała absolutną błogość po wydarzeniach ostatniej nocy i kołysała się z boku na bok, a z drugiej strony czuła wściekłość z powodu tego, co powiedział jej Skywalker.
- Dzień dobry, kanclerzu. Anakin powiedział mi, że chciał się pan ze mną spotkać - przywitała go uprzejmie. Spotkanie z nim było dość stresującym przeżyciem - w końcu był człowiekiem o wielkich wpływach. Uspokajała ją tylko myśl o tym, że Anakin ją krył.
- Tak, zgadza się - odpowiedział Palpatine. - Opowiadał mi o tobie... I o dotyczącej ciebie wizji.
Sona przełknęła ślinę. Nie na to przygotował ją Anakin.
- O czym pan mówi?
- Nie opowiadał ci o swoich snach?
- Tak, ale...
- Powiedzmy to wprost - przerwał jej. - Twoim przeznaczeniem jest ciemna strona mocy, Sono. To dlatego Anakin widzi takie obrazy w swoich snach.
Ta wiadomość uderzyła ją w twarz. Nigdy nie myślała o sobie w ten sposób i nie spodziewała się usłyszeć takich słów. Ciemna strona? Przecież była Jedi, wybraną przez samego Yodę, jak mogłaby...
- Nie... To nie może być prawda.
- Ależ - stwierdził kanclerz tak spokojnie, jakby komentował pogodę. - Powiedz mi, Sono... Czy kiedykolwiek próbowałaś odkrywać ciemną stronę?
Dlaczego od razu poczuła się winna?
Ponieważ w głębi duszy wiedziała, że tego chce, odkąd tylko się dowiedziała, czym jest Moc.
- Chciałam - przyznała, ponieważ miała przeczucie, że i tak znał już odpowiedź. - Ale Rada Jedi tego zabrania, więc...
- Tak jak zabraniają twojego związku z Anakinem?
Sona ponownie przełknęła ślinę. Wiedział więc o wszystkim i potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi.
- Wiesz, że Anakin jest Wybrańcem - ciągnął, wyraźnie zadowolony z jej reakcji. - Jest bardzo potężny, o wiele bardziej, niż może sobie wyobrazić... Lecz nie może pokazać swojego pełnego potencjału bez ciemnej strony Mocy.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? - zapytała, oddychając ciężko.
- Przyprowadź go do mnie, Sono. Ciebie posłucha chętniej niż kogokolwiek innego... I będziecie mogli być razem.
- Ale przysięgliśmy naszą lojalność Jedi.
- A Jedi was zdradzili, czyż nie?
Zabrakło jej słów, bo miał rację. Nienawidziła tego, że się z nim zgadzała, lecz jednocześnie zakaz nałożony na jej miłość do Anakina bardzo ją frustrował...
- Rozważ moje słowa, Sono. Tak czy inaczej dołączysz do ciemnej strony. Zależy od ciebie, czy chcesz, żeby Anakin też się tam znalazł.
- Pomyślę o tym, kanclerzu.
Skinął głową z dumnym uśmiechem.
- Dobry wybór.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro